No cóż, prehistoria to niekoniecznie czasy, w których łatwo przeżyć. Chociaż Franck może nowej rodzinie nieco pomóc, przez wykorzystanie swoją wiedzy, wyjdzie mu to jak zwykle.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Skoro powrót na razie wydaje się niemożliwy – przynajmniej dopóki tytułowy bohater nowej serii komiksowej dla młodszych czytelników nie nauczy się pływać – jakoś trzeba wzbogacić sobie życie w nowych (starych?) czasach. Najlepiej zaczynając od jedzenia, bo surowizna nie bardzo wychowanemu w XXI wieku chłopcu służy. Zresztą, jego nowym opiekunom również czasem wychodzi bokiem (a i to w najlepszym wypadku). Przyszedł czas, aby zaprzyjaźnić ich z ogniem. Tylko może mniej na przypale, bardziej rozsądnie i nie w środku burzy? Niestety dla Francka, jego dobre intencje ponownie spalą na panewce, a nasz bohater znajdzie się w naprawdę groźnej, choć przesłodko futrzastej, pułapce. Niektórzy nie uczą się nigdy, nawet na swoich błędach, albo robią to naprawdę, naprawdę wolno. Od kiedy Franck trafił do prehistorii, trochę czasu już minęło; tyle, aby jego nowa rodzina zauważyła, jak wielką jest marudą. Gdy uratował ich z rąk kanibali, mieli nadzieję, że jednak przyda się w codziennym życiu, tymczasem nasz bohater głównie narzeka. A gdy w końcu postanawia coś zrobić i pokazać, jak przydatny może być ogień, rujnuje cenne zbiory drewna oraz prawie morduje czadem całą grupę. Pamiętajcie – kominy wymyśliliśmy nie bez powodu, nie róbcie ognisk w zamkniętych pomieszczeniach. Nigdy. „Chrzest ognia”, drugi tom „Frnck”, porusza ciekawy wątek, choć trudno orzec, czy wprowadzony przez Oliviera Bocqueta w sposób świadomy, czy przypadkiem tak mu wyszło: jego protagonista zachowuje się dokładnie tak, jak niegdyś zachodni „odkrywcy” w kontaktach z mieszkańcami innych kontynentów – nad wyraz lekceważąco. Na pewno da się w tym tomie odczytać krytykę traktowania mieszkańców danego rejonu, najlepiej znających oraz rozumiejących otaczający ich ekosystem, jak osoby gorsze, a nawet głupsze. Franck, przekonany o genialności swojej innowacji – ognia – nie zważa na nic i na nikogo, próbując przedstawić go grupie, po drodze prawie doprowadza do śmierci swojej i Kenzy oraz pośrednio ich wszystkich, gdy jako rozpałkę wykorzystał nie to drewno, co trzeba. Nie zapytał, czego może użyć, nie pomyślał, zanim zaczął próbować rozpalać ogień – ba, próbował tego nawet w ulewie, z mokrą ściółką, ponieważ sądził, że wie lepiej. Nie wiedział. To ciekawa lekcja dla wszystkich, którym przyjdzie przeczytać „Chrzest ognia”. Graficznie „Frnck” wciąż uwodzi i cieszy oko – ilustrator Brice Cossu w duecie z kolorystką Yoann Guillo tworzy naprawdę śliczne, pełne żywych barw i niezwykłości kadry. A dzięki temu, że nie mamy do czynienia z komiksem nadmiernie przegadanym, na tych ledwie 56 stronach znajdzie się również miejsce dla bardziej „sielskich” scen, jak choćby tej otwierającej album – o polowaniu, prawie zakończonym tragedią. Jest czym nacieszyć oko. WERDYKT Drugi album „Frnck – Chrzest ognia” – to historia podobna w swoim wydźwięku do części pierwszej: zbudowana na gapiostwie Francka, jego nieogarnianiu, że „nie jest już w Kansas” i powinien jednak zacząć uczyć się od autochtonów, jak przetrwać, zamiast tylko marudzić bądź próbować na siłę ulepszyć ich życie. Na szczęście dla niego i dla nas, tytułowy bohater serii jednak się uczy. Robi to po prostu bardzo wolno. Zalety - przepiękne, żywe kolory i ciekawe rysunki
- wplecenie lekcji dotyczącej rdzennych mieszkańców krajów / czasów, do których trafiamy
- nigdy nie palcie ognisk w zamkniętych pomieszczeniach (ani pod drzewem)
- największe zagrożenie tomu jest przesłodkie!
Wady - realizacja podobnego schematu fabularnego
- zagubiony wątek rodziców
Tytuł: Frnck #2: Chrzest ognia Data wydania: 27 kwietnia 2022 ISBN: 9788328150881 Format: 56s. 215x290 mm Cena: 29,99 Gatunek: humor / satyra Ekstrakt: 70% |