Choć to pewnie ostatnie skojarzenie, jakie wielu widzom przyszłoby do głowy (a może nawet samemu reżyserowi), lecz w „Bożym Ciele” Jana Komasy jest wiele z klasycznego… westernu. Do oddalonego od świata miasteczka przybywa samotnik, który wplątany zostaje w toczący się między mieszkańcami konflikt. Po czym metodami, które mogą wzbudzać kontrowersje, zaprowadza porządek.
Ksiądz znikąd
[Jan Komasa „Boże ciało” - recenzja]
Choć to pewnie ostatnie skojarzenie, jakie wielu widzom przyszłoby do głowy (a może nawet samemu reżyserowi), lecz w „Bożym Ciele” Jana Komasy jest wiele z klasycznego… westernu. Do oddalonego od świata miasteczka przybywa samotnik, który wplątany zostaje w toczący się między mieszkańcami konflikt. Po czym metodami, które mogą wzbudzać kontrowersje, zaprowadza porządek.
Jan Komasa
‹Boże ciało›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Boże ciało |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 3 lutego 2020 |
Reżyseria | Jan Komasa |
Zdjęcia | Piotr Sobociński jr |
Scenariusz | Mateusz Pacewicz |
Obsada | Bartosz Bielenia, Aleksandra Konieczna, Eliza Rycembel, Tomasz Ziętek, Barbara Kurzaj, Leszek Lichota, Zdzisław Wardejn, Łukasz Simlat |
Muzyka | Jewgienij Galpierin, Sacha Galperine |
Rok produkcji | 2019 |
Kraj produkcji | Polska |
Czas trwania | 110 min |
Gatunek | dramat |
EAN | 5906190326546 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jeszcze przed dotarciem do finału „Bożego Ciała” miałem dość jednoznaczne skojarzenia z dwoma klasycznymi westernami: „Dwa muły dla siostry Sary” (1970) oraz „Niesamowity jeździec” (1985). I to chyba nie przypadek, że w obu główne role zagrał (a drugi nawet wyreżyserował)
Clint Eastwood. Nominowane do Oscara – w kategorii „najlepszy film międzynarodowy” – dzieło Jana Komasy („Sala samobójców”, „
Miasto 44”) powiela w pewnym sensie pomysły wykorzystane przed laty we wspomnianych amerykańskich obrazach: ich bohaterowie – tytułowa siostra Sara oraz wstawiający się za poszukującymi złota osadnikami wędrowny kaznodzieja – nie są bowiem w rzeczywistości tymi, za kogo się podają. Podobnie rzecz ma się z Danielem, dwudziestolatkiem z poprawczaka, który w wyniku zbiegu okoliczności, choć nie wbrew sobie, przeistacza się w księdza Tomasza.
Daniel (w tej roli wyśmienity
Bartosz Bielenia), którego sumienie obciąża wielki grzech, odsiadując karę w domu poprawczym, przechodzi wewnętrzną przemianę. Do tego stopnia, że marzy nawet o tym, aby zostać kapłanem. Wszystko to dzieje się za sprawą sprawującego opiekę nad wykolejonymi chłopcami charyzmatycznego księdza (
Łukasz Simlat). Niestety, wyrok sprawia, że nadzieje Daniela na przyjęcie do seminarium duchownego z góry skazane są na nieziszczenie. Opuściwszy mury zakładu, nie wie, co ze sobą zrobić. Może wprawdzie, dzięki wstawiennictwu zaprzyjaźnionego księdza, pracować w zakładzie stolarskim w małym miasteczku gdzieś na Podkarpaciu, ale ta droga – jest o tym przekonany – nie utwierdzi go w metamorfozie, jaką dopiero co przeszedł. Szukając rozwiązania swoich problemów, zamiast do tartaku trafia do kościoła, gdzie poznaje nastoletnią Martę (
Eliza Rycembel). Pełna przekory rozmowa z dziewczyną sprawia, że chce pokazać się jej jako ktoś lepszy.
Na przykład ksiądz. Ksiądz Tomasz!
To pierwszy ze zbiegów okoliczności. Kolejnym jest choroba starego proboszcza (gra go Zdzisław Wardejn), który zmuszony do opuszczenia parafii, prosi Daniela, aby ten zastąpił go na kilka dni. Chłopak, z początku wystraszony i nieśmiały, szybko przekonuje się, że może nie tylko spełnić swoje marzenie, ale również odpokutować winy, jakie zaprowadziły go do domu poprawczego – jednak pod warunkiem, że uda mu się wyprowadzić mieszkańców miasteczka z traumy, jaka stała się ich udziałem po tragicznym zdarzeniu mającym miejsce rok wcześniej. Proboszcz nie tylko, że tego nie potrafił, ale pogłębiał jeszcze podziały. Daniel, ze swoim bagażem doświadczeń życiowych, sam naznaczony cierpieniem i niepokojem duszy, jest w stanie zrozumieć obie strony i do obu trafić ze swymi argumentami. Do zionącego do tej pory pustką kościoła coraz chętniej przychodzą miejscowi – nawet jeżeli ksiądz Tomasz wydaje im się dziwny, swym niekonwencjonalnym postępowaniem przełamuje bariery.
Ale jak długo można udawać kogoś, kim się nie jest?
Mateusz Pacewicz, scenarzysta „Bożego Ciała”, stworzył prawdziwy współczesny moralitet. Pokazał bohatera, który – jak w dziełach średniowiecznych – balansuje pomiędzy zbawieniem a potępieniem, wywodząc się ze Zła, pragnie czynić Dobro. Imię kapłańskie, które przyjmuje, też nie jest bez znaczenia. To przecież o nieufnym apostole Tomaszu papież Grzegorz Wielki miał powiedzieć: „Więcej pomaga naszej wierze niewiara Tomasza, niż wiara apostołów”. Więcej korzyści mieszkańcom miasteczka przynosi działalność fałszywego kapłana, niż jego wyświęconego przez biskupa poprzednika. Pozostaje jednak do rozpatrzenia jeszcze kwestia „owoców zatrutego drzewa”. Jan Komasa i tego w swym filmie nie pomija; w przeciwnym wypadku mielibyśmy do czynienia co najwyżej z intrygującą – opartą na faktach – anegdotą, nie zaś dramatycznym rozdarciem głównego bohatera pomiędzy duchowością a cielesnością, dążeniem do oczyszczenia a zasadami wiary.
Ścieżkę dźwiękową, odpowiednio nastrojową i przejmującą, stworzyli bracia Galpierinowie, Jewgienij i Sasza – Rosjanie od lat mieszkający i pracujący we Francji – którzy znakomicie sprawdzili się między innymi jako kompozytorzy muzyki do filmów Siergieja Mokrickiego („
Bitwa o Sewastopol”) oraz Andrieja Zwiagincewa („
Niemiłość”). I tym razem nie zawiedli, idealnie wpisując się w kameralny i nieco klaustrofobiczny klimat dzieła. Operator
Piotr Sobociński junior, poza swoimi podstawowymi obowiązkami, skupiał się przede wszystkim na „ogrywaniu” fizjonomii głównego bohatera. Jego twarz i oczy sprawiają, że dostrzegamy w nim naturalne psychiczne rozdarcie, które predestynuje go do ról osób znajdujących się na krawędzi, przekraczających granice, wzbudzających zarówno współczucie, jak i strach. Jeśli po światowym sukcesie „Bożego Ciała” nie upomni się o niego Hollywood, będę szczerze zdziwiony.
Wydanie DVD wzbogacone zostało o dwie niewykorzystane (i słusznie) sceny oraz krótkie reportaże przedstawiające kulisy powstania filmu, w których głównie wypowiadają się Jan Komasa i Bartosz Bielenia.

Mam skojarzenie z innym starym filmem" "Lewa ręka Pana Boga" z samym Huphreyem Bogartem. Rzecz dzieje się w Chinach, a bohater udaje księdza na misji, żeby ukryć się przed dawnymi kumplami-bandytami. Dobre połączenie sensacji i melodramatu, a książka na bazie której powstał scenariusz jeszcze lepsza (autor William Edmund Barrett).
Jak widać życie też pisze niezłe scenariusze...