tymczasem przejaśniało i powietrze ledwo ledwo drży we mnie lato myślami wsiadam do ostatniego w pociągu natłok są ze mną wiem nie należy się z nimi ścigać więc stoję w miejscu spokojnie nie jadę nie ma mnie czas to złudzenie to pędzą wagony wagony natchnione zaś ja zaklęta w przedziale niezmierzonego nigdzie się nie wybieram para bucha my naprzeciw oko w oko nie do pary kiedy czas na mnie ja nie na czas chociaż oboje na gapę
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Z końcem lata jak późno wszystkie burze dawno się skończyły a mój przeciwdeszczowy schnie i schnie już mu na nic kalosze w kącie nie do pary i parasol jak najbardziej zbędny na horyzoncie żadnych czarnych chmur a więc spacer czeka na mnie w parku kasztanowy ludzik ale na razie nie na razie naga biegnę korytarzami miękkich dolin tymczasem przejaśniało i powietrze ledwo ledwo drży we mnie lato patrzę z daleka jak w oknie za oknem pod oknem zmarszczone słoneczniki powoli po kolei tracą głowy
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przystanek w Skiroławkach prowincjonalni stoimy w miejscu spowici szronem każde przy sobie w środku zimy są momenty tak upojne uwierzcie jesteśmy poetami decyduje tylko wyczucie chwili w którym miejscu zacząć oj dana dana a w którym skończyć tę opowieść
na co mi życie na mieliźnie płytkie nie wciąga mnie żaden ląd niestały nie chciał aż wskoczyłam w głębsze czy lepsze nie wiem teraz jestem rybą w swoim żywiole jakie to piękne i proste wystarczy po ludzku przestać oddychać nabrać ma maksa i nie wypuszczać |