Usagi łazi tu i ówdzie wdając się w przeróżne awantury. Przy swiatyni Kitanoji w końcu dochodzi do pojedynku. Trzyma poziom serii.

Możecie sobie mówić co chcecie, ale mnie znów urzekło. W zasadzie nic nowego, kolejna wędrówka Usagiego przez Japonię połączona ze spotykaniem starych znajomych i nowych wrogów, ale - mamy odrobinę osadzenia w historii Japonii i pierwsze przeze mnie odnotowane wspomnienie o naszej rasie. Mamy dość oryginalną, filmową narrację. Wreszcie mamy przepięknie narysowany, godny filmów Kurosawy tytułowy pojedynek. Czego chcieć więcej?