Pernille Bévort stara się nie zasklepiać w jednym składzie i jednej stylistyce. Nagrawszy album ze swoją miniorkiestrą (Radio Bévort), duńska saksofonistka chętnie komponuje na potrzeby kameralnego tria. Jak jej to wychodzi, przekonacie się, słuchając „Northbound” – czwarty krążek sygnowany nazwą Bévort 3.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że duńska saksofonistka jazzowa Pernille Bévort cierpi na… troistość jaźni. Jej kariera artystyczna biegnie bowiem trzema różnymi drogami. Wydaje płyty solowe, często mocno eksperymentalne; do tego stoi na czele niekiedy rozbudowanej nawet do oktetu formacji Radio Bévort („Radio Bévort”, 2006; „Perfect Organization”, 2011; „Which Craft?”, 2016; „Blik”, 2020; EP „Live 2002-2003”, 2021), a jakby tego było mało, od dekady kieruje triem pod nazwą Bévort 3, które po debiucie w 2014 roku (chodzi o album „Trio Temptations”) zapadło w długi sen, by przebudzić się i zintensyfikować swoje działania w ostatnich trzech latach. Przejawem tego stały się longplaye „On Fire” (2021), koncertowy „ Live 2020-2021” (2022) oraz właśnie trafiający do dystrybucji – wydany nakładem kopenhaskiej wytwórni Gateway Music – „Northbound”. Od początku istnienia tria Pernille towarzyszą na scenie bądź w studiu ci sami instrumentaliści, czyli kontrabasista Morten Ankarfeldt (także w Martin Lutz Group, Schantz Segment i Skylight Lounge) oraz perkusista Espen Laub von Lillienskjold (orkiestrowe Burich-L’Etienne New Orleans Ensemble, Matthew Hebert Big Band, Blood Sweat Drum ’n Bass Big Band oraz kameralne Bjørnskov-Flensborg Quartet i Phil Parnell 3). Najnowszy materiał – w całości skomponowany przez Bévort – zarejestrowany został w studiu Soundscape w kopenhaskiej enklawie Frederiksberg w maju ubiegłego roku. Co ciekawe, w nagraniach liderka wykorzystała jedynie saksofon tenorowy, chociaż podczas koncertów chętnie sięga również po inne odmiany tego instrumentu (altowy i sopranowy). Tym razem, jak widać, prawdopodobnie postanowiła nawiązać mocniej do stylistyki wczesnego Johna Coltrane’a. Przesłuchawszy parokrotnie „Northbound”, można odnieść wrażenie, że to swoisty concept-album. Wszystkie kompozycje są bowiem bardzo spójne i często wiążą się ze sobą nawzajem – nastrojem bądź wątkami. Są jak kolejne rozdziały tej samej – raz snutej w wolnym tempie, to znów bardzo energetycznej – opowieści. Tak właśnie brzmiał hard-bop z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Co także warto podkreślić, Pernille Bévort jest liderką, która nie stara się zdominować swoich współpracowników. Zarówno Ankarfeldt, jak i von Lillienskjold dostają sporo miejsca na realizację własnych zamierzeń. Z czego zresztą chętnie korzystają, bądź to dialogując ze sobą, bądź improwizując. Otwierająca album kompozycja tytułowa jest z tych subtelniejszych i bardziej melodyjnych, a w finale – za sprawą liderki – nawet nostalgicznych.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W „My Soft Spot” trio podkręca tempo, nic jednak przy tym nie tracąc na klimatyczności. Sekcja rytmiczna idealnie „zazębia” się z saksofonem, czego efektem staje się niepokojący marszowy rytm. Pod koniec Pernille przywraca jednak równowagę, wracając do lirycznego wątku z początku. „Floating” to pierwszy z kilku mocno energetycznych fragmentów płyty, co jest przede wszystkim zasługą Mortena i Espena – oni wyznaczają kierunek, Bévort podąża za nimi, oplatając dźwiękami saksofonu wnoszoną przez nich konstrukcję. A ta staje się z czasem coraz potężniejsza i bardziej wyrafinowana. Nic więc dziwnego, że w końcówce muzycy muszą stonować emocje. Rozimprowizowany „Sleepwalker” wyrasta korzeniami z lat 60. XX wieku – tak brzmiał free jazz w czasach swoich narodzin.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Te same rejony trio eksploruje w „Strolling in June”, choć jest w nim więcej groove’u, który liderka wykorzystuje jako doskonały fundament pod klasyczną saksofonową improwizację. W „Pending Spring” Duńczycy skłaniają z kolei słuchaczy do kontemplacji, wprowadzając przy okazji do obiegu dużo niepokojących dźwięków. Gdybyśmy natomiast mieli oceniać „Reflections in Three” po tytule, oczekiwalibyśmy bardzo medytacyjnej kompozycji – tymczasem jest to zaskakująco intensywna opowieść, która po kilku minutach przeradza się w pokrewny, aczkolwiek jeszcze intensywniejszy „Tiny Hesitation”, z zaskakująco potężnie brzmiącym saksofonem Bévort. Właściwą część wydawnictwa wieńczy nostalgiczny utwór „Autumn Equinox” – urokliwie melodyjny i skłaniający do refleksji.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W wersji kompaktowej „Northbound” pojawia się jednak jeszcze jeden numer – żywiołowy i z miejsca stawiający na nogi (zwłaszcza tych, którym zdarzyło się „odpłynąć” podczas „przesilenia jesiennego”). Gdyby przekazywane w formie muzyki emocje mogły generować energię elektryczną – ta płynąca z „Ebullient Encounter” mogłaby zasilić w prąd sporych rozmiarów miasto. Czy jest coś, co mi w najnowszej płycie Bévort 3 przeszkadza? Chyba tylko, mimo paru zaskoczeń, jej przewidywalność. Można bowiem odnieść wrażenie, że tym razem do swoich kompozycji Pernille podeszła z czysto matematyczną precyzją. Nawet wcale przecież nie tak rzadkie improwizacje zdają się być wcześniej ściśle zaplanowane i przetrenowane. Tym samym muzyce brakuje trochę oddechu i luzu. Ale nie zmienia to faktu, że to wciąż jazz na wysokim poziomie. Skład: Pernille Bévort – saksofon tenorowy, liderka, muzyka Morten Ankarfeldt – kontrabas Espen Laub von Lillienskjold – perkusja
Tytuł: Northbound Data wydania: 9 lutego 2024 Nośnik: CD Czas trwania: 43:26 Gatunek: jazz EAN: 5707471094402 W składzie Utwory CD1 1) Northbound: 05:17 2) My Soft Spot: 04:34 3) Floating: 03:35 4) Sleepwalker: 04:08 5) Strolling in June: 05:39 6) Pending Spring: 04:13 7) Reflections in Three: 03:34 8) Tiny Hesitation: 05:09 9) Autumn Equinox: 03:50 10) Ebullient Encounter [bonus]: 03:26 Ekstrakt: 70% |