Nie ma to jak treściwe, niegłupie postapo w zgrabnym, komiksowym wydaniu, prawda? I chociaż nie do końca tego typu komiksów spodziewamy się zwykle po Kulturze Gniewu, ten skok w bok udał im się naprawdę nieźle.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dla niezaznajomionych z tym podgatunkiem fantastyki – postapokalipsa zwykle prezentuje czytelnikom zniszczony w wyniku jakiegoś kataklizmu świat, w którym resztki ludzkości usiłują przeżyć. Scenarzysta Clay McLeod Chapman podszedł do tematu odrobinę inaczej i w „Genezie” ludzkość wymarła całkowicie – po millenium od katastrofy pojawia się pierwszy Homo sapiens, sztucznie odtworzony David, nad którym pieczę sprawuje androidka Chloe. Dlaczego? W jakim celu? Zagadka jest intrygująca, a jej rozwiązanie musimy poskładać sobie w trakcie lektury. Bohaterowie wędrują przez zrujnowany świat, mając przed sobą konkretny cel, całkiem mocno związany z odbudową ludzkości i uniknięciem śmierci z rąk groźnych robotów. Jednocześnie David w czasie tej podróży musi dojrzeć, odkryć, czy naprawdę jest samym sobą, czy może kimś innym, a także zadecydować, co ma z nowo nabytą wiedzą zrobić. Komiks kończy się przewrotnie, bo tytułową genezą (w oryginale „Origins”) – a czego, zobaczycie sami. Fabularnie mamy więc co nieco niespodzianek, trochę akcji, nieco typowej dla tego typu historii filozofii pesymistycznej – czyli po prostu zgrabny tytuł postapo. Nie ma tu podejść do redefiniowania elementów gatunku (jak w „Polaroidach z zagłady” Pawła Palińskiego czy „Eden. It’s an Endless World” Hirokiego Endo), nie powstał też światowy fenomen jak po premierze „Metro 2033” Dmitrija Glukhovsky’ego, ale nadal – fabularnie jest porządnie. Rysunkowo za to jest ciekawiej. Za sterami usiadł Jakub Rebelka, ze swoimi kanciastymi, pociągniętymi często grubą kreską konturami. Doskonale sprawdził się w przypadku teł i krajobrazów tego świata bez ludzi – jest dziko, niebezpiecznie, bardzo „post-ludzko”. Podobnie nieźle wyglądają roboty i maszyneria. Nieco słabiej – postaci ludzkie: są ok, ale artyście zdarzało się już rysować lepsze. Za to kolory, które nałożył Patricio Delpeche, tchną życie w ten komiks – zwłaszcza w całostronicowych scenach wypadają znakomicie. „Geneza” to porządne postapo, tak fabularnie, jak wizualnie. 144 strony – czyli 6 zeszytów – to nie za wiele miejsca na rozpisanie skomplikowanej historii, nie ma więc specjalnych narracyjnych fajerwerków, ale nadal scenariusz jest niezły, rysunki atrakcyjne, a lektura jest zadowalająca, chociaż raczej jednorazowa. Fani gatunku powinni się pochylić nad tym komiksem, a ci, którzy nie mieli styczności z „końcami świata”, też nie będą rozczarowani. Plusy: - ciekawe, dobrze dobrane kolory – wizualnie jest bardzo fajnie
- interesujące podejście do postapo
Minusy: - nie jest to lektura, do której będzie się często wracać
Tytuł: Geneza Tytuł oryginalny: Origins Data wydania: 20 stycznia 2022 ISBN: 978-83-66128-90-3 Format: 144s. 168×258mm; oprawa twarda Cena: 89,90 Gatunek: SF Ekstrakt: 70% |