Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Łukasz Sowa
‹Eksperyment Tasalina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Sowa
TytułEksperyment Tasalina
OpisAutor urodził się w Stalowej Woli w 1981r., zaś na stałe mieszka w Rzeszowie. Z wykształcenia jest anglistą, z zawodu nauczycielem akademickim i tłumaczem. Pisanie traktuje jako pewnego rodzaju odskocznię od rzeczywistości i gimnastykę wyobraźni. Człowiek wielu pasji, wśród których najważniejsze to szczury, motocykle oraz gry (od szachów i pokera do wszystkich części Witchera), możliwe że jedyny w Polsce wielki fan gry Cribbage.
Opowiadanie jest kontynuacją publikowanych w Esensji przygód rycerza Ravandila spisanych w tekstach: „Trudna decyzja pogromcy smoków” oraz „Z diabłem za pan brat”.
Gatunekfantasy, humor / satyra

Eksperyment Tasalina

1 2 3 »
Dużo uciechy miał Jakub. Biegał za gryzoniami jak opętany, próbując nabijać je na widły, a gawiedź radowała się, biła brawo i skandowała na jego cześć. Wdzięczny mu byłem, bo każda ubita sztuka to mniej czerni na mym imieniu. Pozostawała nadzieja, że potomstwo tychże myszek nie będzie zbyt gadatliwe, szczególnie na mój temat.

Łukasz Sowa

Eksperyment Tasalina

Dużo uciechy miał Jakub. Biegał za gryzoniami jak opętany, próbując nabijać je na widły, a gawiedź radowała się, biła brawo i skandowała na jego cześć. Wdzięczny mu byłem, bo każda ubita sztuka to mniej czerni na mym imieniu. Pozostawała nadzieja, że potomstwo tychże myszek nie będzie zbyt gadatliwe, szczególnie na mój temat.

Łukasz Sowa
‹Eksperyment Tasalina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorŁukasz Sowa
TytułEksperyment Tasalina
OpisAutor urodził się w Stalowej Woli w 1981r., zaś na stałe mieszka w Rzeszowie. Z wykształcenia jest anglistą, z zawodu nauczycielem akademickim i tłumaczem. Pisanie traktuje jako pewnego rodzaju odskocznię od rzeczywistości i gimnastykę wyobraźni. Człowiek wielu pasji, wśród których najważniejsze to szczury, motocykle oraz gry (od szachów i pokera do wszystkich części Witchera), możliwe że jedyny w Polsce wielki fan gry Cribbage.
Opowiadanie jest kontynuacją publikowanych w Esensji przygód rycerza Ravandila spisanych w tekstach: „Trudna decyzja pogromcy smoków” oraz „Z diabłem za pan brat”.
Gatunekfantasy, humor / satyra
Wiecie, co jest najgorsze, jeśli chodzi o latające myszy? To, że nie można przed nimi czmychnąć na krzesło, stół czy komodę. Można próbować się skryć w szafie, ale nie ma pewności, że w środku nie ma gryzonia, można odpędzać ścierwo packą na muchy, ale na niewiele się to zdaje, można też chwytać je siatką na motyle, lecz ich przeostre zębiska w momencie uwalniają je z matni.
Z takimi oto problemami przyszło nam się mierzyć w królestwie, choć bardziej był to kłopot przerażonych dziewek, które teraz znacznie rzadziej pokazywały się we dworze, a i na ucztach niewieście towarzystwo nie dopisywało. Przesiadywały w swoich komnatach z zaryglowanymi okiennicami i czekały, aż ktoś się upora z plagą. Ot i zadanie dla pogromcy smoków. Że myszy latały, nic a nic mi nie wadziło, drażniło mnie jedynie, że, oprócz tego, myszy te gadały.
Nie kwapiło mi się do walki z gryzoniami, owo zadanie deprecjonowałoby mnie jako pogromcę smoków, a za wszelką cenę chciałem uniknąć nazwania mnie pogromcą myszy. Z drugiej jednak strony, brak dziewek na ucztach martwił mnie i doprowadzał do chandry. Spędzałem więc wieczory w towarzystwie diabła Jakuba i mocnych napitków… lub tylko samych napitków.
Jak się później okazało, a może były to tylko plotki, czarodziej Tasalin eksperymentował na polecenie samego króla Edwarda. Coś widocznie zmąciło się pod ciężarem korony we łbie i król zapragnął mieć skrzydła. Anielskie. Niechybnie, to obecność diabła Jakuba wywołała tę chęć. Był diabeł, to czemu nie anioł? No cóż, eksperymenty pouciekały z klatek, a wściekły król wygnał Tasalina z królestwa wieczorem, ale już rankiem, gdy łepetyna była wypoczęta i jeszcze nie obciążona brzemieniem korony, nakazał sprowadzenie czarodzieja z powrotem. Zdał sobie wspaniałomyślny Edward sprawę, że nikt inny jak Tasalin nie odczyni zaklęcia, a myszy to myszy, dla nich prokreacja jest najważniejsza.
– Wiesz, Ravandil, miałem cię za najdurniejszego w tym królestwie, ale widzę, że cechy, które ci przypisywałem, pasują do większości tutejszych. – Diabeł siedział w mojej komnacie, dzierżąc w jednej dłoni widły, a w drugiej kufel piwa, a ja wiedziałem, że ma na myśli króla.
– Ech, Jakubie, jakby tylko ci ludzie mogli tak wyjść z siebie i stanąć obok, i przyjrzeć się sobie, i podumać, oj zdziwiliby się, jak sami są durni.
Ciche chrobotanie nad głowami odwróciło naszą uwagę.
– Słodu, kwasu wymieszamy, Ravandila hen wygnamy – zapiszczał gryzoń.
Szara mysz wisiała nad nami, jakby ją kto u sufitu na sznurze zawiesił i przednimi łapkami drapała się po głowie. Jakub zerwał się, odstawił kufel i, pochylony, z zadartą głową przyczaił się, celując środkowym zębem wideł w poczwarę. Napiął mięśnie i z diabelską siłą wyrzucił w górę trzy rozżarzone, śmiercionośne szpikulce. Mysz poderwała się, wywinęła kozła i uleciała nieco dalej.
– Oj, głupie gryzonie, wyczaruję wam skrzydła na ogonie – wyrecytowała śpiewnym, piskliwym głosem.
Wtedy to właśnie dotarło do mnie, że myszy gadają to, czego nasłuchały się od czarodzieja Tasalina. Uwięzione w klatkach w pracowni szarlatana przyswajały wygłaszane przez niego dyrdymały, a teraz, gdy ich jęzorki zostały uwolnione czarcią magią, śpiewały i recytowały radośnie to, co spamiętały.
Jakub nie dawał za wygraną. Odsunąłem się na drugi koniec komnaty, by nie wadzić przyjacielowi w polowaniu. Przezabawnie wyglądał diabeł z wypiętym zadem i łbem zadartym, oburącz dzierżąc swój oręż i w skupieniu celując w małego wroga. Z uśmiechem na twarzy popijałem piwo i oglądałem spektakl, który w myślach zatytułowałem: „Myszy i diabły”.
Oj namęczył się diabeł nim nabił nieszczęśniczkę na widły. Ze zmęczenia nabrał mocno krwawych kolorów, a drobne płomienie wyskakiwały co rusz z różnych części jego ciała. Nie wiem czy z nadmiernego wysiłku, czy też z przypadku, ale ostatni płomyk wieńczący celne uderzenie wystrzelił wprost z diabelskiego tyłka.
Jakub uśmiechnął się i skierował widły w moją stronę, prezentując zdobycz. Mysz w momencie poczerniała od ognia okalającego widły, a diabeł z zadowoleniem na twarzy odgryzł jej chrupiącą główkę i spytał, czy mam ochotę na szaszłyk. Kiedy wyraz mojej twarzy dał mu do zrozumienia, żem niegłodny, począł chrupać resztę, by na koniec wciągnąć jej ogon niczym nitkę makaronu. Poczułem lekkie obrzydzenie, ale kilka łyków piwa poprawiło mi samopoczucie.
Badając sufit i ściany w obawie przed pojawieniem się kolejnej myszy, zasiedliśmy do stołu, by kontynuować nasze bystre dywagacje.
– Ach, rycerzu, cóż nam się tu użalać nad głupotą ludzką czy diabelską, napijmy się.
I tak siedzieliśmy w komnacie, sącząc miody i piwa wszelakie i rozmawiając o sprawach życia i śmierci, o głupocie ludzkiej, o dziewkach – tych pięknych i tych wątpliwszej urody, o czarodziejach, magii i królu.
– Wiesz, Ravandil – mówił diabeł. – Wdzięczny ci jestem, żeś mnie tu zwlókł swoim sprytem i głupotą, bo kto przy zdrowych zmysłach diabła by sprosił, ale tęskno mi do mej lubej.
Jego słowa uderzyły jak grom w mój już dość mocno zatopiony w alkoholu i wpół uśpiony umysł.
– Do twej lubej?
Spędziłem z diabłem krocie dni i nocy i nigdy nie wspominał o sprawach serca i krocza. Ta myśl otrzeźwiła mnie, sięgnąłem więc po kufel, by temu zaradzić.
Rozmarzony diabeł zamyślił się wgapiony w sufit.
– Nigdy nie mówiłeś… – wycedziłem, starając się unieść powieki.
– Jestem, do kroćset, diabłem. Jakby to wyglądało, gdy wysłannik z piekieł rozkleja się i smęci o miłości. Ech…nazywa się Inferia…
Jakub opowiedział mi całą historię. On, syn Lucyfera, ona, prosta diablica z piekielnej wsi. Jego ojciec nigdy by na taki związek nie przystał, ale teraz, gdy Jakub uwolnił się spod jarzma królewskiego rodu i był wolny, myśl o Inferii nie dawała mu spokoju.
Żal mi się zrobiło mego przyjaciela i poczułem z nim niezwykłą więź.
– Nie kłopotaj się mymi sercowymi turbacjami, dzięki tobie jestem z wami i wdzięczny ci jestem…
Diabeł był mi wdzięczny! Myśl mnie taka naszła, że nic dobrego z tego nie będzie.
Znowuż mysz nad naszymi głowami przeleciała, a diabeł chwycił widły i przygotował się do natarcia, wypinając zad i przybierając już znaną mi pozę zabójcy myszy.
Nim na dobre zasnąłem, usłyszałem jeszcze piskliwe:
– Gotuj się wywarze w garze, ja tej zakale jeszcze pokażę.
• • •
Chciałbym, byście przez chwilę zastanowili się nad tym, czym jest wdzięczność. W Wielkiej księdze wyrazów trudnych i rzadkich, którą to znalazłem w zamkowym librarium, stoi, że: „wdzięczność to uczucie, jakim człowiek lub zwierzę pała do innego człowieka lub zwierzęcia, który poczynił rzeczy dobre dla niego. Uczucie to niechybnie niesie za sobą chęć odpłacenia się dobroczyńcy w czynie lub w walucie”. Dodano przykład użycia: „Rycerz był wdzięczny swemu giermkowi za uratowanie życia i w podzięce odstąpił mu swą nałożnicę na czyn jeden”.
Leżałem w swojej komnacie na łożu, pykałem fajkę i rozmyślałem. Zastanawiałem się, czy wdzięczność, którą inni czuli do mnie, to coś dobrego.
Przypomniałem sobie kilka sytuacji ze swojego żywota, kiedy to ktoś był mi wdzięczny. Kiedy byłem podrostkiem, jeden z moich przyjaciół był mi wdzięczny, żem nakłamał jednej dziewce, że jest on prawdziwym pogromcą smoków. Od tamtej pory brak mi dwóch zębów, bo kto by się spodziewał, że taka niepozorna na pierwszy rzut oka dziewka, takim ciosem może mnie uraczyć. Innym razem, gdy byłem już trochę starszy i mądrzejszy… a może tylko starszy, mój wuj był mi wdzięczny, żem cioteczkę zamknął na klucz w podziemnym loszku na czas, jak się wyraził, ważnych obowiązków służbowych, które okazały się wielką i rozpustną ucztą. Mój wuj był poważanym doradcą króla, ale to ciotunia sprawiła mi łomot. Chyba nigdy nie dowiedziała się, że to pomysł wuja, a ja wolałem milczeć, za co oczywiście wuj był mi wdzięczny. Od tamtej pory lękam się tęgich kobiet. Ciotka pewnie byłaby mi wdzięczna, gdybym jej prawdę wyjawił, ale z dwóch wdzięczności wolałem wybrać tę wujową. A wdzięczność króla za odwagę w walce z niby–smokiem, postawiła jako księcia mnie obok niezbyt pięknej królewskiej córy i związała jakimiś przysięgami na całe życie.
Do głowy przyszło mi jeszcze z tuzin innych zdarzeń i w żadnym z nich nie dopatrzyłem się pozytywnych stron czyjejś wdzięczności.
Powinienem się chyba teraz nieco zmartwić, bo najintensywniej wyrażoną wdzięcznością jaką otrzymałem, była ta czarodzieja Tasalina. A to mogło oznaczać równie intensywne kłopoty.
• • •
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.