Cyrus
Jay Duplass, Mark Duplass
‹Cyrus›

Opis dystrybutora
Życie towarzyskie Johna jest w zaniku, jego była żona zamierza powtórnie wyjść za mąż. Pechowy rozwodnik wreszcie poznaje kobietę swoich marzeń, ale wkrótce odkrywa, że w jej życiu jest inny mężczyzna. A Cyrus nie ma ochoty dzielić się nią z kimkolwiek, szczególnie z Johnem. Szybko okazuje się, że ich walka o ukochaną kobietę jest tak zażarta, że tylko jeden wyjdzie z niej cało...
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
Filmy

Godzina cudownego dyskomfortu i finalny akt zupełnie z innej bajki, jakby bracia Duplass nagle przestraszyli się własnego bohatera (fenomenalny Jonah Hill) i próbowali mu jakoś wynagrodzić wcześniejsze grzebanie w duszy. Wybitność oddana walkowerem, ale to nadal dwie trzecie świetnej tragifarsy, nad którą warto się zatrzymać.
BH – Błażej Hrapkowicz [6]
Aktorska perełka: John C. Reilly, Marisa Tomei i Jonah Hill tworzą wspaniały tercet. Wrażenie robi zwłaszcza Hill, którego Cyrus – syn usiłujący rozbić związek matki – to psychopatyczny rewers kreacji z filmów Apatowa. Niestety, bracia Duplass zapominają o trzecim akcie i kończą film w drugim, wskutek czego szansa na pojednanie i przebaczenie między bohaterami pojawia się ciut za szybko, abym mógł w to bezwarunkowo uwierzyć. Do tego momentu jednak autorzy utrzymują scenariuszową i reżyserską dyscyplinę, która służy wykonawcom.
MO – Michał Oleszczyk [4]
Wielka obietnica zmarnowana w dwóch trzecich. Kiedy Jonah Hill stanął za syntezatorem i zaczął grać swój kiczowato-epicki kawałek muzyki z niemą psychozą w oczach, byłem zachwycony i czekałem na więcej. Niestety, zamiast komedii bez trzymanki twórcy wybierają moralistyczny wykład, pouczający o potrzebie „otwarcia się na innego”, „wybaczenia sobie” itd. Scenę z syntezatorem ustawię sobie na replayu, kiedy już wyjdzie DVD.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Hmmm… John C. Reilly jako bohater romantycznej historii, na którego leci Marisa Tomei? Odważne. Początek zapowiada komedię obyczajową, następnie dość długo czekamy na dalsze kroki, nie mając jasności, co do konwencji, a gdy film zaczyna zmierzać w oczekiwanym przez nas kierunku czarnej komedii, nagle staje się czymś w rodzaju dramatu, by skończyć się w najbanalniejszy możliwy sposób, jakby gwałtownie skończyły się twórcom fundusze. Ma niezaprzeczalne atuty – oprócz aktorstwa (świetny Jonah Hill!) także interesującą sytuację wyjściową, dobre scharakteryzowanie bohaterów (można nawet uwierzyć, że taka kobieta jak Marisa Tomei widzi coś w takim mężczyźnie jak John C. Reilly), realny problem, ale chwiejna konstrukcja powodująca konsternację widza oraz słaba końcówka decydują o uznaniu „Cyrusa” za nie do końca udany projekt.