powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXXXV)
kwiecień 2024

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.
ZawartoB;k ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W latach 60. XX wieku Orkiestra Gustava Broma na dobre poświęciła się graniu jazzu, nierzadko czerpiąc inspiracje z zyskującego coraz większą popularność tak zwanego „trzeciego nurtu”. Było to możliwe między innymi dzięki temu, że z czechosłowackim big bandem współpracowali wybitni kompozytorzy, którzy nie stronili od eksperymentów, w tym przede wszystkim trębacz Jaromír Hnilička. To on był „odpowiedzialny” za najambitniejsze, „trzecionurtowe” utwory, jakie Orkiestra miała w tamtym czasie w swoim repertuarze, a które uświetniły takie albumy, jak „Kyrie Eleison” (1967) oraz „Missa Jazz (Jazz in the Church)” (1969). Pomiędzy nimi ukazał się jeszcze jeden wyśmienity, wydany przez Supraphon w 1968 roku longplay – „Jazzový koncert”. Zarejestrowano go podczas trzydniowej sesji (pomiędzy 11 a 13 grudnia 1967 roku) w należącym do wytwórni studiu w praskich Dejvicach.
Orkiestra Broma zaprezentowała się na tej płycie w całej okazałości: trzynaścioro instrumentalistów (w tym rozbudowana sekcja dęta i podwójny zestaw perkusyjny) oraz pojawiająca się gościnnie w dwóch utworach – „Černy pasažer” oraz „Mrak” – wokalistka Helena Blehárová. Stylistycznie rozrzut jest ponownie spory, ale jeśli wychodzić z założenia, że najistotniejsze z punktu widzenia lidera formacji są te kompozycje, które pojawiają się na otwarcie, to nie można mieć wątpliwości, że Gustav Brom chciał być postrzegany jako twórca, który nie boi się innowacji i z wielką przyjemnością łączy bigbandowy modern jazz z muzyką klasyczną. Na „pierwszy ogień” wybrano bowiem trzyczęściową, trwającą niemal piętnaście minut, suitę autorstwa Jaromíra Hnilički „Rubikon”, która prezentuje Orkiestrę w jej najbardziej awangardowym wydaniu.
Część pierwsza suity, czyli „Seskupování příčin”, zaczyna się od mocnego freejazzowego akcentu z dęciakami w roli głównej. One będą zresztą najistotniejsze tutaj do samego końca: obojętnie czy muzycy będą podkręcać tempo, czy też wyhamowywać, grać unisono czy solo. Co ciekawe, praktycznie przez cały czas w tle towarzyszy im improwizujący na fortepianie Josef Blaha. To on konsekwentnie ciągnie big band w stronę awangardy. Jego przeciwwagą stają się natomiast solowe jazzowe wstawki Josefa Audesa na saksofonie barytonowym. Dzieje się mnóstwo intrygujących rzeczy, co kilkanaście, kilkadziesiąt sekund pojawia się nowy element. Hnilička nieustannie zaskakuje nowymi pomysłami. Co oznacza tyle, że w drugiej części, dbając o zdrowie psychiczne słuchaczy, musi nieco stonować. Dlatego też „Fikce” toczy się wolno, dęciaki snują się powłóczyście, w jednym tylko momencie wybija się nieco intensywniejsza trąbka lidera.
Autor utworu porusza się na pograniczu klasyki i jazzu, dbając przy tym o to, aby wielbicielom obu gatunków dostarczyć odpowiednich emocji. Tak samo jest w zamykającym suitę „Peripetie a krize”, choć tu dochodzi jeszcze rockowa motoryka i – to rzecz zupełnie nowa – wypełniająca tło, ale nie będąca jedynie kwiatkiem do kożuszka, elektronika. Im bliżej końca, tym więcej zresztą jest nawiązań do klasycznej awangardy. Uff, nie ma wątpliwości, że „Rubikon” to – obok „Tazelboo Dazewhalla [Byrčana zběhún]” i „Kyrie Eleison” (z tak zatytułowanego longplaya) oraz całej „Missa Jazz (Jazz in the Church)” – najwybitniejsze dzieła Jaromíra Hnilički, jakie podarował legendarnej Orkiestrze. Stronę A albumu zamyka jeszcze kompozycja Josefa Blahy – „Ararat”. I tu również emocji nie brakuje. Fantastycznie prezentują się, niekiedy zahaczające o wtręty etniczne, dęciaki: od oboju (Blaha) po saksofon tenorowy Zdenka Nováka. Całość napędzają natomiast perkusje Václava Skáli i Amerykanina Billa Moody’ego, którego można było usłyszeć wcześniej we wspólnych nagraniach Orkiestry Broma z polskim wibrafonistą Jerzym Milianem.
Strona B zaczyna się od nie mniej zaskakującego utworu. Gustav Brom postanowił bowiem sięgnąć po kompozycję bardzo dobrze znanego w Europie, a zwłaszcza w Skandynawii amerykańskiego pianisty i perkusisty George’a Russella (1923-2009). W „Non Omnis Moriar” pisałem już o nim parokrotnie, przyglądając się jego współpracy z Janem Garbarkiem, Terjem Rypdalem oraz Jonem Christensenem (vide „The Essence of George Russell”, „Othello Ballet Suite / Electronic Organ Sonata No. 1”, „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature”). Utwór „Stratusphunk” ukazał się na tak właśnie zatytułowanym krążku, jaki ukazał się w Stanach Zjednoczonych w 1961 roku; sygnował go Sextet George’a Russella. W wykonaniu czechosłowackiego big bandu numer ten zyskał jeszcze bardziej na mocy i intensywności. Prym wiedzie przede wszystkim trąbka Artura Pavlíčka, którego wspomagają koledzy z sekcji dętej, przy okazji co rusz przypominając o postbopowym rodowodzie kompozycji.
„Černy pasažer” to w zasadzie jedyny „obcy” element na płycie. O ile bowiem dzieło Russella wpisywało się idealnie w przekaz Orkiestry, o tyle kompozycja Miroslava Hoffmanna (1935-2019) zaśpiewana przez okazjonalnie współpracującą z Bromem od 1964 roku słowacką wokalistkę Helenę Blehárovą – pochodzi z zupełnie innego świata. Aczkolwiek jeśli chodzi o poziom wykonawczy, nic nie można temu utworowi zarzucić. Swingujący fortepian, intensywne dęciaki, a nade wszystko nastrojowa wokaliza – wszystko doskonale się zazębia. Blehárová zaśpiewała także (z niewielkim wsparciem ze strony Jaromíra Hnilički) w „Mraku”, numerze skomponowanym z kolei przez puzonistę Mojmira Bártka. W tym kontekście zaskakiwać może nieco, że zadbał on przede wszystkim o mocne akcenty perkusyjne, dorzucając do pomocy Skáli i Moody’emu jeszcze grającego na bongosach Alfę Šmída (na co dzień bardzo zdolnego trębacza).
Wielbiciele polskiego jazzu zapewne doskonale znają wydany w 1970 roku w serii „Polish Jazz” longplay Tria Jerzego Miliana „Baazaar”. Znajduje się na nim kapitalny utwór „Bazar w Aszchabadzie” (chodzi oczywiście o dzisiejszą stolicę Turkmenistanu). Tymczasem dwa lata wcześniej na longplayu Orkiestry Gustava Broma „Jazzový koncert” znalazł się, skomponowany przez Josefa Audesa… „Ashabad”, który prezentuje się jeszcze ciekawiej i dostojniej. To z kolei monumentalnie brzmiący post-bop – ach, te dęciaki! ta fantastyczna improwizacja fortepianowa Blahy! te wtręty perkusyjne Moody’ego! – doprawiony do smaku orientalnymi solówkami Audesa na saksofonie barytonowym. Trudno sobie wyobrazić bardziej udane zwieńczenie i tak doskonałego albumu.
Skład:
Gustav Brom – lider
Jaromír Hnilička – trąbka, elektronika, muzyka (1-3)
Alfa Šmíd – trąbka, bongosy (7)
Artur Pavlíček – trąbka
Josef Audes – saksofon barytonowy, muzyka (8)
Miroslav Petr – saksofon altowy
Zdeněk Novák – saksofon tenorowy
Bronislav Horák – saksofon tenorowy
Mojmir Bártek – puzon, muzyka (7)
Jan Formánek – puzon
Josef Blaha – fortepian, obój, muzyka (4)
Milan Řežábek – kontrabas
Václav Skála – perkusja
Bill Moody – perkusja

gościnnie:
Helena Blehárová – wokaliza (6,7)



Tytuł: Jazzový koncert
Wykonawca / Kompozytor: Gustav Brom Orchestra
Data wydania: 1968
Wydawca: Supraphon
Nośnik: Winyl
Czas trwania: 38:31
Gatunek: jazz
Zobacz w:
W składzie
Utwory
Winyl1
1) Rubikon: Seskupování příčin: 06:46
2) Rubikon: Fikce: 03:16
3) Rubikon: Peripetie a krize: 04:33
4) Ararat: 04:10
5) Stratusphunk: 04:23
6) Černy pasažer: 02:58
7) Mrak: 04:03
8) Ashabad: 08:22
Ekstrakt: 80%
powrót; do indeksunastwpna strona

133
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.