U Pana Boga w ogródku
Jacek Bromski
‹U Pana Boga w ogródku›

Opis dystrybutora
W Królowym Moście niewiele się zmieniło. Wciąż jest to samo miasteczko z kościelną wieżą górującą nad okolicą i złotą kopułą cerkwi, z charyzmatycznym proboszczem i posłusznymi parafianami. To świat, w którym czas łaskawie się zatrzymał. Wkrótce w miasteczku pojawiają się nowi mieszkańcy: najgorszy absolwent szkoły policyjnej i świadek koronny.
Utwory powiązane
…nie jest, niestety, tak sympatycznie jak za piecem. Jest jak w słabszym odcinku „Rancza”. Aktorzy w porządku, ino dowcipy cokolwiek ograne, a intryga poprowadzona bez większego polotu. No, ale należy pamiętać, że Bromski między „Piecem” a „Ogródkiem” nakręcił „Kochanków Roku Tygrysa”, więc mogło być o wiele gorzej. W sumie da się wysiedzieć bez irytacji, a jak na polskie kino to już coś.
Jeśli chodzi o filmowy populizm, to film Bromskiego jest jego doskonałym reprezentantem. Przymila się, obiecuje wiele, kreuje rzeczywistość życzeniową: prowincja jest krainą wiecznego szczęścia, w której głupek mądrzeje, gangster odkrywa dobro, a supermarkety się nie budują. Nie to, żebym tęsknił za prowincją, dajmy na to z „Arizony”, ale chciałbym zobaczyć coś więcej niż jasne łany zbóż, mądrych proboszczów i grubych policjantów. Fabuła jest przewidywalna (w gruncie rzeczy jest tylko pretekstem), dowcip nie śmieszy. Wszystko ciągnie puzon, wybijający się na pierwszy plan ścieżki dźwiękowej. I ciągnie ten film tam, gdzie czekają na niego z otwartymi rękami – na festiwal filmów fabularnych w Gdyni. Oj, powalczy Bromski o nagrodę publiczności.
MW – Michał Walkiewicz [2]
Byłem na dziele Bromskiego z koleżanką, licytowaliśmy się na odruchy zniecierpliwienia. Chyba wygrałem, kończąc seans w pozycji leżącej. To tyle. Aha…o czym było? „Matrix” spotkał Jana Kochanowskiego i razem rozprawili się w z Unią Europejską, Rydzykiem, edukacją publiczną i stranierim z potężnym kapitałem.
Zgrabny, ciepły, zabawny, z wieloma udanymi rolami aktorów prawie nieznanych, wcielającymi się w dobrze zarysowane postaci. Jacek Bromski po 10 latach wraca do Królowego Mostu na wschodzie Polski, którego mieszkańcy wiodą spokojny, ale wcale nie nudny żywot pod czujną opieką miejscowego proboszcza i komendanta posterunku policji. Początkiem zamieszania jest pojawienie się w miasteczku bandziora objętego programem ochrony świadków oraz świeżo upieczonego absolwenta szkoły policyjnej z niezbyt imponującymi ocenami na dyplomie. Jest sielsko i prawie anielsko, wszystkie konflikty udaje się pomyślnie rozwiązać, a kilka czarnych charakterów wraca na drogę cnoty (no, prawie). Niektóre wątki są odrobinę wtórne i serialowe, ale w końcu można to wybaczyć.