powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CCXXXIII)
styczeń-luty 2024

Non omnis moriar: Jezioro, góry i jazz
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj archiwalne nagrania koncertowe Kwintetu Krzysztofa Komedy z połowy lat 60. ubiegłego wieku.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W półtora roku po wydaniu zawierającego archiwalne nagrania Kwintetu Krzysztofa Komedy albumu „Live in Praha 1964” wytwórnia GAD Records sięgnęła po kolejny, wcześniej nieznany, występ „na żywo” tej formacji, tym razem zarejestrowany dla Radia Słoweńskiego. Miał on miejsce siedem miesięcy po koncercie w stolicy Czechosłowacji i odbył się w ramach organizowanej w przepięknie położonej (nad górskim jeziorem) słoweńskiej miejscowości Bled szóstej edycji Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego. Co ciekawe, do Jugosławii zespół wybrał się w diametralnie zmienionym składzie. Poza liderem i grającym na trąbce Tomaszem Stańko pozostała trójka muzyków została zmieniona: Michała Urbaniaka zastąpił saksofonista Janusz Muniak (wcześniej między innymi w Jazz Darings i Kwintecie Andrzeja Trzaskowskiego), Jacka Ostaszewskiego – kontrabasista Roman Dyląg (mający za sobą staż w Melomanach oraz Jazz Believers i The Wreckers wspomnianego już Trzaskowskiego), natomiast Czesława Bartkowskiego – perkusista Andrzej Dąbrowski (udzielający się w Triach Wojciecha Karolaka i Andrzeja Kurylewicza, uznawany na przełomie lat 50. i 60. XX wieku za jednego z najlepszych polskich bębniarzy jazzowych).
Wsłuchując się po latach w obie GAD-owskie publikacje – czyli „Live in Praha 1964” i „Live in Bled 1965” – trzeba przyznać szczerze i bez owijania w bawełnę, że… wcale nie była to zmiana na lepsze. Koncert słoweński w porównaniu z czeskim wypada bowiem blado (choć to oczywiście wciąż doskonała muzyka), instrumentaliści wydają się mało zgrani, zwłaszcza sekcja rytmiczna, która brzmi tak, jakby z muzyką Komedy po raz pierwszy zetknęła się na chwilę przed wyjściem na scenę. Grają więc sobie a muzom, nie przejmując się zbytnio tym, że Stańko z Muniakiem wyraźnie ciążą w stronę free jazzu spod znaku Johna Coltrane’a i Ornette’a Colemana, natomiast Komedzie marzy się wejście w skórę McCoya Tynera. I, owszem, cała trójka próbuje. Stara się, jak może. Tyle że rzadko miewa odpowiednie wsparcie ze strony Dyląga i Dąbrowskiego, którzy grają bardzo poprawnie, z wyczuciem, ale jednocześnie nadzwyczaj zachowawczo.
A szkoda, ponieważ w ciągu niespełna czterdziestominutowego koncertu, poprzedzonego zapowiedzią słoweńskiej konferansjerki, Kwintet prezentuje rozbudowane wersje dwóch ikonicznych kompozycji Komedy z wydanego rok później kultowego longplaya „Astigmatic” – „Kattorna” oraz „Svantetic”. To jedne z najważniejszych utworów w całej historii jazzu w naszym kraju, wielbione przez słuchaczy i niezwykle często przerabiane przez innych artystów (w tym nawet przez Grupę Niemen z udziałem muzyków przyszłego SBB). Głęboko rażącą niesprawiedliwością byłoby stwierdzenie, że w Bled zostały one spartolone, lecz na pewno zabrakło w nich wewnętrznego żaru i mocy, które charakteryzowały nagrania dokonane w Pradze.
Tam aż pulsowało od radości czerpanej ze wspólnego grania. Wszystkim instrumentalistom udzielało się boże szaleństwo, a Ostaszewski z Bartkowskim skutecznie napędzali cały zespół. Dyląg i Dąbrowski, mający znacznie mniej skłonności do freejazzowej improwizacji, nie wzięli na swoje barki tej odpowiedzialności. Może też z tego powodu mniej słychać w obu kompozycjach Komedy. Jakby lider Kwintetu nieco rozczarowany tym, co dzieje się na scenie, schował się na drugim planie, a na pierwszy wychodził jedynie w warunkach absolutnej konieczności. I nie zawsze grał to, na co akurat ma ochotę. Korzystają z tego głównie członkowie sekcji dętej. Temu zaprzeczyć nie można – dla wielbicieli Stańki i Muniaka „Live in Bled 1965” będzie na pewno bardzo interesującym doznaniem. Tyle przecież w tych wersjach „Kattorna” i „Svantetic” duetów i partii solowych trąbki i saksofonu (sopranowego bądź altowego), że nie sposób, dotarłszy do finału, czuć pod tym względem niedosyt.
Ale wszystko pozostałe… Cóż! Solówka Dąbrowskiego w „Kattornie” wypada co najwyżej poprawnie. Znacznie lepiej radzi sobie w tej materii Dyląg w „Svantetic”. Co każe wnioskować, że gdyby miał w sekcji rytmicznej innego partnera – któż zabroni nam pomarzyć o Bartkowskim? – poradziłby sobie dużo lepiej. Po czterdziestu minutach „lektury” słoweńskiego koncertu w pamięci pozostają w zasadzie trzy rzeczy: powracający parokrotnie melodyjny lejtmotyw dęciaków w kompozycji pierwszej oraz improwizacja fortepianowa Komedy i chwalony już wcześniej popis kontrabasisty w drugiej. To są momenty ekscytujące, za sprawą których do „Live in Bled 1965” chce się mimo wszystko powracać. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy opadnie już podniecenie związane z dokonanym odkryciem tych nagrań, występ Kwintetu w byłej Jugosławii jawić będzie się jedynie jako ciekawostka, o której pamiętać będą nieliczni. Tymczasem koncert w Pradze… oj, to jest prawdziwa maestria!
Skład:
Krzysztof Komeda – fortepian, muzyka
Tomasz Stańko – trąbka
Janusz Muniak – saksofon altowy, saksofon sopranowy
Roman Dyląg – kontrabas
Andrzej Dąbrowski – perkusja



Tytuł: Live in Bled 1965
Wykonawca / Kompozytor: Krzysztof Komeda Quintet
Data wydania: 24 listopada 2023
Wydawca: GAD Records
Nośnik: CD
Czas trwania: 39:26
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Intro: 00:34
2) Kattorna: 17:19
3) Svantetic: 21:33
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

189
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.