„Kosmos” to zabawa w tworzenie alternatywnej opowieści o lądowaniu na Księżycu. Wiele osób zapewne zadaje sobie pytanie, co by było, gdyby pierwsi wylądowali tam Rosjanie. A może właśnie tak było? Z takiego właśnie założenia wychodzą autorzy komiksu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wszystko zaczyna się tak, jak powinno. Procedura lądowania przebiega zgodnie z planem, kosmonauci stawiają swoje stopy na Księżycu i robią mały krok dla człowieka, a następnie wbijają w srebrny pył flagę, informując cały świat o zwycięstwie USA nad Związkiem Radzieckim. Później wykonują zaplanowane czynności. I nagle wszystko zostaje wywrócone do góry nogami. Oto nieopodal miejsca lądowania Neil Armstrong znajduje… flagę Związku Radzieckiego. A zatem to Sowieci byli pierwsi. Dlaczego jednak nikt o tym nie wie? Armstrong informuje o tym bazę w Houston i ku swemu zdziwieniu dowiaduje się, że nikt nie jest tym zaskoczony. Inżynierowie spodziewali się bowiem, że Rosjanie mogli już tam być. Sukces to jednak tylko częściowy, ponieważ nikt z załogi radzieckiego statku nie przeżył. Nieopodal lądownika Armstrong odnajduje ciało kosmonautki. I w tym miejscu akcja komiksu przenosi się do momentu startu radzieckiej rakiety. Śledzimy przebieg wypadków, które doprowadziły do pechowego lądowania. I ta opowieść, choć znamy jej zakończenie, trzyma w napięciu. Śledzimy perypetie trójki kosmonautów, którzy realizują misję, mającą przynieść im sławę, a ich ojczyźnie zapewnić propagandowe zwycięstwo nad USA. I właśnie ten instytucjonalny wymiar misji okazuje się kluczowy, bo determinuje losy bohaterów. Gdy w rezultacie nieprzewidzianych okoliczności władze zmieniają decyzję o tym, kto ma zejść na Księżyc, rozpoczyna się rywalizacja pomiędzy dwójką kosmonautów. Ich motywacje dalekie są jednak od oczywistości. Honor, konieczność podporządkowania się rozkazom, dążenie do realizacji własnych marzeń – wszystko to zderza się z biurokratyczno-propagandową machiną, dla której jednostka się nie liczy. Warstwa graficzna komiksu jest hipnotyzująca. Czarno-białe plansze Fabiena Bedouela są całkowicie pozbawione cieniowania, kreskowania, czy jakichkolwiek przejść tonalnych. Wysoki kontrast w połączeniu z dominującą czernią sprawia, że można wręcz poczuć respekt przed kosmicznymi przestrzeniami. Głównie oglądamy tu manewrujące stacje kosmiczne, otchłanie kosmosu oraz twarze bohaterów. A właściwie fragmenty ich twarzy, widoczne z hełmów. I to właśnie ta mimika, choć z konieczności bardzo przecież ograniczona, robi największe wrażenie. Na obliczach kosmonautów malują się rozmaite emocje związane z niefortunnym przebiegiem misji. Zresztą już minimalistyczna okładka zapowiada takie właśnie podejście do tej historii. Z tymi kosmicznymi sekwencjami skontrastowane zostały fragmenty, w których widzimy amerykańskich i radzieckich ekspertów komentujących przebieg zdarzeń, jakby to był film dokumentalny. W tych fragmentach na tusz nałożone zostały dwa odcienie płaskiego błękitu. Pomysł na historię jest prosty, dlatego sprawdza się doskonale. W gruncie rzeczy w tym przypadku zupełnie nieistotne jest, jak było naprawdę. Ukazana w komiksie historia jest bowiem prawdziwa w swojej istocie. Pat Perna oraz Fabien Bedouel stworzyli pełnowymiarowe postacie i pokazali motywację napędzającą ich do działania. W tej małej przestrzeni ukazane zostały nie tylko zmagania dwóch mocarstw, ale przede wszystkim starcie jednostki z biurokratyczną machiną. I jak się okazuje, w tym starciu jednostka nie jest skazana na porażkę. Nawet jeśli pewne gesty i decyzje mają charakter jedynie symboliczny, to pozwalają człowiekowi zachować poczucie własnej godności i niezależności.
Tytuł: Kosmos Data wydania: 14 lipca 2023 ISBN: 9788367440400 Format: 212s. 210x280 mm Cena: 99,00 Gatunek: historyczny, SF Ekstrakt: 90% |