Ulubiona komedia Stalina
[Grigorij Aleksandrow „Wołga, Wołga” - recenzja]
Główną rolę żeńską, czyli listonoszki Pietrowej, Aleksandrow powierzył swojej żonie Lubow Orłowej. Ta ze wszech miar utalentowana artystka pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Rodzice zadbali o jej wykształcenie. Ukończyła szkołę muzyczną, później moskiewskie konserwatorium (w klasie fortepianu). Przez kilka lat pracowała jako taper w stołecznych kinach, uczyła się aktorstwa, była chórzystką w Teatrze Muzycznym. Jako solistka zadebiutowała w 1932 roku w jednej z operetek Jacquesa Offenbacha. W tym przedstawieniu zobaczył ją Grigorij Wasiliewicz. Poznali się jeszcze tego samego wieczoru, a niebawem reżyser zaproponował Orłowej rolę w swoim następnym filmie – „Świat się śmieje”. Wkrótce zostali też małżeństwem. Co ciekawe, z pierwszym mężem, Andriejem Bierzinem, rozwiodła się zaledwie kilka lat wcześniej, gdy został aresztowany za działalność antypaństwową. W 1938 roku, a więc tym samym, w którym premierę miała „Wołga – Wołga”, Bierzina wywieziono do łagru – już nigdy z niego nie wrócił. Może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego była żona stała się ulubienicą Stalina, który nie pozostawał obojętny na jej kobiece wdzięki. Z Aleksandrowem nakręciła – do 1973 roku – dziewięć filmów. Zmarła na raka dwa lata później. Pośmiertnie doczekała się hołdu od męża w postaci pełnometrażowego, niemal hagiograficznego, dokumentu „Lubow Orłowa” (1983), który okazał się zresztą ostatnim dziełem Grigorija Wasiliewicza. Ekranowy towarzysz Orłowej, Andriej Tytuszkin, czyli Alosza, nie zrobił wielkiej kariery. W późniejszych latach wystąpił zaledwie w dwóch wyróżniających się filmach – „Nocy karnawałowej” (1956) Eldara Rjazanowa oraz „Annie Kareninie” (1967) Aleksandra Zarchiego – by odejść z tego świata w 1971 roku. O szesnaście lat przeżył go grający Bywałowa Igor Ilinski. Aktorem został już jako szesnastolatek w 1917 roku, współpracował z Wsiewołodem Meyerholdem, uwielbiał występować na estradzie, recytując poezję i prozę Aleksandra Puszkina i Antona Czechowa oraz bajki Iwana Kryłowa. W kinie zadebiutował w legendarnej fantastyczno-naukowej „Aelicie” (1924) Jakowa Protazanowa. Po wojnie najciekawsze kreacje stworzył w komediach Rjazanowa, wspomnianej już „Nocy karnawałowej” oraz „Balladzie husarskiej” (1962), w której wcielił się w marszałka Kutuzowa.
Współscenarzyści filmu – poza Aleksandrowem byli nimi Nikołaj Erdman oraz Michaił Wolpin – mimo wielu perturbacji, przeżyli lata stalinowskie. W czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej generalissimus Stalin dał im nawet możliwość rehabilitacji – pracowali jako autorzy scenariuszy i tekstów piosenek dla Zespołu Pieśni i Tańca NKWD. Tam Erdman poznał między innymi Jurija Ljubimowa, który wiele lat później przygarnie go do swego Teatru na Tagance i tym samym pomoże w miarę godnie przetrwać ostatnie lata życia. Choć Erdman napisał scenariusze do prawie czterdziestu filmów, najbardziej ceniony jest po dziś dzień jako autor, napisanej w 1928 roku, sztuki „Samobójca” – wstrząsającego obrazu radzieckiej inteligencji w okresie wprowadzonej przez Lenina Nowej Ekonomicznej Polityki. Tyle że świat poznał ją tak naprawdę dopiero po śmierci pisarza w 1970 roku, wcześniej była bowiem objęta zakazem cenzury. Warto też wspomnieć o autorze tekstów do piosenek wykorzystanych w „Wołdze – Wołdze”. Był nim Wasilij Lebiediew-Kumacz (choć w polskim wydaniu DVD lektor twierdzi, że Wolpin, którego z kolei nie wymienia się w gronie współscenarzystów). Choć był absolwentem wydziału historyczno-filologicznego Uniwersytetu Moskiewskiego, poświęcić się sztuce „lekkiej, łatwej i przyjemnej” – pisał satyryczne wiersze, opowiadania i felietony. Zamieszczał je między innymi na łamach legendarnego czasopisma satyrycznego „Krokodił”. W 1939 roku Józef Stalin zlecił mu napisanie – do muzyki Aleksandra Aleksandrowa (przyszłego patrona słynnego do dzisiaj chóru) – tekstu pieśni na przygotowywany właśnie VIII Zjazd Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików). Tak powstał „Hymn partii bolszewickiej”, który w 1943 roku – z tekstem stworzonym od nowa przez Siergieja Michałkowa – stanie się hymnem Związku Radzieckiego.
„Wołga – Wołga” z perspektywy czasu na pewno straciła wiele ze swego uroku. Przyblakła już nieco gwiazda Lubow Orłowej, a samemu filmowi brakuje trochę tej zgrywy, która charakteryzowała chociażby „Świat się śmieje”. Znacznie bardziej schematyczna jest też wykorzystana w filmie muzyka Dunajewskiego. A jednak warto, nawet jeżeli nie jest arcydziełem, obraz ten zobaczyć, traktując go przede wszystkim jako świadectwo epoki i wyraz „ludzkiej twarzy” stalinowskiej propagandy. Oglądając zaś, koniecznie należy zwrócić uwagę na postać Bywałowa – tacy jak on bowiem już niebawem znikną z sowieckiego krajobrazu. Jako wrogowie ludu bądź też „ludzie wczorajsi” wywiezieni zostaną za Ural, by morderczą, niewolniczą pracą przyczyniać się do rozkwitu komunistycznego raju.