Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stefan Ruzowitzky
‹Fałszerze›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFałszerze
Tytuł oryginalnyDie Fälscher
Dystrybutor Monolith Plus
Data premiery7 września 2007
ReżyseriaStefan Ruzowitzky
ZdjęciaBenedict Neuenfels
Scenariusz
ObsadaKarl Markovics, August Diehl, Devid Striesow, August Zirner, Sebastian Urzendowsky
MuzykaMarius Ruhland
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiAustria, Niemcy
Czas trwania98 min
WWW
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Przeżyć za wszelką cenę
[Stefan Ruzowitzky „Fałszerze” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Fałszerze” Stefana Ruzowitzky’ego, do niedawna prawie zupełnie nieznanego austriackiego reżysera, uznani zostali przez Amerykańską Akademię Filmową za najlepszy nieanglojęzyczny film 2007 roku. Opowieść o słynnym żydowskim fałszerzu, który w czasie wojny zmuszony został do współpracy z nazistami, pozostawiła w pokonanym polu między innymi „Katyń” Andrzeja Wajdy oraz „12” Nikity Michałkowa. Czy słusznie? Niekoniecznie. Choć nie ma wątpliwości, że „Fałszerze” to mimo wszystko bardzo przejmujący obraz.

Sebastian Chosiński

Przeżyć za wszelką cenę
[Stefan Ruzowitzky „Fałszerze” - recenzja]

„Fałszerze” Stefana Ruzowitzky’ego, do niedawna prawie zupełnie nieznanego austriackiego reżysera, uznani zostali przez Amerykańską Akademię Filmową za najlepszy nieanglojęzyczny film 2007 roku. Opowieść o słynnym żydowskim fałszerzu, który w czasie wojny zmuszony został do współpracy z nazistami, pozostawiła w pokonanym polu między innymi „Katyń” Andrzeja Wajdy oraz „12” Nikity Michałkowa. Czy słusznie? Niekoniecznie. Choć nie ma wątpliwości, że „Fałszerze” to mimo wszystko bardzo przejmujący obraz.

Stefan Ruzowitzky
‹Fałszerze›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułFałszerze
Tytuł oryginalnyDie Fälscher
Dystrybutor Monolith Plus
Data premiery7 września 2007
ReżyseriaStefan Ruzowitzky
ZdjęciaBenedict Neuenfels
Scenariusz
ObsadaKarl Markovics, August Diehl, Devid Striesow, August Zirner, Sebastian Urzendowsky
MuzykaMarius Ruhland
Rok produkcji2007
Kraj produkcjiAustria, Niemcy
Czas trwania98 min
WWW
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Do czasu powstania „Fałszerzy” nazwisko Stefana Ruzowitzky’ego niewiele mówiło fanom kina. Ortodoksyjni zwolennicy horrorów mogli go kojarzyć z dwóch części „Anatomii” (2000 i 2003), w których jedną z głównych ról zagrała Franka Potente. Tym większym zaskoczeniem mógł być dla nich fakt, że ten sam reżyser po kilku latach odpoczynku od pracy zawodowej pokusił się o nakręcenie filmu dotykającego tematyki Holokaustu. W dodatku opartego na faktach. Tym samym postanowił pójść szlakiem wytyczonym wcześniej przez Stevena Spielberga („Lista Schindlera”) i Romana Polańskiego („Pianista”). Szukając materiału do scenariusza, sięgnął po wojenne wspomnienia niejakiego Adolfa Burgera. Co jednak znaczące, na główną postać filmu wyrósł nie sam autor wspomnień, ale jego towarzysz niedoli z usytuowanego nieopodal Berlina obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Był nim rosyjski Żyd Salomon Smolianow1) (któremu w filmie zmieniono nazwisko na Sorowitsch), doskonale znany w światku przestępczym przedwojennej stolicy Niemiec jako „król fałszerzy”. To właśnie na nim Ruzowitzky skupił swą uwagę, aby przedstawić – jak informowano widzów na plakatach kinowych – „największy przekręt w historii”. Co do tego ostatniego, nie ma sensu się spierać, bo też znacznie ważniejsza od przyznawania palmy pierwszeństwa w tej tak mało zaszczytnej dziedzinie jest sama historia – tyleż tragiczna, co fantastyczna. Ale czy losy Żydów ocalonych przez Oskara Schindlera i pojedynczy los Władysława Szpilmana na tle dramatu całego narodu nie wydają się równie fantastyczne?
Sorowitscha poznajemy w Berlinie w 1936 roku. To już dla Żydów w Niemczech niedobry czas. Wprawdzie tragedia „Nocy kryształowej” rozegra się dopiero za dwa lata, ale już od roku funkcjonują w III Rzeszy rasistowskie ustawy norymberskie, poważnie ograniczające prawa ludności żydowskiej. Salomon nic sobie jednak z tego nie robi – prowadzi życie hulaki, będąc częstym gościem wciąż jeszcze istniejących kabaretów i nocnych lokali. Pozorne bezpieczeństwo zapewniają mu, przynajmniej na razie, pieniądze i sława świetnego fałszerza. Niebawem jednak dane mu będzie przekonać się na własnej skórze, jak kruchy jest to spokój. Aresztowany przez Kripo (policję kryminalną), jako zwykły przestępca trafia bowiem do obozu koncentracyjnego. Trzy lata później Sorowitsch jest więźniem Mauthausen. Mimo trudnych warunków życia, radzi sobie nienajgorzej – jest człowiekiem, który potrafi świetnie dostosować się do każdej sytuacji. Kiedy esesmani przypadkiem dowiadują się o jego talencie malarskim, Salomon staje się ich… nadwornym portrecistą. Pięć lat później Niemcy niespodziewanie przenoszą go do Sachsenhausen. Tam Sorowitsch spotyka swojego „starego znajomego” – Friedricha Herzoga, niegdyś oficera Kripo, który aresztował go w 1936, teraz komendanta obozu w randze Sturmbannführera SS. Cel tych przenosin zostaje aresztowanemu szybko wyłuszczony – okazuje się, że Niemcy postanowili stworzyć w obozie drukarnię fałszywych pieniędzy. A któż zna się na tym lepiej niż „król fałszerzy”?… Operację opatrzono kryptonimem Bernhard, a jej celem było wyprodukowanie możliwie największej ilości idealnie podrobionych brytyjskich funtów i amerykańskich dolarów, które następnie miały zalać rynki finansowe Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, doprowadzając te kraje do krachu gospodarczego2). Akcja miała spore szanse powodzenia i trudno dziś przewidzieć, jakie byłyby jej skutki, gdyby wojna potrwała kilka lat dłużej.
Film Ruzowitzky’ego ma w zasadzie dwóch głównych bohaterów. Choć na plan pierwszy zdecydowanie wysuwa się postać Sorowitscha (granego przez Karla Markovicsa, znanego m.in. z seriali kryminalnych „Komisarz Rex” i „Stockinger” oraz tegorocznej telewizyjnej wersji „Gustloffa”), to jednak całą jej złożoność możemy dostrzec dopiero na tle pojawiającego się w filmie pod swoim prawdziwym nazwiskiem Adolfa Burgera (w tej roli August Diehl), autora wspomnień, które stały się kanwą scenariusza „Fałszerzy”. Konfrontując obie postaci, Ruzowitzky przedstawił dwie skrajne postawy wobec Holokaustu. Burger, słowacki Żyd, który po aresztowaniu w 1942 roku trafił do Auschwitz, by dwa lata później, po rozpoczęciu operacji Bernhard, znaleźć się w Sachsenhausen, to człowiek niezłomny, idealista, nienawidzący nazistów, w każdej chwili gotów za ratowanie honoru zapłacić najwyższą cenę. Jest całkowitym przeciwieństwem „króla fałszerzy”, który marzy tylko o tym, aby przeżyć ten koszmar i kiedyś, po wojnie, wrócić do normalnego – oczywiście na swój specyficzny sposób – życia. Przekorny los sprawił jednak, że obaj – genialny fałszerz (Sorowitsch) i specjalista od światłodruku (Burger) – znaleźli się w jednym zespole, zmuszeni do pracy dla III Rzeszy. Konflikt między nimi jest nieunikniony i stanowi główną oś dramaturgiczną filmu.
Reżyser i scenarzysta w jednym tak pokierował akcją, że sympatia widzów jest całkowicie po stronie Sorowitscha. To on uosabia odkupiciela, który – czując się odpowiedzialny za całą grupę – bierze na siebie grzech kolaboracji i godzi się na pełną współpracę z Herzogiem. Burger, który świadomie sabotuje działania zespołu, nie chcąc dopuścić do wyprodukowania fałszywych dolarów3), jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Jakkolwiek można zrozumieć konflikt obu postaw, wyjaśnienie zaproponowane przez Ruzowitzky’ego rodzi poważne wątpliwości. Być może dlatego, że – w opozycji do pragmatycznego Salomona – Adolf przedstawiony został jako wręcz niebezpieczny dla otoczenia fanatyk. Rozważania na temat: „Bić się czy nie bić?” to w polskiej historiografii nic nowego; przerabialiśmy to chociażby przy okazji ogólnonarodowego dyskursu nad oceną powstania warszawskiego. W pewnym sensie więc spór między Sorowitschem a Burgerem to kolejna odsłona typowego dla dziejów naszego kraju konfliktu pomiędzy postawami romantyczną a pozytywistyczną. Nietrudno się chyba domyśleć, po czyjej stronie jest sympatia większości Polaków. Ruzowitzky, jak można wnioskować z filmu, uważa inaczej.
O sile „Fałszerzy” decydują przede wszystkim kreacje aktorskie. Świetnie radzą sobie zarówno Markovics, jak i Diehl. W pamięci pozostają także role Augusta Zirnera, który wcielił się w postać doktora Klingera, kapo oddziału, mającego jednocześnie dbać o zdrowie całej grupy, oraz Sebastiana Urzendowskiego, grającego młodego artystę Kolę, odeskiego Żyda, którym zaopiekował się Sorowitsch. Niestety, zawodzi nieco Devid Striesow – filmowy Sturmbannführer Herzog. Ruzowitzky’emu chyba bardzo zależało na niedookreśleniu tej postaci. W efekcie jednak na tle niezwykle wyrazistych Sorowitscha i Burgera Herzog wypada wyjątkowo blado. Nie ma w nim tej demonicznej siły, która pozwoliłaby uwierzyć widzowi, że to właśnie ten człowiek wpadł na pomysł całego przedsięwzięcia i podjął się prowadzenia wyrafinowanej gry psychologicznej z więźniami. Trzeba też jednak przyznać, że z innej czyhającej na reżysera pułapki Austriak wyszedł obronną ręką. Jak bowiem pokazać grozę obozu koncentracyjnego, przedstawiając losy jedynie grupy ściśle wyselekcjonowanych Żydów, całkowicie zresztą odizolowanych od reszty więźniów? Nie mając zatem możliwości pokazania zbrodniczej machiny wprost, Ruzowitzky zdecydował się na oddziaływanie na wyobraźnię widza. Od dawna przecież wiadomo, że w kinie najbardziej przeraża właśnie to, czego nie widać. A więc strzały dobiegające zza drewnianego płotu, tupot nóg więźniów biegających w drewniakach po obozowym placu…
Mimo to można odnieść wrażenie, że zabrakło odpowiednio mocnej i przejmującej sceny końcowej, która podkreśliłaby ogrom zbrodni, jakich hitlerowcy dopuścili się w obozie. Gdy Sorowitsch, już po ucieczce strażników, wyzwolony ze „złotej klatki”, w której zamknął go Herzog, idzie między barakami – prawie wcale nie czuć grozy miejsca, w jakim się znalazł. Wystarczy sobie w tym momencie przypomnieć scenę z „Pianisty”, gdy po upadku powstania Szpilman wychodzi z ukrycia, a przed nim roztacza się sięgające po horyzont morze ruin. Tym jednym obrazem Polański oddał całe okrucieństwo hitlerowców. Ruzowitzky albo nie chciał czegoś takiego zrobić, albo po prostu nie potrafił. Niedosyt pozostawia także skrojona na miarę amerykańskiego widza finałowa scena filmu. I chociaż trudno uznać ją za typowy happy end w hollywoodzkim stylu, to mimo wszystko stanowi pewien dysonans. Broni się za to muzyka Mariusa Ruhlanda, unikającego jak diabeł święconej wody symfonicznego patosu. Jak widać, wystarczyło to, aby zyskać przychylność Amerykańskiej Akademii Filmowej i zdobyć statuetkę Oskara. Czy zasłużenie? Mam poważne wątpliwości.
koniec
14 czerwca 2008
1) Smolianow był nie tylko fałszerzem pieniędzy, ale przede wszystkim artystą. Szybko jednak przekonał się, że znacznie szybciej dorobi się majątku, fałszując najpierw dzieła sztuki, a następnie pieniądze. Opuścił Rosję, by na stałe zamieszkać w Niemczech, gdzie miał rodzinę. Tam zastało go dojście do władzy Hitlera. Niestety, zawiódł go instynkt samozachowawczy, a może zgubiła pycha – gdy wielu jego rodaków opuszczało w pośpiechu niedawną jeszcze Republikę Weimarską, przemianowaną przez nowego władcę Niemiec na III Rzeszę, Salomon zwlekał z wyjazdem. A gdy się już zdecydował, było za późno.
2) Nie był to zupełnie nowy sposób prowadzenia wojny. Podobną taktykę stosował już w II połowie XVIII wieku król pruski Fryderyk II Wielki. W czasie gdy toczył wojnę siedmioletnią z Austrią (1756-1763), zabrał się za fałszowanie na masową skalę… polskiej monety. Szacuje się, że pruskie mennice wyprodukowały w tym czasie ok. 30 milionów fałszywych talarów, niemal doprowadzając do ruiny polską gospodarkę. Gdy na króla Polski wybrany został Stanisław August Poniatowski (1764), jednym z pierwszych ważnych zadań, jakie przed nim stanęły, było wycofanie z obiegu „pruskich” talarów i wprowadzenie nowej monety.
3) Efekt operacji Bernhard był, zaiste, imponujący. W ciągu kilku miesięcy 1944 roku żydowskim więźniom w Sachsenhausen udało się wyprodukować dla nazistów ponad 130 milionów fałszywych funtów szterlingów. Prace nad fałszywymi dolarami przez wiele tygodni były skutecznie sabotowane przez Adolfa Burgera. Ostatecznie wydrukowano i amerykańskie banknoty, ale zdecydowanie zbyt późno, aby Niemcy mogli ich użyć.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pacjencie, lecz się sam
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.