Subhash Nagre to człowiek, który postanowił wziąć sprawiedliwość w swoje ręce i – legalnie czy nie – karać winnych. Sarkar to symbol niezależności, buntu, zuchwałych sądów, który znalazł akceptację wśród ludzi. Te dwie postaci razem tworzą tytułowego bohatera mrocznego dramatu sensacyjnego w reżyserii Rama Gopala Varmy, fascynującego filmu pytającego o zasadność ludzkich działań i sprzeciwu wobec systemu.
Pociąg do Bollywood: Krwawy buntownik
[Ram Gopal Varma „Sarkar” - recenzja]
Subhash Nagre to człowiek, który postanowił wziąć sprawiedliwość w swoje ręce i – legalnie czy nie – karać winnych. Sarkar to symbol niezależności, buntu, zuchwałych sądów, który znalazł akceptację wśród ludzi. Te dwie postaci razem tworzą tytułowego bohatera mrocznego dramatu sensacyjnego w reżyserii Rama Gopala Varmy, fascynującego filmu pytającego o zasadność ludzkich działań i sprzeciwu wobec systemu.
Tylko Amitabh Bachchan mógł zagrać bohatera takiego jak Sarkar. Doświadczony aktor wydobywa ze swojej postaci wiele ciekawych niuansów. Jego Sarkar jest powściągliwy, ale jednak zaangażowany w sprawę. Kieruje się swoim zbiorem zasad, które wypracował niezależnie od reguł społecznych i moralnych, świadomie zaciera granicę między dobrem a złem, stawia się ponad oficjalną władzą, kierując się – jak mówi – dobrem zwykłych ludzi. Ale przecież to nie miłosierny Samarytanin, ale człowiek balansujący na granicy z występkiem, jeszcze nie gangster, bo odrzucający zysk z nielegalnych interesów, ale już figura stojąca poza prawem, egzekwująca własne żądania przemocą lub wymuszeniem. Dzięki oddaniu wieloznaczności bohatera przez Amitabha Bachchana, który stara się wprowadzić widza w wątpliwość w odniesieniu do opinii na temat poczynań i charakteru Sarkara, otrzymujemy małą rozprawę na temat moralności i wartościowania ludzkich działań osadzoną w środowisku gangsterów, niebezpiecznych spisków i ścierania się wpływów politycznych. Podobnie jak w „
Infernal Affairs” w reżyserii Wai-keung Laua i Siu Fai Maka, a potem w „
Infiltracji” Martina Scorsese, tak Ram Gopal Varma stawia znak zapytania w kwestii klasyfikacji ludzkich czynów na te dobre i te złe. Co o tym decyduje? A co, jeśli człowiek czyni dobro, ale jednocześnie odwraca się od ustanowionego porządku, wówczas, który element przeważa? „Sarkar” nie udziela żadnej odpowiedzi, tylko stanowi punkt wyjścia do rozważań na ten temat. Najbardziej liczy się natomiast stylizacja na kino gangsterskie, fantastyczne aktorstwo Amitabha Bachchana, Abhisheka Bachchana i Kay Kay Menona oraz intrygująca historia z twistem fabularnym na końcu.
Subhash Nagre vel Sarkar pomaga ludziom, którzy traktują go jak swojego króla. Pokrzywdzeni, a pozostawieni sami sobie przez policję i prawo, zwracają się z prośbą o zemstę i zadośćuczynienie do lokalnego guru. Ten nie przebiera w środkach, ale też nigdy nie podnosi ręki na niewinnych. Kiedy, w zgodzie ze swoimi zasadami, odmówi pomocy przemytnikowi narkotyków, uruchomi w ten sposób łańcuch zdarzeń prowadzący do próby obalenia mitu Sarkara przez jego wrogów. Sprowokuje to również do działania synów Sarkara, czyli wybuchowego Vishnu (Menon) i pozornie nieszkodliwego Shankara (Bachchan Jr.). Poprzez ich postaci, okaże się, że władza tak naprawdę przeznaczona jest tylko dla jednostek silnych, które jednak potrafią tej siły nie wykorzystywać. Vishnu stawia znak równości miedzy filozofią ojca i bezkarnością, co prowadzi go do zguby, Shankar tymczasem stanowi reprezentację tego, co by się stało z Sarkarem, gdyby ten przekroczył cienką granicę z czynami motywowanymi niskimi odczuciami. Siła przebicia, jaką ma Shankar, oznacza tylko, że w świecie, w którym na opak gangster ma zasady, a stróże prawa są ich w dużej części pozbawieni, można wybrać tylko jedną opcję: albo wartości, albo krwawy bunt. Pozytywne pobudki są słabe, dlatego właśnie postać Sarkara w drugiej połowie filmu zostaje odsunięta w cień na rzecz jego syna. W zderzeniu tych dwojga bohaterów pojawia się jeszcze jedna zagwozdka moralna, nawiązująca do wcześniejszych rozważań: czy to pobudki stojące za czynem decydują o jego naturze? Czy intencja cokolwiek zmienia?
Jednak „Sarkar” to przede wszystkim trzymający w napięciu dramat sensacyjny. Nakręcony ascetycznie, bez wizualnych fajerwerków, w brunatnych barwach, z dominującą czernią i półcieniami, koncentruje się na budowaniu intrygi i dekonstrukcji bohaterów. Mimo oszczędności wizualnej, zdjęcia i tak robią wrażenie, bo operator Amit Roy potrafi złapać w kadr drobne szczegóły, niepozorny ruch, drgnienie twarzy. W towarzystwie przyciężkawej ścieżki dźwiękowej autorstwa Amara Mohile, zdjęcia nadają dynamiki spokojnie rozwijającej się, głównie dialogowej akcji, która dopiero po pewnym czasie przekształca się w spiralę porachunków, zdrad i aktów zemsty.
Film przekonuje nie tylko wypracowanym z wielką szczegółowością nastrojem kina gangsterskiego, ale również wspomnianym wyżej aktorstwem. Abhishek Bachchan już dawno przestał być tylko i wyłącznie synem wielkiego Amitabha, legendy kina bollywoodzkiego. Teraz to po prostu znakomity aktor, który potrafi odnaleźć się w repertuarze komediowym („Dostana”, „Jhoom Barabar Jhoom”), jak i dramatycznym („Guru”, „Yuva”). Tymczasem, Kay Kay Menon to aktor charakterystyczny, który nie boi się żadnego wyzwania, także grania bohaterów odstręczających. W roli Vishnu błyszczy na ekranie jak nigdy. Amitabh Bachchan natomiast, jako ikona kina, elektryzuje samym swoim pojawieniem się w kadrze. Jego bohater w filmie Varmy uosabia bunt, niebezpieczny, bo mogący prowadzić do chaosu, przedstawia rolę jednostki, która otrzymuje zgodę społeczną na to, co robi. Nie różni się tak naprawdę niczym od przedstawicieli prawa i porządku, bo o ile ich funkcje się różnią, to czyny już naprawdę nie – obie strony skłaniają się ku działaniom nielegalnym, tylko motywacje mają różne.
Finał „Sarkara” zaskakuje i jednocześnie zastanawia. Nie sugeruje kontynuacji losów bohaterów, tylko zdaje się zawieszać całą swoją problematykę w próżni, z przeznaczeniem do jej rozwikłania przez widzów. Okazuje się jednak, że Ram Gopal Varma miał więcej do powiedzenia w temacie, dlatego w 2008 roku nakręcił „Sarkar Raj”, ciąg dalszy buntowniczej walki Sarkara i jego rodziny. Czy potrzebnie? Pierwowzór sprawdza się tak jako kino gangsterskie, jak i hołd złożony hollywoodzkim filmom o mafii („Ojciec chrzestny”), jak i punkt wyjścia dla traktatu na tematy moralne. Dopowiedzenia często tylko szkodzą, ale z sądami warto poczekać do polskiej premiery sequela. Wtedy się okaże, czy fascynacja moralną wieloznacznością Sarkara nadal trwa.