Kiedy trafiacie na film (bądź serial) dokumentalny z logo BBC Earth na okładce – nie zastanawiajcie się ani chwili. Obojętnie jakiego tematu będzie on dotyczył, otrzymacie produkt najwyższej jakości. Nie inaczej jest w przypadku ubiegłorocznego miniserialu „Planety”, w którym profesor Brian Cox przybliża tajemnice Układu Słonecznego. Ogląda się go – jak najlepszy thriller – z zapartym tchem.
„A planety szaleją, szaleją, szaleją…”
[„BBC Earth: Planety” - recenzja]
Kiedy trafiacie na film (bądź serial) dokumentalny z logo BBC Earth na okładce – nie zastanawiajcie się ani chwili. Obojętnie jakiego tematu będzie on dotyczył, otrzymacie produkt najwyższej jakości. Nie inaczej jest w przypadku ubiegłorocznego miniserialu „Planety”, w którym profesor Brian Cox przybliża tajemnice Układu Słonecznego. Ogląda się go – jak najlepszy thriller – z zapartym tchem.
Ależ dobrze się stało, że na początku lat 90. ubiegłego wieku Brian Cox zrezygnował z dobrze zapowiadającej się kariery muzyka rockowego. Był klawiszowcem w hardrockowej formacji Dare, którą w 1986 roku powołał do życia Darren Wharton, niegdyś muzyk legendarnego Thin Lizzy. Na szczęście po wydaniu drugiej płyty zespół złapał zadyszkę, dzięki czemu Brian mógł skupić się na studiach fizycznych na Uniwersytecie Manchesterskim. Z czasem wyspecjalizował się w fizyce cząstek elementarnych, a swoją medialność wykorzystał między innymi jako prezenter programów naukowych. A że jest człowiekiem naprawdę „mającym gadane”, na dodatek z pasją oddającym się propagowaniu nauki – swoją fascynacją z miejsca zaraża widzów i słuchaczy. Czego najlepszym dowodem zrealizowany w 2019 roku miniserial „Planety”.
Pięć pięćdziesięciominutowych odcinków wyemitowano pierwotnie w kanale BBC Two w maju i czerwcu ubiegłego roku. W Polsce całość na DVD wydał Best Film. I trudno w tej chwili wyobrazić sobie pełniejsze filmowe kompendium wiedzy (a konkretniej: obecnego jej stanu) na temat Układu Słonecznego. W ciągu nieco ponad czterech godzin przemierzamy miliony kilometrów – od leżącej w centrum naszego Wszechświata gwiazdy po jego najodleglejsze peryferie, gdzie – już poza Pasem Kuipera – w tak zwanym dysku rozproszonym „usadowiły” się między innymi takiej planety karłowate, jak Eris, Makemake czy zdegradowany właśnie do tej roli przed czternastoma laty Pluton. Po drodze mijamy oczywiście podstawowe planety Układu: zarówno te skaliste, leżące najbliżej Słońca (Merkury, Wenus, Ziemia, Mars), jak i oddalone od niego gazowe olbrzymy (Jowisz, Saturn, Uran, Neptun).
Film BBC Earth przybliża nam każdą z nich, rekonstruując przy tym ich historię i ewolucję, począwszy od
Wielkiego Wybuchu, aż do chwili obecnej. Dowiadujemy się, jakie kosmiczne siły (wielkie tragedie bądź szczęśliwe zbiegi okoliczności) je ukształtowały, jak zmieniał się ich zewnętrzny wygląd, jakie panują na nich (niekiedy wręcz trudne do ogarnięcia umysłem) warunki i – to chyba z naszego punktu widzenia najważniejsze – czy kiedykolwiek mogło powstać na nich życie. Ewentualnie: jakie są szanse, abyśmy my mogli kiedyś na nich zamieszkać? To ostatnie dotyczy oczywiście jedynie planet skalistych i kilku księżyców krążących wokół gazowych olbrzymów. Aczkolwiek – według najnowszych badań – jest całkiem możliwe, że możemy mieć z nim do czynienia nawet na odległej i ekstremalnie zimnej, skutej metanowym i etanowym lodem Makemake.
Wszystko to składa się na nadzwyczaj fascynującą opowieść o Wszechświecie – wcale nie bazującą na domysłach czy fantasmagoriach, lecz popartą z jednej strony odkryciami dokonywanymi od kilku dekad dzięki bezzałogowym sondom kosmicznym, z drugiej – komputerowymi modelami ewolucji. Autorzy „Planet” starają się odpowiedzieć również na pytanie, co czeka nas za parę miliardów lat. Jak zmiany zachodzące w Słońcu wpływać będą na kształt całego Układu. W serialu wykorzystano zarówno oryginalne fotografie i filmy (zwłaszcza w kontekście kolejnych prób eksploracji Wszechświata: od sond Pioneer i Mariner po Genesis i Deep Impact), jak również efekty komputerowe, wykonane z takim rozmachem i znawstwem, że mogliby ich pozazdrościć producenci wielu wysokobudżetowych obrazów science fiction. Dodajcie do tego jeszcze narrację Briana Coxa, który opowiada o wszystkim w taki sposób, że niemożliwym staje się oderwanie choć na chwilę od ekranu.