Klasyka kina radzieckiego: W poszukiwaniu miłości nad Morze Czarne [Iwan Kiasaszwili „Panie proszą panów” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To prawdopodobnie najmniej znany w Polsce z ponad dwudziestu filmów, jakie trafiły do kolekcji zatytułowanej „Klasyka kina radzieckiego”. Tym lepiej więc, że go przypomniano. Bo choć, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka, „Panie proszą panów” Iwana Kiasaszwilego to bezpretensjonalna komedia obyczajowa, w swej drugiej warstwie niesie wiele ciekawych spostrzeżeń na temat życia w Związku Radzieckim przełomu lat 70. i 80. XX wieku.
Klasyka kina radzieckiego: W poszukiwaniu miłości nad Morze Czarne [Iwan Kiasaszwili „Panie proszą panów” - recenzja]To prawdopodobnie najmniej znany w Polsce z ponad dwudziestu filmów, jakie trafiły do kolekcji zatytułowanej „Klasyka kina radzieckiego”. Tym lepiej więc, że go przypomniano. Bo choć, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka, „Panie proszą panów” Iwana Kiasaszwilego to bezpretensjonalna komedia obyczajowa, w swej drugiej warstwie niesie wiele ciekawych spostrzeżeń na temat życia w Związku Radzieckim przełomu lat 70. i 80. XX wieku.
Iwan Kiasaszwili ‹Panie proszą panów›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Panie proszą panów | Tytuł oryginalny | Дамы приглашают кавалеров | Dystrybutor | Filmostrada | Data premiery | 29 października 2018 | Reżyseria | Iwan Kiasaszwili | Zdjęcia | Igor Bek | Scenariusz | Aleksander Borodianski, Karen Szachnazarow | Obsada | Marina Niejołowa, Leonid Kurawliow, Tatiana Bożok, Natalia Andriejczenko, Nikołaj Karaczencow, Maria Winogradowa, Nikołaj Skorobogatow, Aleksandr Fatiuszyn, Gija Peradze, Walerij Nosik, Piotr Oliew, Aleksandr Sołowjow | Muzyka | Bogdan Trociuk | Rok produkcji | 1980 | Kraj produkcji | ZSRR | Cykl | Klasyka Kina Radzieckiego | Czas trwania | 76 minut | Gatunek | komedia, melodramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Klasykę – bezsprzecznie – powinno się znać. Czy zatem jeżeli jakieś dzieło zaliczane jest do klasyki, a my go nie znamy, oznacza to, że jesteśmy ignorantami? Zdania zapewne byłyby podzielone. W każdym razie dobrze jest jak najszybciej nadrobić zaległości. I choćby z tego powodu warto sięgnąć po – niemal całkowicie zapomniany w Polsce – radziecki komediowy melodramat „Panie proszą panów”. Film gruzińskiego reżysera Iwana Kiasaszwilego nie cieszył się jakąś szczególną popularnością w Związku Radzieckim, a jednak po prawie czterdziestu latach, jakie minęły od jego premiery – wciąż może się podobać. Przede wszystkim dlatego, że w głównych bohaterach, towaroznawczyni Annie Pozdniakowej i inżynierze Aleksandrze Swincowie, może odnaleźć jeśli nie siebie, to pewnie swoich znajomych, wielu ludzi, którzy żyją obok nas i nie zawsze potrafią odpowiednio do ich marzeń i oczekiwań ułożyć sobie życie. Kiasaszwili urodził się w 1946 roku w Norylsku na północy ówczesnego Kraju Rad (w Kraju Krasnojarskim). Początkowo studiował fizykę na Uniwersytecie Moskiewskim (dyplom w tej dziedzinie zdobył jako dwudziestoczterolatek), dopiero potem przeniósł się do Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), aby pod okiem Aleksandra Stołpera wyuczyć się na reżysera. Dwa lata po ukończeniu szkoły filmowej zadebiutował nakręconym w Gruzji telewizyjnym dramatem „Okno” (1978). „Panie proszą panów” był jego drugim, zdecydowanie najlepszym i najbardziej znanym obrazem. Potem nakręcił jeszcze tylko trzy dzieła przeznaczone na mały ekran: dramat psychologiczny „Katedra” (1982), melodramat wojenny „Pozdrowienia z frontu” (1983) oraz dramat obyczajowy „Podróżnik” (1986). W latach 90. zajął się tworzeniem scenariuszy programów telewizyjnych, okazjonalnie pomagał też przy wymyślaniu fabuł seriali. Powoli jednak odchodził w zapomnienie. Zmarł w 2001 roku. „Panie proszą panów” był ważnym filmem nie tylko dla Kiasaszwilego, ale również dla pary młodych scenarzystów, którzy wtedy współpracowali ze sobą po raz pierwszy, a w przyszłości stali się markową spółką. To Aleksandr Borodianski (który pięć lat wcześniej zadebiutował komedią liryczną „ Afonia”) oraz obecny szef wytwórni Mosfilm reżyser Karen Szachnazarow. Do 2012 roku razem zrealizowali kilkanaście obrazów kinowych, w tym tak udane, jak (biorąc pod uwagę jedynie te najnowsze) „ Jeździec o imieniu Śmierć” (2004), „ Sala numer 6” (2009) czy „ Biały Tygrys” (2012). Pomysł na fabułę zaczerpnęli z opublikowanego w 1967 roku opowiadania „Kawiarnia Kanawa” Lwa Sławina. Choć był on już wtedy wiekowym człowiekiem (po osiemdziesiątce), szczęśliwie doczekał premiery filmu, która miała miejsce 30 maja 1981 roku (zmarł trzy lata później).  Główna bohaterka Anna Pozdniakowa jest kobietą ambitną i energiczną. Całkiem ładną. W pracy cieszy się uznaniem, nie brakuje jej także przyjaciół. Jedyną rzeczą, jaka spędza jej sen z powiek, jest uciekający czas. Ma już trzydziestkę na karku, a wciąż nie znalazła mężczyzny, za którego chciałaby wyjść za mąż. Jej zegar biologiczny tyka coraz głośniej, a krewni – ciocia Kławdia i wujek Piotr – ostrzegają, że to już ostatnia chwila, by nie została zakwalifikowana przez społeczność miasteczka jako „stara panna”. Gdy pewnego dnia poznaje sympatycznego zawodowego oficera Wiktora, wydaje się, że wreszcie uda jej się zarzucić sieci na właściwą osobę. Tyle że podczas uroczystej kolacji Wiktorowi wpada w oko najbliższa przyjaciółka Pozdniakowej, Raisa. Ich szybki ślub przelewa czarę goryczy. To wtedy Anna dochodzi do wniosku, że nie ma już na co czekać. A że w rodzinnym, sennym miasteczku raczej nie znajdzie dobrego kandydata na drugą połówkę, postanawia wyjechać. Nie, nie na stałe. Na razie tylko na urlop. Tam, gdzie mężczyzn brakować nie powinno.  Bierze więc wolne w pracy, wypłaca wszystkie oszczędności i autostopem udaje się na południe, nad Morze Czarne. Jest otwarta i sympatyczna, co sprawia, że nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów z obcymi mężczyznami. Jest też zdeterminowana, co każe jej przełamywać wewnętrzne opory. Ale jest też, niestety, na swoje nieszczęście, naiwna. Spotkany w kawiarni przystojny i elegancki Walentin, który zaprasza ją do restauracji na wystawną kolację, okazuje się uroczym wprawdzie, ale jednak oszustem. W efekcie pułapki, w jaką wpada, Anna zostaje bez pieniędzy. Urlop zapewne szybko zamieniłby się w koszmar, gdyby nie pomocna dłoń, jaką wyciąga do niej miejscowa pracownica centrali telefonicznej Marina, która przyjmuje nieszczęsną turystkę na najbliższe dni pod swój dach. W nieznanej sobie dotąd młodej dziewczynie Pozdniakowa znajduje przyjazną duszę i powiernicę. Razem z nią udaje się też na kolejne „polowania”, które nie przynoszą pożądanego skutku. Aż wreszcie na horyzoncie pojawia się nieco szalony inżynier Sania (Aleksander) Swincow, który wywraca życie Anny do góry nogami. Dzieło Iwana Kiasaszwilego jest bardzo pogodne, ale wcale nie naiwne, jak zdecydowana większość współczesnych komedii romantycznych. Głównie z tego powodu, że scenarzyści fundują widzom mocną podbudowę psychologiczną. Postaci nie są ani tekturowe, ani sztampowe. To bohaterowie z krwi i kości – z mnóstwem wad, ale także i cech, za które można ich polubić. Ba! za które da się nawet pokochać. Wielka w tym zasługa doskonałych aktorów, którzy użyczyli swych twarzy Annie i Aleksandrowi. W Pozdniakową wcieliła się bowiem Marina Niejołowa („ Monolog”, „ Jesienny maraton”, „ Karp rozmrożony”), natomiast w Swincowa – dający prawdziwy popis gry aktorskiej, wywołujący śmiech i jednocześnie wzruszający do łez Leonid Kurawliow („ Wij”, „ Złote cielę”, „ Afonia”). Telefonistkę Marinę zagrała z kolei Tatiana Bożok, która jako osiemnastolatka pojawiła się w wojennym klasyku „ Oni walczyli za Ojczyznę” (1975), zaś oszusta Walentina – zmarły w październiku ubiegłego roku Nikołaj Karaczencow, pamiętny Miszka Japoniec z komedii kryminalnej „Deja vu” (1990) Juliusza Machulskiego. Za muzykę odpowiadał popularny w Związku Radzieckim w latach 60. i 70. ubiegłego wieku Bogdan Trociuk, a autorem zdjęć był Igor Bek, który od ćwierć wieku pozostaje na artystycznej emeryturze. 
|