„Horntet” kwintetu… Horntet to studyjny debiut zespołu tworzonego przez absolwentów Akademii Muzycznych w Krakowie i Katowicach. Album nagrany został w czwartym roku jego działalności i, jak można mniemać, podsumowuje – znaczone wieloma sukcesami – lata 2019-2023.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W sumie to całkowicie zrozumiałe, że formacja, która działa aktywnie na scenie jazzowej od czterech lat, odnosząc przy tym niemałe sukcesy – vide najlepsza grupa 23. Przeglądu Zespołów Jazzowych i Bluesowych w Gdyni (2021), Grand Prix Blue Note Poznań Competition (2022), pierwsze miejsce w Lotos Jazz Festiwal 24. Bielska Zadymka Jazzowa (2022) – kiedy pojawiła się wreszcie szansa na wydanie debiutanckiego albumu, zdecydowała się maksymalnie wypełnić fizyczny nośnik swoją muzyką. W efekcie na zarejestrowany w marcu ubiegłego roku w studiu Tokarnia 2.0 w podwarszawskim Nieporęcie krążek zatytułowany po prostu „Horntet” trafiło siedem kompozycji, trwających w sumie siedemdziesiąt trzy minuty. I to był błąd. Gdyby repertuar płyty okrojono o dwa utwory – równie dobrze mogłyby to być dwa ostatnie – wyszłoby z tego wewnętrznie spójne dzieło, które podsycałoby apetyt i sprawiało, że słuchacz, a przynajmniej ja, czekałby z utęsknieniem na ciąg dalszy. Tymczasem końcówka albumu wywołuje uczucie przesytu, zwłaszcza że trwające dwadzieścia minut finałowe „Przewoźnik” oraz „Autopilot” nie wnoszą nic nowego do portretu krakowsko-katowickiej formacji. Czasami – dotyczy to również sztuki – mniej oznacza lepiej. Ustalmy jednak od razu kilka istotnych faktów: wydany przez For Tune „Horntet” jest płytą zasługującą jak najbardziej na uwagę i pochwały. Słuchając jej, do pięćdziesiątej minuty często czułem ekscytację i radość płynącą z obcowania z tą intrygującą, nadzwyczaj energetyczną mieszanką współczesnego free jazzu z klasyką rodem z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Później jednak czułem się coraz bardziej jak rowerzysta, któremu dane było zjechać z drogi asfaltowej na piaszczystą. Horntet to kwintet, na czele którego stoi pianista (i autor większości kompozycji) Bartłomiej Leśniak, a towarzyszą mu: saksofoniści Robert Wypasek (związany także z Kwintetem gitarzysty Pawła Mańki i Kwartetem gitarzysty Andrzeja Kowalskiego) oraz Szymon Ziółkowski, kontrabasista Mikołaj Sikora oraz perkusista Piotr Przewoźniak. Gwoli ścisłości, „Horntet” to nie jest pierwsza płyta sygnowana tą nazwą; wcześniej w obiegu pojawiło się wydawnictwo koncertowe „Live at Radio Katowice”, które przed dwoma laty dołączone zostało do dziewiątego numeru „Jazz Forum”. Nakład był więc ograniczony i trafił jedynie do prenumeratorów czasopisma. Na krążek ten trafiły cztery kompozycje („Falling Up”, „Pannonica”, „Przebudzenia” i „Przewoźnik”); wszystkie kilka miesięcy później kwintet zarejestrował jeszcze raz, tym razem w studiu. Może warto było z którejś z nich zrezygnować, skoro i tak już była dostępna wcześniej na kompakcie…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ale nie czepiam się już! Zwłaszcza że jest za co chwalić Horntet. To rzeczywiście zespół, który nie bierze jeńców. Nie oznacza to jednak wcale, że muzycy nie wiedzą też, jak stonować emocje, jak budować nastrój po kolejnym fortissimo. Choć fundament mają klasyczny, bardzo chętnie sięgają po improwizacje i elementy free, ba! nie stronią nawet od awangardy spod znaku tak zwanego „trzeciego nurtu” (głównie w „Autopilocie”). Instrumentarium kwintetu daje zresztą sporo możliwości: z jednej strony możemy liczyć na popisy solowe lidera na fortepianie, z drugiej na pełne energii dwugłosy i dialogi saksofonistów, wreszcie na dynamiczne pochody sekcji rytmicznej. Tak jest chociażby w otwierającym album „Falling Up”, w którym po freejazzowym otwarciu (z improwizacją pianisty i popisami dęciaków) w części finałowej przenosimy się – za sprawą Leśniaka – we wczesne lata 60.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Druga w kolejności kompozycja „Pannonica” jest jedynym dziełem, pod którym nie podpisał się członek grupy. To klasyk autorstwa legendarnego amerykańskiego pianisty Theloniousa Monka, który po raz pierwszy pojawił się na wydanym w 1957 roku longplayu „Brilliant Corners”. W oryginale słyszeliśmy grających na saksofonach Ernesta Henry’ego (altowy) i Sonny’ego Rollinsa (tenorowy), w wersji Horntet zastępują ich Wypasek i Ziółkowski. Nie oznacza to jednak, że powielają Amerykanów jeden do jednego; polska „Pannonica” to raczej „wariacja na temat”, z wybijającymi się na plan pierwszy improwizacjami dęciaków i fortepianu oraz solowym popisem perkusisty. W pamięci pozostaje przede wszystkim nieskrępowana radość wspólnego grania.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Przebudzenia” to najdłuższy, niemal szesnastominutowy, rozdział opowieści. Znaczony rozbudowaną introdukcją fortepianową i nastrojowo powłóczystymi dęciakami. Z czasem utwór nabiera coraz bardziej niepokojącego charakteru, w czym utwierdza słuchacza również ciężka (na doommetalową modłę) gra sekcji rytmicznej. Co ciekawe, do Sikory i Przewoźniaka dopasowują się także pozostali instrumentaliści, wskutek czego, dotarłszy do finału, możemy poczuć się niemal dosłownie przeczołgani. Na szczęście „Coś nowego” sprawia, że przytłoczenie natychmiast przechodzi, a nogi zaczynają same „chodzić” w coraz szybszym i intensywniejszym rytmie. Pojawia się tu również kolejna okazja do wyeksponowania duetu kontrabasu i perkusji. „Ace of Bass” to, co sugeruje już sam tytuł, pomnik nade wszystko wzniesiony Mikołajowi Sikorze. On otwiera ten utwór i on do ostatnich sekund narzuca kolegom swój dyskurs. Od niego zależy, kiedy kwintet wyciszy emocje, a kiedy podkręci tempo. W „Przewoźniku” mamy do czynienia z nieco luźniejszą formą. Dużo tu zmian tempa i nastroju, płynięcia pod prąd utartym schematom. Na przykład gdy unisono grającym klasycznie dęciakom towarzyszy improwizujący fortepian. Im bliżej końca, tym więcej do powiedzenia ma natomiast perkusista, w którego cieniu pozostają nawet soliści. O zamykającym krążek „Autopilocie” już wspominałem. To najbardziej awangardowa kompozycja na płycie, pełne niepokojących dźwięków preparowanego fortepianu, z którymi jednak zaskakująco kontrastują w części środkowej frywolnie brzmiące saksofony. W finale zazębiają się improwizacje wszystkich instrumentalistów. Co jednak dziwne, zamiast napędzać utwór, sprawiają one – takie przynajmniej można odnieść wrażenie – że muzycy zaczynają grać na wstecznym biegu. Może taki był ich zamiar? Wcześniej ponarzekałem na długość albumu. Jeśli i Wy dojdziecie do takiego samego wniosku, możemy sobie poradzić w inny, bardzo prosty sposób: podzielić go sobie na dwie części i słuchać we fragmentach. Wtedy przesytu na pewno nie odczujemy. Skład: Robert Wypasek – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy Szymon Ziółkowski – saksofon altowy, saksofon sopranowy Bartłomiej Leśniak – fortepian, lider Mikołaj Sikora – kontrabas Piotr Przewoźniak – perkusja
Tytuł: Horntet Data wydania: 25 października 2023 Nośnik: CD Czas trwania: 73:01 Gatunek: jazz W składzie Utwory CD1 1) Falling Up: 09:23 2) Pannonica: 10:28 3) Przebudzenia: 15:45 4) Coś nowego: 08:41 5) Ace of Bass: 08:01 6) Przewoźnik: 10:51 7) Autopilot: 09:52 Ekstrakt: 70% |