powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXXXV)
kwiecień 2024

Z filmu wyjęte: Eksport w kierunku nieoczywistym
Wędrówkę samochodów polskiej produkcji do krajów mniej lub bardziej egzotycznych czasami daje się potwierdzić kadrem z filmu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniego, żukowego odcinka cyklu, dzisiaj mniej oczywisty kraj, do którego trafiały wyroby rodzimego przemysłu socjalistycznego, czyli… Kolumbia. Tak jest, swego czasu wyeksportowaliśmy tam m.in. 849 samochodów Warszawa, na co jest jak najbardziej namacalny dowód w postaci hiszpańsko-meksykańskiego filmu „Santo frente a la muerte”, czyli na nasze „Santo w obliczu śmierci”. Otóż przez ekran przewijają się tam przynajmniej trzy warszawy – wszystkie jeżdżące jako taksówki.
Wspomniany film, nakręcony w egzotycznej nawet dla Meksykanów Bogocie, powstał w roku 1969 i był 22 częścią (z ogólnej liczby 53!) tasiemcowego cyklu przygód Santo, wrestlerskiego1) herosa rodem z Meksyku, walczącego ze złem wszelakim i starającego się przywrócić światowy ład. Tu akurat jego przeciwnikiem jest szajka kryminalistów niejakiego Doktora Igora, która ukradła drogocenny kamień, a następnie porwała jubilera, zmuszając go do pocięcia klejnotu na mniejsze kawałki. Szajce przymusowo pomaga córka jubilera, wrestlerka, dzięki czemu w popadającej w sztampę serii pojawia się trochę walk kobiecych, urozmaiconych pościgami i strzelaninami na ulicach mniej opatrzonego miasta.
Film co prawda powstał w okresie zwyżki jakości serii, ale raczej nie ma zbyt wiele ciekawego do zaoferowania. No, poza warszawami. A jak ktoś jest bardziej uważny, może w ruchu miejskim wypatrzeć także enerdowskiego wartburga czy robura, co oznacza, że Kolumbia tamtych czasów chętnie wchodziła w kontakty z krajami bloku wschodniego.
Na koniec warto zaznaczyć, że w postać Santo od samego początku aż do ostatecznego końca (ostatni film powstał w roku 1983, na rok przed śmiercią Santo) wcielał się… sam Santo, niezwykle popularny swego czasu w Meksyku wrestler, którego imion i nazwiska – Rodolfo Guzman Huerta – nikt praktycznie nie pamięta. Bo i po co, skoro wystarczy powiedzieć „Santo”, i wszyscy wiedzą, o kogo chodzi.
1) W Meksyku wrestlerzy zwani są luchadores
powrót; do indeksunastwpna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.