powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXXIII)
styczeń-luty 2024

Las Vegas Barbariano
Saladin Ahmed, Luke Ross ‹Conan. Bitwa o Wężową Koronę›
Rozumiem, że określenie czegoś mianem pulpowego z dzisiejszego punktu widzenia niekoniecznie musi nosić znamiona pejoratywne. Kiedy jednak mamy do czynienia z pulpową pulpą, zaczyna się tego robić za dużo. Dobrym tego przykładem jest „Conan: Bitwa o Wężową Koronę”.
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W ramach serii „Savage Avengers” Conan z Cymerii został przeniesiony do naszych czasów. Na swojej drodze spotkał już kilku superbohaterów, ale nie czuje się tu komfortowo. Zamierza jak najszybciej odnaleźć sprawcę całego zamieszania – czarownika Kulana Gatha – by odesłał go do domu. Na razie jednak nie idzie mu to najlepiej. Brnąc przez nieznaną sobie pustynię, nagle dociera do miasta. I to takiego, przy którym złodziejski Arenjun z Ery Hyboryjskiej wypada niczym niewinny park rozrywki. Mowa oczywiście o Las Vegas. Pomimo ferii świateł i szumu metropolii, barbarzyńca odnajduje się tu jak w domu. Wraz z przypadkowo poznaną złodziejką Nylą organizują skok stulecia na hotel wyglądający niczym Barad-dûr w Mordorze.
Jak zapewne się zorientowaliście, po „Bitwie o Wężową Koronę” nie należy spodziewać się zbyt wiele sensu. Po odkupieniu praw do Cymeryjczyka Marvel miał generalnie problemy z ciekawymi przygodami w jego własnym świecie, a co dopiero po przeniesieniu go do naszego. Infantylizm scenariusza jest wręcz porażający. Co gorsza, jego twórca Saladin Ahmed nawet nie stara się tego ukryć, tylko brnie na mielizny oryginalności w najlepsze. Conan siecze mieczem na lewo i prawo, dając radę nawet przeciwnikom uzbrojonym w broń palną, rozrywa kajdanki bez większego wysiłku, a także siłą swojego wielkiego umysłu jest w stanie wyzwolić się spod klątwy.
Nie wiem, czy był to jego pomysł, czy też dostał takie wytyczne, postawił do tego na liczne spotkania z superbohaterami. Biorąc pod uwagę złodziejską konwencję, udział Czarnej Kotki w przedsięwzięciu jest nawet uzasadniony, ale z każdą stroną zaczyna robić się dziwniej i coraz bardziej tłoczno. Conan walczy więc ze Scarlet Spiderem, Czarną Panterą, a nawet Namorem. By stawić czoła temu ostatniemu, gotowy jest zejść na samo dno morskich głębin. Ja rozumiem, że Cymeryjczyk w swoim życiu widział niejedno, ale taka ilość wrażeń powinna rozsadzić mu mózg, a przynajmniej to, co z niego zostało.
Banalnie wypada także strona graficzna komiksu. Odpowiedzialny za nią Luke Ross preferuje duże kadry, w których niewiele się dzieje. Poza pierwszoplanowymi postaciami zupełnie nie przykłada się do tła, którego czasem zupełnie brakuje. Dobrze chociaż, że Conana portretuje po bożemu, bez nadmiernych udziwnień, niemniej po tak doświadczonym artyście, który całkiem dobrze poradził sobie chociażby z „Kapitanem Ameryką” ery Eda Brubakera, spodziewałem się więcej.
Wiadomo, że sięgając po pozycje pokroju „Conan: Bitwa o Wężową Koronę”, nie należy spodziewać się głębi postaci i wyszukanego scenariusza, ale oczekiwałoby się rozrywki na, co najmniej, pulpowym poziomie. Tu niestety sięgamy niższego poziomu. Może i lektura idzie sprawniej niż w przypadku niedawno wydanej „Wojny węży”, ale nie zmienia to faktu, że to jeden z tych przypadków, kiedy po zakończeniu czytania kompletnie nie pamięta się fabuły.



Tytuł: Conan. Bitwa o Wężową Koronę
Scenariusz: Saladin Ahmed
Data wydania: 6 grudnia 2023
Rysunki: Luke Ross
Wydawca: Egmont
Cykl: Conan
ISBN: 9788328167223
Format: 120s. 167x255mm
Cena: 49,99
Gatunek: fantasy
Zobacz w:
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

95
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.