Aż się nie chce wierzyć, że „Byzantium” – płyciutki melodramacik z para-wampirami – stworzył ten sam człowiek, który lata temu podbił serca widzów „Wywiadem z wampirem”.
Jakem ci ja wampir, zaraz cię tu dziabnę pazureckiem…
[Neil Jordan „Byzantium” - recenzja]
Aż się nie chce wierzyć, że „Byzantium” – płyciutki melodramacik z para-wampirami – stworzył ten sam człowiek, który lata temu podbił serca widzów „Wywiadem z wampirem”.
Neil Jordan
‹Byzantium›
EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Byzantium |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 5 grudnia 2013 |
Reżyseria | Neil Jordan |
Zdjęcia | Sean Bobbitt |
Scenariusz | Moira Buffini |
Obsada | Gemma Arterton, Saoirse Ronan, Jonny Lee Miller, Caleb Landry Jones, Sam Riley, Tom Hollander, Daniel Mays, Christine Marzano, Thure Lindhardt |
Muzyka | Javier Navarrete |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | Wielka Brytania |
Czas trwania | 118 min |
Dźwięk (format) | angielski |
Napisy | polskie |
Gatunek | dramat, fantasy, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Nie trzeba przesadnie łamać głowy, by sobie przypomnieć, że krwiopijcy z „Wywiadu z wampirem” byli wręcz wzorcowo klasyczni. W tamtych latach – a to przecież niecałe dwie dekady temu – jeszcze mało kto mocniej grzebał przy wizerunku wampira i sytuacje znane z dzisiejszego kina, kiedy to z całego sztafażu potrafi zostać wyłącznie konieczność picia krwi, absolutnie nie miały miejsca. Dzisiaj jednak każdy ryje jak może, żeby zabłysnąć osobliwie pojętą oryginalnością i tak oto nawet sam Neil Jordan padł ofiarą tego trendu, kręcąc film z czymś, co tak naprawdę prawem kaduka określane jest mianem wampira.
Sama fabuła, oparta na sztuce Moiry Buffini, może jeszcze nie jest taka zła, naturalnie jeśli rozpatrywać ją w kategoriach melodramatu. Od dwustu lat po terenie Anglii plącze się matka z córką, obie nieśmiertelne. Matka (Gemma Arterton), świadoma trwającego za nimi od dawien dawna pościgu, dba o bezpieczeństwo swoje i córki, brutalnie usuwając tych, którzy zbyt wiele mogli się dowiedzieć o ich prawdziwej naturze, oraz zapewnia finansową stabilność kupcząc własnym ciałem. Córka (Saoirse Ronan) psioczy, marudzi i dziwaczy, kanalizując emocje w pisanym co i rusz od nowa pamiętniku, ale i jednocześnie uważa się za swego rodzaju samarytankę, skraca bowiem żywoty emerytom i osobom obłożnie chorym, ma się rozumieć wyłącznie za ich własną zgodą.
Jednak pewnego dnia w miasteczku, w którym bohaterki znalazły zaczepienie w stylowym, ale zapuszczonym tytułowym pensjonacie „Byzantium” (matka naturalnie z mety zabrała się za organizowanie tam agencji towarzyskiej), następuje katastrofa. Chłopak, z którym związała się córka, przekazuje jedną z wersji jej pamiętnika nauczycielowi w szkole, ten zaś uznaje, że określenie matki mianem wampirzycy jest niezbyt skomplikowaną do odszyfrowania metaforą, mającą skryć prawdziwy dramat, czyli znęcanie się matki nad córką. No bo przecież wampiry są wymysłem popkultury i tak naprawdę wcale nie istnieją.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził na podstawie podanych wyżej informacji, że ma do czynienia z dynamicznym horrorem. Nic bardziej błędnego. „Byzantium” jest tak naprawdę krzyżówką młodzieżowego, trochę kulawego romansu i obyczajowego dramatu, w którym wychłodła emocjonalnie wampirzyca-matka cierpi próbując zapewnić córce wygodne życie, zamknięta w sobie, wiecznie szesnastoletnia wampirzyca-córka desperacko pragnie stabilizacji i rozgląda się za jakąś bratnią duszą, zaś zatroskany nauczyciel trapiony jest dylematami związanymi z interpretacją zawartości pamiętnika i rozważa ewentualne metody rozwiązania problemu. I tak sobie wszyscy cierpią, a wraz z nimi cierpi poniekąd i widz, obserwujący kolejną już celuloidową opowieść z miłymi, sympatycznymi wampirami wzbraniającymi się przed morderstwem, ewentualnie ograniczającymi się do usuwania wyłącznie ludzi starych bądź moralnie zepsutych. Ale to przecież nie wszystko…
Dziewczyna zatrzymała się mentalnie na poziomie nastolatki i zdaje się, że jest po prostu niezdolna dorosnąć, wiecznie rozkapryszona i łatwo się obrażająca. Nie uczy się niczego, a jedynie magazynuje wiedzę, narastającą wraz z biegiem lat. Podobnie jest z matką, która zna jeden jedyny sposób na zarabianie pieniędzy – prostytucję. Mimo dwustu z okładem lat na karku obie postępują praktycznie tak, jak przed przemianą. I nie umiem powiedzieć, czy jest to świadoma koncepcja reżysera, czy też może przypadkiem zabrakło mu wyobraźni i nie potrafił sensownie odmalować osób, które dźwigają bagaż setek lat doświadczenia, śmiertelnie znudzone życiem i potrafiące przewidzieć zachowania wszystkich otaczających je osób.
Co więcej, Jordan czyni wręcz krok wstecz w swojej twórczej kreacji i modyfikuje wizerunek wampira w sposób tak naprawdę trudno zrozumiały, czyniąc z niego niemal idealną kopię krwiopijcy przedstawionego w recenzowanym przeze mnie jakiś czas temu „
Asystencie wampira” – istotę pozbawioną kłów, nie bojącą się światła dziennego, żywiącą się nie przez wgryzienie się ofierze w kark czy jakąś grubszą, łatwo dostępną żyłę, a przez zacięcie nieszczęśnika wydłużającym się na życzenie paznokciem i spicie wypływającej z rany krwi.
Na szczęście oprawa wizualna całej historii jest jak zwykle u Jordana perfekcyjna i wiele ujęć potrafi wzbudzić zachwyt tak kolorystyką, jak i detalem. Miło również zawiesić oko na obu grających główne role paniach, w związku z czym historia – nawet jeśli tu i ówdzie ździebko wydumana i na wyrost aspirująca do kina artystycznego – ogląda się gładko i bez znużenia. Nie da się jednak ukryć, że opowieść zbyt głęboka nie jest i szybko ulatuje z pamięci.