powrót; do indeksunastwpna strona

nr 10 (CCXXXII)
grudzień 2023

Tu miejsce na labirynt…: Spijać nektar do samego dna!
The Spacelords ‹Nectar of the Gods›
Gdyby nagrany przez niemieckie trio psychodeliczno-spacerockowe The Spacelords album „Nectar of the Gods” ukazał się nie w 2023, lecz 1973 roku – dzisiaj mówilibyśmy o zespole Matthiasa Wettsteina, Erharda Kazmaiera oraz Marcusa Schnitzlera jako jednej z najważniejszych grup w dziejach europejskiego rocka tamtych lat. Dobrze jednak, że takie wydawnictwo w ogóle ujrzało światło dzienne.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pochodzące ze wschodnich Niemiec trio The Spacelords to obecnie najwartościowsza formacja psychodeliczno-spacerockowa działająca w tym kraju. Inspirują się najlepszymi wzorcami Hawkwind i Hawklords. Od lat trzymają wysoki poziom, a ich kolejne płyty nawet jeśli nie zachwycają, to na pewno uzależniają słuchaczy od siebie. W „Esensji” wspominałem już o nich, kiedy ukazywały się takie studyjne produkcje, jak „Liquid Sun” (2016), „Spaceflowers” (2020) oraz „Unknown Species” (2021). Teraz przyszła kolej na – już sam tytuł albumu, przyznacie, brzmi smakowicie – „Nectar of the Gods”. I, co najważniejsze, taka też jest zawarta na nim muzyka.
Jest to ósma studyjna płyta zespołu (wliczając również te, które ukazały się nieoficjalnie, własnym sumptem) i piąta, którą zarejestrowano w składzie z gitarzystą (odpowiedzialnym także za efekty elektroniczne i wokalizę) Matthiasem Wettsteinem, basistą Erhardem Kazmaierem oraz perkusistą Marcusem Schnitzlerem. W takim zestawieniu personalnym The Spacelords zameldowali się w lutym 2022 w prywatnym studiu muzyków Far Out (owocem sesji stały się trzy nowe utwory); w styczniu tego roku natomiast dograli w tym samym miejscu czwartą kompozycję („Lost Sounds of Lemuria”), do pracy nad którą zaprosili dodatkowo grającego na elektrycznym pianie Rhodesa oraz organach Hammonda Jensa Eberharda. W efekcie powstała z tego czterdziestoczterominutowa („a imię jego czterdzieści i cztery”!) płyta, która zapewne przyprawi o ciarki na plecach każdego wielbiciela psychodelicznego space-rocka.
Co jest najważniejsze w takiej muzyce? Z jednej strony emocje, z drugiej – zasysający trans, który sprawia, że tracimy poczucie czasu i nawet kiedy trafia się utwór trwający kilkanaście minut, wydaje nam się, ze przeleciał w mgnieniu oka. W przypadku najnowszej produkcji The Spacelords takich kompozycji są cztery. Tytułowa „Nectar of the Gods” zapada w pamięć za sprawą orientalnego charakteru, jakiej nadali jej Niemcy. Wschodni zaśpiew wokalisty (choć pewnie Matthias wzdrygnąłby się na to miano) i utrzymana w tym samym tonie partia gitary – z miejsca budują odpowiedni nastrój. Ten orientalny entourage służy jednak muzykom głównie jako klamra spinająca całość; pomiędzy introdukcją i codą pojawia się bowiem klasyczna psychodelia: z hipnotycznie zapętlonym riffem gitary, wyeksponowanym basem i monotonnym rytmem perkusji. Przez kolejne minuty niby nic się nie zmienia, ale jednocześnie dzieje się tyle, że czas upływa nieprawdopodobnie szybko.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Endorphine High” wartością dodaną stają się bardzo konkretne nawiązania do tradycji hardrockowej. Trio brzmi mocniej i nadzwyczaj energetycznie, chociaż struktura kompozycji nie różni się znacząco od poprzedniczki. Przez dziesięć minut słuchacze tkwią w spacerockowym transie i jest to uścisk tak mocny, że nawet po dotarciu do finału, chyba nikt nie będzie chciał się z niego uwolnić. Od pierwszych taktów „Mindscapes” ton utworowi nadaje perkusista Marcus Schnitzler: to on buduje potężny fundament, na którym swoje gitarowe konstrukcje wznoszą – właśnie w takiej kolejności – Erhard Kazmaier i Matthias Wettstein. Gitarzysta solowy tym razem gra bowiem rolę drugoplanową, aczkolwiek absolutnie nie można powiedzieć, że mniej istotną. Przeciwnie, można wręcz odnieść wrażenie, że taka nawet bardziej mu pasuje. Zwolniony od określonych obowiązków, ma więcej możliwości pobawienia się formą – stąd różnorodne podrzucane przez niego ochoczo wątki.
Jeśli uznamy, że trzy pierwsze kompozycje (te z lutego 2022 roku) budowały napięcie, to od ostatniej oczekiwalibyśmy czegoś nadzwyczajnego. I to właśnie otrzymujemy! „Lost Sounds of Lemuria” to psychodeliczno-spacerockowy majstersztyk: utwór utrzymany w wolnym tempie, dzięki temu skłaniający do kontemplacji, raz z urokliwą partią fortepianu elektrycznego, to znów z „kwasowymi” Hammondami (tym samym otrzymujemy wyrazisty dowód na to, że Jens Eberhard nie obijał się w studiu). A do tego dochodzą jeszcze gitarowe solówki. Żeby wydać w pełni autorytatywny osąd, musiałbym przypomnieć sobie wcześniejsze albumy The Spacelords, ale – zakładając, że pamięć mimo wszystko nie płata mi podstępnego figla – gotów jestem uznać „Lost Sounds of Lemuria” za najlepszą kompozycję w dotychczasowej kilkunastoletniej karierze tria i tym samym „Nectar of the Gods” – za najlepszą płytę formacji.
Skład:
Matthias Wettstein „Hazi” – gitara elektryczna, efekty elektroniczne, wokaliza (1)
Erhard Kazmaier „Akee” – gitara basowa
Marcus Schnitzler – perkusja, instrumenty perkusyjne

gościnnie:
Jens Eberhard – fortepian elektryczny, organy Hammonda (4)



Tytuł: Nectar of the Gods
Wykonawca / Kompozytor: The Spacelords
Data wydania: 20 października 2023
Nośnik: CD
Czas trwania: 43:58
Gatunek: rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Nectar of the Gods: 09:39
2) Endorphine High: 10:24
3) Mindscapes: 09:42
4) Lost Sounds of Lemuria: 14:14
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

125
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.