Nie mam wątpliwości co do tego, że najnowszy projekt polskiego (aczkolwiek mocno zakorzenionego w Danii) trębacza Tomasza Dąbrowskiego tworzą wyjątkowe indywidualności artystyczne. Co zresztą lider postanowił podkreślić nazwą zespołu – The Individual Beings. Żeby też słuchacz nie miał wątpliwości, jak odebrać najnowszy album septetu, nadał mu adekwatny do zawartości tytuł – „Better”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tomasz Dąbrowski to trębacz, który od wielu już lat dzieli swoje życie pomiędzy Polskę i Danię. Kto wie zresztą, czy na rynku skandynawskim nie jest nawet bardziej znany niż w ojczyźnie (oczywiście spoglądając poza środowisko stricte jazzowe). Nic jednak nie przychodzi samo, nie spada jak biblijna manna z nieba. Dąbrowski ciężko zapracował na swoją rozpoznawalność i popularność, będąc nie tylko wziętym instrumentalistą i kompozytorem, ale przede wszystkim liderem przeróżnych formacji: od Pulsarus po Hunger Pangs, od Free4Arts po Ad Hoc. Jestem pewien, że za kilka lat ta wyliczanka będzie znacznie dłuższa. W 2021 roku Tomasz powołał do życia jeszcze jedną grupę – The Individual Beings, która z miejsca dostąpiła zaszczytu podpisania kontraktu z wciąż jeszcze stosunkowo młodą, ale bardzo prestiżową kopenhaską wytwórnią April Records. Debiutancki album septetu, wydany w lutym 2022 roku, zatytułowany został po prostu „The Individual Beings”. Do jego nagrania Dąbrowski zaprosił międzynarodowy skład muzyków: duńskiego saksofonistę tenorowego Fredrika Lundina (którego wsparł zresztą w nagraniu jego płyty „ It Takes All Kinds to Make a World”), saksofonistę tenorowego i sopranowego Ireneusza Wojtczaka (nadzwyczaj chętnie łączącego w swojej twórczości solowej jazz z folkiem), klawiszowca Grzegorza Tarwida ( Franciszek Pospieszalski Quintet, Diomede, Sundial), kontrabasistę Maxa Muchę ( Power of the Horns) oraz dwóch perkusistów – Jana Emila Młynarskiego (Jazz Band Młynarski Masecki, Warszawskie Combo Taneczne) i Norwega Knut Finsrud (którego możemy usłyszeć chociażby na krążku „ Here Now” Tria Sørena Bebego). Dwa lata po debiucie Tomasz Dąbrowski zgromadził tyle nowego materiału, że uznał, iż już najwyższa pora zarejestrować go i tym samym wypełnić zobowiązania kontraktowe. Sesja odbyła się w warszawskim studiu W Dobrym Tonie i zamknęła się w trzech dniach – pomiędzy 1 a 3 czerwca ubiegłego roku. Skład zespołu nie uległ zmianie, za to na pewno zacieśniły się relacje towarzyskie łączące muzyków, co musiało pozytywnie przełożyć się na wartość artystyczną ich dzieła. Skąd taki wniosek? Czy w przeciwnym wypadku lider projektu zdecydowałby się nadać najnowszemu longplayowi nieco prowokacyjny tytuł „Better”? Potraktujcie to pytanie jako retoryczne. Można się oczywiście zastanawiać, po co Dąbrowskiemu tak wiele grup, którym lideruje. Jak sądzę, wynika to z dwóch przyczyn: po pierwsze – każdy nowy szyld odnosi się do innego składu personalnego, z jakim współpracuje trębacz; po drugie – pod różnymi nazwami realizuje on odmienne zamysły artystyczne. W przypadku The Individual Beings może chodzić o skłonność do… jazzowego awangardyzowania. Nie brakuje go już w otwierającym album sześciominutowym „F jak samolot”, w którym rozstawione na antypodach zostają z jednej strony grające unisono dęciaki (trąbka i saksofony), z drugiej – podparty efektami elektronicznymi, za które odpowiada sam Dąbrowski, fortepian. Jak się jednak okazuje, z biegiem czasu te dwa światy zaczynają się zazębiać, z czego rodzi się nowa wartość – energetyczny free jazz, znaczony emocjonalnymi, nakładającymi się na siebie, partiami saksofonu i fortepianu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Drugie w kolejności „Bataty” są jeszcze dłuższe, za co należy być zresztą artyście nadzwyczaj wdzięcznym, albowiem jest to zarazem najbardziej nastrojowa i eteryczna kompozycja na płycie. Leniwie snująca się sekcja rytmiczna stanowi idealny fundament pod powłóczyste solówki trębacza i saksofonisty, jak również zwiewnie płynącą opowieść pianisty (dostrzegam w niej swoiste duchowe pokrewieństwo z „ Marianną” Latarnika). Skołatane nerwy, jeśli ktoś się na nie żali, ukoić może równie stonowany, oparty na dialogu trąbki i kontrabasu, „Unicorns”, po którym rozbrzmiewa jeszcze krótsza miniatura – „Slide”. Wiele wyjaśnia jej tytuł: to modulowane dźwiękowo „zjazdy” i „podjazdy” sprzęgniętym do wspólnego wysiłku instrumentów dętych. Trochę jak jazda na jazzowym rollercoasterze, ale bez obaw, że może nam grozić coś przykrego.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W niezbyt rozbudowanym „Upright” septet po raz kolejny zagląda do świata awangardy. Choć utwór ten trwa zaledwie cztery minuty (z „groszami”), dzieje się tu mnóstwo intrygujących rzeczy. Muzycy co kilkadziesiąt sekund otwierają bowiem nowy wątek: słyszymy więc freejazzowy dialog kontrabasisty z bębniarzami, na który po chwili nakłada się intensywna improwizacja fortepianu, po czym następuje potężne uderzenie sekcji dętej, by w finale na plan pierwszy wysunęła się elektronika. Nie mniej „smakołyków” kryje w sobie „Bonzer”, w którym po zgrzytliwej elektronicznej introdukcji zespół tonuje emocje, ale tylko po to, by uśpić czujność słuchacza i w odpowiednim momencie zaatakować go rozpędzoną perkusją. W części drugiej natomiast stery w swoje ręce przejmuje Grzegorz Tarwid, co oznaczać może jedno – powrót do awangardowego minimalizmu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Lush” to jedyny utwór, który jest w stanie swoją subtelnością konkurować z „Batatami”. Nieśpieszny rytm (po tym, co perkusiści wyprawiają w „Bonzer”, przyda im się, jeśli w takiej samej kolejności materiał ten będzie prezentowany podczas występów na żywo, chwila wytchnienia) daje możliwość wprowadzenia bardzo nastrojowych tonów trębaczowi i saksofonistom. Nawet gdy do głosu dochodzi pianista, improwizuje na zaciągniętym hamulcu. Aczkolwiek w tle sekcja rytmiczna stara się pozostałych muzyków sprowokować do intensywniejszej gry. Ci jednak wolą skupić się na snuciu podniosłej opowieści. Sporo dzieje się za to w „Skinny Griffin”, w którym skoczno-radosny wątek fortepianowy szybko zostaje porzucony na rzecz niepokojących motywów podrzucanych przez saksofonistę i perkusistów. Do tego dochodzą jeszcze przyprawiające o ciarki elektroniczne szumy i zaskakująca, przywodząca na myśl nowofalowe formacje z lat 80. ubiegłego wieku, końcówka (za sprawą elektronicznych zestawów perkusyjnych). Monotonne elektroniczne pulsowanie towarzyszy także zamykającemu „Better” – „Hale & Hearty”, w którym kolejno żegnają się ze słuchaczami główni soliści. Kompozytorsko Tomasz Dąbrowski stopniowo wygładza fakturę utworu, by na finał pozostawić jedynie transowe tętno. Skład: Tomasz Dąbrowski – trąbka, elektronika, muzyka, produkcja Fredrik Lundin – saksofon tenorowy Ireneusz Wojtczak – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy Grzegorz Tarwid – fortepian, syntezatory Max Mucha – kontrabas Knut Finsrud – perkusja, perkusja elektroniczna Jan Emil Młynarski – perkusja, perkusja elektroniczna
Tytuł: Better Data wydania: 29 marca 2024 Nośnik: CD Czas trwania: 41:50 Gatunek: jazz EAN: 5709498112022 W składzie Utwory CD1 1) F jak samolot: 06:01 2) Bataty: 07:23 3) Unicorns: 02:08 4) Slide: 01:32 5) Upright: 04:10 6) Bonzer: 05:38 7) Lush: 06:20 8) Skinny Griffin: 04:08 9) Hale & Hearty: 04:27 Ekstrakt: 80% |