Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 2

« 1 2 3 4 11 »
– Nie tak szybko, szef zaprasza do siebie. Jest dla ciebie nowe zlecenie.
– Powiedz mu, że mam inne plany. Polecam się na przyszłość, ale teraz już mam robotę.
Zantara spojrzała na Beyre, a ta czuła, że zaczyna tracić cierpliwość.
– Sebulba pewnie ucieszy się, że przyleciałaś, Winduu. Przydacie się oboje.
– Nie jesteśmy zainteresowani – syknęła Beyre.
– Nie mam kasy dla Fetta. I tak musicie pojechać z nami do twierdzy.
– „Do twierdzy”! Jak to brzmi – zakpiła Beyre.
– Efektowne, ale bliskie prawdy – wyjaśnił Boba. – A z Sebulbą to ja już sobie sam utnę pogawędkę.
– I to jest właśnie Boba Fett – Zantara zwróciła się do Zerrika. – Najpierw spóźnia się w skandaliczny sposób, potem grozi, a na koniec da wszystkim do zrozumienia, że robi nam łaskę, że w ogóle z nami rozmawia. Można się przyzwyczaić.
– Jak mi powiesz, kiedy ostatni raz się spóźniłem, to masz u mnie nowiutkie działko do „Troublemakera”. No, przychodzi ci coś do głowy? Nie? Chodź… On ma jakieś nazwisko?
– Nazywam się Zerrik Barion! – chłopakowi zaczynały puszczać nerwy. – I proszę was bardzo, nie rozmawiajcie, jakby mnie tu nie było.
Spojrzał znacząco na Zantarę, a ona zasłoniła twarz dłońmi, udając zawstydzone dziecko.
– Więc jestem Zerrik, pochodzę z Korelii, tak jak Guri. Wiele o was słyszałem, to dla mnie zaszczyt was poznać.
– Rusz się, Barion – rozkazał Fett. – Ładuj gościa na wasz śmigacz, ja idę po skuter. Muszę go zdjąć z zaczepów, to chwilę potrwa.
To ostatnie łowca powiedział już do Beyre.
– Pomogę ci! – zaoferował się chłopak, wyskoczył ze śmigacza i ruszył za Bobą do ładowni.
– Wynocha! – syknął Fett, zatrzymując się na trapie. – Ani się waż!
– Zerrik, nie wchodź tam! – zawołała Guri. – Ten świr pewnie ma poustawiane automatyczne super straszne lasery do koszenia intruzów przy grodziach, czy inne cholera wie co. Ładuj tę mrożonkę na śmigacz, Fett ci dobrze kazał.
Barion, urażony, zajął się robotą, a Zantara absolutnie bezczelnie przyglądała się Beyre. Więc Beyre w ramach rewanżu zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, a następnie swobodnym krokiem weszła do ładowni.
Trafiła właśnie na moment, kiedy Fett już wyprowadzał skuter. Zamknął statek, wskazał Beyre miejsce za sobą i wystartował.
• • •
Siedziba byłego pilota wyścigowego rzeczywiście przypominała twierdzę zarówno pod względem architektury, jak i liczby obstawiających ją strażników oraz kalibru ich broni. Kiedy zbliżyli się na odległość głosu, Zantara gwizdnęła na palcach, zamachała do Dugów z obsługi działka nad bramą i zawołała:
– Patrzcie, kto przyjechał! Wołajcie szefa!
Zatrzymali się na dziedzińcu. Z budynku wysypała się grupa istot kilku gatunków i najwyraźniej niezbyt wysokiej rangi, ponieważ Guri dość bezceremonialnie komenderowała nimi w kwestii rozładunku i dalszego przechowywania Twi’leka.
Jeden z Dugów z przybocznej gwardii Sebulby podszedł do Fetta i zaprosił go do wnętrza. Na Beyre spojrzał, zatrzymał dłużej wzrok na jej broni, ale nic nie powiedział.
Fett musiał być tu częstym gościem, bo minął strażników przy bramie, ignorując ich szybki salut bronią, obejrzał się tylko, czy Beyre idzie za nim.
Za drzwiami rozmiarów takich, że przypominały raczej bramę, był rozległy, mroczny hol z wejściami do rozmaitych pomieszczeń. Łowca nagród pewnym krokiem skierował się ku prowadzącym w dół szerokim schodom. Zakręcały raz w lewo, raz w prawo, w sposób sugerujący, że mają powstrzymać kogoś po pijanemu spadającego na łeb na szyję.
Albo utrudniać ostrzeliwanie pomieszczenia za nimi, pomyślała Beyre.
Schody kończyły się rozsuwanymi drzwiami, zablokowanymi w pozycji otwartej.
Fett zatrzymał się przy wejściu do pomieszczenia, rzucił okiem do środka i dopiero wtedy przepuścił Beyre przodem.
Weszli do sali, której wielkość trudno było na pierwszy rzut oka ocenić ze względu na półmrok oraz nieregularny układ. Centralną część otaczały kąciki i zaułki – w kilku widać było przejścia do dalszych apartamentów, inne – jak ironicznie w myślach skonstatowała Beyre – przeznaczono chyba głównie dla par szukających samotności.
Rozproszone światło pochodziło z niewielkich lamp mających zapewne wyglądać nastrojowo, choć ich rozmieszczenie na surowych, kamienno-betonowych ścianach było dość chaotyczne. Jednak głównym źródłem jasności – i zarazem centralnym punktem sali – był wielki bar, który ze swoim wypolerowanym kontuarem z prawdziwego drewna, obramowanym kolorowymi świetlówkami oraz baterią skrzących się kieliszków zawieszonych pod okapem na chromowanych uchwytach wyglądał jak przeniesiony wprost z jakiegoś luksusowego kasyna. Co zapewne było prawdą.
Nad barem na honorowym miejscu wisiały plakietki z udających złoto stopów metali lub udających kryształ kawałków pancernego szkła. Grawerowane na nich napisy sławiły zwycięstwa Sebulby w licznych wyścigach ścigaczy. Nad plakietkami umieszczono trójwymiarowe zdjęcie właściciela tego całego interesu: triumfalnie uśmiechnięty opierał się o swój pojazd.
W sali najwyraźniej koncentrowało się towarzyskie życie gangu. Logiczne: chłód panował tu nawet w największy tatooiński upał. Obecni pochodzili z najróżniejszych ras, ale Dugowie stanowili, na oko sądząc, co najmniej połowę składu. Najwyraźniej Sebulba ufał głównie swoim pobratymcom.
Całe to towarzystwo odbywało niekończącą się sjestę, porozkładane w swobodnych pozach na licznych rozstawionych w pomieszczeniu kanapach lub przy barze. Wokół kręciły się humanoidalne dziewczęta, roznosząc napoje, w kącie grupa Rodian kłóciła się nad sabakiem, a Dug i Twi’lek siedzący przy niskim stoliku pośrodku pomieszczenia grali w kości. Z pozoru zachowywali absolutny spokój, ale Beyre wyczuła promieniującą od obu zimną koncentrację.
Nagle Dug podniósł wzrok znad blatu, zrobił w stronę Twi’leka szybki gest i powiedział:
– Później.
Odbił się rękami od kanapy, przeskoczył stolik i wylądował tuż przed Beyre i Fettem, którzy zdążyli już podejść dość blisko. Tylną kończyną poprawił pas, na którym nosił na plecach maczetę.
Wciąż pod bronią, Sebulba? – pomyślała lady Sith. Latka lecą, na Boonta Eve już dawno o tobie nie słychać, ale jak widzę w nowej roli czujesz się nawet lepiej.
– Spóźniłeś się! – Sebulba wbił wzrok w Fetta, a potem zerknął na Beyre i zaśmiał się, cmokając pogardliwie. – Że też wy, ssaki, kompletnie rozum tracicie w czasie okresu godowego.
Beyre powoli przestawało bawić granie dziewczyny gangstera i już miała powiedzieć coś bardzo wrednego, ale uprzedziła ją Zantara, która właśnie zeszła do salonu.
– Szefie – syknęła ostrzegawczo. – To jest Windu.
– Winduu – Sebulba zastrzygł uszami. – No, Fett, rzeczywiście odważny facet z ciebie.
Beyre miała szczerą ochotę wybuchnąć śmiechem, bo o emocjach, które chwilę wcześniej ogarnęły łowcę, można by powiedzieć wszystko, ale nie to, że świadczyły o przesadnej odwadze.
– Witaj w moich skromnych progach, Windu – odezwał się Sebulba pół uprzejmie, pół ironicznie. – Swoją drogą, to nazwisko mogłaś sobie wymyślić bardziej oryginalne.
Beyre stwierdziła, że ma już dość stania i ignorując zaczepkę, usiadła w fotelu naprzeciwko Twi’leka, który z nieprzeniknionym wyrazem twarzy zgarnął z blatu kości.
– Co cię do nas sprowadza?
Założyła nogę na nogę i rzuciła:
– Mnie nic.
Dug nie odrywając od niej wzroku, wskoczył z powrotem na kanapę, zadziwiająco lekko jak na niskie, ale bardzo solidnie umięśnione stworzenie.
– Przyszedłem po pieniądze, Sebulba – odezwał się Fett, siadając w drugim fotelu. – Śpieszy mi się, więc nie traćmy czasu.
– Teraz ci się śpieszy, Fett, co ty powiesz. A mnie się właśnie przestało. Guri? – zwrócił się do Zantary.
– Wszystko w porządku, zlecenie wykonane bez zarzutu.
Odesłał ją ruchem… stopy, jak po chwili zawahania uświadomiła sobie Beyre. Zantara zaczęła się wylewnie witać z grającymi w sabaka Rodianami.
– To dobrze, Fett. Bo teraz szykuje się coś poważnego. Istotnego dla mnie z przyczyn osobistych. I oczywiście mój najlepszy łowca nagród nie zostawi mnie bez wsparcia, prawda? – zabrzmiała w tym nieokreślona pogróżka. – Zwłaszcza, że możemy też chyba liczyć na twoje, Windu, doświadczenie?
« 1 2 3 4 11 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.