Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Witalij Kaniewski
‹Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!
Tytuł oryginalnyЗамри – умри – воскресни!
Dystrybutor 35mm
ReżyseriaWitalij Kaniewski
ZdjęciaWładimir Bryliakow
Scenariusz
ObsadaDinara Drukarowa, Walentina Kosobucka, Paweł Nazarow
MuzykaSiergiej Baniewicz
Rok produkcji1989
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania99 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Gdzie ludzkie sumienia czarniejsze są od węgla…
[Witalij Kaniewski „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
W ostatnim w tym roku boksie ze „Złotej Serii Sputnika” 35mm zdecydowało się przypomnieć – obok „Monologu” Ilji Awerbacha – nieco już zapomniany dramat Witalija Kaniewskiego „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!” z 1989 roku. Oparty na wspomnieniach samego reżysera, opowiadał on o trudnych latach powojennych, kiedy to w zwycięskim w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Związku Radzieckim ci, którzy pokonali wrogów, sami byli traktowani jak wrogowie.

Sebastian Chosiński

Gdzie ludzkie sumienia czarniejsze są od węgla…
[Witalij Kaniewski „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!” - recenzja]

W ostatnim w tym roku boksie ze „Złotej Serii Sputnika” 35mm zdecydowało się przypomnieć – obok „Monologu” Ilji Awerbacha – nieco już zapomniany dramat Witalija Kaniewskiego „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!” z 1989 roku. Oparty na wspomnieniach samego reżysera, opowiadał on o trudnych latach powojennych, kiedy to w zwycięskim w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej Związku Radzieckim ci, którzy pokonali wrogów, sami byli traktowani jak wrogowie.

Witalij Kaniewski
‹Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!
Tytuł oryginalnyЗамри – умри – воскресни!
Dystrybutor 35mm
ReżyseriaWitalij Kaniewski
ZdjęciaWładimir Bryliakow
Scenariusz
ObsadaDinara Drukarowa, Walentina Kosobucka, Paweł Nazarow
MuzykaSiergiej Baniewicz
Rok produkcji1989
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania99 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Dzisiaj nazwisko Witalija Jewgienjewicza Kaniewskiego niewiele już mówi nawet najzagorzalszym wielbicielem kina radzieckiego i rosyjskiego. A był taki okres – na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku – gdy był on najbardziej znanym w Europie Zachodniej (a przede wszystkim we Francji) reżyserem rodem z Kraju Rad. Hołubiono go zresztą nie tylko z powodu sukcesu artystycznego autobiograficznego „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!”, ale także – a może nade wszystko – z uwagi na martyrologiczną przeszłość. Kaniewski urodził się w 1935 roku w górniczym miasteczku Suczan (dzisiaj nazywa się ono Partizansk), około stu pięćdziesięciu kilometrów od Władywostoku, w Kraju Nadmorskim na Dalekim Wschodzie. Jego ojciec – który zginął podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, gdy chłopiec miał siedem lat – pochodził z polskich Żydów; los, jak widać, rzucił go bardzo daleko od ojczyzny przodków. Młody Witalij Jewgienjewicz po ukończeniu szkoły powszechnej trafił do fabryki w Nikołajewsku nad Amurem, przyuczał się tam do zawodu spawacza. Potem upomniała się o niego armia – i to właśnie podczas służby wojskowej zapadła decyzja, która odmieniła życie Kaniewskiego. W jego ręce trafił wówczas poświęcony w całości Wszechzwiązkowemu Państwowemu Instytutowi Kinematografii (WGIK) numer poczytnego magazynu „Sowiecki Ekran”; żołnierz zdecydował się wysłać na adres szkoły kilka swoich opowiadań – jakież było jego zdziwienie, gdy krótko potem otrzymał zaproszenie na egzaminy. Pojechał i dostał się na wydział reżyserii, na kurs prowadzony przez samego Michaiła Romma („Lenin w Październiku”, „9 dni jednego roku”). A był to rok 1960 – ostatni okres Chruszczowowskiej „Odwilży”, na cztery lata przed bezkrwawym przewrotem, który wyniósł na kremlowski „tron” konserwatywnego Leonida Breżniewa. Mimo to czasy nie sprzyjały już swobodnej wymianie myśli, ustrój ponownie stawał się coraz bardziej represyjny, a Nikita Chruszczow odchodził od reform, które sam kilka lat wcześniej, po śmierci Józefa Stalina, zainicjował.
Jeszcze jako student WGIK-u Witalij Jewgienjewicz zadebiutował w roli… nie, nie reżysera, ale aktora. Co prawda, były to jedynie epizody, ale także dzięki nim Kaniewski zyskiwał nazwisko i zdobywał znajomości. Wiktor Triegubowicz dał mu małe rólki w melodramacie „Proszłym lietom” (1962) i dramacie społecznym „Znojnyj ijul” (1965), Wasilij Szukszyn – kolega z roku, a prywatnie jeden z najbliższych przyjaciół – zaprosił go do udziału w komediodramacie „Jest taki chłopak” (1964), a duet Sofia Milkina i Michaił Szwejcer – w dwuczęściowym historycznym „Wriemia, wpieriod!” (1965), który to film opowiadał o heroicznej budowie słynnego – także dzięki wierszowi Władysława Broniewskiego – Kombinatu Metalurgicznego w Magnitogorsku na Uralu. Dobrze zapowiadająca się kariera legła jednak w gruzach w 1966 roku. Ponad czterdzieści lat później, w wywiadzie udzielonym petersburskiemu pismu „Argumenty i Fakty” (październik 2010) reżyser wspominał: „Na ostatnim roku WGIK-u posadzili mnie za gwałt, a w rzeczywistości – za działalność dysydencką”. Co ciekawe, zdarzenie to wiąże się bezpośrednio z filmem „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!”, który powstał dopiero dwie dekady później. Jak zatem wyglądała prawda? Scenariusz do swego, jak mniemał, debiutanckiego obrazu Kaniewski napisał jeszcze w latach 60. XX wieku. Ktoś kopię tekstu ukradł – kto, nie wiadomo, ale tajemnicą poliszynela pozostawał wtedy fakt, że na uczelni mnóstwo było donosicieli i regularnych agentów KGB – i zaniósł na biurko prorektora do spraw politycznych, który był właśnie etatowym pracownikiem służb specjalnych. Prorektor wezwał do siebie niesfornego studenta i najpierw chciał go zwerbować, a gdy ten odmówił – posunął się do gróźb. Witalij Jewgienjewicz tak komentował niedawno tamtą rozmowę z prorektorem, rekonstruując przy okazji swój ówczesny tok myślenia: „Przecież jestem ulicznym chuliganem, nigdy nie byłem donosicielem!”.
Kiedy wydawało się, że wbrew groźbom, sprawa rozejdzie się po kościach, nastąpiło uderzenie. Szukszyn zaprosił Kaniewskiego na „wieczernik” odbywający się w pracowni znanego rzeźbiarza. Było tam mnóstwo ludzi kultury – aktorów, reżyserów, plastyków, poetów, którzy czytali swoje zakazane wiersze. Rozmawiano o samizdacie i wolności prasy. I znów – ktoś doniósł. Witalij Jewgienjewicz ponownie stanął przed obliczem znanego już sobie prorektora. Rozmowa miała przebiegać mniej więcej tak: „Byłeś tam? – Byłem. – O czym rozmawiali? – Wypiłem sobie, wdałem się w bójkę. Nie obchodziło mnie, o czym rozmawiają…”. Wtedy padły z ust urzędnika cięższe argumenty: „Piszesz o dzieciach-złodziejach, a gdzie u nas, w trakcie budowy socjalizmu, można spotkać się z przestępczością nieletnich? Pisać należy o bohaterach pracy socjalistycznej, młodych budowniczych komunizmu. A ty zapewne nie kochasz naszego ustroju.”. Kaniewski miał na to zaprzeczyć: „(…) wręcz przeciwnie, ustrój kocham, dzięki niemu mogłem pójść na reżyserię, ale co było na wieczerniku, nie pamiętam”. Jak się wkrótce okazało, wielu uczestników tamtego spotkania zostało albo zmuszonych do emigracji, albo aresztowanych. Upiekło się chyba jedynie Wasi Szukszynowi, za którym ujął się ojciec jego przyjaciela, Roberta Rożdiestwienskiego, będący wysoko ustawionym funkcjonariuszem KGB. A jak wyglądała sprawa z gwałtem? „Spotykałem się wtedy z dziewczyną, która była, jak się okazało, córką pułkownika KGB. Dlatego inkryminowali mi gwałt, którego – rozumie się – nie było i być nie mogło”. Efekt był taki, że trzydziestojednoletniego studenta reżyserii zaciągnięto przed sąd i skazano na osiem lat. Po przejściu przez cztery obozy znalazł się na wolności w 1974 roku. Wrócił do Moskwy, aby odnaleźć Szukszyna – tylko on bowiem, jak sądził, był w stanie mu pomóc. Wasia tymczasem, ciężko już chory (zmarł w październiku 1974), leżał w szpitalu kremlowskim. Mimo to zdołał załatwić Kaniewskiemu ponowne przyjęcie na WGIK (tym razem do grupy Aleksandra Stołpera), który ukończył trzy lata później, oraz pracę w mińskiej wytwórni „Biełaruśfilm”.
Witalij Jewgienjewicz zadebiutował jako reżyser w 1976 roku – jedną z czterech nowel, które weszły do przeznaczonego dla dzieci filmu „Po siekrietu wsiemu swietu” (na podstawie opowiadań Wiktora Dragunskiego). Rok później przeniósł się do Leningradu, gdzie znaleziono dla niego etat w „Lenfilmie”. Tam powstała bardzo schematyczna „Wiejska historia” (1981), opowiadająca o konflikcie młodego traktorzysty z konserwatywnym przewodniczącym kołchozu. A potem… potem zapadło długie milczenie. Kaniewski odzyskał głos dopiero po zadekretowaniu pierestrojki; gdy nic już praktycznie nie stało na przeszkodzie, sięgnął po swój stary scenariusz i wreszcie spełnił marzenie – opowiedział o swoim niełatwym dzieciństwie spędzonym w Suczanie. Film „Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań!” zrobił natychmiast międzynarodową karierę. W 1990 roku nagrodzono go na festiwalu w Cannes Złotą Kamerą (za najlepszy debiut); Europejska Akademia Filmowa uhonorowała z kolei obraz Witalija Jewgienjewicza Feliksem za najlepszy scenariusz; dzieło otrzymało również dwie nominacje – w kategoriach: najlepszy film fabularny i najlepsza reżyseria – do prestiżowej rosyjskiej nagrody „Nika”, ale tym razem Kaniewski musiał uznać wyższość „Syndromu astenicznego” Kiry Muratowej (w pierwszym przypadku) i „Tak żyć nie należy” Stanisława Goworuchina (w drugim). Dwa lata po tych sukcesach, dzięki wsparciu producentów francuskich i angielskich, mógł Witalij Jewgienjewicz nakręcić kontynuację „Zastygnij…” – tak powstało „Samodzielne życie”, wyróżnione w Cannes nagrodą jury. Reżyser, bardziej znany i popularny nad Sekwaną niż w ojczyźnie, zdecydował się na początku lat 90. pozostać w Paryżu. Nie wiodło mu się jednak tak, jak można by się spodziewać. W następnych latach nakręcił we Francji zaledwie dwa filmy: dokumentalne „My, dzieci XX wieku” (1994) i fabularne „KTO Bolche” (2000). Mimo że, jak sam przyznaje, ofert miał znacznie więcej. Tyle że „na podstawie obcych scenariuszy kręcić nie mogę, choć propozycje składali i Steven Spielberg, i Richard Gere”. Po latach Kaniewski wrócił do Rosji i osiadł w Petersburgu; pisze nawet kolejne scenariusze z myślą o rodzimej kinematografii. Niestety, nie są one przyjmowane ze zrozumieniem. W wywiadzie żalił się nawet, że chociaż przyjęto do realizacji jeden serial, to jednak chciano przenieść akcję z lat 50. XX wieku w czasy współczesne. Odmówił. W efekcie dla większości swoich rodaków wciąż pozostaje osobą kompletnie nieznaną. On, reżyser, o którego najbardziej znanym filmie słynny Ingmar Bergman miał powiedzieć: „Zawsze marzyłem, żeby tak chuliganić, ale się bałem”.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Człowiek nie z tej ziemi
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.