„Conan: Szlak krwi”, czyli ósmy tom zbiorczego wydania komiksów o najsłynniejszym Cymeryjczyku, które niegdyś ukazywały się pod szyldem Dark Horse Comics, zawiera w sobie adaptacje dwóch opowiadań Roberta E. Howarda. Co ciekawe, jednego z najlepszych i zdecydowanie najgorszego.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ostatnio widzieliśmy Conana, jak został kapitanem wojsk Taramis, królowej Khauranu. Kobieta pada jednak ofiarą spisku swojej siostry bliźniaczki, zamierzającej wprowadzić nowe rządy. Barbarzyńca nie ma zamiaru się na to zgodzić, za co zostaje skazany na ukrzyżowanie. Scena przybijania Cymeryjczyka do wielkiego iksa pochodzi z opowiadania „Narodzi się wiedźma” i jest jednym z najbardziej znanych fragmentów twórczość Howarda. Była też wielokrotnie odzwierciedlana, chociażby w filmie „Conan Barbarzyńca” czy grze „Conan Exiles”. Absolutnie genialnie też narysował ją na łamach „Savage Sword of Conan” John Buscema i twórcy nowej wersji mieli nie lada orzech do zgryzienia, by przebić jego wizję. Niestety nie przebili. Choć większość adaptacji „Narodzi się wiedźma” naszkicował Brian Ching, z niezrozumiałych dla mnie powodów, fragment z ukrzyżowaniem przypadł w udziale José Luisowi. Podczas gdy ten pierwszy posiada charakterystyczny, nieociosany, a wręcz brutalny styl, ten drugi absolutnie niczym się nie wyróżnia na tle innych, wygładzonych wyrobników. Szkoda, zwłaszcza że scenarzysta Fred Van Lente dobrze wyczuł klimat Howarda i sprawnie przełożył jego prozę na język komiksu. Następnie pałeczkę szefa projektu przejął Cullen Bunn, który miał o tyle utrudnione zadanie, że aby przejść do kolejnej adaptacji, musiał w sensowny sposób uzupełnić historię Conana od momentu, kiedy opuścił Khauran, do momentu przybicia do brzegów wyspy Xapur, czym zaczyna się opowiadanie „Stalowy demon”. Ze szczątkowych informacji wynikało, że barbarzyńca skumał się z Kozakami i to ten wątek został solidnie rozwinięty. Nie jest on specjalnie zajmujący, ale stosunkowo nieźle się go czyta. Zwłaszcza że został przyzwoicie zilustrowany przez Sergio Dávilę. Wreszcie przechodzimy do wspomnianej adaptacji „Stalowego demona”. Opowiadania, które powszechnie uznawane jest za najsłabsze z Howardowskiego cyklu o Conanie. Nie tylko bardzo przypomina „Cienie w blasku księżyca”, ale do tego posiada rażące dziury logiczne. I taki też jest komiks. Mało angażujący, wtórny oraz chaotyczny. Kiedy jeszcze jest rysowany przez Dávilę, jako tako to wygląda, ale kiedy za ołówek bierze się Dheeraj Verma, którego kreska jest zwyczajnie brzydka, ciężko jest dobrnąć do finału. „Conan: Szlak krwi” zawiera sześć ostatnich numerów „Conan the Avenger” i całą, dwunastotomową serię „Conan the Slayer”. Niestety, nie wiadomo, czy doczekamy się publikacji zbioru okazjonalnych, pojedynczych odcinków (m.in. „Zęby Gwahlura”, a także spotkania Conana z Czerwoną Sonją oraz… Wonder Woman) i miniserii „King Conan”. W międzyczasie publikacji kolejnych albumów w Polsce, Dark Horse Comics zwrócił prawa do Cymeryjczyka Marvelowi, ale ten w 2021 roku odsprzedał je wydawnictwu Titan Comics, o którego planach na razie niewiele wiadomo. Szkoda by przygoda z omawianą wersją przygód Conana zakończyła się na „Szlaku krwi”. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ, mimo kilku kontrowersyjnych decyzji, ciekawym pomysłem było prowadzenie historii chronologicznie, sprawnie uzupełniając luki między opowiadaniami. A przecież wciąż nie zaadaptowano wszystkich dzieł Howarda (chociażby opowiadania „Czerwone ćwieki”). Po drugie zaś, ponieważ „Conan” od Dark Horse Comics bardzo dobrze się zaczął od skryptów Kurta Busieka i przez długi czas utrzymywał wysoki poziom, a „Szlak krwi” na ich tle wypada dość blado.
Tytuł: Conan #8: Szlak krwi Data wydania: 23 sierpnia 2023 ISBN: 9788328161290 Format: 432s. 170 x 260 mm Cena: 179,99 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 60% |