Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Boris Sagal
‹Człowiek Omega›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzłowiek Omega
Tytuł oryginalnyThe Omega Man
Dystrybutor Warner Home Video
ReżyseriaBoris Sagal
ZdjęciaRussell Metty
Scenariusz
ObsadaCharlton Heston, Anthony Zerbe, Rosalind Cash
MuzykaRon Grainer
Rok produkcji1971
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania98 min
ParametryDźwięk mono; format 2,40:1
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Upadek w dobrym, starym stylu
[Boris Sagal „Człowiek Omega” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Koniec świata, upadek ludzkości, grasujące po ruinach miast gangi – to motywy znane z bardzo wielu filmów. I mimo że gros tej produkcji nie nadaje się praktycznie do oglądania, „Człowiekowi Omedze” udało się wybić ponad tę masę i zaprezentować zapadającą w pamięć wizję schyłku cywilizacji.

Jarosław Loretz

Upadek w dobrym, starym stylu
[Boris Sagal „Człowiek Omega” - recenzja]

Koniec świata, upadek ludzkości, grasujące po ruinach miast gangi – to motywy znane z bardzo wielu filmów. I mimo że gros tej produkcji nie nadaje się praktycznie do oglądania, „Człowiekowi Omedze” udało się wybić ponad tę masę i zaprezentować zapadającą w pamięć wizję schyłku cywilizacji.

Boris Sagal
‹Człowiek Omega›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCzłowiek Omega
Tytuł oryginalnyThe Omega Man
Dystrybutor Warner Home Video
ReżyseriaBoris Sagal
ZdjęciaRussell Metty
Scenariusz
ObsadaCharlton Heston, Anthony Zerbe, Rosalind Cash
MuzykaRon Grainer
Rok produkcji1971
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania98 min
ParametryDźwięk mono; format 2,40:1
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Człowiek Omega” to film niemal zupełnie zapomniany. Przyczyny tego leżą zapewne w sposobie jego realizacji – fabularne udziwnienie splata się ze stosunkowo płytką treścią i niezbyt efektowną oprawą wizualną. Nie ma w nim też paranoicznego klimatu powieści, na której został oparty. Mimo to, film wart jest uwagi. Nawet, jeśli nie ze względu na inne spojrzenie na zagładę (cichą i pozbawioną fajerwerków), to choćby ze względu na plenery – Amerykę przełomu lat 60 i 70-tych dwudziestego wieku, kraj nowoczesnych (wówczas) wieżowców, kanciastych krążowników szos i fryzur afro. Przede wszystkim jednak warto go obejrzeć ze względu na charakterystyczny klimat filmów z nadchodzących lat 70-tych, okresu „Brudnego Harry’ego”, klasycznych kryminałów i sensacji, najsłynniejszych horrorów („Omen”, „Egzorcysta”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną”) i produkcji sf („Świat dzikiego zachodu”, „Zielona pożywka”), kiedy efekty specjalne nie dominowały jeszcze nad fabułą, służąc raczej podkreśleniu zawartych w filmie zdarzeń i wątków, niż je zastępując. Filmów zrealizowanych w charakterystycznej, ciepłej kolorystyce Technicoloru. To obraz z epoki, która bezpowrotnie już minęła.
Powieść, na której został oparty „Człowiek Omega”, to „Jestem legendą” Richarda Mathesona, autora scenariuszy m.in. do kilkunastu epizodów „Strefy mroku”, do kilku filmów na podstawie prozy Poego, a także do spielbergowskiego „Pojedynku na szosie”. Książka ta, bardzo ważna zarówno dla literatury, jak i kinematografii (w obu wypadkach głównie tej zahaczającej o fantastykę), ujrzała światło dzienne w roku 19541). Balansując na krawędzi science fiction (zagłada rasy ludzkiej) i horroru (niedobitki ludzkości są czymś w rodzaju wampirów – boją się słońca, czosnku, luster, a kule karabinowe w sumie nie wyrządzają im szkody) buduje przejmujący obraz rozkładu społeczeństwa i zaniku ludzkich cech u tych, którzy uszli z życiem z kataklizmu. Nie ma w niej nadziei na przyszłość, nie ma sensownego sposobu na przetrwanie, a co gorsza okazuje się, iż krucjata przeciw wampirom przynosi więcej szkody, niż pożytku – prócz rzeczywistych, pozbawionych ludzkich cech wampirów ofiarami osikowego kołka padają również ci, którzy zachowali intelekt, ale ze względu na skutki zarazy zmuszeni zostali do prowadzenia nocnego trybu życia. Jako że w ciągu dnia pozostawali w letargu, stawali się łatwym łupem dla bohatera, który metodycznie, dzień za dniem, przeszukiwał kolejne rejony miasta i wbijał kołki wszystkim, u których znalazł pozory życia. Tak zrodziła się wśród ocalałych budząca strach legenda o człowieku przychodzącym znikąd i zbierającym krwawe żniwo.
Pierwszej ekranizacji „Człowieka legendy” dokonano w roku 1964. Roberta Morgana (czemuż nie Neville’a?) zagrał wówczas Vincent Price. Film – „The Last Man on Earth” – był dość interesującym obrazem, ale ze względu na zbytnią wierność powieści, przeciętną reżyserię i nienajlepsze aktorstwo nie potrafił wytworzyć obecnej w książce dusznej atmosfery i w sumie rozczarowywał. Znacznie lepiej zrealizowana była „Noc żywych trupów” George’a A. Romero, nakręcona w roku 1968. Mimo że nigdzie w czołówce nie pada nazwisko Mathesona wyraźnie widać, że właśnie jego powieść legła u podstaw filmu: grupa zabarykadowanych w domu ludzi atakowana jest w nocy przez bezmyślne, krwiożercze i trudne do zabicia zombie. Film, który wyznaczał nowe kierunki w kinie grozy, stworzył obowiązujący od tej pory wizerunek filmowego zombie, przełamany dopiero w ostatnich latach „Świtem żywych trupów” i „28 dni później”. Błędów pierwowzoru nie posiada również ostatnia jak do tej pory ekranizacja z roku 1971, wspomniany „Człowiek Omega”. Ze scenariusza filmu wypadła większość pobocznych wątków, a znaczna część ocalałych z oryginału elementów uległa dalece posuniętemu przetworzeniu, dzięki czemu światło dzienne ujrzał film dziwny, miejscami pozbawiony sensu, ale oryginalny i wizualnie interesujący.
Bohaterem „Człowieka Omegi” jest Robert Neville (w tej roli Charlton Heston, bez którego nie byłoby kilkunastu klasycznych filmów lat 70-tych), naukowiec pracujący w wojskowym laboratorium biologicznym. W wyniku globalnego konfliktu i rozpętanej wojny biologicznej wszyscy ludzie stopniowo zapadają na tajemniczą chorobę i umierają. Neville’owi udaje się opracować skuteczną szczepionkę, jednak śmigłowiec, którym leci, rozbija się po drodze i nim szczepionka dociera do potrzebujących, nie ma już kogo ratować. Po miastach pętają się nocami tylko dotknięte albinizmem niedobitki (mają białe włosy i białe oczy). Zorganizowani w tzw. Rodzinę i ubrani w czarne, mnisie szaty wprowadzają nowy ład, niszcząc pozostałości upadłej cywilizacji – paląc książki i rujnując muzea. Są przekonani, że to nauka i technika spowodowały zagładę rasy ludzkiej. Aktem wieńczącym ich wielkie dzieło ma być śmierć Neville’a, ostatniego przedstawiciela epoki przemysłu i zbrojeń. Problem w tym, że ufortyfikowany w luksusowo wyposażonej kamienicy Neville opiera się wszelkim nocnym atakom, zaś w dzień metodycznie przeszukuje miasto w poszukiwaniu kryjówki Rodziny. Co ciekawsze, po dłuższym czasie okazuje się, że w mieście żyje jeszcze przynajmniej jedna osoba, która uniknęła zarazy…
Pomijając kilka logicznych mielizn (np. szybkość i sposób objawiania się zarazy), logiczny Rów Mariański (miejsce dziennego schronienia Rodziny) oraz fajtłapowatość bandy śmiesznie ucharakteryzowanych albinosów, film jest całkiem zręcznie zrealizowany. Prócz interesującej scenografii i ładnych plenerów posiada także bardzo dobrą, wpadającą w ucho ścieżkę dźwiękową z charakterystycznym motywem przewodnim. Ten, w sumie, dość mocno nostalgiczny film (są tu nawet migawki z Woodstock), posiadający sporą garść drobnych lapsusów (używanie mieliby ci, którzy szukają realizatorskich potknięć), przywodzi na myśl brytyjskie kino katastroficzne, pozbawione fajerwerków, ale przejmująco realne. „Człowiek Omega” to chwila zapomnienia o dzisiejszym świecie i powrót do „beztroskich” produkcji fantastycznych, gdzie większe znaczenie miała treść filmu, niż jego oprawa. Polecam.
koniec
13 czerwca 2005
1)„Jestem legendą” Richarda Mathesona szczęśliwie wyszło u nas drukiem w roku 1992 dzięki wydawnictwu PiK. Oczywiście, książki trzeba szukać w bibliotekach lub w antykwariatach, bo w wolnej sprzedaży od dawna jej już nie ma.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.