Resident Evil: Zagłada
(Resident Evil: Extinction)
Russell Mulcahy
‹Resident Evil: Zagłada›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Resident Evil: Zagłada |
Tytuł oryginalny | Resident Evil: Extinction |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 16 listopada 2007 |
Reżyseria | Russell Mulcahy |
Zdjęcia | David Johnson |
Scenariusz | Paul W.S. Anderson |
Obsada | Milla Jovovich, Oded Fehr, Ali Larter, Iain Glen, Mike Epps, Spencer Locke, Ashanti, Linden Ashby, Christopher Egan, Matthew Marsden |
Muzyka | Tyler Bates, Charlie Clouser |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | Australia, Francja, Niemcy, USA, Wielka Brytania |
Cykl | Resident Evil |
Czas trwania | 95 min |
WWW | Strona |
Gatunek | akcja, groza / horror, SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Niezainfekowane jeszcze wirusem miasta okazują się być miejscem coraz bardziej niebezpiecznym, dlatego też Carlos Olivera i L.J. razem z Claire, K-Marttem i siostrą Betty, postanawiają wyruszyć w drogę i znaleźć miejsce ocalenia... Aby osiągnąć założony cel przemierzają opuszczone autostrady w uzbrojonym konwoju.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Pożycza trochę z „Mad Maksa”, trochę z „Dnia żywych trupów”, a nawet nieco z „Ptaków”. Najgorsze jednak, że głównie pożycza z poprzednich części „Resident Evil”.
Wchodzi dziewczyna do pustego lokalu. Otwiera drzwi, a tam czerwony notesik. Podnosi notesik i okazuje się, że jest w nim przypadkowo mapa do lepszego świata. Michał, i jak ja mam to odbierać na poważnie? Jak się nie śmiać z robota, który rządzi ogniem i potrafi pokonać sterujący nim procesor jedynie siłą woli? Z Milli śmiać się jednak nie zamierzam. Co to, to nie!
MW – Michał Walkiewicz [6]
Przesadzasz, Piotrze, przesadzasz! Ten „Resident” ma się tak do dwóch poprzednich jak „Mad Max” do „Wodnego świata”. Wreszcie jest jakiś scenariusz, są dobre sceny akcji (rzeczone „Ptaki” i ogniste niebo, trochę kopania po gębach) i w miarę spójny klimat (w czym zasługa estetyki kina „postapokaliptycznego”). Ja bawiłem się doskonale, może trochę dzięki temu, że dość mam filmów, które wstydzą się głupie historie opowiadać serio. W ostatecznym rozrachunku Mulcahy podratował ogólny wizerunek ekranowego „Residenta”. Lepiej późno niż wcale.