„Dead Awake” i „Slumber” to bliźniacza parka filmów o nocnym gościu, który lubi niecnie wykorzystywać pogrążonych w niezupełnie błogim śnie domowników. Parka raczej nieudana.
Nocne podsysanie
[Phillip Guzman „Dead Awake”, Jonathan Hopkins „Slumber” - recenzja]
„Dead Awake” i „Slumber” to bliźniacza parka filmów o nocnym gościu, który lubi niecnie wykorzystywać pogrążonych w niezupełnie błogim śnie domowników. Parka raczej nieudana.
Phillip Guzman
‹Dead Awake›
EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Dead Awake |
Dystrybutor | Best Film |
Data premiery | 25 stycznia 2018 |
Reżyseria | Phillip Guzman |
Zdjęcia | Dominique Martinez |
Scenariusz | Jeffrey Reddick |
Obsada | Jocelin Donahue, Jesse Bradford, Jesse Borrego, Lori Petty, James Eckhouse, Mona Lee Fultz, Brea Grant, A.J. Gutierrez |
Muzyka | Marc Vanocur |
Rok produkcji | 2016 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 100 min |
Gatunek | groza / horror, thriller |
EAN | 5906619095657 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Tak to już bywa, że od czasu do czasu do dystrybucji wchodzą równolegle dwa lub trzy obrazy o łudząco podobnej tematyce, zrealizowane za porównywalny budżet i próbujące trafić do tej samej grupy widzów. Dotyka to każdego gatunku filmowego, jak ledwo co można się było przekonać na przykładzie
„303: Bitwy o Anglię” i
„Dywizjonu 303. Historii prawdziwej”.
I „Dead Awake”, i „Slumber”, powstały mniej więcej w tym samym czasie (2016 i 2017 rok), i oba zawitały u nas z mistrzowsko (znaczy wcale) przetłumaczonymi tytułami. Formalnie posiadają różnie rozplanowaną akcję i nieco odmienne podstawy intrygi, aczkolwiek w obu chodzi o paraliż senny, w obu do osób objętych paraliżem przychodzi jakiś średnio sprecyzowany upiór, i w obu postarano się o główną bohaterkę szczupłą, w miarę młodą i posiadającą lekko egzotyczną urodę. Zbieżności jest na tyle dużo, że słowo „przypadek” więźnie w gardle.
„Dead Awake” oficjalnie wszedł do szerszej dystrybucji na świecie w połowie maja 2017 roku, aczkolwiek jego festiwalowe seanse były organizowane już w październiku uprzedniego roku. Tak duży dystans czasowy między pierwszym pokazem a finalnym rozpoczęciem dystrybucji wskazywałby na słaby odbiór filmu i konieczność dokonania rozmaitych przeróbek. Jak było naprawdę – pewnie nigdy się nie dowiemy. A nawet jeśli ktoś za kilka-kilkanaście lat nawet puści parę z ust, to nie będzie to już miało najmniejszego znaczenia, bo nikt już wówczas o przeciętnym „Dead Awake” pamiętać nie będzie.
Bohaterkami „Dead Awake” są bliźniaczki – obie ładnie zagrane przez piękną, szczuplutką Jocelin Donahue, mającą na swoim koncie wyjątkowo urokliwy występ w „Summer Camp”. Jedna jest wesoła i zadbana, druga wygląda jak zbity pies, bo od miesiąca męczy ją paraliż senny. Na ogół w środku nocy, przy czym towarzyszy mu uczucie obecności jakiejś niewidzialnej, ale wrogiej istoty. Niewyspana, przybita, wyżala się siostrze, z którą jakiś czas wcześniej dokumentnie się pożarła, po czym wspólnie idą do lekarza i dowiadują się, że taki paraliż to nic strasznego. Zadbana siostra namawia więc tę wymęczoną do zaprzestania walki i po prostu otwarcia się na uczucia, symbolem tłamszenia których jest właśnie ów paraliż. Jeszcze tej samej nocy kobieta korzysta więc z rady siostry i… umiera w łóżku. Dopiero wówczas siostra zmarłej bierze na serio problem i zaczyna się rozglądać za rozwiązaniem zagadki. Tym bardziej, że w chwili śmierci bliźniaczki sama doświadczyła grozy paraliżu sennego i związanych z nim odwiedzin mrocznej siły. Siły, która teraz przyczepiła się do niej.
Film jest zrobiony nastrojowo. Straszaki ma może i nieco oklepane, ale chwilami rzeczywiście można poczuć się nieswojo, żeby wspomnieć choćby scenę, w której mara zabawia się we wróżkę zębuszkę. Kiepskim jednak pomysłem było łopatologiczne podsuwanie widzowi informacji, kiedy ma się szykować na dreszcz emocji, a kiedy po prostu śledzić detektywistyczne rozgryzanie problemu. Innymi słowy – od czasu do czasu oświetlenie planu zmienia się z normalnego, żółtawego, na niebieskie, co oznacza, że teraz będzie ohoho się działo. Dodatkowo następuje mocna fraza dźwiękowa, jakby przykrywająca pstryknięcie przełącznika na konsoli oświetleniowca. Jest to dość irytujące i przypomina antyczne już horrory z lat 1950., z wyskakującymi ostrzegawczymi planszami, dającymi szansę co bardziej trwożliwym osobom zamknięcia oczu przed straszną, przyprawiającą o zawał sceną. Na przykład podrygującym gumowym pająkiem. Za pierwszym czy drugim razem taki przeskok w błękit potrafi nawet wykrzesać trochę uznania dla twórców, którym w prosty sposób udało się oddać odmienność optyki związanej z sennym paraliżem. Piąty, szósty raz wywołuje lekką konsternację. Ale dziesiąty – już tylko denerwuje.
Jonathan Hopkins
‹Slumber›
EKSTRAKT: | 10% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Slumber |
Dystrybutor | Best Film |
Data premiery | 15 marca 2018 |
Reżyseria | Jonathan Hopkins |
Zdjęcia | Polly Morgan |
Scenariusz | Richard Hobley, Jonathan Hopkins |
Obsada | Maggie Q, Sylvester McCoy, Will Kemp, Sam Troughton, William Hope, Honor Kneafsey, Kristen Bush, Susan Fordham |
Muzyka | Ulas Pakkan |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 86 min |
Gatunek | groza / horror |
EAN | 5906619095718 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Nieciekawie wypada też postać lekarki, świadomie i celowo przedstawionej w antypatyczny sposób (brzydka, zadufana w sobie, arogancka baba), a i ciężko przymknąć oko na niespodziewaną przemianę głównej bohaterki – z osoby rzutkiej i zdecydowanej w cichą, wycofaną i nie do końca przekonaną do swoich racji. Wszystko to najpewniej wzięło się z przycinania scenariusza pod widza mniej wyrobionego, może młodszego, który musi mieć jasno rozstawione dramatis personae – ci są do szpiku kości źli i baty od losu brać powinni tuzinami, tamci zaś dobrzy, ciężko doświadczeni, i po prostu warto im kibicować. Może nie jest to jeszcze dno psychologii postaci, ale dostrzegalny prymitywizm w tej kwestii trochę psuje seans.
Na szczęście są i drobiazgi rozsądnie pomyślane, jak choćby nieco szurnięty guru, któremu do głowy nie wpadło, że można czegoś szukać na internetowych forach, bo w końcu urodził się w epoce papieru, encyklopedii i twardej, namacalnej wiedzy. Udanym zabiegiem jest także rozpoczęcie narracji od losów wymęczonej kobiety, i dopiero potem przejście na poczynania siostry. Niestety, pod koniec robi się po prostu głupio, wliczając w to szpetną mordę zmory i seryjne, natychmiastowe wchodzenie w paraliż senny zaraz po zaśnięciu. Żeby – jak rozumiem – widzowie się nie nudzili i akcja była wartka. W efekcie film, startujący w całkiem przyzwoity sposób, od pewnego momentu nieubłaganie zsuwa się w rejon głupiutkich jasełek.
„Dead Awake” znacznie jednak zyskuje w porównaniu ze „Slumberem”, wypuszczonym do dystrybucji w listopadzie 2017. Ten film też zasadza się na eksploatowaniu tematu paraliżu sennego i wysysającej witalne siły śpiących osób zmory, tyle że robi to tak nieudolnie, i jest tak bezsensownie dopchany straszydełkami wszelkiej maści i rozmiaru, że nie wiadomo – śmiać się, czy płakać.
Bohaterką „Slumbera” jest lekarka od zaburzeń snu, grana przez Maggie Q. Przyjmuje ona do szpitala na obserwację czteroosobową rodzinę mającą problemy ze snem, przekonując się dość szybko, że uczepiła się ich wspomniana zmora. Streszczenie brzmi niewinnie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Otóż zmora – inaczej mara, a w sumie poniekąd i gnieciuch, tu zwana jednak Nocnicą – wspomnianą rodzinę traktuje nierówno. Rodziców i córkę wpędza w lunatykowanie wzbogacone o tendencje na ogół destrukcyjne, synowi zaś aplikuje paraliż senny połączony z efektami opętania. W efekcie tatuś siedzi w pokoju i tuli nieistniejącego niemowlaka, matka niebezpiecznie bawi się w kuchni blenderem, córka szlaja się z wielkimi nożycami i obcina głowy pluszakom, syn zaś coraz wyraźniej lewituje, i to od razu z łóżkiem. Cud, że nie rzyga zieloną mazią. Że głupio skomplikowane? Co z tego, skoro takie widowiskowe. Bo przecież widz struchleje na widok małej dziewczynki z morderczym narzędziem, a trwoga chłopca wyciśnie z serca miłośników kina grozy ostatnie dolary współczucia.
Ale to nie wszystko. Co bowiem robi nasza bohaterka na nocnej obserwacji, mając do czynienia ze spanikowaną rodziną i posiadając do dyspozycji jednego, jedynego kolegę, który właśnie wyszedł odszukać lunatykującego pacjenta? Otóż… idzie kupić w automacie kawę, którą następnie w spokoju sobie popija drobnymi łyczkami. Na korytarzu. A gdy wybucha chaos w pokoju „obserwowanej” rodziny i trzeba natychmiast wzywać policję, nagranie z monitoringu bohaterka przegląda dopiero po upływie doby. A i to nie całe. Bo po co. Na resztę, tę najważniejszą, rzuci się okiem parę dni później. Mało tego – o tym, że istnieje w ogóle jakaś tam zmora, i że ludzie mający kłopoty ze snem mogą w nią wierzyć, bohaterka – doświadczona lekarka od snów – dowiaduje się od… szpitalnego sprzątacza. I robi przy tym wielkie oczy.
Nic w tym momencie nie pomaga dwojenie się i trojenie ekipy od efektów specjalnych, ludzi od łupnięć dźwięku i speców od zgrzytania widelcem po zębach (tak, jest taka scena, raczej niezbyt przyjemna). Na nic też w miarę dobre zdjęcia i poprawne tempo akcji. Wszystkie te wysiłki szybciutko niszczy fabuła, raz za razem urągająca zdrowemu rozsądkowi, a w finale osiągająca wręcz apogeum absurdu. Nie sposób też przeoczyć schematycznych i przy tym niemożliwie naiwnych zagrywek z dziewczynką z nożycami, z ojcem podejrzewanym o przemoc rodzinną, czy ze stanowiącą dalekie tło rodziną bohaterki, czyli mężem i córką.
„Slumbera” lepiej więc unikać, a po „Dead Awake” sięgać dopiero wtedy, gdy już naprawdę nie ma pod ręką nic ciekawszego.