Droga do szczęścia
(Revolutionary Road)
Sam Mendes
‹Droga do szczęścia›
Opis dystrybutora
Opowieść dzieje się w połowie lat 50. ubiegłego wieku. Jej główni bohaterowie to mieszkańcy przedmieść, szczęśliwe na pozór małżeństwo z dwójką dzieci. Okazuje się jednak, że oboje schwytani są w pułapkę swoich prawdziwych potrzeb, których nie mogą jednak realizować z powodu społecznej presji i konieczności dopasowania się do panujących norm i zwyczajów. Dla obojga sytuacja ta będzie miała wybuchowe konsekwencje.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Niby można powiedzieć, że to „takie słabsze >>American Beauty<<”, ale można też powiedzieć, że to jego rewers. Jak i wszystkich innych filmów, które od lat 60. klepią nas po ramieniu, mówiąc, że to świat jest podły i to on próbuje stłamsić naszą wyjątkowość. Bohaterowie Mendesa tak bardzo się kochają (każde siebie z osobna), że łykają tą koncepcję bez popijania, by udławić się swoją miernością. Jeśli brakuje Wam tego, co uwiodło Was w „American Beauty”, przedłużcie sobie nowy film Mendesa, seansem „Nothing is Private” – nowego filmu Alana Balla (scenarzysty jego debiutu). Jest chyba jeszcze lepszy od tego.
Mendes w nastroju powtórkowym – ten film równie dobrze mógłby nosić tytuł „American Beauty 2: The Prequel”. Z kolei Winslet podobną, tyle że bardziej odważną rolę odgrywała w „Małych dzieciach”. Mimo wszystko warto wejść na tę drogę – choć prowadzi do miejsc, które dobrze znamy, to wysokiej klasy budulec, z jakiej jest wykonana, gwarantuje komfortową podróż.
Sam Mendes miał już swoje – zbliżone tematem – „American Beauty”, zaś Kate Winslet „Małe dzieci”. Po co wkraczać drugi raz na tę samą „Drogę…"? Dotychczas Mendes uwodził różnorodnością tematów i wolałbym, żeby tak zostało.
MO – Michał Oleszczyk [7]
Tym razem nie „Do Moskwy…!”, ale „Do Paryża…!”. Mrzonka o zmianie i wewnętrznym odrodzeniu rozbija się o codzienność, zgrzebność i tosty jedzone na śniadanie. Znakomite aktorstwo DiCaprio i Winslet; tylko niepotrzebny szczeniacki żart w ostatniej scenie filmu zepsuł podziw, z jakim wychodziłem z kina.
KS – Kamila Sławińska [7]
Film, który mógłby wyjść spod ręki Douglasa Sirka: mamy tu dramat odmiennych aspiracji, drobnomieszczańskie zakłamanie, presję zakłamanego społeczeństwa… a wszystko w scenerii, która z pewnością obchodziłaby widzów dużo bardziej, gdyby rzecz działa się współcześnie, a nie w latach 50. Jest na szczęście w filmie jedna rzecz całkiem ponadczasowa i wznosząca całość ponad średnią podobnych stylizowanych dramatów ze społecznym zacięciem – a mianowicie znakomita rola Kate Winslet. Mam nadzieję, że ten przejmujący, niesamowity występ przyniesie jej co najmniej parę zasłużonych nagród.
MW – Michał Walkiewicz [5]
Po takiej ilości filmów obnażających miałkość podlewania trawników i bezcelowość wypadów na kawę z sąsiadką, dziwię się, że w USA ktokolwiek chce jeszcze mieszkać na przedmieściach. Kate i Leo finezyjnie sobie cisną, ale w ich błyskawicznym rozpoznaniu sytuacji (nasze życie umarło, straciliśmy złudzenia, jesteśmy wyjałowieni) jest coś podejrzanego, zaś wątek z psychicznie rozchwianym Michaelem Shannonem to już czysta tautologia. Facet wchodzi w połowie filmu i mówi coś, co dawno powiedzieli główni bohaterowie i co widz wie praktycznie od początku.
KW – Konrad Wągrowski [8]
A mi ten film jak najbardziej przypadł do gustu. Przecież opowieść o próbie wyrwania się z pułapki poukładanego, nudnego życia nie jest li jedynie tematem lat 50. – to rzecz cały czas aktualna. Nie jest trudno pojąć motywacje bohaterów, nie jest trudno ich zrozumieć. A i same postacie skrojone ciekawie, niejednoznacznie, budzące raczej współczucie niż sympatię. No i aktorska pierwsza liga – ten, kto stwierdził, że w „Lektorze” Winslett była lepsza, musiał mieć klapki na oczach.
Dotkliwa psychodrama, dobrze zagrana, z chłodnym dystansem. Beznadzieja zakłamanego życia tych straszliwych, amerykańskich mieszczan, strzygących trawniki przed białymi domkami, ukazana bardzo sugestywnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie poczucie deja vu, było już o tym kilka razy, w podobnym tonie.