Po premierze jej debiutanckiego filmu pełnometrażowego marokańską reżyserkę Meryem Benm′Barek-Aloïsi okrzyknięto „Asgharem Farhadim w spódnicy”. I jest w tym dużo racji. „Sofia” pod wieloma względami przypomina najsłynniejsze, nagrodzone Oscarami dzieła Irańczyka. Wspólnymi mianownikami są między innymi powolne tempo i religijna opresyjność świata, w jakim żyją główni bohaterowie.
Owoc zatrutego drzewa
[Meryem BenmBarek-Aloïsi „Sofia” - recenzja]
Po premierze jej debiutanckiego filmu pełnometrażowego marokańską reżyserkę Meryem Benm′Barek-Aloïsi okrzyknięto „Asgharem Farhadim w spódnicy”. I jest w tym dużo racji. „Sofia” pod wieloma względami przypomina najsłynniejsze, nagrodzone Oscarami dzieła Irańczyka. Wspólnymi mianownikami są między innymi powolne tempo i religijna opresyjność świata, w jakim żyją główni bohaterowie.
Meryem BenmBarek-Aloïsi
‹Sofia›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Sofia |
Dystrybutor | Best Film |
Data premiery | 28 marca 2019 |
Reżyseria | Meryem BenmBarek-Aloïsi |
Zdjęcia | Son Doan |
Obsada | Maha Alemi, Lubna Azabal, Sarah Perles, Faouzi Bensaïdi, Hamza Khafif, Nadia Niazi, Rawia, Nadia Benzakour |
Rok produkcji | 2018 |
Kraj produkcji | Francja, Katar |
Czas trwania | 80 min |
Gatunek | dramat |
EAN | 5906619096029 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Gdy światło dzienne ujrzało „Rozstanie” (2011) Asghara Farhadiego, krytycy niemal zaniemówili. Film irańskiego reżysera, mimo że działo się w nim niewiele, a powolne tempo narracji mogło nawet mniej zaprawionych w bojach z festiwalowymi pewniakami widzów uśpić – trzymał w napięciu jak najlepszy thriller. W podobnym stylu i tonie utrzymane były jego kolejne obrazy: „
Przeszłość” (2013) oraz „Klient” (2016). Dwa z nich – pierwszy i ostatni – nagrodzone zostały Oscarami. Ale nie o Farhadim jest ten tekst. Po co więc o nim wspominam? Ponieważ „Sofia” to obraz, który w pełni oddaje ducha twórczości reżysera rodem z Isfahanu. Bez najmniejszych wątpliwości to właśnie on musiał ukształtować artystyczny gust i mentalność Marokanki Meryem Benm’Barek-Aloïsi.
Ta, urodzona w Rabacie w 1984 roku, scenarzystka i reżyserka zadebiutowała w 2014 roku krótkometrażowym dramatem rodzinnym „Jennah”. Cztery lata później premierę miała nakręcona w Casablance (za pieniądze belgijskie, francuskie i katarskie) „Sofia”, która w maju ubiegłego roku zaprezentowana została w Cannes w prestiżowej sekcji Un Certain Regard. Spodobała się jurorom na tyle, że nagrodzili ją za scenariusz. Słusznie! Bo fabuła, jaka zrodziła się w głowie Benm’Barek-Aloïsi, to majstersztyk. W efekcie powstał, bardzo charakterystyczny dla Farhadiego, kameralny dramat z życia marokańskiej rodziny aspirującej do awansu do niższej klasy średniej. Awansu, który pozwoliłby jej zmienić mieszkanie na większe, a może nawet kupić dom jednorodzinny. Wyjeżdżać na wakacje do Europy. Słowem: żyć pełną piersią.
Nadzieja na to pojawia się w momencie, gdy Faouzi, ojciec rodziny (w tej roli marokański aktor, scenarzysta i reżyser Faouzi Bensaïdi), wkręca się dzięki znajomościom do wspólnego interesu z potentatem eksportowym Ahmedem (którego zagrał Mohamed Bousbaa). Jego żona, Zineb (Nadia Niazi), przyjmuje to jako wielkie błogosławieństwo; pojawia się bowiem w końcu nadzieja, że dorówna swej młodszej siostrze Leili (Lubna Azabal, znana z pokazywanych w Polsce seriali „Trepalium”, „Mała doboszka” czy „Intruz”), która już dawno, dobrze wychodząc za mąż, ustawiła się na całe życie. I kiedy wydaje się, że może być już tylko lepiej, cieniem na relacjach rodzinnych kładzie się los Sofii, córki Faouziego i Zineb. Dziewczyna ma dwadzieścia lat i chociaż jej rodzice wydają się nie być ortodoksyjnymi muzułmanami, to jednak musi ona poddawać się obowiązującym w kraju religijnym rygorom. Nie ma bowiem takiej siły przebicia, jak jej starsza kuzynka Lena (Sarah Perles), córka Leili.
Sofia, choć nie jest mężatką, zachodzi w ciążę. Ze strachu wypiera ten fakt i przez wiele miesięcy nie zdaje sobie nawet z tego sprawy. W Maroku seks pozamałżeński karany jest bowiem więzieniem. Kiedy ciężarna kobieta trafia do szpitala, ma obowiązek podać nazwisko męża bądź ojca dziecka, tym samym i jego ciągnąc przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Wiadomość o niegodnym zachowaniu Sofii mogłaby zaszkodzić interesom jej ojca z Ahmedem. Na barkach dziewczyny spoczywa więc olbrzymia odpowiedzialność – nie tylko za przyszłość dziecka i jego ojca, ale nade wszystko własnej rodziny. Poddana presji wskazuje kochanka, którym okazuje się pochodzący z biednej rodziny i mieszkający w podejrzanej dzielnicy Casablanki Omar (Hamza Khafif). Chłopak początkowo wypiera się, ale kiedy zostaje wraz z Sofią zamknięty w areszcie – zmienia zdanie. W tym momencie widz czuje się uspokojony faktem, że sprawca poniesie jednak konsekwencje swego czynu.
Ale, jak to często bywa u Farhadiego, którym Benm’Barek-Aloïsi się inspirowała, prawda jest dużo bardziej skomplikowana. A może nawet, jak w każdym systemie opresyjnym, zmuszającym obywatela do uległości, tych prawd jest kilka. Scenarzystka i reżyserka w jednym powoli odsłania kulisy wydarzeń – tego, co stało się parę miesięcy wcześniej – i praktycznie każda nowa informacja zmienia ocenę postępowania bohaterów o sto osiemdziesiąt stopni. Widz ma prawo być skonsternowany, bo ostatecznie trudno w tej rozgrywce przyznać komuś rację – wszak każdy ma swoją (na dodatek popartą mocnymi argumentami). I chociaż w finale może się wydawać, że wszystko jakoś się ułożyło i każdy ostatecznie coś zyskał, to jednak trudno pozbyć się wrażenia, iż… tak naprawdę wszyscy przegrali. A konsekwencje swoich czynów odczuwać będą jeszcze przez długie lata. Wszak – jak śpiewała Kora Jackowska w piosence „Pałac na piasku” – „(…) drzewo złe owoców dobrych wydawać nie może”.