Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Wróg publiczny›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułWróg publiczny
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Pod panieńskim nazwiskiem Borówko – debiut w 1996 r., a następnie opowiadanie „Telemach” w „Science Fiction” (7/28/2003). Pod obecnym – „Kredyt” (II miejsce w konkursie Pigmalion Fantastyki 2010) i „Czarne Koty” („SFFiH” 4/66/2011). Finalistka konkursu Horyzonty Wyobraźni 2011.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5

« 1 2 3 4 5 10 »
Rozdział 14
Jaszczur
Łowca nagród to śmierć do wynajęcia, czy można winić broń za to, że kogoś zabiła?
Beyre musiała obudzić Fetta, przechodząc nad nim, bo kiedy schyliła się, żeby włożyć buty, odnotowała jego czujną obecność. Spojrzała w kierunku łowcy i zobaczyła, że ma otwarte oczy.
Wyciągnęła rękę i musnęła czubkami palców jego czoło.
– Zaśnij, Boba.
Pokręcił głową i odsunął jej dłoń.
– Nie rób mi tak. To nieprzyjemne.
Wiedziałam, że z tobą to nie przejdzie, pomyślała.
Fett przytrzymał przez chwilę jej rękę, ale delikatnie uwolniła ją z uścisku.
– Mamy jeszcze trochę czasu do wyjścia z nadprzestrzeni. Chcę być sama – Beyre zdziwiła się, że zabrzmiało to tak miękko.
– Wiem, to mały statek. Ja tu zostanę, reszta jest dla ciebie. Ale pobiegać, to sobie raczej nie pobiegasz.
Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu. Fett trafił idealnie w to, czego jej teraz tak bardzo było trzeba: ruchu i przestrzeni. Powietrza. Dawno tak rozpaczliwie nie dusiła się w metalowej klatce statku.
Wstała z koi i wyszła na korytarz, zasuwając za sobą drzwi. Nawet nie zauważyła, że nie dotknęła przycisku, nie wyciągnęła choćby ręki w jego stronę.
Schyliła się po broń i kurtkę, a potem poszła do mesy. Złapała się na tym, że odruchowo, żeby zająć czymś ręce, zbiera naczynia ze stołu. Wrzuciła jeszcze do śmietnika tackę, którą trzymała w dłoni, resztę zostawiła tak, jak stały, i zrobiła sobie herbatę.
Nie mając zbyt dużego wyboru, przespacerowała się z kubkiem z ręku wzdłuż korytarza i wylądowała w sterowni. Po chwili wahania siadła nie w fotelu, ale na podłodze pod ścianą.
„Jesteście wyjątkowi, dwoje wojowników, jakich Galaktyka nie widziała od setek lat, podpora Imperium, moi sojusznicy…” Tak? – zaśmiała się gorzko, patrząc w parę nad kubkiem. Nie byłam dla ciebie, panie, sojusznikiem. Byłam… takim Fettem, takim nikim. Narzędziem.
Przygryzła usta.
„Spisek Jedi, zbrodnia, wyczuli w twoim mistrzu Ciemną Stronę i zabili w tak podły sposób.” Jak ja mogłam… Beyre, byłaś młoda, w szoku, w rozpaczy, ale jak mogło ci nawet nie zaświtać…
Bogowie, on potrafił tak mną sterować. A ja nie umiem czytać umysłu byle łowcy nagród. No dobrze, to nie jest byle łowca, tylko Boba Fett. Takich jak Boba nie spotyka się zbyt często.
Kubek parzył jej palce.
Imperator, Lord Sith, Czarny Pan. Tak, był wspaniały, uwielbiałam go. Nadal uwielbiam. Był potworem.
Przed oczami stanął jej mostek „The Shadow” w czasie, gdy na drugim końcu Galaktyki toczyła się bitwa o Endor. I ten moment, kiedy to się stało… Poczuła ten przeszywający, paraliżujący strach – Aż tak się bał? On? – a potem… Potem pamiętała tylko, jak złamała nos oficerowi, który próbował pomóc jej wstać z podłogi. Niedługo później przyszły komunikaty o zniszczeniu Drugiej Gwiazdy Śmierci, a ona wydała rozkaz skierowania wszystkich sił na stolicę.
Endor, Coruscant, ogień wybuchu…
Początek wizji był, jakby ktoś uderzył ją pięścią prosto w twarz.
• • •
„Rada Jedi zgodziła się na twoje szkolenie. Niech Moc będzie z tobą, młoda padawanko.”
„Zetnij warkoczyk, Darth Beyre.”
„Pamiętaj, Cran. Daleko idąca powściągliwość.”
„Nie warto uczyć się od gorszych od siebie, moja Beyre.”
„Tak, panie.”
Płonący śmigacz z łoskotem uderza o płytę lądowiska.
Echo eksplozji stacji kosmicznej. Nasz pan… I Vader. Co ty im zrobiłeś, kim ty jesteś, Skywalker?
Monumentalne schody Świątyni, czarny płaszcz Vadera powiewa na wietrze. A za nią dudnią kroki klonów z Legionu 501.
• • •
Kiedy rozległo się pierwsze ostrzeżenie o wyjściu z nadprzestrzeni, Boba poszedł do sterowni. Cały czas nie był pewien, czy dobrze odczytuje zachowanie Beyre. Czy ona nie próbuje uśpić jego czujności.
Podchodził do grodzi uważnie, spięty do skoku. Z rękami na kolbach. Nie spodziewał się, żeby mu to cokolwiek pomogło, ale wolał sam siebie oszukiwać, że w razie czego będzie walczył.
Drzwi rozsunęły się i Fett zaklął. Tuż przed nim leżała na podłodze nieprzytomna Beyre.
Jasna cholera, ty sobie gorzej radzisz z Mocą niż Zantara z białą wróżką.
Ukląkł nad nią. Miała rękaw i włosy mokre od rozlanej herbaty, ale nie wyglądało, żeby się poparzyła. Ostrożnie dotknął jej twarzy.
Beyre, tylko nie odleć mi znów na dwa dni. Na Anoat albo my ich dorwiemy, albo oni nas.
Fett domyślił się od razu, że Rekken musiał działać na zlecenie swoich przełożonych w organizacji i że w takim razie Czarne Słońce na pewno będzie ich szukać w następnym porcie.
Załatwiłbym to bez problemu, ale przecież nie zostawię cię samej w takim stanie…
W tym momencie poczuł, że popchnięty niewidzialną siłą leci do tyłu. Zdążył tylko osłonić głowę ramionami i rąbnął plecami o ścianę pod tablicą rozdzielczą.
– Beyre, przestań! To ja, Boba!
Ku jego zdziwieniu dalszy atak nie nastąpił. Fett podniósł wzrok. Beyre powoli siadała.
– Miałam być sama… – wysyczała.
– Byłaś sama. Zaraz wychodzimy z nadprzestrzeni, chcesz skakać na ślepo, bez pilota?!
Zdezorientowana spojrzała na zegar. Mieli jeszcze trochę czasu.
– Ja normalnie… Mnie się takie rzeczy… – zająknęła się, patrząc z lekką paniką to na przewrócony kubek, to na Fetta. – Ja nad tym panuję. Tylko jakoś ostatnio… A teraz… Widziałam, jak wkraczamy do Świątyni Jedi. Dowodziliśmy z Vaderem Legionem 501, a w zasadzie to Vader dowodził nami wszystkimi – skrzywiła się. – Legion 501, operacja „Knightfall”, wiesz, o czym mówię?
– Nie jestem pewien. To rozbicie spisku przeciw Senatowi?
– Tak. Nasz pan powiedział mi, że to Jedi są winni śmierci Mace Windu. Że uznali go za Sitha. Ja przez te wszystkie lata… Ale teraz… Nie wiem, Boba, po prostu nie wiem. Chyba jednak to niemożliwe. Mógł się maskować, rozumiesz, co mam na myśli, tak, że nawet ja bym tego nie wyczuła. Tylko po co?
– Windu miałby być Sithem? – powiedział Fett z pogardą. – To był Jedi, gwarantuję ci.
Beyre wbiła w niego świdrujące spojrzenie.
– Lord Sidious obiecał mi, że pomoże mi dopaść zamachowca. Że dowiem się pierwsza. Nauczył mnie zemsty.
Boba uświadomił sobie, że odruchowo próbuje się cofnąć pod jej wzrokiem, ale to trwało tylko moment. Beyre spojrzała w bok, w podłogę.
– Weszliśmy tam z wojskiem – zmieniła się na twarzy, mówiła z trudem. – Ja wielu z tych Jedi znałam bardzo blisko… Wychowaliśmy się razem. I były te dzieciaki, takie, bo ja wiem, jak ty na Geonosis? – Zamknęła oczy. – Oni… próbowali się bronić.
Pochyliła się gwałtownie do przodu, zasłaniając usta, ale się opanowała.
« 1 2 3 4 5 10 »

Komentarze

18 VIII 2012   11:43:26

Chciałem sobie toto poczytać, ale drugie zdanie:

"Guri spędziła ostatnie godziny, wraz z Falleen gorączkowo szykując do odlotu statki stanowiące sporą część bojowej floty lorda Xista."

Skutecznie mnie zniechęciło.
Naprawdę, Esensjo...

17 IX 2012   08:23:18

A mi się podoba. Świetny, ciekawy, utrzymany w klimacie Gwiezdnych Wojen tekst. 10/10 :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 4
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

7 VII 2012

Jedi włączyła urządzenie i pozostali uczestnicy narady zobaczyli najpierw ogólne ujęcie trybuny honorowej. Potem operator zrobił zbliżenie na przemawiającego gubernatora Tarkina i dalej na osoby stojące za nim, w pierwszej kolejności na Beyre, która w tym momencie spojrzała wprost w kamerę. Oczy uczennicy Imperatora zwęziły się nagle, ale po ułamku sekundy opanowała się i jej twarz znów przypominała lodowatą maskę.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 1
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Nocą wszystkie koty są czarne
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.