Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Bogusławski
‹Krzesło łaski Barabasza›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorJerzy Bogusławski
TytułKrzesło łaski Barabasza
OpisRocznik 1986. Absolwent Automatyki i Robotyki Politechniki Gdańskiej, pożeracz wszelakiej wiedzy dotyczącej nowinek astrofizycznych, kwantowych oraz elektronicznych. Publikuje od 2016 roku, głównie na portalu Nowa Fantastyka pod pseudonimem „NoWhereMan”, ale także w „Silmarisie”, „Szortalu”, „Białym Kruku” oraz Fantazmatach.
GatunekSF

Krzesło łaski Barabasza

Jerzy Bogusławski
« 1 2 3 4 5 »

Jerzy Bogusławski

Krzesło łaski Barabasza

• • •
Nie wiem, jak zniosłem kolejne dwa tygodnie.
Niczym szambonurek, co dzień zanurzałem się w byciu Vatersonem. Przydały się poczynione przeze mnie analizy – ułatwiły Angeli wyselekcjonowanie odpowiednich chwil do odtworzenia, a w konsekwencji mniejszy dyskomfort dla nas dwojga. Niewiele mniejszy.
Sama Angela… Pomimo prób rozmów na inne tematy niż praca, nie zdołałem przebić się przez jej barierę. Zawsze skupiona, zawsze oddalona. Zostawała mi tylko cicha adoracja złotego blasku jej oczu.
Ku złości Szejta, wiele razy wykazaliśmy, że miałem rację. Vaterson był fanatycznie oddany postępowi hosariusowskiej cywilizacji. Koszt nie grał roli – dawne fundamenty, niewolące społeczeństwo od niepamiętnych czasów, miały zostać zniesione. Cyborgizacja, planetarna sieć informacyjna, czy w końcu sfera Dysona miały wprowadzić świat w nową erę. Jak na ironię sam nie chciał modyfikować swojego ciała czy przedłużać życia. Do tego nienawidził szemranych aparatczyków. I dlatego teraz tak bardzo pragnę, by stanął pośród nas żywy i dał popalić Szejtowi, który ciska we mnie i Angelę gromy za końcowy raport.
– To stanowczo za mało! – grzmi spaślak. Wcina przy tym jakiś czarny owoc o idealnej wielkości, by wepchnąć mu go do gardła.
Nie powiem, kusząca opcja.
– Macie jego pełny profil – odpowiadam, trzymając nerwy na wodzy. – Dzieciństwo, poglądy…
Ucisza mnie uniesieniem ręki.
– Panie Pontio, czy jest pan szaleńcem? – pyta z wyraźną ironią.
Wbijam palce w skórzane podłokietniki i milczę.
– Bo tylko szaleniec przeczytałby wasz raport publicznie – kontynuuje Szejt. – Vaterson to normalny człowiek z normalnego kupieckiego rodu. Socjolog hobbysta oraz wielbiciel nowych technologii, choć sam wystrzegał się implantów w ciele. Do tego niekarany, niepijący.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Grubas spogląda na mnie z politowaniem.
– Kogoś to panu przypomina? – Zakrywa usta, jakby coś go zawstydziło. – Ach, tak! Większość mieszkańców Hosariusa!
– Są socjologami hobbystami? – rzucam cynicznie.
Wstaję z miejsca i krążę między fotelem a drzwiami, byleby nie mieć spaślaka na wyciągnięcie ręki.
– Czego wy właściwie chcecie? – pytam z rozbrajającą szczerością.
– A jak pan myśli?
– Kozła ofiarnego do przegonienia z obozu – wtrąca smutno Angela.
– Tylko bez porównań Łapiduchów – syczy Szejt w jej stronę. – Potrzebujemy pokazać go jako potwora nad potworami, panie Pontio. Nie patriotę popełniającego niewyobrażalny czyn dla ojczyzny, ale samolubne monstrum.
– To weźcie i spreparujcie jakieś dowody! – sugeruję zirytowany.
– Naprawdę musimy? – Szejt przybiera pełną niedowierzania minę. – Czy zbadaliście każdy element przeszłości Vatersona? Choćby ten wieczorny rytuał? Sprawdziliście go?
Angela przymyka zmęczone oczy, a ja wbijam wzrok w sufit.
– Czyli nie. – Szejt cmoka zwycięsko. Patrzy w stronę kobiety. – Daruję sobie insynuacje, czyje to niedopatrzenie. A teraz do roboty!
Znów pozbawiono mnie wyboru. Znowu muszę zanurzyć się w szambo.
Nie patrzę w stronę Szejta, gdy wychodzi – jeszcze przyszłoby mi do głowy zrzucić go ze schodów. Jednak z tymi insynuacjami ma rację. Sam nie wiem, czemu Angela zostawiła tak ważne, cykliczne wydarzenie z życia Vatersona na sam koniec, by ostatecznie o nim zapomnieć.
Patrzę na nią. Na przygasłe złote oczy, na niewielkie pasemka siwizny. W ciągu ostatnich dwóch tygodni i na niej Karzeł odcisnął swe piętno, tak jak na wszystkim dookoła. I jak tu się dziwić bezwzględności Vatersona?
• • •
Czekamy do północy. Potem mieszają się dwa światy – roje nanitów oblepiają oba krzesła, a bzyczenie maszyn idealnie wpasowuje się w zmęczony głos śpiewaka. I pośrodku tego wszystkiego jestem ja, skąpany w świetle Karła.
– Gotowy? – pyta Angela, której oczy całkiem przygasły. Nie czeka na odpowiedź, tylko od razu nakłada hełm.
Przełykam ślinę, zaciskam zęby i…

Antyczny zegar wahadłowy odzywa się raz po raz, wołając na rozmowę syna marnotrawnego. Ruchem dłoni odsyłam lokaja i ochroniarzy, którzy pomogli mi przygotować pomieszczenie. Ostatniemu wręczam listę osób do egzekucji, którą zapomniałem dać ministrowi bezpieki.
Chwilę myślę nad piosenką, ale ostatecznie z głośników leci jak zawsze ta o „krześle łaski”. Uśmiecham się pod nosem. Dobrze wiem, jak Łapiduchy jej nienawidzą. Siadam i patrzę na zdjęcia kolejnych najważniejszych etapów mego życia.
Skąpany w świetle Karła nie muszę czekać długo.
Eksplozja ciepłego białego światła pali jak ogień. Ignoruję ból, by chłonąć tę najpiękniejszą z barw. I tylko spojrzenie błękitnych oczu lituje się nade mną, a ich właściciel nuci cicho:
– W karczmie z widokiem…

Głowa mi topnieje, pot ścieka z czoła. Czuję smród lecącej mi z ust żółci. Obok Angela podnosi się z podłogi. Zipie niczym lokomotywa i łapczywie pije podaną przez Emmanula wodę.
Tylko Szejt szczerzy zęby w zwycięskim uśmiechu.
– Za… zadowolony? – pytam.
Wiem, że nie jestem winny – Angela musiała opaść z sił, przez co zobaczyliśmy tylko początek rytuału. Ale jeśli chujek powie „nie”, przysięgam, że go zarąbię. Tu i teraz…
– Jeszcze jak.
Głos spaślaka przyprawia mnie o dreszcz. Szejt ciska we mnie pestkę i wychodzi tryumfalnym krokiem.
Co on tam zobaczył?
• • •
Huk zrywa mnie ze snu. Ledwo przecieram zaspane oczy, a poraża je ostry błysk. Zakrywam twarz dłońmi, ale sekundę później ktoś odrywa je i przyciska do łóżka.
Mimo łez i tańczących przed oczami ogników napastnicy stopniowo nabierają kształtów. Półprzezroczyste zbroje-upiory z karabinami. Tylko jeden z nich nie nosi hełmu.
Szejt.
– Co jest? – mamroczę.
Grubas nie odpowiada. Towarzyszący mu Gwardziści Republikańscy wyciągają mnie z sypialni i targając jak śmiecia, wleką do wyjścia.
– Szejt, co do cholery?! – drę się. – Szejt!
Odpowiedzią jest cios w głowę. Metaliczny posmak krwi i chłód obręczy na czole są ostatnimi rzeczami, jakie czuję. Aureola pacyfikacyjna odcina mnie od bodźców zewnętrznych i zamyka samego pośród ciemności.
Co chcą ze mną zrobić?! Jasna cholera, myśl, co mogło wpaść do głowy temu chujowi!
Pewnie porewolucyjny rząd nie ma czym zapłacić. Angeli nie zdradzą, „zero-iks” są zbyt cenni. Pewnie więc oszczędzają na mnie! Jak wtedy, gdy zamiast odtworzyć nowe ciało Vatersona, zdecydowali się na tańszą opcję, czyli wykorzystanie mojej powłoki oraz mnie samego w roli umysłu-pośrednika.
A może chodzi o istotę z wieczornej wizji? Może z Angelą dotknęliśmy jakiegoś spisku dotyczącego Łapiduchów?
To możliwe. W galaktyce więcej się o nich słyszy niż faktycznie widzi. Transwymiarowe istoty, rzekomo pilnujące, by ani „zero-iks”, ani ich pracodawcy nie czynili nic zbrodniczego. O efektach ich działań najlepiej świadczą wszystkie ofiary Vatersona, o wszechmocy natomiast brak reakcji na jego zło. Więc to tyle, jeśli chodzi o potęgę istot, których „myśli nie są naszymi myślami”.
Czego jednak mieliby od nich chcieć przełożeni Szejta? Czy chcą ukryć ich kontakty z Vatersonem, czy może wprost przeciwnie?
Zaczynam słyszeć dalekie odgłosy. Coś żądli mnie w ramię, potem obciera plecy. Nos przeszywa ukłucie, jakby szpilki.
Niespodziewanie mrok rozjaśnia żółć płomienia. Dochodzą mnie jęki gwardzistów, a zaraz po nich zgrzyt metalu. Środek pojazdu wygląda jak wnętrze maszynki do mielenia mięsa.
Rzucam się do rozerwanych drzwi. Antygrawitacyjny transporter leży niczym połamana zabawka na jednym z placów stolicy. Jest wcześnie – dookoła dostrzegam ledwie parę osób, wszystkie skryte za ławkami czy fundamentami rozbitych chronolitów. Gdzieś w oddali błyskają światła pozycyjne nawracającej eskorty.
W głowie świta mi jedno słowo: szansa. Szansa na ucieczkę. Szansa na podjęcie własnej decyzji!
Zrzucam z siebie resztki aureoli oraz elektrokajdanek. Biegnę – jak najszybciej, jak najdalej.
• • •
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.