powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CCXXXV)
kwiecień 2024

W kosmosie też znają jazz i hip hop
Uniri ‹Infinite Reflections›
Niezależna londyńska scena jazzowa poszerzyła się właśnie o kolejny wartościowy projekt. Obok takich formacji, jak Maisha, Cykada, Nériya czy SEED Ensemble objawił się właśnie kwartet Uniri, który powstał z inicjatywy – ukrywającego się pod pseudonimem Chiminyo – perkusisty Tima Doyle’a. Jego debiutancki krążek „Infinite Reflections” powinien przypaść do gustu zwłaszcza wielbicielom mieszanki hip hopu, jazzu i… rocka symfonicznego.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Czasami to bywa mylące. Ukazuje się debiutancka płyta jakiejś formacji, niemal wszyscy są przekonani, że to początkujący artyści i zachwycają się poziomem. Później jednak okazuje się, że tak naprawdę żaden z muzyków wcale nie jest debiutantem. Że mają już na koncie całkiem sporo projektów, a ich dyskografia liczy co najmniej kilkanaście albumów. Zatem już na samym początku należy podkreślić, że chociaż publikowany właśnie przez Astigmatic Records krążek „Infinite Reflections” kwartetu Uniri to pierwsze dzieło w jego dorobku, to tworzący grupę instrumentaliści mają już spore doświadczenie na brytyjskim rynku jazzowym i jazzrockowym. Co oczywiście niczego nie zmienia w kontekście oceny wydawnictwa. W końcu nawet debiutanci mogą nagrać arcydzieło, a starzy mistrzowie rzecz absolutnie nie nadającą się do słuchania…
Pomysłodawcą powołania do życia Uniri był muzyk ukrywający się pod pseudonimem Chiminyo. Któż to taki? Perkusista Tim Doyle, dobrze już znany w naszym kraju z występów w takich londyńskich formacjach okołojazzowych, jak na przykład Don Kipper, Maisha („There is a Place”, 2018) czy Cykada („Cykada”, 2019; „Metamorphosis”, 2023). Do współpracy tym razem zaprosił swojego kompana z Maishy Amané Suganamiego, związanego z London Odense Ensemble i zespołem Kefaya Ala Macsweena oraz Luke’a Wyntera, który dał się poznać jako instrumentalista freejazzowego Roller Trio, afrobeatowego Nubiyan Twist i klasycznie jazzowego Golden Mean. Dwaj pierwsi zagrali na syntezatorach analogowych, ostatni z wymienionych – na gitarze basowej.
Zaskakujące instrumentarium, prawda? Bez gitary czy dęciaków; jedynie sekcja rytmiczna i klawisze. To musiało mieć wpływ na – będącą wspólnym dziełem całego zespołu – muzykę, w której, co zrozumiałe, dominują syntezatory. W efekcie powstał nadzwyczaj intrygujący melanż jazz-rocka (w tę stronę ciągną Wynter i Doyle) z hip hopem, ale również – przynajmniej w kilku fragmentach płyty – rockiem symfonicznym. Syntezatory Suganamiego i Macsweena posłużyły im bowiem z jednej strony do tworzenia zapętlonych pulsujących motywów i transowego beatu, z drugiej – do monumentalnych, pełnych rozmachu, niekiedy wręcz kosmicznych pejzaży (wsłuchajcie się w „Oneiric Voyage”, „Outer Sea”, „Celestial Waves” i „Astroidea”, a od razu będziecie wiedzieli, o co chodzi). W sumie coś idealnego dla tych, którzy cenią Skalpela i Błoto (patrz: „Erozje”, 2020; „Kwiatostan”, 2020; „Kwasy i zasady”, 2021).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To krótki album, na który złożyło się jedenaście kompozycji. Najczęściej opartych na jednym, wyrazistym i melodyjnym, a więc także zapadającym w pamięć, motywie. Album jednak zróżnicowany pod względem nastroju. Pojawiają się na nim utwory subtelne i nostalgiczne (jak chociażby otwierający wydawnictwo przepełniający słuchacza smutkiem „Soar” czy „Outer Sea”), jak również oparte na szybkim pulsie i znacznie radośniejsze (vide „Oneiric Voyage”, zahaczający w pierwszej części o wpływy etniczne „Neptune’s Arck”, w końcu pełen „rozbieganych” i improwizujących syntezatorów „Cetus”). Jazzowej intensywności nie brakuje z kolei w „Oumuamua”, w którym to numerze z czasem coraz większą rolę zaczynają odgrywać hipnotyzujące klawisze.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W transowym, jednym z najkrótszych na płycie, ale za to bardzo klimatycznym „Solaris Ocean” kwartet nawiązuje oczywiście do twórczości Stanisława Lema. Wymieniony już wcześniej „Celestial Waves” to z kolei najbardziej zróżnicowany numer na całym „Infinite Reflections”. Pojawiają się w nim bowiem zarówno inspiracje nową falą z lat 80. ubiegłego wieku, jak i podrasowanym jazzową rytmiką synth-popem. W końcówce natomiast dają o sobie znać symfoniczno-progresywne ciągotki Suganamiego i Macsweena, których zapewne nie powstydziłby się nawet Józef Skrzek. Podobnie rzecz ma się z finałową kompozycją, czyli „Astroidea”, w której elektroniczny trans miesza się z hiphopową pulsacją i progresywno-jazzowymi pasażami syntezatorów, wydatnie wspomaganych przez sekcję rytmiczną (brzmienie basu Wyntera to temat na osobną opowieść!). Dobrze, że to właśnie ten utwór wieńczy dzieło, albowiem tak się składa, że dwie poprzedzające go miniatury – „Astra’s Charge” i „Earth-Diver” – należą akurat do tych, które wlatują jednym, a wylatują drugim uchem.
Skład:
Amané Suganami – syntezatory analogowe (Prophet REV2 i Moog Mother 32)
Al Macsween – syntezatory analogowe (Prophet 6 i Moog Subsequent 37)
Luke Wynter – gitara basowa
Chiminyo (Tim Doyle) – perkusja, produkcja, lider



Tytuł: Infinite Reflections
Wykonawca / Kompozytor: Uniri
Data wydania: 29 marca 2024
Nośnik: CD
Czas trwania: 36:57
Gatunek: hip hop, jazz, rock
Zobacz w:
W składzie
Utwory
CD1
1) Soar: 02:34
2) Oneiric Voyage: 03:13
3) Oumuamua: 03:49
4) Outer Sea: 04:18
5) Solaris Ocean: 01:53
6) Neptune’s Arck: 04:34
7) Cetus: 03:40
8) Celestial Waves: 03:50
9) Astra’s Charge: 02:14
10) Earth-Diver: 01:42
11) Astroidea: 05:08
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

116
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.