powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXXIII)
styczeń-luty 2024

Non omnis moriar: Na spontanie!
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj archiwalne nagrania koncertowe Kwintetu Krzysztofa Komedy sprzed sześćdziesięciu lat.
ZawartoB;k ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W połowie lat 60. XX wieku Krzysztof Komeda (1931-1969) był już uznanym – nie tylko w Polsce – pianistą jazzowym. Wiele koncertował, nagrywał płyty (choć gdyby jego kariera rozwijała się na Zachodzie, na pewno miałby ich na koncie dużo więcej), komponował muzykę filmową. Współpracował z najwybitniejszymi przedstawicielami tego gatunku w Polsce, Niemczech i Skandynawii. Skład, z którym jesienią 1964 roku wybrał się na pierwszy International Jazz Festival do czeskiej Pragi (imprezę mającą stanowić konkurencję dla warszawskiego Jazz Jamboree), przyprawiał o zawrót głowy. A jak ten Kwintet grał! Mogliśmy przekonać się o tym w momencie, gdy w maju przed dwoma laty GAD Records opublikował fragmenty dwóch zarejestrowanych podczas tej imprezy występów zespołu Komedy.
Festiwal odbywał się w sali Lucerny przy Placu Wacława. Z Polski przyjechały na niego Kwintet Komedy, Kwartet Zbigniewa Namysłowskiego oraz… młody fotografik Marek Karewicz (1938-2018), który całe wydarzenie dokumentował na zdjęciach. Krzysztofowi Komedzie na scenie podczas (w sumie trzech) występów towarzyszyli: trębacz Tomasz Stańko, saksofonista (tenorowy i sopranowy) Michał Urbaniak, kontrabasista Jacek Ostaszewski oraz perkusista Czesław Bartkowski. Na album GAD-a trafił czterdziestominutowy zapis koncertu z piątku 30 października (był on przeglądem grup tak zwanego „trzeciego nurtu”) oraz półgodzinny z dnia następnego. Pierwszego dnia na scenie pojawił się jeszcze czeski konferansjer, który nie tylko przedstawił artystów z imienia i nazwiska (vide „Intro”), ale także – na ówczesną modłę – zapowiadał każdą kompozycję.
Niektóre z wykonanych przez Kwintet utworów miały już swoje wersje płytowe, inne znane były z koncertów i rejestracji radiowych, część pojawi się na longplayach dopiero później. Takie zamieszanie wynikało oczywiście z niedostatków peerelowskiej fonografii, która nie była w stanie nadążyć za pracowitością rodzimych jazzmanów. A w latach 50. wręcz ignorowała istnienie na scenie rozrywkowej takiego zjawiska jak jazz. Piątkowy występ otwiera „Repetition”, którego niespełna minutowa introdukcja to prawdziwy majstersztyk. W ciągu mniej więcej pięćdziesięciu sekund zespół prezentuje się w całej okazałości, płynnie przechodząc z wyciszenia do czadowego crescendo, po którym następuje właściwa część utworu, znaczona awangardowym dialogiem fortepianu i… kontrabasu. Warto zresztą podkreślić, że w Kwintecie Komedy kontrabas odgrywał nadzwyczaj istotną rolę, często wybijając się na plan pierwszy.
„Repetition” pełne jest improwizacji, choć wcale nie freejazzowych (ten gatunek dopiero powoli podbijał salony). Dominuje jazz modalny, nie brakuje też akcentów postbopowych. Uwagę przykuwa mocny kontrast pomiędzy zazwyczaj stonowanym fortepianem lidera a mocno energetyczną grą sekcji rytmicznej (Bartkowski w wielu numerach przechodzi samego siebie, choć już wtedy powszechnie było wiadomym, że to wyśmienity specjalista w swojej dziedzinie). Nie dziwi zatem, że praska publiczność nagrodziła grupę rzęsistymi oklaskami. Drugi w kolejności, dedykowany żonie kompozytora „Sophia’s Tune” ma – w wymiarze pianistycznym – charakter nastrojowo-romantyczny. Do tego dochodzi jeszcze otulający słuchacza swoimi dźwiękami saksofon. Muzyka snuje się delikatnie, czyniąc z tego utworu stylową balladę.
Za to „Svantetic” – tak, tu trzeba być przygotowanym w zasadzie na wszystko. Świat zna ten numer z longplaya „Astigmatic”, który zarejestrowany został w studiu dopiero w grudniu 1965 roku. Na dodatek w znacząco zmienionym składzie: bez Urbaniaka, Ostaszewskiego i Bartkowskiego, za to z – odpowiednio – Zbigniewem Namysłowskim, Günterem Lenzem oraz Runem Carlssonem. Wersja koncertowa wcale nie wypada gorzej. Ba! w wielu momentach brzmi zadziorniej i dynamiczniej, nie tracąc jednak wcale na swej melodyczności. Popisy solowe i duety przyprawiają wręcz o zawrót; wystarczy wsłuchać się w kolejny dialog Komedy z Ostaszewskim, w ekscytującą solówkę Bartkowskiego czy grające unisono trąbkę i saksofon. Nawet jeśli ten „Svantetic” nie jest jeszcze tak zwarty i poukładany jak ten ze studia – jego wartością dodaną staje się koncertowy żywioł, w którym Kwintet czuje się jak ryba w wodzie.
Sobotni występ z 1 listopada 1964 roku jest nieco mniej wyrazisty, bardziej stonowany, ale wcale nie gorszy. „Roman Two” opiera się na charakterystycznym awangardowym motywie, który następnie został wykorzystany jako czołówka popularnej audycji radiowej „Teatrzyk Zielone Oko”. Tutaj powraca wielokrotnie, nie tylko jako klamra spinająca całość, ale w formie repryz prezentowanych przez kolejne instrumenty (fortepian, trąbkę ze wsparciem saksofonu, kontrabas); na jego bazie Komeda buduje też swoją improwizację. Dwie ostatnie kompozycje wielbiciele poznańskiego jazzmana znali już z wydanej rok wcześniej na Zachodzie płyty „Ballet Etudes”. „Alea” to okraszony improwizacjami (i dlatego rozciągnięty do ponad czternastu minut) z jednej strony zadziorny post-bop, z drugiej natomiast – stonowany modern jazz. W najkrótszym „Second Ballet Etude” z kolei na plan pierwszy wybija się sekcja rytmiczna, a zwłaszcza – po raz kolejny udowadniający nieprzeciętne umiejętności – Czesław Bartkowski, który gra tak wyraziście, że bez wątpienia przejmuje tutaj obowiązki lidera.
Rok po wydaniu „Live in Praha 1964” (2022) koncertowa dyskografia Kwintetu Komedy wzbogaciła się o kolejny krążek z archiwaliami – „Live in Bled 1965” (2023). I chociaż oba występy dzieliło zaledwie siedem miesięcy, diametralnie zmienił się skład zespołu. Na festiwalu w jugosłowiańskiej wówczas Słowenii Komedzie i Stańce towarzyszyli: saksofonista (altowy i sopranowy) Janusz Muniak, kontrabasista Roman Dyląg oraz perkusista Andrzej Dąbrowski (tak, ten od wielkiego hitu „Do zakochania jeden krok”!).
Skład:
Krzysztof Komeda – fortepian, muzyka
Tomasz Stańko – trąbka
Michał Urbaniak – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy
Jacek Ostaszewski – kontrabas
Czesław Bartkowski – perkusja



Tytuł: Live in Praha 1964
Wykonawca / Kompozytor: Krzysztof Komeda Quintet
Data wydania: 27 maja 2022
Wydawca: GAD Records
Nośnik: CD
Czas trwania: 70:00
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Intro: 00:55
2) Repetition: 12:15
3) Sophia’s Tune: 07:30
4) Svantetic: 18:40
5) Roman Two: 10:58
6) Alea: 14:20
7) Second Ballet Etude: 05:21
Ekstrakt: 90%
powrót; do indeksunastwpna strona

186
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.