Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Duane Stinnett
‹Miasto śmierci›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiasto śmierci
Tytuł oryginalnyLast Rites
ReżyseriaDuane Stinnett
ZdjęciaYasu Tanida
Scenariusz
ObsadaNoel Gugliemi, Howard Alonzo, Ethan Ednee, Ryan Hanna King, Dayana Jamine, Enrique Almeida, Danny Martinez, Krissann Shipley
MuzykaSean Murray
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania90 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Krwiożercze lumpy
[Duane Stinnett „Miasto śmierci” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Miasto śmierci” to dość specyficzny, tani horror z żywymi trupami, z niewiadomych przyczyn udający coś w rodzaju skierowanego do czarnoskórej widowni gangsterskiego dramatu.

Jarosław Loretz

Krwiożercze lumpy
[Duane Stinnett „Miasto śmierci” - recenzja]

„Miasto śmierci” to dość specyficzny, tani horror z żywymi trupami, z niewiadomych przyczyn udający coś w rodzaju skierowanego do czarnoskórej widowni gangsterskiego dramatu.

Duane Stinnett
‹Miasto śmierci›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMiasto śmierci
Tytuł oryginalnyLast Rites
ReżyseriaDuane Stinnett
ZdjęciaYasu Tanida
Scenariusz
ObsadaNoel Gugliemi, Howard Alonzo, Ethan Ednee, Ryan Hanna King, Dayana Jamine, Enrique Almeida, Danny Martinez, Krissann Shipley
MuzykaSean Murray
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania90 min
Gatunekakcja, groza / horror, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
To doprawdy zdumiewające, ile tandety plącze się po naszym rynku. Chwilami można odnieść wrażenie, że większość dystrybuowanych u nas horrorów – oczywiście pomijając te goszczące na szerokim ekranie – to tanie, balansujące na krawędzi amatorki produkcje. Mają one bowiem według krajowych dystrybutorów jedną podstawową zaletę – niską cenę licencji. Co tam, że za bodaj każdą naszą miedzą patrzy się raczej na jakość produktu, a nie wyłącznie na jego niską ceną, że zarzyna się rynek i odstrasza klientów od kupowania płyt DVD, że niepotrzebnie karmi się wytwórnie zbuków. Ważne, że można szybko zgarnąć kasę. „Miasto śmierci” potwierdza tę regułę w całej rozciągłości.
Ponieważ Bóg „sra na nasz żałosny świat”, w rejonie Los Angeles spada zielonkawy meteoryt, trafiając w grupę zasłuchanych w słowa kaznodziei-lumpa bezdomnych. Meteoryt niby jest duży, ale jedyne poczynione przez niego zniszczenia to dziura w moście i z grubsza metrowe zagłębienie w wybetonowanej niecce rzeki. Nim jednak bezdomni zdążą przemienić się w zombie i ruszyć na żer, widz musi przecierpieć kwadrans jałowych, obowiązkowo „luzackich” rozmów czarnoskórych gangsterskich płotek, a także przedrzeć się przez „życiowe problemy” białego, wymoczkowatego prezentera pogody. Gdy po kwadransie lumpy wreszcie wstają i z charczeniem wchodzą na scenę, akcja… wraca do nurtu taniego czarnego kina gangsterskiego. Tym razem na ekranie „brylują” dwaj detektywi, którzy wraz z garścią mundurowych urządzili zasadzkę na naszych czarnoskórych bohaterów. Dopiero w dwudziestej minucie jeden z lumpów sięga w końcu szczęką do gardła pierwszego z policjantów.
Gdy konsumpcja szeregowych strażników prawa się rozkręca, obaj detektywi chronią się w budynku, w którym parę minut wcześniej jeden czarny gang próbował opchnąć coś drugiemu czarnemu gangowi. Biali łączą siły z czarnymi (te „siły” to łącznie z dziesięć osób, wliczywszy w to dwie mniej lub bardziej przypadkowe cizie) i zabierają się do walki z truposzami, które wlazły do magazynu przez otwarte na chwilę wrota. Po walce ferajna rozpada się na kilka grupek wzajemnej adoracji. Jedni sobie gadają na dachu, inni się kłócą, a jeszcze inni po prostu spacerują. W międzyczasie zjawia się prezenter pogody, któremu zombie zjadły dziewczynę, policjant sika z dachu na truposze (nie wiem, może scenarzysta rzeczywiście chciał coś przekazać tą sceną), a kilku łebskich gangsterów bierze drewniane sztachety i wychodzi odzyskać auto, którym mogliby wrócić do domu. Najlepsze auto na czasy żywych trupów, czyli kabriolet. Ekspedycję trudno jednak uznać za zwycięską, bo sztachetowym herosom udaje się jedynie puścić z dymem – oczywiście niechcący – samochód swój, samochód kumpli, zużyć całą amunicję z broni, która była w samochodzie, a następnie chwilowo utknąć w plastikowym kontenerze na śmieci.
Potem nic konkretnego się już nie dzieje, oczywiście poza przepychankami obsady, wzajemnymi oskarżeniami, pyskówkami, użalaniem się i całą resztą „psychologicznego” chłamu dla czarnoskórej widowni. A gdzie w tym wszystkim są zombie? No cóż, siedzą sobie na zewnątrz, pochrumkując, szurając łapciami i ogólnie robiąc za zagrożenie, czyli za coś, co nie pozwala wyjść ze studia (przepraszam, magazynu) i zmusza do rozgrywania akcji w kilku zamkniętych pomieszczeniach. Zamiast zombie równie dobrze mogłaby to być więc śnieżna zadymka, szalejące tornado czy banda morderczych robotów z Procjona. Ot, od czasu do czasu ktoś z obsady musi wystawić głowę na zewnątrz albo jakiś truposz wsadzić łeb do środka, żeby producent mógł zredukować wydatki na gaże i usunąć z fabuły kolejną postać.
Film został nakręcony „domowymi” środkami – ma kiepściutkie, cyfrowe zdjęcia, nędzne – bądź wręcz nieistniejące – oświetlenie planu, za miejskie plenery robią magazynowe, wyludnione ulice przedmieść, a bohaterowie jeżdżą autami liczącymi sobie ponad 30 lat. W efekcie od samego początku produkcję nękają problemy z ostrością obrazu, z jego kolorystyką, a pod koniec w ogóle z widocznością, bo im bliżej listy płac, tym bardziej się trzeba namęczyć z rozszyfrowaniem, kto co wyczynia, i z odróżnieniem dekoracji od aktora. Trudno w tej sytuacji mówić o jakimkolwiek klimacie czy emocjach, choć jednocześnie chwilami może szczęka opaść, bo w drodze wyjątku lektor folguje sobie w kwestii przekleństw i sypie nimi jak z rękawa, nawet w sytuacjach, gdy nie jest to zabieg niezbędny. No ale przecież nie będę podnosić oceny wyłącznie za to, że w filmie padło kilka brzydkich słów.
„Miasto śmierci” jest więc wyjątkowo marnym, problemowym kinem dla kolorowej amerykańskiej widowni, a przynajmniej tak się zdaje na pierwszy rzut oka, i miłośnicy pożeraczy mózgów nie mają tu za bardzo czego szukać.
koniec
7 maja 2015

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.