powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXXIII)
styczeń-luty 2024

Twoje zdrowie, John!
Andrzej Goryl
Steve Dillon, Glyn Dillon, Garth Ennis, John Higgins, William Simpson, Peter Snejbjerg ‹Hellblazer - Garth Ennis prezentuje #5›
Trzeci tom „Hellbalzera” Gartha Ennisa zbiera ostatnie komiksy tego cyklu pisane przez irlandzkiego scenarzystę. To przede wszystkim wielki finał historii, którą budował w czasie gdy był głównym autorem tej serii, jak również jego fabuła, którą napisał po latach przerwy. Oprócz tego dostajemy króciutki komiks ze zbioru „Winter’s Edge #2” oraz historię „Kraj ojców” (opublikowaną w 1997, ale napisaną w 1994).
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To najgrubszy z dotychczas wydanych w Polsce tomów serii. Sporo ponad 500 stron wypełnionych po brzegi soczystą treścią. John zostaje rzucony do koszmarnej Ameryki. Spotyka prezydenta Kennedy’ego. Gada z duchami. Wspomina stare czasy. Kłamie, kręci i oszukuje. Rozwiązuje problemy lokalnej społeczności. Ale przede wszystkim mierzy się z samym Szatanem.
To właśnie ten ostatni wątek nadaje ton całemu tomowi. Wszystko się zaczęło na samym początku serii Ennisa – Constantine zrobił władcę piekła w bambuko, bezczelnie z niego zadrwił i śmiertelnie obraził. Tego Szatan nie mógł puścić płazem. Przez kolejne zeszyty, czasami gdzieś obok głównych wydarzeń, obserwowaliśmy, jak planuje swoją zemstę, ale też jak John przygotowuje się do nieuchronnej konfrontacji. W tym tomie wreszcie to następuje i trzeba przyznać, że Ennis wycisnął z tego tyle, ile się dało. Od samego początku widać, że stawka jest wysoka, to nie jest kolejna aferka, z której protagonista może się łatwo wyłgać – Szatan to potężny przeciwnik, a jego gniew nie ma sobie równych. Scenarzyście udało się to oddać znakomicie. Jest brutalnie, jest ohydnie, jest obrzydliwie. Jako tło starcia służą krwawe zamieszki na tle rasowym, co doskonale podkreśla atmosferę zaszczucia i beznadziei.
W tomie trzecim dostajemy też pięciozeszytowego „Syna człowieczego”. Jak pisałem we wstępie, to historia, która powstała dużo później. I niestety wypada słabiej niż wcześniejsze występy Ennisa. To komiks przyzwoicie poprowadzony, ale pisany trochę na siłę – nie ma już takiego efektu, a rozwiązanie całej intrygi jest rozczarowujące.
W zawartych tu fabułach znajdziemy przede wszystkim brudny horror i opowieści o ludzkiej podłości, ale Ennis to jednak Ennis i pomiędzy naprawdę ciężkie tematy wplata solidną porcję czarnego humoru, a momentami także czystej afirmacji życia. Mimo bardzo przygnębiającej wymowy tej serii, w której główny antybohater pakuje swoich bliskich w coraz to większe kłopoty i stopniowo ich traci, jest też miejsce na sceny spokojniejsze i luźniejsze. To bardzo udane zagranie, które ma kilka funkcji. Przede wszystkim daje trochę oddechu po fragmentach ponurych oraz przytłaczających. Z drugiej strony, na zasadzie kontrastu, sprawia, że właśnie te mocniejsze sceny wybrzmiewają jeszcze silniej. Oprócz tego pokazują też bohaterów w bardziej codziennych okolicznościach, dzięki czemu cała historia staje się bardziej wiarygodna.
Ciekawym przypadkiem jest wspomniany wcześniej „Kraj ojców”. To komiks pozbawiony zarówno Constantine’a, jak również jakichkolwiek elementów paranormalnych. Fabuła skupia się na sprawach rodzinnych Kit (kiedyś dziewczyny Johna) i sytuacji w okupowanej Irlandii w latach 90. Historia mówi nam więcej o ważnej dla cyklu postaci, a jednocześnie rozwija sam świat „Hellblazera”: pokazuje bardzo dobitnie, że poza walką z demonami, duchami i potworami, jest też normalne życie – razem z właściwymi dla niego problemami, nie mniej poważnymi.
Kiedy Ennisowi zależy, to tworzy scenariusze wybitne. W „Hellblazerze” dawał z siebie wszystko. Stworzył w tej serii wyborną wielowątkową opowieść, pełną doskonale skrojonych postaci i soczystych dialogów. Pokazał grozę nadnaturalną, przeplatającą się z tą jak najbardziej doczesną, a przy tym zawarł też konkretny komentarz społeczny. To wielki komiks, do którego na pewno będę nieraz wracał.
Rysunki w tym albumie to przede wszystkim robota Steve’a Dillona – artysty, który świetnie się dogadywał z Ennisem (razem stworzyli też „Kaznodzieję” oraz zrobili sporo zeszytów „Punishera”). Dillon ma niezwykły talent do pokazywania grozy czającej się w zwykłych ludziach. Jego uproszczone, pozornie bardzo statyczne rysunki wydobywają z postaci naprawdę silne emocje i bardzo mocno oddziałują na czytelnika. Tu jeszcze nie rozwinął pełni swoich umiejętności, ale i tak stworzył niezwykle przekonujące plansze. Całkiem nieźle wypadły też rozdziały rysowane przez Johna Higginsa, Petera Snejbjerga oraz brata Dillona – Glyna.
Całości dopełniają sugestywne, turpistyczne okładki Glenna Fabry’ego. Ten artysta doskonale potrafi podsumować cały brud fabuły danego zeszytu za pomocą jednej grafiki.
Trzeci tom „Hellblazera” Ennisa nie zawodzi. To bardzo dobre domknięcie historii budowanej od momentu kiedy irlandzki pisarz przejął serię.
Plusy:
  • świetne domknięcie głównego wątku serii Ennisa
  • bardzo dobre fabuły poboczne
  • wiarygodny, brutalny świat
  • doskonałe dialogi
  • umiejętnie skonstruowane postacie
Minusy:
  • fabuła „Syna człowieczego” odstaje poziomem od wcześniejszych scenariuszy Ennisa
  • rysunki Willa Simpsona



Tytuł: Hellblazer - Garth Ennis prezentuje #5
Scenariusz: Garth Ennis
Data wydania: 7 października 2020
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
ISBN: 9788328196322
Format: 548s. 170x260mm
Cena: 149,99
Gatunek: groza / horror
Zobacz w:
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

124
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.