powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXXIII)
styczeń-luty 2024

„Kobra” i inne zbrodnie: Ślązak na życiowym rozdrożu
Kiedy za sensacyjno-szpiegowskie przedstawienie jako reżyser odpowiada Andrzej Konic, który dostał w swoje ręce scenariusz Aleksandra Minkowskiego, oparty na noweli Jerzego Bronisławskiego (w tamtym czasie wciąż służącego w kontrwywiadzie PRL) – musi powstać rzecz ponadprzeciętna. Zwłaszcza że w dwuczęściowym spektaklu „Przyznaję się do winy” główne role zagrali aktorzy tej miary, co Janusz Bukowski, Czesław Wołłejko i Emil Karewicz.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zasług Andrzeja Konica (1926-2010) dla polskiej kinematografii nie da się w żaden sposób przecenić. Tak, jak niemożliwe jest wyobrażenie sobie, iż mogłyby nigdy nie powstać – skupię się jedynie na jego produkcji dla telewizji – takie seriale, jak „Czarne chmury” (1973), „Najważniejszy dzień życia” (1974), „Życie na gorąco” (1978), „1944” (1984) czy „Pogranicze w ogniu” (1988-1991). I oczywiście „Stawka większa niż życie”, która miała dwie wersje – teatralną (1965-1967) i filmową (1967-1968). Konic pracował nad obiema: zrealizował dwanaście (z czternastu) przedstawień teatralnych oraz dziewięć (z osiemnastu) odcinków serialu telewizyjnego. W przypadku tego pierwszego w przerwie między częścią dziewiątą (która miała emisję 16 grudnia 1965 roku) a dziesiątą (20 października 1966) znalazł jeszcze czas, aby popracować nad dwuczęściowym sensacyjno-szpiegowskim spektaklem „Przyznaję się do winy” (w maju 1966).
Został on oparty na noweli wciąż jeszcze żyjącego Jerzego Bronisławskiego (rocznik 1930), autora o wyjątkowo ciekawym, choć może nie zawsze chwalebnym życiorysie. Jako nastolatek w czasie drugiej wojny światowej został razem z matką wywieziony na roboty do Niemiec; po powrocie do kraju i dokończeniu przerwanej edukacji rozpoczął służbę w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, szybko trafiając do kontrwywiadu (z którym rozstał się dopiero w 1974 roku). W tym czasie był między innymi rezydentem w Berlinie Wschodnim (1959-1961), działał głównie na odcinku zachodnioniemieckim; później natomiast kształcił nowe kadry kontrwywiadowcze. Po oficjalnym odejściu ze służby od 1976 roku zarabiał na życie jako pilot i tłumacz grup turystycznych (przede wszystkim z Republiki Federalnej Niemiec), które przyjeżdżały do Polski Ludowej na polowania. Biorąc pod uwagę wcześniejszą profesję Bronisławskiego, trudno uwierzyć w to, by i przy takiej okazji nie szpiegował swoich klientów.
Karierę literacką zaczął w drugiej połowie lat 60. Do czasu odejścia z kontrwywiadu MSW opublikował między innymi – utrzymane w najbardziej interesującej go tematyce – powieści: „Niewidzialni w tłumie” (1967), „Zanim przyjdą o świcie…” (1969), „Pomyłka Mr Baileya” (1970), „Anatomia zdrady” (1971) oraz „Pojedynek” (1972). Druga z nich parę lat po premierze stała się kanwą mocno socrealistycznego szpiegowskiego filmu Ryszarda Filipskiego „Orzeł i reszka” (1974). Na podstawie tekstów Jerzego Bronisławskiego powstały również dwa przedstawienia teatralne: omawiane dzisiaj „Przyznaję się do winy” (1966) oraz wyreżyserowany przez legendarnego Józefa Słotwińskiego „Morderca z pociągu” (1975). Za scenariusz pierwszego ze wspomnianych spektakli odpowiadał jednak nie sam twórca jego pierwowzoru literackiego, ale inny autor – niezwykle popularny w czasach PRL-u, zwłaszcza w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, Aleksander Minkowski. Znany nie tylko z „powieści milicyjnych” (patrz: „Zabójstwo Thomasa Jonesa”, „Major opóźnia akcję”, „Kiedy wracają umarli”), ale głównie młodzieżowych („Gruby”, „Szaleństwo Majki Skowron”, „Artur”, „Grażyna”).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W latach 50. i 60. przedstawienia prezentowane w ramach Teatru Sensacji (nieważne czy w czołówce była „Kobra”, czy „Pająk”) trwały zazwyczaj do sześćdziesięciu, maksymalnie siedemdziesięciu minut. By zmieścić się w tym formacie, Andrzej Konic musiał podzielić „Przyznaję się do winy” na dwie części: emisja pierwszej miała miejsce 12 maja 1966 roku, drugiej – tydzień później. Tematycznie spektakl idealnie wpisywał się w ówczesną politykę władz Polski Ludowej, które starały się budować w społeczeństwie nieustanne poczucie zagrożenia ze strony szpiegów zachodnioniemieckich. Wystarczy wspomnieć o nakręconych w tym samym okresie, to jest za rządów Władysława Gomułki, filmach kinowych „Dwaj panowie «N»” (1961) Tadeusza Chmielewskiego, „Spotkanie ze szpiegiem” (1964) Jana Batorego czy „Hasło Korn” (1968) Waldemara Podgórskiego. W sumie trudno zrozumieć, dlaczego dzieło Bronisławskiego / Minkowskiego / Konica nie doczekało się wersji przeznaczonej na „duży ekran”. Może reżyser, zajęty przygotowaniami do kolejnych odsłon „Stawki…”, nie miał na to w tej chwili czasu, a może zwyczajnie zabrakło twórcom siły przebicia. Bo film mógłby wyjść z tego wcale nie gorszy niż wymienione wyżej bądź późniejsze „Orzeł i reszka”.
Akcja części pierwszej „Przyznaję się do winy” rozpoczyna się jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. Franek Kowol (w tej roli znakomity Janusz Bukowski, który niemal dekadę później zagra u Stanisława Wohla w szpiegowsko-sensacyjnej opowieści Józefa Hena „Twarz pokerzysty”) jest mieszkającym w Gliwicach Ślązakiem (swoją drogą ciekawe dlaczego wybrano miasto, które przed wojną należało do III Rzeszy). Dostaje właśnie wezwanie do służby w Wehrmachcie. Ze wzruszeniem żegnają go ojciec (Janusz Paluszkiewicz, czyli komisarz Raciborski z „Honoru bez motywów”) oraz siostra Marta (niemal całkowicie zapomniana Lucyna Suchecka). Stary Kowol, przywiązany do polskości, ma dla syna jedną, ale zasadniczą radę: „Pamiętaj, bądź zawsze człowiekiem!”. Ale jak nim pozostać, mając na sobie mundur wroga i służąc na terenie Generalnej Guberni, gdzie nie brakuje dających się Niemcom we znaki partyzantów?
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jeden z nich, Maliniak (intrygujący epizod Jerzego Turka), zostaje wzięty do niewoli podczas nieudanego ataku na posterunek policji niemieckiej. Przesłuchuje go feldfebel – to odpowiednik naszego sierżanta – Hans Berendt (zagrany w tej samej „tonacji” co Hermann Brunner, w którego Emil Karewicz rok wcześniej wcielił się trzykrotnie w „Stawce większej niż życie” – w odcinkach „Kryptonim Edyta”, „Okrążenie” i „Koniec gry”), któremu towarzyszy Kowol. Kiedy Franek, a teraz już Franz, otrzymuje rozkaz „rozwalenia” niechętnego do rozmowy jeńca, musi go wykonać. Później jednak odreagowuje to na przełożonym, za co płaci wyjątkowo wysoką karę: dwa lata w kompanii karnej, odmrożenie kończyn, przestrzelone płuco. Szczęściem dla niego okazał się fakt, że na koniec wojny znalazł się na froncie zachodnim i ostatecznie trafił do niewoli brytyjskiej.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Po wyjściu na wolność Franz osiada w Hanowerze. Jest na życiowym rozdrożu. Do Polski Ludowej, ojca i siostry, wstydzi i jednocześnie boi się wracać. Wie przecież, jak w czasach stalinowskich traktowano Ślązaków służących w Wehrmachcie. Mieszka ze starszą od siebie, mało atrakcyjną wdową Hildą Schneider (Manuela Kiernikówna). Ani jej nie kocha, ani nie szanuje, chociaż kobieta żywi do niego gorące uczucie. Chętnie by się od niej wyprowadził, ale jak, skoro właśnie stracił pracę i nie ma za co żyć. W podrzędnej knajpie przypadkowo spotyka… Hansa Berendta, który postanawia mu pomóc, oferując pracę szpiega (i to za dolary). Kowol, obrażony taką propozycją, daje dawnemu feldfeblowi w pysk, niszcząc przy tym stół, krzesła i zastawę. Nie ma pieniędzy na pokrycie kosztów zniszczeń. Z opresji ratuje go jednak młoda Inga Hoffmann (Irena Szczurowska, którą wcześniej można było usłyszeć [sic!] w „Pomyłka, proszę się wyłączyć!”).
Znajomość z Ingą przeradza się w płomienne, przynajmniej ze strony Kowola, uczucie. Tyle że Franz nie ma przy duszy ani grosza, a ona jest córką znanego mecenasa (Tadeusz Białoszczyński – vide „Toccata”). Na szczęście dla niego prawnik, na prośbę ukochanej jedynaczki, postanawia pomóc jej nowej sympatii i poleca go uwadze niejakiego Hugona Krügera (Czesław Wołłejko, znany z komediowej „Kobry” „Mord w hurtowni”). Ten, wraz ze swoją sekretarką Dorą (Aleksandra Zawieruszanka – patrz: „Szafir jak diament” oraz „Tajemnica jeziora”), omotują Ślązaka. Są bowiem funkcjonariuszami utworzonej przez dawnego generała Wehrmachtu Reinharda Gehlena Federalnej Służby Wywiadowczej (Bundesnachrichtendienst). Dla nich pracuje również Hans Berendt, który ponownie staje na drodze Kowola. Tym razem jako jego instruktor. Licząc na dobry zarobek, który pozwoli mu się w końcu ustatkować i zamieszkać z Ingą, Franz wyraża zgodę na udział w misji szpiegowskiej w Polsce. Przekracza kolejną – symboliczną i dosłowną – granicę.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pierwsza część „Przyznaję się do winy” to znakomite przedstawienie, które łączy w sobie dramat psychologiczny z opowieścią sensacyjno-szpiegowską. Po mistrzowsku wyreżyserowane i fenomenalnie zagrane. Oprócz wyżej wspomnianych aktorów w epizodach możemy zobaczyć jeszcze między innymi Zdzisława Maklakiewicza (jako marynarza Normana Klugego, który pomaga Franzowi Kowolowi przekroczyć „zieloną granicę”) oraz młodego Krzysztofa Kowalewskiego (w roli porucznika Jerzego Stępnia, męża Marty, czyli szwagra przysłanego z Hanoweru szpiega). Cóż, co by o Jerzym Bronisławskim nie powiedzieć – na pewno znał się na rzeczy, całkiem więc prawdopodobny jest fakt, że przedstawiona w spektaklu historia Górnoślązaka z Gliwic oparta była na faktach. A to tylko przydało jej realizmu. Resztę roboty wykonali Aleksander Minkowski, który odpowiednio udramatycznił fabułę, i Andrzej Konic, który z maestrią przeniósł ją na telewizyjną scenę teatralną.



Tytuł: Przyznaję się do winy (01)
Data premiery: 12 maja 1966
Reżyseria: Andrzej Konic
Na podstawie: Jerzy Bronisławski
Rok produkcji: 1966
Kraj produkcji: Polska
Czas trwania: 64 min
Gatunek: kryminał
Zobacz w:
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

82
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.