Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Próby i błędy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułPróby i błędy
OpisCzytelnicy Esensji zdążyli już poznać liczne opowiadania Achiki osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen. W bieżącym i dwóch kolejnych numerach magazynu prezentujemy mikropowieść Autorki – kolejne wariacje na temat Nessie i jej mistrza, Qui-Gon Jilla.
„Próby i błędy” to początek cyklu opowiadań osadzonych w alternatywnej wersji świata „Gwiezdnych wojen”. Akcja rozgrywa się w czasach Starej Republiki, tuż przed wydarzeniami z Epizodu I, które oczywiście w tej wersji również musiałyby wyglądać inaczej.
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 3

« 1 2 3 4 8 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Próby i błędy – część 3

Bothanin najwyraźniej miał jakąś własną wizję wdarcia się do bazy, bo zamiast w ich stronę, zaczął biec wzdłuż muru, może szukając schodów, którymi uciekali poprzedniego dnia. Pozostali Bothanie i dwóch Devorian poszli w jego ślady. A za nimi spora grupka zdezorientowanych pasażerów. Tehawaru obejrzał się na nich, krzyknął: „Wracajcie!”, zatrzymał się, najwyraźniej nie wiedząc, kogo i jak ma osłaniać…
W tym momencie trafiła go w plecy seria z miotacza. Zrobił pół obrotu i padł jak ścięte drzewo.
Nessie poczuła szarpnięcie i ból, jakby wyrwano jej kawałek duszy, a potem miała wrażenie, że cały świat zastyga. Umilkły nawet strzały. Otworzyła usta do krzyku, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Podbiegła do ciała Tehawaru, uklękła przy nim, szarpiąc go za ramię, jakby mogła tym sprawić, że odzyska życie. Nie sprawdzała pulsu, nie musiała. Zdawała sobie sprawę, że w tym momencie jest łatwym celem dla gangsterów, ale ci nie strzelali. Bothanie zawrócili i powoli podchodzili do niej, chyba nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.
Trwało to parę sekund, a może wieczność. W końcu Nessie powoli wyprostowała się, wręcz namacalnie czując, jak w jej wnętrzu ból ustępuje miejsca fali czarnej, piekącej wściekłości. Podniosła głowę i spojrzała na Y’lear’heyra. Zabić. Rozszarpać to ścierwo gołymi rękami to jego wina, jakim prawem on w ogóle żyje… Górna warga skurczyła jej się, odsłaniając zęby. Oddychając z trudem, pomału podniosła się z klęczek – gdzieś w środku czuła lodowate zimno. Bothanin na widok wyrazu jej twarzy aż się zachłysnął cofnął się o dwa kroki, zrobił gest, jakby chciał unieść miotacz, ale zrezygnował. Jego strach jeszcze bardziej podsycił jej nienawiść. Ścisnęła w dłoni rękojeść miecza, gotowa skoczyć na ofiarę.
Zabić. Ta myśl sprawiała jej niemal fizyczną przyjemność. Zabić.
„Opanuj się!!”, krzyknęło w ostatniej chwili coś głęboko na dnie jej umysłu. „Opanuj się, Jedi tak nie postępują! Zostaw go!”
Wzięła kolejny rozdygotany oddech, walcząc z szaleńczą żądzą posiekania winowajcy na kawałki. Nadal ściskała miecz tak mocno, że palce jej drętwiały. Zabije go albo się rozpłacze…
Z zarośli padł strzał, niecelny, ale to wystarczyło, żeby odwrócić uwagę Nessie. Roznoszące ją uczucia nareszcie mogły znaleźć ujście. Zapaliła miecz i skoczyła między drzewa, za niedobitkami gangu. Mylnie założyli, że z jednym i to niedorosłym Jedi poradzą sobie bez trudu, ale poruszała się zbyt szybko, żeby mogli ją trafić, a po chwili wpadła między nich i nie bardzo mogli strzelać, żeby się nie razić wzajemnie.
Moc stopiła się z szalejącą jej w duszy wściekłością jak we wrzącym tyglu. Nessie wyraźnie wyczuwała obok siebie obecność jakiejś potwornej siły – blisko, na wyciągnięcie ręki, na jedno skinienie… Tak, jakby tuż za nią czaił się czarny tajfun gotów, by go przywołać jednym aktem woli, a na jej rozkaz zmiecie wszystko z powierzchni ziemi. Walczyła jak automat, prawie przestawała widzieć przed oczami dżunglę i przeciwników, coraz bardziej pochłonięta odsuwaniem od siebie tego czegoś przerażającego, złego, co…
Co mogło dać jej siłę. Już dawało. Czuła się szybsza, wytrzymalsza niż normalnie, bez większych problemów parowała salwy z miotaczy, choć ostrzeliwano ją z kilku stron naraz. I wiedziała, że może mieć jeszcze więcej – wystarczyło zaczerpnąć trochę tej mrocznej energii… A jednocześnie z niezwykłą jasnością czuła, że jeżeli podda się choć na moment, ta potęga zdominuje ją natychmiast, wessie jak wir wodny wciągający malutki strzępek papieru. I nie będzie już odwrotu.
W żołądku zalęgło jej się straszne, mdlące uczucie, kiedy uświadomiła sobie, że jakaś drobna część jej duszy pragnie zostać wchłonięta przez tamtą straszliwą moc. Stać się częścią czegoś niewyobrażalnie potężnego. Złego… nieważne, że złego. Potężnego. Silnego. Dającego zemstę…
Nie. To jest Ciemna Strona. Ogarnął ją paraliżujący strach, a jednocześnie niesamowita, wszechogarniająca pokusa, żeby skorzystać tego, co wydawało się takie łatwe. Mogłaby zabić wszystkich członków bandy jednym kiwnięciem palca, rozwalić bazę w gruzy, sprawić, że Y’lear’heyr będzie się czołgał u jej stóp, błagając o litość… Ta ostatnia myśl była szczególnie słodka.
Nessie zacisnęła zęby, starając się nie myśleć o niczym poza unikami i odbijaniu strzałów z miotaczy, ale tamto wzywało nieubłaganie. Walka zresztą nie ułatwiała jej opanowania wściekłości i strachu. Znacznie gorsza była jednak walka wewnętrzna: miała wrażenie, że za chwilę coś ją rozszarpie od środka. Strach i wstręt do samej siebie albo ta miażdżąca wolę, coraz silniejsza chęć użycia Ciemnej Strony…
Dwóch czy trzech bardziej rozsądnych gangsterów uciekło w dżunglę. Jeden ostrzeliwał się zza wielkiego głazu, ale Nessie przefrunęła nad nim szalonym saltem i szerokim zamachem miecza odcięła mu rękę z miotaczem ledwo zdążył się obrócić. Niesiona falą jego przeraźliwego wrzasku, runęła na kolejnego: chudego, zielonoskórego Rodianina. Wystrzelił w panice dwa razy, po czym rzucił się do ucieczki, gubiąc broń, potknął się o korzeń i przewrócił wprost pod nogi Nessie. Przeskoczyła go zwinnie i natychmiast odwróciła się, unosząc miecz. Rodianin zakwiczał, skulił się, wciągając głowę w ramiona Nessie wzięła zamach…
W ostatniej sekundzie wstrzymała cios. Świadomość, że o mały włos nie zabiła bezbronnego, była jak chluśnięcie wiadrem lodowatej wody. Zmiękły jej kolana. Opuściła miecz, odetchnęła z ulgą, choć jakaś część jej umysłu wciąż krzyczała głośno o krew i zemstę.
Przełknęła z trudem ślinę: raz, drugi.
– Kod do zamka bocznych drzwi – wychrypiała, prawie nie poznając własnego głosu.
Rodianin milczał. Miała ochotę przyłożyć mu ostrze do gardła, ale wiedziała, że wtedy już w żaden sposób nie pokona tego, co próbowało nią zawładnąć.
– Kod! – warknęła. Rodianin zamrugał oczami.
– 9-2-2-2-5-0 – powiedział szybko. Nessie odstąpiła o krok i machnięciem ręki dała mu znak, żeby uciekał. Umknął, potykając się z przestrachu, a ona odwróciła się i pobiegła w przeciwną stronę, zataczając się jak pijana.
– Wszyscy tutaj! – krzyknęła do pasażerów, dając znak uniesionym ramieniem. Nadal była przerażona tym, co się z nią stało, ale właśnie uświadomiła sobie, że teraz to ona jest dowódcą i musi coś wymyślić, w dodatku szybko, zanim wrócą gangsterzy, którzy uciekli do dżungli. Na dywagacje moralne przyjdzie czas później.
Przerażeni ludzie zgromadzili się dookoła. Nessie obrzuciła ich spojrzeniem, starając się sprawdzić, czy nikogo nie brakuje, choć była zbyt roztrzęsiona wewnętrznie, żeby szybko liczyć. Nie mogła jednak nie zauważyć spojrzeń, jakie jej rzucali.
Boją się. Oni się mnie boją.
Nie miała czasu się zastanawiać, czy ta myśl sprawia jej przykrość czy satysfakcję. W tłumie mignęły jej przerażone twarze Britte Linn i Ruvika, zaraz jednak zasłonił ich wpychający się na pierwszy plan Y’lear’heyr.
– Jak zamierzasz… – zaczął, starając się agresją zamaskować strach. Nessie rzuciła mu spod oka spojrzenie, z którego mimo najszczerszych wysiłków nie mogła usunąć nienawiści.
– Zejdź. Mi. Z oczu – prawie wysyczała przez zęby. Gdzieś bardzo blisko znów poczuła ten potężny, zimny cień, ale tym razem udało jej się go odpędzić. Wyprostowała ramiona i nabrała powietrza.
– Wchodzimy do bazy – powiedziała opanowanym tonem. – Ty i ty – wskazała na Twi’leków – pilnujecie, żeby nikt nie został z tyłu. Ja idę przodem, za mną ci, którzy mają miotacze. Strzelać tylko na mój rozkaz i nie podłazić mi pod miecz, jakby się coś działo. Jasne?
Odpowiedzią były potakujące pomruki i kiwanie głowami. Nawet Y’lear’heyr nie zaprotestował.
Wystarczy raz wpaść w szał i proszę, jakie posłuszeństwo.
– Przepraszam… eee, panienko… czy mamy go zabrać? – niemłody mężczyzna wskazał niepewnie na zwłoki Tehawaru.
– Tak – odparła krótko, zaciskając szczęki. – I dajcie mi jego miecz.
Odwróciła się szybko, żeby nie widzieć, jak podnoszą z ziemi bezwładne ciało, podeszła do drzwi i wstukała kod do zamka. Otwarły się ze zgrzytem dawno nie konserwowanego mechanizmu – za nimi był wąski, zaśmiecony gruzem korytarzyk. Nessie przywołała do siebie Devorianina z miotaczem.
– Zostań na chwilę z tyłu i, jak wszyscy wejdą, strzelisz w zamek.
– Ale wtedy…
– Nie będziemy mogli wyjść. Wiem. A tamci z zewnątrz nie będą mogli wejść. Nie chcę żadnych niespodzianek.
Pasażerowie stłoczyli się w korytarzyku. Drzwi zamknęły się za nimi i zapanowała niemal całkowita ciemność, którą rozjaśniało tylko słabe światło rozmieszczonych co kilka metrów małych lampek awaryjnych. Nessie poczekała, aż z rozwalonego zamka posypały się iskry, przypięła miecz Tehawaru do pasa i poprowadziła grupkę w głąb bazy.
« 1 2 3 4 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 7
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

17 XI 2012

Lady Sith nie potrzebowała widzieć Twi’lekanki, żeby całą sobą czuć efekt działania Mocy. Dziewczyna żyła jeszcze, właściwie Beyre bawiła się nią dopiero, nie czyniąc przy tym poważniejszej krzywdy. Na to przyjdzie czas.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 6
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

3 X 2012

Sala tronowa w pałacu imperatorskim i ona sama leżąca na podłodze, z trudem łapiąca haustami powietrze. Niebieskie błyskawice zgasły sekundę wcześniej, a Lord Sidious podszedł nieśpiesznie i najwyraźniej nie mogąc darować sobie ostatniego akcentu, kopnął Beyre w żołądek.

więcej »

Gwiezdne wojny: Wróg publiczny, cz. 5
Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

18 VIII 2012

Człowiek szedł powoli, prowadząc przed sobą Windu, czy Beyre, czy jak jej tam. Domniemana lady Sith miała ramiona wykręcone do tyłu, a nadgarstki zapewne skute kajdankami. Fett zasłaniał się nią w taki sposób, że Bossk nie widział jego dłoni.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.