posiłek zostawiony na stole marny i stygnie… jak pacjent obok do twarzy Tobie jest nawet w czerni ze łzą pod okiem z bladością w kontrze piękniejsza jesteś zmysłowa bardziej codziennie teraz odziana w boleść w gęsty od smutku klimat żałoby myślami zwykle bardzo daleko w bliskim kontakcie ze zmarłym nagle jakbyś nie chciała przyznać… zrozumieć… że my oboje nadal żyjemy i wciąż możemy dać sobie… szczęście ?
samotność pojawia się znikąd sięgając głębiej odbiera więcej kurs z wiatrem lub przeciw fali emocji z czasem nie budzi wcale gdy cisza od sztormu groźniejszą się staje a życie nie cieszy jak dawniej męczyć nim dłużej siebie lub innych nie ma już sensu krzyk mewy krążącej nad łajbą spóźnionym jest tylko alertem łódź coraz dalej dryfuje od brzegu nie widać nikogo za sterem
 | Aleksander Pordzik |
Bistro podrzędne bistro za rogiem alkoholu o wiele za dużo refleks nie ten co zawsze dłonie za kółkiem niestety własne nad nimi myśli zmęczone oczy .. czas w miejscu zatrzymał się nagle wycie syren nad ranem darmowy kurs w jedną stronę pod oknem szpitalne łóżko gdzie złudny panuje spokój respirator… kroplówka na zmianę popłoch fartuchów po chwili posiłek zostawiony na stole marny i stygnie… jak pacjent obok zamknięte powieki muśnięcie warg nieśmiałe jakby na rękach… czole dotyk czyjejś dłoni modlitwy słowa niesłyszane już dawno i z chmurności co duszę spowija krok robię w nieznane ruszam skąd cofnąć powrócić do żywych się nie da… |