Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Siergiej Eisenstein, Grigorij Aleksandrow
‹Pancernik Potiomkin›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPancernik Potiomkin
Tytuł oryginalnyБроненосец Потёмкин
ReżyseriaSiergiej Eisenstein, Grigorij Aleksandrow
ZdjęciaEduard Tisse, Włodzimierz Popow
Scenariusz
ObsadaAleksander Antonow, Władimir Barski, Grigorij Aleksandrow, Iwan Bobrow, Beatrice Vitoldi, Michaił Gomorow, Aleksander Liewszyn, Nina Połtacewa, Konstantin Feldman, Iona Bij-Brodski, Julia Eisenstein, Siergiej Eisenstein, Andriej Fajt, Władimir Uralski, Daniił Antonowicz, Roman Szyrman, Iwan Worobjow
MuzykaEduard Meisel
Rok produkcji1925
Kraj produkcjiZSRR
CyklKlasyka Kina Radzieckiego
Czas trwania75 min
Gatunekdramat
EAN5908223775208
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wystrzały, które wciąż jeszcze słychać
[Siergiej Eisenstein, Grigorij Aleksandrow „Pancernik Potiomkin” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Sebastian Chosiński

Wystrzały, które wciąż jeszcze słychać
[Siergiej Eisenstein, Grigorij Aleksandrow „Pancernik Potiomkin” - recenzja]

Świat rzeczywisty i manipulowany
Dzieło Eisensteina i Aleksandrowa, który na oficjalnej stronie internetowej „Mosfilmu” widnieje jako jego współreżyser, dzieli się na pięć części. Przedstawiono w nich najważniejsze epizody buntu na pokładzie rosyjskiego pancernika – począwszy od przejęcia kontroli nad statkiem przez zrewoltowanych marynarzy, aż po przedarcie się przez sieć zastawioną przez eskadrę okrętów rządowych i wypłynięcie na otwarte morze. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana; autorzy nie przykładają większej wagi do ciągu przyczynowo-skutkowego zdarzeń, operują za to konkretnymi obrazami, których głównym celem jest jak najmocniejsze oddziaływanie na psychikę i odczucia widzów. Pod tym względem „Pancernik Potiomkin” jest arcydziełem filmowej propagandy; naprawdę trudno byłoby wskazać inny film, który mu w tej dziedzinie dorównuje. Widoczne jest to wyraźnie już od pierwszych kadrów, które pokazują wzburzone morze i fale rozbijające się o brzeg. To symbol carskiej Rosji, w której dojrzewa bunt robotników, gotowych poświęcić życie, byle tylko obalić znienawidzonego władcę-satrapę. Ten ponury obraz jest również zapowiedzią wydarzeń, które nastąpią w dalszym ciągu. Eisenstein nigdy nie był lirykiem, lecz, kiedy tylko chciał, potrafił – przynajmniej na chwilę – wyciszyć emocje, chcąc tym sposobem odpowiednio zbudować napięcie. Temu służą kolejne sceny, pokazujące marynarzy spokojnie jeszcze śpiących pod pokładem. Przechadzający się pomiędzy nimi oficer jest jak złowrogi omen; nie jest on jednak w stanie przewidzieć dalszego rozwoju sytuacji. Bo wśród załogi, czego dowódcy okrętu nawet się nie domyślają, powoli dojrzewa protest. Na jego czele stoją kwatermistrz Afanasij Matiuszenko i jego bliski przyjaciel marynarz Grigorij Wakuleńczuk, w tajemnicy rozprawiający na temat ostatnich wydarzeń w kraju; zastanawiający się, w jaki sposób mogliby poprzeć strajkujących w Odessie robotników. Iskrą, która pada na beczkę prochu, okazuje się zgniłe mięso, którym kucharz chce nakarmić marynarzy. Próbujący zaprowadzić porządek na pokładzie lejtnant Ippolit Gilarowski jedynie podsyca atmosferę i przyspiesza bunt.
Sceny przedstawiające nieudaną próbę uśmierzenia rewolty należą do jednych z najmocniejszych w całym filmie. Stłoczeni u dziobu statku marynarze, oczekujący na śmiertelną salwę plutonu egzekucyjnego, oraz błogosławiący zabójców pop o demonicznym wyrazie twarzy i z przypominającym oręż krzyżem w ręku – to obrazy, których długo nie da się zapomnieć. Podobnie jak i śmierć Wakuleńczuka, który zostaje wyrzucony za burtę, stając się tym samym pierwszą rewolucyjną ofiarą buntu. Eduard Tisse doskonale wie, jak pokazać śmierć bohatera, by wstrząsnąć widzem – pomagają mu w tym zbliżenia, detale, które w innych sytuacjach wydawałyby się może nieistotne, ale w tej konkretnej nabierają charakteru symbolicznego (vide binokle). Wyłowionemu z morskich fal marynarzowi-rewolucjoniście jego kamraci wznoszą później na przystani ołtarz, a modląca się przed nim kobieta potwierdza tylko jego świętość. Wieść, która lotem błyskawicy obiega miasto, ściąga do portu nieprzebrane tłumy – z jednej strony ciekawskich, z drugiej robotników, którzy posłuchali „wołania martwego” (tak zatytułowano trzecią część obrazu). Nagle mieszkańców Odessy, pozdrawiających marynarzy „Potiomkina” ze schodów prowadzących na nadbrzeże, atakuje uzbrojony oddział; maszerując z góry rozpędza wszystkich, którzy stają mu na drodze. Ta scena, po wielekroć przerabiana później przez innych twórców – i przez Briana de Palmę w „Nietykalnych”, i przez Juliusza Machulskiego w „Déjà vu” – na trwałe zapisała się w historii kina. Nie bez powodu. Trudno bowiem przejść obok niej obojętnie, trudno nie poczuć dreszczu emocji czy gęsiej skórki. Widok żołnierzy celujących z karabinów do kobiety z nieżywym, stratowanym przez tłum dzieckiem na rękach; toczący się coraz szybciej wózek z niemowlęciem w środku; pobita przez Kozaka nauczycielka, która staje naprzeciw nacierającego oddziału, aby błaganiem powstrzymać masakrę; wreszcie umykający w popłochu inwalida na wózku – Eisenstein doskonale wiedział, po jakie sięgnąć środki, aby wstrząsnąć widzami, obudzić w nich atawistyczną nienawiść do tych, którzy czynią Zło.
Uwielbienie i strach
Schemat jest w tym przypadku bardzo prosty – potępiając zbrodniarzy (a inaczej przecież się nie da, widząc to, co pokazali Siergiej Michajłowicz i Eduard Tisse), staje się po stronie rewolucji, Lenina, szerzej – bolszewizmu i dyktatury proletariatu. To pułapka, w którą wpadało wielu, nie tylko w Związku Radzieckim, ale również na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych. Oczarowani „Pancernikiem Potiomkinem” byli bowiem i Charles Chaplin, i Douglas Fairbanks oraz Mary Pickford, którym pokazano obraz w czasie ich wizyty w Moskwie. Jego walory propagandowe docenił natomiast prawdziwy mistrz w tej dziedzinie, czyli minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels, który miał ponoć stwierdzić nawet, że po jego obejrzeniu osoba, która nie ma ugruntowanych poglądów politycznych, mogłaby zostać bolszewikiem. Tak wielkie jest oddziaływanie nie tylko obrazu, ale i tekstu pojawiającego się w zasadzie jedynie pod postacią haseł, które z siłą wodospadu wdzierają się w świadomość oglądającego. Powtarzające się jak mantra słowa: „Zabity za talerz barszczu” (odnośnie Wakuleńczuka) czy też wieńcząca film parafraza słynnego zawołania francuskich muszkieterów: „Wszyscy na jednego – jeden na wszystkich!” (w nawiązaniu do polującej na „Potiomkina” eskadry carskich okrętów) musiały mieć wówczas – w okresie międzywojennym, gdy komunizm postrzegany był w zasadzie jako jedyna alternatywa dla krwiożerczego kapitalizmu i rodzącego się nazizmu – moc nieomal sprawczą i zbawczą, nęcącą i kuszącą, pod niezwykle nośnymi sentencjami niepostrzeżenie sączącą nie mniej groźną i zbrodniczą ideologię. I chociaż dziś, mając w pamięci doświadczenia totalitaryzmu stalinowskiego, zbrodnię katyńską i miliony pomordowanych w łagrach, nie sposób wciąż jeszcze przypisywać dziełu Eisensteina tę mefistofeliczną potęgę, przyznać trzeba, że niewiele straciło ono na wyrazistości i sile oddziaływania. Odarłszy jednak obraz Siergieja Michajłowicza z jego propagandowej otoczki, w przeciwieństwie do setek innych filmów kręconych w Związku Radzieckim, wciąż pozostaje on prawdziwym arcydziełem sztuki filmowej – i nawet jeżeli nie w warstwie narracyjnej, to na pewno wizualnej i technicznej.
Obraz Eisensteina szybko obrósł legendą. Pierwszy oficjalny pokaz filmu, który odbył się w końcu grudnia 1925 roku, zakończył się owacją na stojąco. Natychmiast też został sprzedany do wielu krajów świata. Wielką karierę zrobił przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Republice Weimarskiej. Amerykańska Akademia Filmowa uznała go najlepszym filmem 1926 roku, co równałoby się z przyznaniem Oscara, gdyby nagrody tej nie zaczęto wręczać dopiero trzy lata później. W Niemczech „Pancernik Potiomkin” trafił w ręce związanego z ruchem komunistycznym operatora filmowego i reżysera Piela Jutziego1), który dzieło Siergieja Michajłowicza nieco przemontował, co było wtedy dość powszechną praktyką, nie tylko w Łabą i Renem (a wynikało najczęściej z obostrzeń cenzuralnych obowiązujących w danym kraju). Co jednak ciekawe, po latach, w 1950 roku, Rosjanie, chcąc obraz odrestaurować, posłużyli się właśnie negatywem ściągniętym z NRD. Jak większość arcydzieł filmowych z epoki kina niemego, także „Pancernik Potiomkin” ma kilka soundtracków. Pierwotny skomponował pochodzący z Austrii Eduard Meisel; znalazł się on w częściowo udźwiękowionej wersji filmu z 1930 roku. Wyraził zresztą na to zgodę Eisenstein, któremu bardzo spodobała się nie tyle nawet sama muzyka, co przede wszystkim efekty dźwiękowe zastosowane przez kompozytora2). Dwie dekady później, już po śmierci Siergieja Michajłowicza, która nastąpiła w 1948 roku, nową ścieżkę stworzył Nikołaj Kriukow („Pierwsza Konna”, „Czterdziesty pierwszy”), a po kolejnym ćwierćwieczu, przygotowując jubileuszową edycję z okazji pięćdziesięciolecia powstania dzieła, sięgnięto po kompozycje zmarłego właśnie w tym roku (1975) Dmitrija Szostakowicza3) („Spotkanie na Łabie”). Dzisiaj, w zależności od materiału wyjściowego i kraju, w którym film został wydany na DVD, spotkać można w zasadzie wszystkie wersje.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rewolucja na krańcu świata
— Sebastian Chosiński

Kino totalitarne: Amerykanie – przyjaciele nazistów
— Sebastian Chosiński

Rewolucja – parowóz dziejów!
— Sebastian Chosiński

Ulubiona komedia Stalina
— Sebastian Chosiński

Jak kniaź Aleksander zostawił Krzyżaków na lodzie
— Sebastian Chosiński

Studium szaleństwa i zbrodni
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.