Opowieść o powstaniu portu gdyńskiego oparta na motywach pierwszego tomu powieści Stanisławy Fleszarowej-Muskat pt. "Tak trzymać!". Historia rodzącego się miasta jest jednocześnie opowieścią o ludziach, ich życiu, przyjaźni i miłości. Główny bohater, Krzysztof Grabień przyjeżdża ze wsi pod Przeworskiem, aby - razem ze swoim przyjacielem Wołodią Jazowieckim - uczestniczyć w budowie gdyńskiego portu.

Nie znalazłam nigdzie informacji mówiącej, że ten film powstał na zlecenie miasta Gdyni, a właśnie tak wygląda. Pięknie te nadmorskie porty budowano. Rękami wykształconych, obytych i przystojnych chłopaków, którzy w międzyczasie zdążyli jeszcze pozakładać idealne rodziny, spłodzić uśmiechnięte bobaski i ani na chwilę nie odstąpić od życia według złotej zasady „wiara, nadzieja, miłość”. Kotowski ustanowił nowy rekord w stężeniu patosu, szlachetnych wartości i naiwnego idealizmu na milimetr taśmy filmowej. „Miasto z morza” pięknem i szlachetnością przekazu po prostu wyciska łzy. Głównie łzy cierpienia podczas oglądania.