powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CCXXXIV)
marzec 2024

Z filmu wyjęte: Eksport niejedno ma imię
Poczciwy żuk jako więźniarka? Proszę bardzo, sztuk raz.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jak w dwóch poprzednich odcinkach pisałem (tu i tu), niektóre produkty PRL-owskiego przemysłu potrafiły podbijać świat, i to nie tylko ten lewoskrętny. Z samochodami, zwłaszcza tymi rodem z lat 60., było trochę gorzej – znajdowały zbyt co najwyżej w innych krajach mniej lub bardziej realnego socjalizmu. Oczywiście bywały od tego wyjątki – jeden z nich przedstawię w następnym odcinku – ale jak to wyjątki, nie przydarzały się zbyt często. A już prawie nie ma co mówić o takich, które jednocześnie przemykały przed kamerą zagranicznych twórców.
Tutaj akurat przyszła z pomocą wytworom naszego przemysłu specyfika radzieckiego przemysłu filmowego. Otóż co jakiś czas ten czy inny radziecki reżyser wpadał na pomysł nakręcenia filmu, w którym będzie jakaś dyktatura, czy po ulicach będzie ganiał jakiś wyjątkowo wredny typ, których przecież w kraju dobrobytu i powszechnej szczęśliwości nie było, nie ma i nie będzie, gdyż na straży spokojnego snu obywatela stoi czujny milicjant i jego jeszcze bardziej czujni tajni koledzy ze służb mnogich. W tej sytuacji akcja filmu rozgrywała się w miastach wyglądających trochę bardziej zagranicznie, gdzieś na zachodnich rubieżach ZSRR (najczęściej w grę wchodziła Litwa, Łotwa i Estonia, a także np. Lwów), zaś po ulicach poruszały się auta produkcji na ogół czeskiej i polskiej, a od wielkiego dzwonu – również zgniłozachodniej.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jednym z filmów tego typu jest „Wołszebnyj gołos Dżelsonimo”, czyli „Czarodziejski głos Gelsonimo”, nakręcony w 1978 roku na podstawie bajki włoskiego komunisty Gianniego Rodariego, wydanej u nas pod tytułem „Gelsomino w krainie kłamczuchów”. Film jest sympatyczny, choć dysponuje nieco dziurawą fabułą. Bohaterem jest chłopak obdarzony magicznym głosem, którym może na przykład strącać z drzew gruszki czy bić szyby. W pewnym momencie postanawia wyjechać z rodzinnej wsi do miasta, ale tam trafia na paskudną dyktaturę, w której funkcjonuje przymus nazywania rzeczy na odwrót – chleb nazywa się farbą, więzienie to oczywiście sanatorium, psy zaś miauczą. Do tego za wszystko płaci się fałszywymi talarami. Dżelsomino naturalnie staje do walki z ciemiężcami, w czym pomagają mu ożywiony (głosem bohatera) rysunkowy kot, malarz potrafiący rysować ożywające rzeczy oraz antykwariusz.
Niestety, realizacja raczej nie jest wybitna – kraty w więzieniu są gumowe, „śmigłowiec”, którym uciekają złoczyńcy, w najlepszym wypadku wykonano z tektury, a za reżimową więźniarkę robi nasz rodzimy żuk. Co ciekawe – jak widać na bonusowym kadrze – wyśmienicie radzi sobie z pokonywaniem przeszkód terenowych, kadr z tego filmu mógłby więc swobodnie robić za reklamę możliwości trakcyjnych naszej furgonetki.
powrót; do indeksunastwpna strona

34
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.