Pomiędzy Bogiem a prawdą jest luka I przez tę lukę nie dam wam pointy Chodzi zaś o to by pointy szukać Tak, żeby nie spaść w prawdy odmęty Słyszałam, że podróżować jest bosko A boskie sprawy są ponoć nieskończone Wystrzelam się zatem daleko w kosmos Jak Łajka zamerdam wam jeszcze ogonem. Na wieki prosta już lotu trajektoria Powietrze nie niesie ni „siad” ni „do nogi” Odwróciły soczewy ziemskie obserwatoria Od jednopsiej żeglującej załogi Pieskie oczy jak spodki stęsknione za Panem Jak spod czarnej chusty Marii Magdaleny Śliną, potem, krwią i słońcem oblanej Gdy do krzyża jego ciało przypięli Za panem jedynym, za Panem na wieki Świętym Janem od rzucania patyków Nic nie widzi Łajka, choć otwarte powieki Nie ma okien w sputniku Żeglowanie jak wiemy jest koniecznością Pompejusz wspomina, że życie nie Dlatego wystrzelam się jak Łajka w Kosmos I merdam wesoło i ostatecznie Cisza, czerń na zawsze i nieskończenie Tylko droga płacze nad mlekiem rozlanym Pieskie oczy jak dwa zastygłe kamienie Wpatrzone w dal i stęsknione za Panem
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Między Bogiem a prawdą Tak desperacko chwytam się Boga O którym przecież nic a nic nie wiem Czy płynie we mnie jak żywa woda Czy życia treścią jest czy zarzewiem Chcę chwycić Boga choćby za nogi I w końcu łapię – trafiam na piętę Podobną do tej achillesowej I nie ma Boga i spadać będzie W skrzydłach z piór ptasich plącze się wiatr Kapie z mej świecy wosk roztopiony To Ikar właśnie z niebios tu spadł By spojrzeć prawdzie w oczy ikony Pomiędzy Bogiem a prawdą jest luka I przez tę lukę nie dam wam pointy Chodzi zaś o to by pointy szukać Tak, żeby nie spaść w prawdy odmęty
 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Cichuteńko dziś jesteśmy bardzo cicho gorejąc pod osłoną nocy podobni tybetańskim mnichom wspólnym milczeniem sobie obcy dzisiaj tacy cichuteńcy jak dzieci co się boją ojca jak dzieci ryby albo jeńcy co w celi oczekują końca dzisiaj jak by czarnym makiem zasiał w posłania ciepłej bieli tak bezszelestna miłość nasza żeby za ścianą nie słyszeli cicho, cichuteńki cicho, cichuteńko ode mnie dla pana cisza niesłychana Dorota „Sowa” Kuziela – Skrzypaczka, multi-instrumentalistka, poetka, pieśniarka, wokalistka, rękodzielniczka. Studiowała skrzypce na wydziale instrumentalnym Akademii Muzycznej we Wrocławiu oraz muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim. Od kilku lat koncertuje na terenie całej Polski wykorzystując swoją super moc, czyli śpiewanie z własnym akompaniamentem skrzypiec, co czyni jej występy bardzo oryginalnymi. W 2018 nagrodzona Grand Prix im. Jonasza Kofty na Międzynarodowym Festiwalu Bardów, w 2017 otrzymała nagrodę Wojtka Bellona na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie i tam II nagrodę. Laureatka ponad 20 konkursów piosenki w Polsce, uczestniczka IV edycji The Voice Of Poland. Członkini Stowarzyszenia „Klub Otrycki” opiekującego się Chatą Socjologa na Otrycie. Wrocławianka lecz nomadka. Mieszkała w Warszawie, Gdańsku, Cancun, Playa del Carmen (Meksyk), na Otrycie oraz (i to zimą) w Chmielu nad Sanem. |