W 2009 roku ukazały się dwie płyty zawierające muzykę skomponowaną cztery dekady wcześniej przez Irmina Schmidta do niemieckich filmów niezależnych. W obu przypadkach posłużono się szyldem The Inner Space, pod którym ukryli się muzycy przyszłego Can. W ścieżce dźwiękowej do filmu „Kamasutra: Vollendung der Liebe” Kobiego Jaegera usłyszeć możemy cały skład grupy.  |  | ‹Kamasutra: Vollendung der Liebe›
|
Krautrock raczej nie jest kojarzony z ilustracyjną muzyką filmową. Tym razem muszę jednak położyć nacisk na słówko „raczej”, ponieważ teorii tej, gdyby uznać ją właśnie za teorię, przeczyłyby dokonania co najmniej dwóch formacji zachodnioniemieckich: Popol Vuh (która w latach 70. i 80. XX wieku niemal etatowo dostarczała muzykę do filmów Wernera Herzoga) oraz właśnie Can. W tym drugim przypadku można by jeszcze dodać, że we wszystkich swoich wcieleniach, bowiem także jako… The Inner Space (czego dowiodłem już w tekście poświęconym „ Agilok & Blubbo”). Na przełomie lat 60. i 70. grupa Irmina Schmidta oraz Holgera Czukaya bardzo chętnie tworzyła muzykę, która następnie była wykorzystywana w ścieżkach dźwiękowych filmów niezależnych. Schmidtowi zamiłowanie to pozostało zresztą jeszcze na kolejne dekady (vide seria albumów „Filmmusik”). W 1969 roku, czyli w momencie, kiedy to The Inner Space ostatecznie i nieodwołalnie przepoczwarzyło się w Can, na ekrany kin w Republice Federalnej Niemiec trafiły dwa obrazy opatrzone muzyką skomponowaną przez Irmina Schmidta, w nagraniu której wzięli udział członkowie zespołu: wspomniana już powyżej awangardowa tragikomedia „Agilok & Blubbo” Petera F.(rederika) Schneidera oraz melodramat „Kamasutra: Vollendung der Liebe” żydowsko-niemieckiego twórcy Kobiego Jaegera, który na koniec kariery przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, by między innymi zająć się produkcją filmów Rogera Cormana. W epoce słuchacze poznali jedynie drobne wycinki tych ścieżek dźwiękowych w postaci dwóch singli „ Agilok & Blubbo / Kamera Song” oraz „Kamasutra / I’m Hiding My Nightingale”. Na publikację pełnych zapisów trzeba było czekać czterdzieści lat, czyli do 2009 roku. Za publikacją muzyki do „Kamasutry” stała, mająca siedzibę w niewielkim Villingen (w Badenii-Wirtembergii), niezależna wytwórnia o prześmiewczej nazwie Crippled Dick Hot Wax!. Jej szefostwo sięgnęło po cały materiał skomponowany przez Schmidta i zarejestrowany w listopadzie 1969 roku przez pełen skład Can (mimo że na okładce widnieje, obok nazwiska kompozytora, szyld Inner Space Production). Na płycie możemy usłyszeć więc także gitarzystę Michaela Karolego (całkiem możliwe, że zagrał również w dwóch utworach na santurze, hinduskim instrumencie strunowym), amerykańskiego flecistę Davida C. Johnsona, basistę Holgera Czukaya (prawdopodobnie odpowiedzialnego także za skąpo użyte efekty elektroniczne) oraz perkusistę Jakiego Liebezeita. Gościnnie pojawiają się też wokaliści: Chorwatka Margarete (Eti) Juvan (śpiewająca w singlowym „I’m Hiding My Nightingale”) oraz Malcolm Mooney. W tym drugim przypadku nie mam jednak stuprocentowej pewności, czy brał on udział w sesji, czy po prostu wykorzystano fragment kompozycji zarejestrowanej przy innej okazji i po latach pod zmienionym tytułem wydanej na składankowym krążku „ »Delay« 1968”.  | |
Dzieło Jaegera nie jest ekranizacją starożytnego hinduskiego poematu o miłości, lecz współczesnym melodramatem, którego akcja częściowo rozgrywa się w Indiach. Oczywistym więc jest, że soundtrack w sporej części nawiązuje do muzyki etnicznej, ale trafiają się w nim także fragmenty bardziej rockowe – psychodeliczne i awangardowe. Do nich należy przede wszystkim rozrzuconych na całym albumie sześć części „Indisches Panorama”. Gdyby je zebrać w jedno stanowiłyby piętnastominutową suitę – ciążącą w stronę world music, ale chętnie wykorzystującą również instrumentarium kojarzące się z rockiem i awangardą (jak chociażby gitary czy elektronikę). Etniczne są natomiast rytmy (zespół chętnie wykorzystuje perkusjonalia) i częste partie fletu. Singlowy, zaśpiewany przez Margarete Juvan „I’m Hiding My Nightingale”, to z kolei przykład melodyjnego psychodelicznego folku, któremu blisko do ówczesnej twórczości takich wykonawców, jak Bob Dylan czy Joni Mitchell. „There Was a Man”, w którym słychać głos Mooneya, to z kolei energetyczny i pełen dźwiękowego „brudu” przykład boogie i bluesa. Choć na pewno w wersji przykrojonej do minuty nie wypada tak ciekawie, jak pod postacią nieco bardziej rozbudowanego „Man Named Joe” z „ »Delay« 1968”. Najdłuższym fragmentem płyty jest czwarty w kolejności ponad siedmiominutowy „Im Tempel”. Mieszają się w nim elementy muzyki hinduskiej z transową krautrockową psychodelią. Z każdą kolejną minutą faktura utworu zagęszcza się, Czukay i Liebezeit narzucają hipnotyzujący rytm, a Karoli stara się „nękać” słuchaczy ostrymi cięciami gitary. To zdecydowanie najmocniejsza kompozycja, która świetnie sprawdziłaby się również w repertuarze klasycznego Can (podobnie zresztą jak jeszcze bardziej rozciągnięta w czasie „Apokalypse” z „ Agilok & Blubbo”). Uwagę przykuwa również rozpisana na trzy części, w repertuarze płyty ułożone niechronologicznie „In Kalkutta” (połączone w jedno dają numer ośmioipółminutowy). Tu też nie brakuje ani transu, ani zlewających się w gęstą magmę dźwięków. Z wyjątkiem części pierwszej, w której na plan pierwszy wybija się santur, pojawiający się najpierw w duecie z perkusjonaliami, a później w triu z fletem.  | |
Folkowy charakter mają również dwie części „Im Orient”: pierwsza, króciutka, to w zasadzie ilustracja akustyczna, druga – umieszczona na koniec płyty – może spodobać się za sprawą nałożonych na siebie kilku partii fletu oraz akompaniującej im gitarze. Najbardziej odległym – obok „There Was a Man” – od tematu filmu fragmentem jest natomiast „Mundharmonika Beat”. To bardzo żywiołowy blues z grającą pierwszoplanową rolę harmonijką ustną Irmina Schmidta i towarzyszącą jej gitarą oraz zapętlonym transowo motorycznym rytmem. Nieźle prezentuje się także „Indische Liebesszene”, w którym muzycy snują opowieść na dwóch płaszczyznach: jedną stanowią snujące się przez cały czas leniwie w tle flet Johnsona i gitara Karolego, drugą – rozkręcające się z każdą minutą perkusjonalia Jakiego Liebezeita. Można odnieść wrażenie, że bębniarz próbuje sprowokować swoich kolegów do bardziej żywiołowego wystąpienia, ale oni twardo stoją na swoim gruncie i kompletnie nie zwracają uwagi na to, co on wyprawia. „Kamasutra: Vollendung der Liebe” trudno uznać za dzieło wybitne, ale dla tych, którzy chcą poznać początki Can – jest to, bez najmniejszych wątpliwości, lektura obowiązkowa. Skład: Irmin Schmidt – syntezatory, fortepian elektryczny, harmonijka ustna, muzyka Michael Karoli – gitara elektryczna, gitara akustyczna, santur David C. Johnson – flet Holger Czukay – gitara basowa, efekty elektroniczne Jaki Liebezeit – perkusja, instrumenty perkusyjne
gościnnie: Margarete Juvan – śpiew (2) Malcolm Mooney – śpiew (3)
Tytuł: Kamasutra: Vollendung der Liebe Data wydania: 22 listopada 2009 Nośnik: CD Czas trwania: 50:26 Gatunek: filmowa, rock W składzie Utwory CD1 1) Indisches Panorama: 03:17 2) I’m Hiding My Nightingale: 03:23 3) There Was a Man: 01:07 4) Im Tempel: 07:32 5) In Kalkutta III: 02:17 6) Indisches Panorama II: 02:23 7) In Kalkutta I: 03:50 8) Im Orient: 01:35 9) Indisches Panorama III: 02:06 10) Mundharmonika Beat: 05:11 11) Indisches Panorama IV: 02:03 12) Indisches Panorama V: 03:09 13) Indisches Panorama VI: 01:59 14) Indische Liebesszene: 04:42 15) In Kalkutta II: 02:21 16) Im Orient II: 03:27 Ekstrakt: 60% |