Gwiezdne wojny: część III – Zemsta Sithów
(Star Wars: Episode III – Revenge of the Sith)
George Lucas
‹Gwiezdne wojny: część III – Zemsta Sithów›
WASZ EKSTRAKT: 60,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Gwiezdne wojny: część III – Zemsta Sithów |
Tytuł oryginalny | Star Wars: Episode III – Revenge of the Sith |
Dystrybutor | CinePix |
Data premiery | 19 maja 2005 |
Reżyseria | George Lucas |
Zdjęcia | David Tattersall |
Scenariusz | George Lucas |
Obsada | Ewan McGregor, Hayden Christensen, Natalie Portman, Ian McDiarmid, Samuel L. Jackson, Christopher Lee, Frank Oz, Jimmy Smits, Ahmed Best, Anthony Daniels, Kenny Baker, Peter Mayhew, Keisha Castle-Hughes, Temuera Morrison, George Lucas |
Muzyka | John Williams |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Gwiezdne wojny |
Czas trwania | 140 min |
WWW | Strona |
Gatunek | SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Koniec Wojny Klonów miał przynieść wytchnienie Republice, ale nawet mistrzowie Jedi byli w błędzie. Kanclerz Palpatine, gdy poczuł się bezpieczny, ogłosił się Imperatorem. Okazuje się że ma on wielką Moc, którą uwodzi Anakina i przynosi zagładę Zakonowi Jedi…
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Książki – Publicystyka
Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [5]
Nie należę do ludzi nie mających pretensji do Lucasa, że nie potrafi pisać scenariuszy, ani reżyserować, a do tego trudno mi cofnąć się do stanu psychicznego 12 latka i oceniać nowe filmy ówczesnym okiem. Dlatego o ile przy pierwszej trylogii włącza mi się jeszcze jakiś sentyment, przy drugiej go brak. Mordęgą okazało się zatem przebrnięcie przez pierwsze 45 minut filmu, w których Lucas błędnie uznaje, że maksymalne napakowanie obrazu ruchomymi przedmiotami oznacza wizualne wyszukanie. Druga połowa szczęśliwie jest lepsza. Jasne, że całość to i tak najlepsza część nowej trylogii, ale gdzie tu trudność? Jak dla mnie Lucas nie dał tu rady pokonać największego problemu - przewidywalności fabuły. W dużej mierze odbębnił konieczne fakty - i to dosyć prymitywnie, nie wykraczając poza oczywistości. Wartość drugiej połowy filmu widzę w tym, że pierwszy raz w takiej skali GW zbliżyły się do opery: rozmyślnie przesadne stroje, bombastyczny nastrój, sztuczność inscenizacji i rozbuchane emocje na ekranie/scenie. Ale obejrzałem to, niestety, praktycznie bez emocji (dlatego oceniam film punktowo - paradoksalnie - gorzej niż poprzednią część). Widać tu jakim błędem był wybór złych aktorów do ról, w których rozbuchane emocje powinny wylać się z ekranu na głowę widza. Cóż, tak się kończy pewna legenda. Not with a bang but a whimper.
Mimo wcześniejszej świadomości biegu wydarzeń, mimo braku wizualnego postępu, mimo najbardziej żałosnych dialogów w historii całej serii – z ulgą stwierdzam, iż „Zemsta Sithów” faktycznie jest najlepszym z nowych epizodów. Moc Jedi wreszcie zadziałała? Raczej moc Sith, bo dopiero gdy Anakin staje się Vaderem, gra komputerowa staje się filmem. Odnoszę jednak wrażenie, że mając tak bogaty w walory dramaturgiczne materiał wyjściowy (przemiana Skywalkera, śmierć Amidali, rzeź Jedi), bardzo trudno byłoby – nawet komuś takiemu jak Lucas – zrobić z niego film po prostu słaby.
Od strony artystycznej trzecia część sagi to dno. Aktorstwo jest śmiesznie żałosne; w konwencji nie potrafi się odnaleźć ani aktorzyna pokroju Christensena, ani odtwórcy, którzy już wielokrotnie pokazali, że grać potrafią (Portman, McGregor). Lucas umacnia swoją pozycję beztalencia w budowaniu dramaturgii. Scenariusz, rysunek postaci i dialogi wołają o pomstę do nieba. Williams po "Mrocznym widmie" odpuścił sobie komponowanie jakichkolwiek nowych tematów i tylko jedzie na starym materiale. Od strony technicznej zaś film powala – dźwięk wciska w fotel, efekty specjalne są tak naturalne, że się ich nie dostrzega, a cyfrowi aktorzy to jedyne wiarygodne postacie filmu. Sumarycznie "Zemsta" to najlepsza część nowej trylogii, ale nie jest to bynajmniej zasługa twórców – film podoba się ze względu na sentyment. Mamy Luke'a i Leię, Chewbaccę, Vadera, Gwiazdę Śmierci, pod koniec pojawiają się znane z pierwszej trylogii kostiumy i scenografia, Williams wrzuca stary, melodyjny motyw. "Zemsta" budzi emocje, ale tylko dlatego, że części IV-VI powstały pierwsze i były, jakie były – zbudowały legendę.
WO – Wojciech Orliński [10]
Nie należę do ludzi mających pretensje do Lucasa o to, że się zestarzeli od oryginalnej trylogii, więc nagle im zaczyna bardzo przeszkadzać brak psychologicznej głębi i luki w fabule (choć dokładnie to samo ich zachwycało 20 lat wcześniej). Misię bardzo - aktualne jest przesłanie polityczno-filozoficzne (czy przypadkiem Unia Europejska nie upadnie tak samo jak 1 republika galaktyczna? Barokowy ustrój Unii niepokojąco przypomina skomplikowane relacje władzy w 1 RG), sprawne jest domknięcie wszystkich wątków łączących obie trylogie, dopełniono postacie Anakina i Obi-Wana. Jedno jest pewne: to najlepszy film nowej trylogii.
KS – Kamila Sławińska [6]
Oczywiście wspaniała, zadziwiająca i zachwycająca robota od strony wizualnej – i kolejny knot w warstwie treści. Niemniej jednak jestem niezmiennie wdzięczna panu Lucasowi, że popełnił ten odcinek – jeśli nie z innych powodów, to dlatego, że jest pełen takich smaczków typowych dla bardzo złego kina, jak ten niezapomniany dialog między Anankinem i Padme („Jak pięknie wyglądasz!’ – „To dlatego, że tak cię kocham!” – „O nie, to dlatego, że JA tak ciebie kocham!” – a widz już zastanawia się, czy będą się tak przerzucać do końca filmu?). Trzeci z nowych epizodów jest faktycznie lepszy od poprzednich - ale tylko w ten sposób, w jaki niestrawność po truflach jest lepsza od takiej po nieświeżych pieczarkach. I bynajmniej nie o to chodzi, że brak głębi i tak dalej – tylko o to, że przez większość czasu jest zwyczajnie nudno. Wszyscy, którzy sledzili klasyczna trylogię, od początku wiedzą, co wyrośnie ze Skywalkera, a ci bystrzejsi od pierwszego odcinka podejrzewają, kim jest Lord Sidious –więc przez bite dwie godziny nie ma dla nich żadnych niespodzianek.. Jedyną zaś zagadką – i to tak wielką, że może nawet wartą poświęcenia jej kolejnego odcinka! - pozostaje, jak to się stało, że ze związku drewnianej Padme z aseksualnym jak papuć domowy Anankinem jednak będzie potomstwo. Oraz to, jaki to straszliwy wirus szaleje w Dalekiej Galaktyce, że wszyscy jej mieszkańcy (za wyjątkiem Hana Solo, który w czasie, gdy dzieje się Revenge of the Sith, jest zapewne jedynie w planach swoich rodziców na następna pięciolatkę) dotknięci są tak boleśnie całkowitym, nieuleczalnym brakiem poczucia humoru.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [10]
Moje pokolenie już wybrało. I to subtelne 28 lat temu. Zawsze głupio się czuję oceniając takie filmy, bo jak je oglądam wyłącza mi się zmysł krytyka. Wiem, że nie powinien, a zwłaszcza ja nie powinienem się przyznawać, no ale tak jest. Skoro tak Lucas to opowiada, to tak powinno być i mi się podoba. Ot, taka akurat Ewangelia i nie ma co dyskutować. Spojrzał Lucas na swoje dzieło i było to dobre. A ja jakoś nie odczuwam potrzeby kwestionowania dogmatów wiary. Przekładając to na oceny cyferkowe, to jak Stuhr w Seksmisji odpowiem: "Przy Lucasie - 10".
KW – Konrad Wągrowski [8]
Po pierwszych 40 minutach filmu byłem podłamany - długa reklamówka przyszłej gry komputerowej, dużo akcji, hałasu, huku, akrobacji, wybuchów, efetów, bez klimatu i sensu, okraszona mało wyrafinowanym humorem. Jedynie drobiazgowość scenografii mogła jakoś rekompensować męki widza. Na szczęście w drugiej części film łapie oddech. Gdy robi się - zgodnie z obietnicą - mrocznie, jakoś i fabuła staje się ciekawsza i uproszczenia mniej irytują i postacie bardziej interesują. A mrocznie jest - byłem zaskoczony, że w niektórych momentach Lucas posunął się aż tak daleko. Udaje się w miare ładnie spiąć całość ze starą trylogią, pewne sprzeczności i nielogiczności można złożyć na karb sprzecności i nielogiczności starych filmów. Wizualnie film bez zarzutu, ale i bez nowatorstwa, dodatkowym bonusem jest zestaw smaczków dla fanów starej serii sprytnie rozmieszczonych w różnych miejscach filmu. "Zemsta Sithów" nie powoduje jednak takiego poczucia końca czegoś ważnego, jak to było w przypadku "Powrotu Jedi", ustępuje nadal z pewnością starym filmom, ale nie można jej odmówić dopasowania do całości sagi i staranności (w tej drugiej połowie). Jako całość film bardziej zasługuje na 7, ale przez sentyment powrotu do odległej galaktyki dodam jeszcze jeden punkcik.