Wojna Charliego Wilsona
(Charlie Wilson's War)
Mike Nichols
‹Wojna Charliego Wilsona›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wojna Charliego Wilsona |
Tytuł oryginalny | Charlie Wilson's War |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 22 lutego 2008 |
Reżyseria | Mike Nichols |
Zdjęcia | Stephen Goldblatt |
Scenariusz | Aaron Sorkin |
Obsada | Tom Hanks, Julia Roberts, Emily Blunt, Amy Adams, Philip Seymour Hoffman, Shiri Appleby, Rachel Nichols, Ned Beatty, Shaun Toub, John Slattery, Om Puri |
Muzyka | James Newton Howard |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 97 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Charlie Wilson był kongresmenem z Teksasu. Długoletnia przyjaciółka Charliego, a bywało, że i kochanka, Joanne Herring była jedną z najbogatszych kobiet w Teksasie i zagorzałą antykomunistką. Herring namówiła Charliego, aby zrobił coś dla Mudżahedinów walczących w Afganistanie z Rosyjską inwazją. Partnerem Charliego w tym przedsięwzięciu był agent operacyjny CIA Gust Avrakotos.
Utwory powiązane
Hanks bawiący się rolą i Seymour-Hofman w zwykłej formie? Dwa razy na wynos! Za drugim razem jeszcze lepsze: sceny rozgrywające się w ciasnych pomieszczeniach są tak poprowadzone, że ogląda się je z przyjemnością wysłuchania dobrze zagranego szlagieru. Szlagier, jak to szlagier – nie wstrząsa, nie zaskakuje, ale klasę posiada i dobrze smakuje. Słodko-gorzko.
MC – Michał Chaciński [5]
Coś bardzo dziwnego stało się z tym filmem. Nie jest wiarygodny w żadnym calu, bo opowiedziano go tak, jakby był godzinnym filmem telewizyjnym, w którym nie ma miejsca na budowanie motywacji postaci i z braku czasu trzeba zaliczyć tylko konieczne check pointy. Ale z drugiej strony aktorstwo Hoffmana wymiata z taką mocą, że miażdży. Podobnie dialogi Sorkina – są tak skrojone, że każde słowo znaczy. W tym wszystkim zawodzi chyba w takim razie Mike Nichols, który nie dał rady lepiej zainscenizować filmu – może z braku czasu, bo wszystko na ekranie sprawia tu wrażenie pośpiesznie skleconego. A mimo to, ciągle te dwa nazwiska: Hoffman, Sorkin. Dali czadu.
Stylizacja niemal jak z Franka Capry, wielkie gwiazdy w obsadzie, mnóstwo pięknych kobiet w negliżu (Emily Blunt!), całość niespotykanie ciepła jak na film o znaczącym epizodzie zimnej wojny. To wszystko nie zawadza, jeśli idzie o wartość rozrywkową, za to zdecydowanie nie pomaga w percepcji walorów poznawczych. Ale skoro tak wybitny znawca tematu jak Wojciech Jagielski mówi w rozmowie z „Filmem”, że tak rzeczywiście było, to nie mam powodów, by mu nie wierzyć.
KS – Kamila Sławińska [7]
Temat (mali ludzie i wielka polityka) i ujęcie (od kuchni, czy może raczej – od buduaru) bardzo w stylu Nicholsa, ale wykonanie trochę poniżej jego możliwości. Co nie znaczy, że w filmografii kogo innego wartko opowiedziana i dowcipna „Wojna Charliego Wilsona” nie mogłaby być szczytowym osiągnięciem: dzieje się sporo, dialog dowcipny, parę ładnych kobiet się pokazuje. Podejrzewam jednak, że całość nie gra do końca, gdyż producentom bardziej zależało na wyeksponowaniu Hanksa i Roberts niż na zgłębianiu tematu skutków cichej wojny, prowadzonej w Afganistanie przez demokratycznego kongresmana z Teksasu. Zresztą na froncie aktorskim i tak cały film kradnie Hoffmann, po raz kolejny w tym roku dający pokaz naprawdę znakomitej roboty: sceny z jego udziałem są o wiele bardziej elektryzujące niż wodewilowo-hultajskie występy Hanksa. Warto pokazać film amerykańskim dzieciom, które nie chcą wierzyć, że były takie czasy, gdy w Teksasie demokrata mógł wygrać wybory… Bo fakt, że rząd Stanów Zjednoczonych wykazuje się czasem porażającą krótkowzrocznością w sprawach światowej wagi, już chyba nie zdumiewa nikogo – toteż i historia opowiedziana w filmie nie budzi specjalnych emocji.
Półtorej godziny to zdecydowanie za mało, żeby wyjaśnić coś z konfliktu na Bliskim Wschodzie. Mądrości, które przedstawia – szczególnie w zakończeniu – film Nicholsa można w zdecydowanie krótszym czasie wyczytać w weekendowej prasie. A może tylko mi się wydaje, że to za mało. Charlie Wilson to postać autentyczna, więc może rzeczywiście jest tak, że amerykańska polityka to wypadkowa bajki o dobrych ludziach i skończonych idiotach. Ta wątpliwość, no i jeszcze świetne role Hanksa i Seymour-Hoffmana, to największe atuty filmu.
MW – Michał Walkiewicz [6]
Nichols nie stracił łatwości w posługiwaniu się satyrycznym skrótem i figurą pars pro toto, ale wnioski, które podsuwa, były odkrywcze może w czasach Capry. Są źli i dobrzy Amerykanie, są oszołomy i cynicy. W najciekawszej scenie Ned Beatty przemawia do afgańskich uchodźców. Nawet spontaniczny odruch musi zakorzenić w micie uzbrojonego po zęby Mesjasza, jakim jest Ameryka. Nichols nie idzie tym tropem, zadowala się hagiografią. Za to Philip Seymour Hoffman – co za as!