Szaleńcy
Paweł Wendorff
‹Szaleńcy›

Opis dystrybutora
Dwaj młodzi ludzie uciekają ze szpitala psychiatrycznego. Muszą zwrócić pieniądze przywłaszczone przez jednego z nich. Mają na to dwa dni. Pokonują wiele przeszkód i spotykają różnych ludzi, którzy angażują ich w swoje sprawy osobiste. Konfrontacja z "prawdziwym życiem" nie jest dla bohaterów łatwa. Dowiadujemy się, jakie są prawdziwe powody ich pobytu w szpitalu.
Utwory powiązane
Filmy

MC – Michał Chaciński [4]
Nie jest to film do końca udany, ale warto go zobaczyć, żeby usłyszeć coś na kształt autorskiego głosu w offie. Wendorff ma poczucie humoru, ma parę pomysłów na komizm sytuacyjny i wrzucił tu co najmniej kilka zaskakująco zabawnych scen. Brak mu natomiast wyczucia przy prowadzeniu aktorów i brak spójnego materiału. Kiedy film wpada nagle w jakieś scenki na granicy surrealizmu, nadal jest ciekawy, ale ma się wrażenie, że nie pasuje do tej akurat układanki. Odejmuję jeden punkt za zdjęcia, bo Wendorff – mimo że z wykształcenia jest operatorem – nakręcił wszystko wręcz obleśnie i płasko. Zachowując zatem proporcje i pamiętając, że to off, jak dla mnie jest tu w sumie wystarczająco dużo rzeczy interesujących, żeby nie skreślać autora na przyszłość. A w naszym offie to naprawdę dużo.
W tym szaleństwie nie ma metody. Właściwie nie ma nic godnego uwagi. Siadaj, Jasiu, pała.
Tylko szaleniec mógł zadecydować o wpuszczeniu tego nudziarstwa na ekrany kin (choć zastanawiał się nad tym ponad dwa lata). I jak tu się potem nie dziwić, że ludzie unikają polskich filmów jak wilkołak srebra. Zafundować komuś łączony seans „Wieży” i „Szaleńców”, no i przez następną dekadę na słowa „polskie kino” będzie wiał z krzykiem…