Pociąg do Bollywood: Z wyczuciem i uczuciem [Anurag Basu „Życie w metropolii” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Francuzi mają niezwykle trafne określenie potoczne na życie w wielkim mieście, „metro, boulot, dodo”, czyli „metro, robota i spanie”. Wygląda na to, że właśnie do tego sprowadza się ludzka egzystencja w świecie podporządkowanym wyścigowi szczurów i samotności, której uniwersalny portret znakomicie ukazuje film Anuraga Basu „Życie w metropolii”. Co za różnica, czy żyjemy w Paryżu, Warszawie czy Bombaju – wszędzie wyobcowanie w tłumie ma taki sam gorzki posmak.
Pociąg do Bollywood: Z wyczuciem i uczuciem [Anurag Basu „Życie w metropolii” - recenzja]Francuzi mają niezwykle trafne określenie potoczne na życie w wielkim mieście, „metro, boulot, dodo”, czyli „metro, robota i spanie”. Wygląda na to, że właśnie do tego sprowadza się ludzka egzystencja w świecie podporządkowanym wyścigowi szczurów i samotności, której uniwersalny portret znakomicie ukazuje film Anuraga Basu „Życie w metropolii”. Co za różnica, czy żyjemy w Paryżu, Warszawie czy Bombaju – wszędzie wyobcowanie w tłumie ma taki sam gorzki posmak.
Anurag Basu ‹Życie w metropolii›Wielowątkowość przedstawionej historii to zabieg wykorzystany już w wielu innych filmach, takich jak „Na skróty” Roberta Altmana, „ Miasto gniewu” Paula Haggisa, czy romantyczno-rozrywkowe „ To właśnie miłość” Richarda Curtisa. Jednak zazwyczaj komplementarność poszczególnych opowieści służyła przede wszystkim przedstawieniu sieci międzyludzkich zależności, porównaniu różnych, a wciąż podobnych sytuacji i emocji, także sprokurowaniu zgrabnej, nielinearnej fabuły, złożonej jak samo życie z paralelnych, oddziałujących na siebie intryg. Tymczasem. w „Życiu w metropolii” Anuraga Basu bardziej niż pojedynczy bohaterowie liczy się tytułowe miasto – brutalne, nieokiełznane, surowe i niejednoznaczne. Kilka odrębnych historii łączy się dzięki powiązaniom między bohaterami w obraz Bombaju, który w tym odzwierciedleniu jest na tyle nijaki pod względem kulturowym, a tak silnie nacechowany emocjonalnie, że może zostać łatwo zrównany z każdą inną potężną metropolią. Shikha i Ranjeet są małżeństwem o dłuższym stażu, którzy „nawet gdy milczą, kłócą się ze sobą”. Siostra Shikhy, Shruti, szuka męża; zdesperowana sięga nawet po pomoc internetowego portalu matrymonialnego, co doprowadza do spotkania z Montym, dziwakiem dalekim od jej męskiego ideału. Tymczasem Ranjeet utrzymuje wolny związek z Nehą, niezależną dziewczyną z problemami. Nehą interesuje się również Rahul, który marzy o osiągnięciu sukcesu zawodowego i wygraniu karkołomnego wyścigu szczurów. Była nauczycielka Shikhy, zamieszkała w domu spokojnej starości, spotyka po latach samotności swoją dawną miłość, Amola. Koło się zatacza, związki powstają, trwają, zostają zerwane, by wreszcie się odnowić, ale mało która więź okazuje się wystarczająco mocna, by pozwolić bohaterom walczyć z presją otaczającej ich rzeczywistości. Radości i smutki tracą smak, bo wszystkie działania, jakich podejmują się postaci, naznaczone są powierzchownością i krótkotrwałością. Dlatego uporczywe lgnięcie do jakiegokolwiek kontaktu, czy to emocjonalnego, czy cielesnego, często prowadzi do niechcianych wyborów i burzących porządek konfliktów. Bohaterowie funkcjonują na zasadzie komórek wielkiego organizmu, składników przytłaczającej metropolii: przepadają w tłumie, zostaną czy wyjadą, zwyciężą czy polegną, miasto i tak znajdzie nowych żywicieli. Portret Bombaju jest w filmie Basu niejednoznaczny, ponieważ odmalowuje miejską dżunglę jako źródło zepsucia, miejsce, w którym jego mieszkańcy są stale poddawani ciężkim próbom charakteru i kuszeni łatwym, ale nieuczciwym sukcesem. Jednak, z drugiej strony, Anurag Basu rezygnuje z opcji demonizowania miasta jako kolebki cywilizacyjnej, zawsze przegrywającej z prostotą prowincji. Odwieczny pojedynek kultura-natura, materializm-duchowość odgrywają w filmie tak naprawdę niewielką rolę. Wszystkie wszechobecne konflikty naszej cywilizacji budują tło, podczas gdy najważniejszy jest kontrast zastosowany w portretowaniu miasta. Metropolia wystawia każdego na próbę, ale jednocześnie go hartuje, uczy podejmowania trudnych decyzji, opierania się złym wyborom, pozwala na osiągnięcie sukcesu, w tym samym czasie zmniejszając wygórowane oczekiwania jednostki szeregiem częstych porażek. Przetrwają tylko najsilniejsi, ale przecież, gdyby było inaczej, w wielkich miastach nie rządziłoby prawo dżungli. Anonimowy tłum i ciągłe wyzwania powodują, że odnalezienie indywidualizmu, własnej oryginalności i prawdziwego charakteru staje się koniecznością. Jako trybik w miejskiej maszynie można biernie egzystować, ale nie działać i decydować o własnym życiu. Właśnie z decydowaniem, walką o siebie i o innych ludzi oraz z przeciwstawianiem się codziennym dramatom mają problemy główni bohaterowie „Życia w metropolii”. Wizję całej historii, jak i obrazu miasta, pomagają zbudować ciekawe, raczej statyczne, przyćmione zdjęcia autorstwa Bobby’ego Singha, świetnie odzwierciedlające przytłaczający klimat Bombaju. Każde zawirowanie akcji lub zakręt na emocjonalnej ścieżce bohaterów intrygująco akcentuje również ścieżka muzyczna. Pop-rockowe piosenki pojawiają się w tle, wspierając całkiem błyskotliwymi, pozbawionymi miłosnego lukru tekstami fabułę filmu. Zresztą, tak jak całe dzieło Basu, muzyka do filmu ma uniwersalny charakter. Gdyby nie język, w którym wykonano piosenki, można by pomyśleć, że to dźwiękowa ilustracja do zachodniego dramatu obyczajowego, a nie do filmu z indyjskiej fabryki snów. Zresztą, „Życie w metropolii” nie należy do filmów mainstreamowych, nie jest to także film niszowy – mimo, że Basu nakręcił obraz o rozrywkowym charakterze, pozbawił go cech kina masala, co tylko dobrze zrobiło filmowej historii. Melancholijny dramat przeplata się tu z delikatnym humorem, a, co najważniejsze, z dobrymi, nieszablonowymi dialogami. Mimo niedostatków aktorskich niektórych gwiazd (Shilpa Shetty, Shiney Ahuja), emocje, którymi tętni film, wyglądają na szczere, a cała opowieść zyskuje znamiona zwyczajności, co w filmie o życiu z jego wzlotami i upadkami staje się niebagatelną zaletą. Bohaterom można wierzyć, a i aktorskie perełki się znajdą: jak zwykle znakomicie radzi sobie magnetyzujący Kay Kay Menon, rolę sympatycznej idealistki Shruti fantastycznie kreuje Konkona Sen Sharma, warto również wspomnieć o jednym z najbardziej utalentowanych aktorów indyjskich – Irfanie Khanie, znanym szerszej publiczności z drugoplanowej roli w oscarowym filmie Danny’ego Boyle’a, „ Slumdog. Milioner z ulicy”. Przekonujący obraz rzeczywistości, oczywiście odpowiednio podrasowany ładnymi obrazami i zapadającymi w pamięć akordami oraz na filmowy sposób lekko udramatyzowany i zgrabnie spleciony z powiązanych ze sobą wątków, stanowi zdecydowanie największy atut filmu Basu. Uniwersalność tematu przynosi też możliwość identyfikacji z bohaterami, co jeszcze bardziej pozwala zagłębić się w tę niebanalną historię. A skoro tylko damy sobie możliwość utożsamienia się z postaciami, zauważymy, że borykamy się z podobnymi problemami i bolączkami. Już za odważną próbę uchwycenia barw rzeczywistości należy się Anuragowi Basu duży plus. A za formę, w jakiej tę próbę podejmuje, można jedynie nagrodzić jego film samymi pozytywnymi określeniami.
|