Polscy czytelnicy zaczęli swoją przygodę z Lukiem Orientem na łamach „Świata Młodych” w dniu 11 września 1982 roku. O koniec zadbało wydawnictwo Taurus Media, wydając w październiku tego roku piąty i ostatni tom zbiorczy serii.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak to często bywa z albumami (zwłaszcza zbiorczymi) kończącymi cykl, jest on nieco nietypowy. Na szczęście zaczyna się od typowych dla integrali „Luca Orienta” materiałów dodatkowych, które – przynajmniej częściowo – wyjaśniają losy historii zawartych w tym tomie. Twórcy serii, scenarzysta Greg (Michel Regnier) i rysownik Eddy Paape zakończyli swoją współpracę w 1984 roku. Greg spędził kilka lat w Stanach Zjednoczonych, ale jedną z pierwszych rzeczy, jaką zrobił zaraz po powrocie w 1994 roku była rozmowa z Paape’em na temat wznowienia serii. Okazją było pierwsze wydanie stworzonej blisko dziesięć lat wcześniej historii „O ósmej wieczorem w piekle” (jest w tym albumie). Niestety, nie znalazłem informacji, z jakiego powodu komiks ten musiał tak długo czekać na publikację. Panowie, nie bez problemów, rozpoczęli przymiarki do nowej historii zatytułowanej „Mur”. Jednak prace nad nią przerwała śmierć scenarzysty. Pierwsza część tego wydania zbiorczego to album „Zarodniki znikąd” zawierający cztery niezależne epizody, z których w jednym nawet nie pojawia się nikt z głównej serii. Otwierająca historia jest dosyć enigmatyczną opowiastką o tajemniczych zarodnikach i jeszcze bardziej tajemniczej postaci twierdzącej, że je kontroluje. Kolejne są równie zagadkowe i jedynie ostatnią z nich można uznać za swoistą ciekawostkę, bo nie pojawia się w niej żadna postać z cyklu o Lucu Oriencie. To krótki epizod kryminalny z udziałem, nazwijmy to, policji temporalnej – chyba najlepszy z całej czwórki. Jednak nie ratuje on umiarkowanego odbioru czwórki króciaków. Można by było odnieść wrażenie, że scenarzysta nie miał już pomysłów na dalsze przygody, gdyby nie kolejna, pełnometrażowa opowieść „O ósmej wieczorem w piekle”. Na stronie tytułowej widzimy głównego bohatera w niemieckim mundurze z czasów drugiej wojny światowej. Jak można się domyślić, tutaj także osią intrygi jest zabawa z czasem. W archiwum zostaje znalezione kilka zdjęć właśnie z okresu drugiej wojny, a na nich wszyscy rozpoznają Orienta. Wszelkie analizy potwierdzają autentyczność fotografii i czas jej pochodzenia. Problem w tym, że na jednej z nich główny bohater ewidentnie czeka na egzekucję. Zaczyna się fatalistyczny proces analizy całej sytuacji i podejmowania decyzji, co należy zrobić. Ciekawa, dobrze poprowadzona i wciągająca historia, w moim odczuciu zdecydowanie jedna z lepszych z całej serii. Zresztą, każdy zapewne ma swój ulubiony epizod z przygodami Luca Orienta, mi najbardziej do gustu przypadły te rozgrywające się na Ziemi. Może to kwestia sentymentu do „S.O.S. dla planety”? Album zamyka, niedokończona, wspomniana wcześniej historia „Mur”. Jest to sześć w pełni gotowych plansz, jedna w tuszu i kilka stron scenariusza. W tej opowieści autorzy postanowili wrócić do Terangopolis oraz wykorzystać wcześniejsze epizody związane z cywilizacją Terango. I muszę przyznać, trochę wbrew napisanej deklaracji, że wolę epizody „ziemskie”, ponieważ ciekawie się to zapowiadało. Niestety, historia o nieletnim następcy tronu Terango, uciekającym przed terrorem Sektana (album „Władcy Terango”) nawet nie zdążyła się rozwinąć. I tak kończy się przygoda z zuchwałym Lucem Orientem, nieco zarozumiałym Brunonem Kalą i piękną Lorą.
Tytuł: Luc Orient #5 (wyd. zbiorcze) Data wydania: październik 2023 ISBN: 9788365465863 Format: 128s. 215x297 mm Cena: 105,00 Gatunek: SF Ekstrakt: 80% |