Wtorek po świętach
(Marţi, după Crăciun)
Radu Muntean
‹Wtorek po świętach›
Opis dystrybutora
Intymna historia małżeństwa u progu rozpadu. Paul i Adriana są razem od 10 lat. Mają córkę, samochód, apartament i wiodą pełne nudy życie. Skok w bok okazuje się dla Paula zmysłowym orzeźwieniem. Przykładny mąż i dobry ojciec żywi infantylne przekonanie, że znalazł kobietę, dzięki której odzyska utraconą młodość. Kolejne kłamstewka i półprawdy serwowane przez Paula pogłębiają tylko jego moralne rozdarcie. Kocha obie kobiety, ale ze zdrady wypada się rozliczyć – powiedzieć żonie. Ale czy to zrobi, czy będzie w stanie? „To nie jest film o winie, to film o wyborze” – mówi reżyser. I faktycznie: decyzja o ewentualnym przyznaniu się do zdrady odegra kluczową rolę w życiu bohatera i historii małżeństwa.
Jeden z najlepszych filmów rumuńskich zeszłej dekady, porażająca realizmem prosta historia o miłości i zdradzie, która urasta do rangi thrillera. Radu Muntean tworzy atmosferę tak nasyconą emocjami, że sama tylko scena przypadkowego spotkania całej trójki w gabinecie dentystycznym sprawia, że widz siedzi na krawędzi fotela.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
UL – Urszula Lipińska [9]
To dopiero sztuka – prostą opowieść o rozpadzie rodziny Muntean pokazał tak, że każda następna scena wydaje się niespodziewana, nieoczywista. Pod powierzchnią tego złożonego z niepozornych, potocznych scen filmu pulsuje zupełnie nieadekwatne do oglądanego obrazu emocjonalne życie. Najmocniejsze sceny w gruncie rzeczy nie przedstawiają przecież nic wyjątkowego, ale trzeba było wielkiego talentu, żeby dać kinu taki moment jak wizyta bohaterów u ortodontki albo gest żony w ostatniej scenie.
MO – Michał Oleszczyk [10]
Rumuńska klasa średnia bez jadu, za to z niepokojącą przenikliwością – w ekstremalnie długich, „przegadanych” ujęciach, które ogląda się z większym napięciem, niż całe „Super 8”. Tryumf żelaznego scenariusza, reżyserii i genialnego zespołu aktorskiego. Pierwsze, ośmiominutowe ujęcie jest najintymniejszą sceną erotyczną, jaką kiedykolwiek widziałem w kinie.
KW – Konrad Wągrowski [9]
W sumie bardzo prosta historia. Mąż ma romans, zbliżają się święta, w natłoku przedświątecznych sprawunków decyduje się powiedzieć żonie. Ale jak to jest zrobione! Znakomite, prawdziwe, szczere dialogi, w których nie ma ani grama sztuczności czy pretensjonalności. Doskonałe aktorstwo wszystkich wykonawców (choć ja chciałbym wyróżnić Mirelę Oprisor w roli żony, która miała karkołomne zadanie pokazania reakcji na szokującą wieść i wywiązała się z niego celująco). W efekcie mamy wrażenie, że obcujemy z prawdziwymi, realnymi ludźmi, a cała sytuacja jest na tyle uniwersalna, że bez trudu można odnieść ją do naszej rzeczywistości, a przez wielu zapewne także do własnych doświadczeń. A jeśli nawet nie ma się tak smutnych doświadczeń, to i tak całość skłania do wnikliwej analizy dylematów wszystkich bohaterów, wczucia w ich sytuację, zastanowienia, co może się dziać dalej. Absolutnie mistrzowska ostatnia scena (z prezentami).
Rumuński film.