Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gran Torino

Clint Eastwood
‹Gran Torino›

WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGran Torino
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery27 marca 2009
ReżyseriaClint Eastwood
ZdjęciaTom Stern
Scenariusz
ObsadaClint Eastwood, Christopher Carley, Bee Vang, Ahney Her, Geraldine Hughes, Dreama Walker, John Carroll Lynch
MuzykaKyle Eastwood, Michael Stevens
Rok produkcji2008
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania116 min
WWW
Gatunekdramat, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Walt Kowalski, weteran o stalowej woli, żyjący w świecie, który nieustannie ulega zmianom, zostaje zmuszony przez sąsiadów-imigrantów do trudnej konfrontacji z własnymi zadawnionymi uprzedzeniami.
Inne wydania


Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      


Filmy – Publicystyka      
Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski ‹Clint Eastwood: Aktor i reżyser›



Filmy – Wieści      

Utwory powiązane
Filmy (25)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [6.67]

PD – Piotr Dobry [7]
Eastwood spowiada się z Brudnego Harry’ego, serwując osobliwy miks „Karate Kid” z „Chłopakami z sąsiedztwa”. Wszystko po to, by uzmysłowić Ameryce, która po 11 września ruszyła na krucjatę przeciwko „obcym” (i do tej pory z niej nie wróciła), że sama jest niczym innym jak gigantycznym tyglem różnorakich „obcych”. I że niech najpierw uporządkuje własne podwórko, a dopiero potem – jeśli w ogóle – zabiera się za cudze. Nietrudno polubić mi film forsujący światopogląd, który podzielam, aczkolwiek zgodzę się, że mógłby go forsować nieco subtelniej.

WO – Wojciech Orliński [7]
Trochę zawyżam ocenę, bo gdyby głównego bohatera nie grał Eastwood – albo nawet gdyby to nie było pożegnanie Eastwooda z aktorstwem – to w ogóle uważałbym ten film za wielkie rozczarowanie. Trailer obiecywał coś na kształt geriatrycznego kina akcji. Tymczasem całą akcję wycięto do trailera, a sam film próbuje być raczej poważnym dramatem społecznym. I tu się zaczyna dramat, bo takie kino nigdy nie było mocną stroną Eastwooda, zwłaszcza jako reżysera. Psychologiczne przemiany w bohaterach są zupełnie nieprzekonujące, a gra aktorska młodego człowieka – katastrofalna, chwilami to już się robi w ogóle poziom kina polskiego. W zasadzie polecam, ale tylko ludziom, na których podziała urok hasła reklamowego „pożegnanie Clinta Eastwooda”. Reszta się wynudzi, oj wynudzi.

KS – Kamila Sławińska [7]
Oj, postarzał się staruszek Eastwood, postarzał – a na stare lata zrobił się sentymentalny. Co prawda jego bohaterowie zawsze byli ulepieni z podobnej gliny i wiadomo, że spodziewać się można po nich skłonności do wielkich ofiar i dramatycznych gestów godnych ostatniego prawdziwego kowboja – ale tu to już trochę przesada. Końcówka zdecydowanie zbyt melodramatyczna, a to przymiotnik, jakiego nie używało się nigdy w opisie dzieł Clinta. Mimo to z przyjemnością daję ekstra punkty za brawurową kreację aktorską (ach, te mamroty i parskania, godne starego niedźwiedzia!) i za pełen współczucia i sympatii sportretowanie rodziny chińskich imigrantów i pełnej szacunku relacji, jaka rozwija się między głównym bohaterem a jego sąsiadami.

MW – Michał Walkiewicz [7]
Eastwood robi sobie strusie jaja. To już nie jest William Munny z „Bez przebaczenia”, który po prostu był jakąś tam reinterpretacją westernowych bohaterów Clinta. To są chrząki, plucie, rzężenie, dowcipy o „żółtkach i czarnuchach” i wiekopomne sentencje w rodzaju „Każdy spotyka kiedyś kogoś, kogo nie powinien wkurwić. Dla Ciebie tym kimś jestem ja”. Trudno ten film traktować inaczej niż w kategorii pożegnania z mitami, organizującymi karierę aktorską Eastwooda. Ale co to za pożegnanie!

KW – Konrad Wągrowski [7]
WO ma 100% racji – bez Eastwooda rzecz byłaby niewarta uwagi. Ale z nim, gdy patrzymy na tę postać przez pryzmat jego ról, film jest zajmujący i – co tu dużo mówić – wzruszający. Szkoda tylko, że chińscy aktorzy-naturszczycy grają tak słabo.

BZ – Beata Zatońska [5]
Najlepsza jest finałowa piosenka, którą śpiewa Clint Eastwood. Poza tym historyjka jest banalna i przewidywalna (ale koniec zaskakujący). Eastwood gra twardziela, Walta Kowalskiego, rasistę i samotnika, który po śmierci żony przesiaduje na ganku popijając piwo. Powarkuje przy tym z nienawiścią prawie na zajmujących sąsiednie domy emigrantów. Pod wypływem przyjaźni okazuje się, że Kowalski ma jednak złote serduszko.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.