Rewolucja – parowóz dziejów!
[Siergiej Eisenstein, Grigorij Aleksandrow „Październik” - recenzja]
„Październik” jest klasycznym dziełem propagandowym – apologią Wielkiej Rewolucji Październikowej i jej wodza, Włodzimierza Iljicza, który przedstawiony został w nim jako zbawca narodu rosyjskiego. Lenina zagrał Wasilij Nikandrow, zwykły robotnik, któremu dwukrotnie było dane wcielić się w tę postać – najpierw w dziele Borisa Barneta „Moskwa w oktjabrie” („Moskwa w październiku”, premiera: 31 października 1927), a następnie w filmie Eisensteina. O powierzeniu mu tej zaszczytnej roli zdecydowało przede wszystkim fizyczne podobieństwo. O grze aktorskiej trudno bowiem w jego przypadku mówić. Włodzimierz Majakowski, znajomy Siergieja Michajłowicza od kilku już lat, nie pozostawił zresztą na Nikandrowie suchej nitki, cytując zdanie „jednego z towarzyszy partyjnych”, że aktor podobny jest nie tyle do samego Lenina, co do jego posągów. Faktem jest, że na tle Władimira Popowa, zawodowego aktora, który wcielił się w postać Aleksandra Kiereńskiego, Nikandrow na ekranie praktycznie nie istnieje. Popow natomiast, choć gra w typowy dla kina niemego, nadekspresyjny sposób, oddaje przynajmniej choć część emocji, które musiały targać premierem Rządu Tymczasowego. Inna sprawa, że głównym jego zadaniem było przedstawienie tej postaci tak, aby budziła ona jednoznacznie negatywne skojarzenia. Stąd chociażby „sny o potędze” Kiereńskiego, któremu marzy się, aby zostać drugim Napoleonem Bonaparte. Spośród aktorów grających w „Październiku” (w epizodzie, jako żołnierz niemiecki na froncie, pojawił się nawet operator Eduard Tisse) karierę zrobił w następnych latach jedynie Boris Liwanow, który zagrał Tereszczenkę. Wyspecjalizował się on głównie w odtwarzaniu postaci historycznych, był między innymi księciem Pożarskim w „Mininie i Pożarskim” (1939), carem Mikołajem I w „Glince” (1946), marszałkiem Rokossowskim w „Bitwie stalingradzkiej” i „Upadku Berlina” (oba z 1949 roku), wreszcie faworytem carycy Katarzyny II Grigorijem Potiomkinem w „Admirale Uszakowie” (1953).
Dzieło Eisensteina i Aleksandrowa nie spotkało się z przychylnym przyjęciem władz. Posypały się przede wszystkim oskarżenia o „formalizm”, który traktowano jako przeciwieństwo hołubionego w sztuce radzieckiej realizmu (który kilka lat później przybierze skrajnie doktrynerską postać realizmu socjalistycznego). Dodatkowo drażniła Stalina obecność na ekranie Lwa Trockiego, którego właśnie w tym czasie, gdy film wchodził na ekrany, próbował szantażem skłonić do wyjazdu z Kraju Rad. Radości sowieckiemu dyktatorowi nie sprawiał także fakt, że on sam w filmie tym praktycznie nie istnieje. Uznano wręcz, że – kręcąc „Październik” – Eisenstein „zagubił się w ślepym korytarzu Pałacu Zimowego”. Aprobaty nie zyskało również kolejne dzieło Siergieja Michajłowicza i Aleksandrowa – opowieść o kolektywizacji wsi, „Staroje i nowoje” (1929). Po jego premierze obaj reżyserzy wezwani zostali przez Stalina, który udzielił im kilku rad, wskazując przy okazji błędy, jakie popełnili. Nic więc dziwnego, że jeszcze w tym samym roku obaj panowie – i kilku innych członków ich ekipy (w tym operator Tisse) – zdecydowali się na wyjazd ze Związku Radzieckiego. Ekskursja do krajów Europy Zachodniej, a następnie Stanów Zjednoczonych i Meksyku zakończyła się wprawdzie realizacją kilku filmów, ale oczekiwanych sukcesów artystycznych nie przyniosła. Na dodatek po trzech latach zagranicznych wojaży dyktator wezwał artystów z powrotem do kraju. Eisenstein, widząc jak Kraj Rad zmienił się podczas jego nieobecności, przeżył załamanie nerwowe. Aleksandrow z kolei, marząc o samodzielnej karierze, postanowił przypodobać się wodzowi i zrealizował na jego osobiste polecenie chwalący politykę prowadzoną przez Stalina film dokumentalny „Internacjonał” (1932). Rok później podczas prywatnego spotkania z Józefem Wissarionowiczem, do którego doszło na daczy u Maksima Gorkiego, otrzymał od niego polecenie nakręcenia komedii, która spodobałaby się wszystkim ludziom radzieckim. Efektem tego niecodziennego „zamówienia” okazał się bijący rekordy popularności nie tylko w ZSRR film „Świat się śmieje” („Wiesiołyje riebjata”, 1934).
Sukces był tak wielki, że w ciągu następnych kilkunastu lat Grigorij Wasiliewicz kręcił już tylko takie filmy – zabawne romantyczne komedyjki, w których rozbrzmiewała muzyka i pieśni komponowane przez Izaaka Dunajewskiego. Główne role żeńskie grała w nich obowiązkowo żona reżysera, słynna radziecka aktorka Lubow Orłowa. Trio Aleksandrow – Dunajewski – Orłowa po „Świat się śmieje” nakręciło jeszcze cztery bliźniaczo podobne filmy: „Cyrk” (1936), „Wołga – Wołga” (1938), „Jasna droga” („Swietłyj put’”, 1940) oraz „Wiosna” (1947). Do poważniejszej tematyki artysta powrócił dramatem wojennym „Spotkanie nad Łabą” („Wstriecza na Elbie”, 1949) i biograficznym „Kompozytorem Glinką” (1952). W następnej dekadzie wyreżyserował natomiast kilka filmów tematycznie nawiązujących do „Października”: „Lenin w Polsce” (1961; nie należy go jednak mylić z tak samo zatytułowanym radziecko-polskim obrazem Siergieja Jutkiewicza), „Lenin w Szwajcarii” oraz „Przed październikiem” (oba z 1965 roku). Ostatnim obrazem zrealizowanym przez Aleksandrowa był pełnometrażowy dokument poświęcony jego żonie – „Lubow Orłowa” (1983). Pół roku po jego premierze autor rozstał się z tym światem. Co jednak istotne, cztery lata przed śmiercią udało mu się zmontować i ostatecznie dokończyć nakręcony – jeszcze wespół z Eisensteinem – w 1932 roku w Meksyku dokumentalny film „Que Viva Mexico!”. Wypełnił w ten sposób ostatnie zobowiązanie wobec nieżyjącego już od trzydziestu jeden lat dawnego przyjaciela.