„Dorastanie” i inne wiersze
o słońce
ludzie nie są warci
zachodu
Anna Maria Goławska
‹„Dorastanie” i inne wiersze›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Autor | Anna Maria Goławska |
Tytuł | „Dorastanie” i inne wiersze |
Opis | Anna Maria Goławska, rocznik 1974. Autorka, której utwory zostały już zauważone w kilku ogólnopolskich konkursach literackich, między innymi otrzymała II nagrodę w Krośnichach w konkursie „o ludzką twarz człowieka 2000”. Z nadesłanych do redakcji Esensji sporego zestawu wierszy wybraliśmy kilka z nich, naszym zdaniem najlepiej ilustrujących nastrojowość twórczości, jak i samej osobowości autorki. Liczymy, że spodobają się one również naszym Czytelnikom. |
Gatunek | poezja |
kiedy mężczyzna wychodzi
dziewczyna ściąga przez głowę
aksamitną suknię kobietę
wygładzając zmarszczki
materiału starannie
wiesza ją w szafie
nie zaglądając do lustra
związuje gumką
potargane włosy
puszcza zielone oko
do włóczkowego misia na tapczanie
krzywym pismem
objawia sekrety
pamiętnikowi o okładkach
w kwiaty i serca
gryząc ołówek i palce
powtarza zadane lekcje
mruczy słowa i wybija rytm
popularnej piosenki
zimną bosą stopą
druga skarpetka gdzieś
się zapodziała
z parapetu machając nogami
szczerzy zęby do dzieci z podwórka
widząc z daleka
mężczyznę powracającego
śpiesznie poprawia uśmiech fryzurę
i wkłada miękką sukienkę
coraz sprawniej i coraz rzadziej
tyłem na przód
Ilustracja: Łukasz Matuszek
wysyłają mi na pomoc
kalekie uśmiechy słów
a przecież to ja jestem silna
i wierzę w siebie
wierzę że budząc się
w jakimkolwiek miejscu
i o jakiejkolwiek porze
będę ciągle tym samym
skończonym ciałem
wierzę że oddając się każdemu
na wszystkie sposoby
przez nikogo nie zostanę
zabrana od siebie doszczętnie
wierzę że obracając się
przez całą ciemność
z boku na bok
z pleców na brzuch
nie zdołam naraz
obrócić się w proch
jestem pewna mojego istnienia
wierzę że kant ściany
rozbija wściekłe wahadło głowy
wierzę że palce
mojej prawej ręki
obejmą i udźwigną
trzonek stalowego narzędzia
jestem taka silna wierzę
Ilustracja: Łukasz Matuszek
na imię mam marta
mówię do ciebie zupą
krzyczę kawałkiem
bordowej wątroby
słucham cie czystym
kołnierzykiem koszuli
a jednak nie mówisz
wszystkimi językami świata
stoisz z nią
gładkodłonną marią
która wybrała lepszą cząstkę
ale ja wciąż jeszcze
mam wybór
mogę nadal karmić
jej śniade
zasmarkane dzieci
albo mogę
przestać
oparłeś dzisiaj lekko
dłoń na moim ramieniu
a mi tam dusza rośnie
drżąco pierzaście dziwnie
i jak ja się teraz oddam
martwej ciężkiej ziemi
z takim ledwie rozkwitłym
trzepotliwym skrzydłem
Ilustracja: Łukasz Matuszek
ja jestem
z innego błota
ja jestem miłość
tęsknota
lepszość
ja jestem
wybranka światła
boginka kwietna
ja jestem
dobra wróżka
na niedobrych ścieżkach
drobnostka
poetka
w wilgotnej nadrzecznej trawie
dwie prawe stopy
i dwie stopy lewe
węszą za sobą
ostrożnie
zawstydzająca jest
ich białoskóra bosość
i nawet brudne ziemią
od spodu
pozostają czyste
łakną się zbyt nieśmiało
więc tyłem piętami
coraz bliżej się łaszą
gotowe odbiec
płochliwe
aż łączy się rozerwane
kiedyś powoli ciało
moja wiara
może przyrosnę na nowo
długą wypukłą blizną
Ilustracja: Łukasz Matuszek
słońce wam dostojnie
oddaje ostatnie pokłony
czeka na zapatrzenie
w siebie
na krótką myśl
o ciągłym cudzie
stoicie plecami
oparci o najwyższe dary
o słońce
ludzie nie są warci
zachodu
ocal mnie od rozumiem
od widzę i słyszę
od rozdawania i zachowywania
od czynienia dobra i czynienia zła
od pragnienia i od nadmiaru
daj mi sprawiedliwość słońca
i obojętność powietrza
i wywiedź mnie z uczestnictwa
ziemi świadomej
z domu niewoli
Ilustracja: Łukasz Matuszek
kropelko życia
główce twojej nie rozumiejącej
jeszcze
opowiadam miłość
i wielką prawość świata
stópkom twoim
przyjazność trawy i piasku
rączkom
ciepło bliźniego ciała
opowiadam ci też
(zanim złem je nazwą)
lęk i nieświadomość
opowiadam
żebyś miał mocną tarczę
lecz nie chciał sięgać
po miecz
bo czasem podchodzisz do mnie
od tyłu
twój oddech pochyla mi głowę
a moja szyja i kark
stają się świeżą gliną
wołającą o rysunek i kształt
zęby twoje i język
dlatego nie pozwolę nigdy
moim włosom urosnąć