Szaleństwo byłoby wybawieniem… [Andriej Tarkowski „Solaris” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Nieudane arcydzieło Andrieja Tarkowskiego – to częsty pogląd krytyków na „Solaris”. Realizacja filmu doprowadziła zresztą do poważnej sprzeczki pomiędzy reżyserem a autorem literackiego pierwowzoru, czyli Stanisławem Lemem. Ten ostatni zarzucał Rosjaninowi, że obraz jest nie tyle ekranizacją jego powieści, ile „Zbrodni i kary” – tyle że ubranej w kostium fantastycznonaukowy. Po latach film drażni może nieco monotonią i patosem, ale nie da się ukryć, że ociera się o geniusz.
Szaleństwo byłoby wybawieniem… [Andriej Tarkowski „Solaris” - recenzja]Nieudane arcydzieło Andrieja Tarkowskiego – to częsty pogląd krytyków na „Solaris”. Realizacja filmu doprowadziła zresztą do poważnej sprzeczki pomiędzy reżyserem a autorem literackiego pierwowzoru, czyli Stanisławem Lemem. Ten ostatni zarzucał Rosjaninowi, że obraz jest nie tyle ekranizacją jego powieści, ile „Zbrodni i kary” – tyle że ubranej w kostium fantastycznonaukowy. Po latach film drażni może nieco monotonią i patosem, ale nie da się ukryć, że ociera się o geniusz.
Andriej Tarkowski ‹Solaris›EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Solaris | Tytuł oryginalny | Солярис | Dystrybutor | Epelpol | Data premiery | 9 września 2009 | Reżyseria | Andriej Tarkowski | Zdjęcia | Wadim Jusow | Scenariusz | Friedrich Gorensztejn, Andriej Tarkowski | Obsada | Donatas Banionis, Natalia Bondarczuk, Anatolij Sołonicyn, Nikołaj Grinko, Władysław Dworżecki, Jüri Järvet, Tamara Ogorodnikowa, Sos Sarkisian, Gieorgij Tejch, Olga Barnet, Julian Siemionow | Muzyka | Eduard Artiemiew | Rok produkcji | 1972 | Kraj produkcji | ZSRR | Cykl | Klasyka Kina Radzieckiego | Czas trwania | 165 min | Gatunek | dramat | EAN | 5908223773747 | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Kiedy Stanisław Lem publikował w 1961 roku „Solaris”, był już uznanym autorem science fiction. Miał wtedy na koncie – pozostając na razie jedynie przy powieściach – między innymi socrealistycznych „Astronautów” (przeniesionych na ekran dwa lata wcześniej przez enerdowskiego reżysera Kurta Maetziga jako „Milcząca gwiazda”), „Obłok Magellana” (który z kolei dwa lata później zekranizuje Czech Jindřich Polák, nadając swemu filmowi nieco tajemniczy tytuł „Ikaria XB 1”) i „Eden”; w tym samym co „Solaris” roku, światło dzienne ujrzały natomiast „Powrót z gwiazd” oraz „Pamiętnik znaleziony w wannie”. Jeśli dodać do tego jeszcze kilka zbiorów opowiadań („Sezam”, „Dzienniki gwiazdowe” i „Inwazja z Aldebarana”), fantastycznonaukowy dorobek Lema w początkach lat 60. ubiegłego wieku rysuje się całkiem pokaźnie. Powieść o psychologu Krisie Kelvinie i jego wyprawie na pokrytą cytoplazmatycznym Oceanem planetę stała się jednak przełomem w karierze pisarza, czyniąc z niego gwiazdę światowego formatu. Wkrótce doczekała się też licznych tłumaczeń, w tym na język rosyjski (1964), czego podjął się Dmitrij Bruskin, w przyszłości niemal etatowy translator dzieł autora „Cyberiady”. Rosjanie zachwycili się książką 1), szybko też zaczęli myśleć o jej adaptacji. Pierwszej dokonano w 1968 roku – powstał wtedy spektakl telewizyjny wyreżyserowany przez Borisa Nirenburga przy współudziale Lidii Iszymbajewej. W rolach głównych pojawili się natomiast: Wasilij Łanowoj (Kris), Antonina Pilius (Harey), Władimir Etusz (Snaut) oraz Wiktor Zozulin (Sartorius). W tym samym roku do pracy nad filmem kinowym przystąpił Andriej Tarkowski. Zgodę na ekranizację otrzymał już wprawdzie trzy lata wcześniej; najpierw jednak musiał uporać się z „ Andriejem Rublowem” (1966), tocząc zażarte boje z cenzurą i władzami sowieckiej kinematografii, które zdecydowały o odesłaniu obrazu na półkę. „Solarisowi”, którego scenariusz Tarkowski napisał we współpracy z Friedrichem Gorensztejnem, reżyser mógł się poświęcić całkowicie dopiero w 1971 roku, kiedy to rozpoczęły się zdjęcia do filmu. Kręcono je w kilku miejscach: podmoskiewskim Zwienigorodzie (willa Kelvina), na Krymie, wreszcie – w studiach „Mosfilmu”; kilkuminutowa scena przejazdu Bertona przez miasto powstała natomiast w Tokio. Przez jakiś czas obecny był na planie nawet Stanisław Lem, ale szybko doszło między nim a twórcą obrazu do poważnych sprzeczek, które zakończyły się dezercją pisarza i jego wyjazdem z Moskwy do Krakowa. Później, aż do samej śmierci, nasz rodak, wypowiadając się o dziele Tarkowskiego, konsekwentnie odmawiał mu wielkości. Lem uznał bowiem, że Rosjanin całkowicie wypaczył przesłanie powieści – i w zasadzie trudno nie przyznać mu racji. „Solaris” książkowy i filmowy to utwory może nie skrajnie odmienne (w końcu łączą je bohaterowie i miejsce akcji), ale na pewno – zwłaszcza w warstwie filozoficzno-teologicznej – bardzo różne. Różnice te mogły być zresztą jeszcze większe, gdyby reżyserowi udało się przeforsować pierwotną wersję scenariusza, która zakładała, że aż dwie trzecie akcji rozgrywać się będzie na Ziemi, a tylko jedna trzecia w przestrzeni kosmicznej. Przeciwko temu bardzo ostro jednak zaprotestował pisarz i w efekcie Tarkowski wycofał się z tego, przyznajmy, dość karkołomnego pomysłu. Nie porzucił jednak innej koncepcji, o czym wspominał autor scenografii do „Solarisa” Michaił Romadin. Reżyser uważał, że film fantastycznonaukowy powinien być maksymalnie niefantastyczny, aby łatwiej było w niego uwierzyć 2). Ekranizując Lema, postawił więc sobie za punkt honoru jak najdalej odejść od science fiction. Co, jak wiemy, spotkało się z całkowitym niezrozumieniem i odrzuceniem przez autora powieści… Obraz miał swoją premierę w marcu 1972 roku, kilka miesięcy później uhonorowany został dwoma wyróżnieniami na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes: Grand Prix, chociaż reżyser w skrytości ducha marzył o „Złotej Palmie”, oraz nagrodą Międzynarodowej Krytyki Filmowej – FIPRESCI. Potem doszły do tego jeszcze nagrody w Karlowych Warach oraz w Panamie (dla Natalii Bondarczuk za najlepszą rolę żeńską). Głównym bohaterem filmu jest psycholog Kris Kelvin, niemłody już naukowiec, dzierżący na swoich barkach tragiczne brzemię przeszłości. Poznajemy go w przeddzień lotu na stację kosmiczną, zakotwiczoną na orbicie planety Solaris, z której od dłuższego już czasu docierają na Ziemię nieprawdziwe dane. Kelvin ma sprawdzić na miejscu, co tam się wydarzyło i dlaczego prace nie postępują tak, jak powinny. Na podstawie jego raportu ma zostać podjęta w przyszłości niezwykle ważna decyzja – o likwidacji bądź kontynuowaniu misji. Krótko przed odlotem odwiedza go Henri Berton, który wiele lat temu zetknął się z tą bardzo nietypową, pokrytą bowiem w całości cytoplazmatycznym Oceanem planetą. Po traumatycznych przeżyciach, doznanych w czasie wykonywania akcji ratunkowej, kiedy to jego statek dostał się w solaryczną mgłę, popadł on w chorobę i wycofał się z lotów kosmicznych. Teraz postanawia ostrzec Krisa, z czym może się zetknąć i jakie mogą być tego konsekwencje. Psycholog niewiele sobie jednak robi z jego rad; stara się zachować zdrowy rozsądek, licząc się nawet z tym, że ostatecznym skutkiem jego wyprawy może być rozkaz skażenia Oceanu promieniami Rentgena, co prawdopodobnie równałoby się z wyrokiem śmierci dla całej planety. Zanim jednak do tego dojdzie, Kelvin będzie musiał stawić czoło niezwykle tajemniczym i dramatycznym wydarzeniom. Rzeczywistość na stacji okazuje się bowiem znacznie bardziej skomplikowana, niż można było to sobie wyobrazić. Dość powiedzieć, że na orbicie Solarisa w jednostce przeznaczonej dla osiemdziesięciu pięciu naukowców pozostało ich zaledwie trzech: astrobiolog Sartorius, cybernetyk Snaut oraz szef misji Gibarnian. Ten ostatni krótko przed przybyciem Krisa popełnia jednak samobójstwo, w pożegnalnej wiadomości wideo przekonując go solennie, że… wcale nie oszalał. Co w takim razie pchnęło go do podjęcia tak drastycznego kroku? Psycholog bardzo szybko się o tym przekonuje.  Kris i Harey Pierwsze sceny rozgrywające się na stacji znakomicie wprowadzają w klaustrofobiczny klimat opowieści. Puste, zdewastowane korytarze i sprawiający wrażenie obłąkanych naukowcy – Snaut i Sartorius. Na dodatek ślady obecności innych osób, choć – według pełnej wiedzy Kelvina – nie powinno być tu nikogo więcej. Na pytania psychologa doktor Snaut odpowiada wymijająco, doskonale bowiem zdaje sobie sprawę, że – jak Rosji – umysłem tego zrozumieć się nie da, ani też zwykłą miarą zmierzyć 3). Trzeba przekonać się na własnej skórze, jaką to niespodziankę sprawił Ziemianom Solaris i czym są wywołane przezeń wizje. Kris pierwszego bezpośredniego kontaktu doświadcza już następnego dnia od razu po przebudzeniu, gdy dostrzega siedzącą na łóżku Harey, jego nieżyjącą od dziesięciu lat żonę. Kobieta – opuszczona przez całkowicie poświęcającego się pracy męża, poważnie wątpiąca w uczucie, które ich kiedyś połączyło – popełniła samobójstwo. Kelvin nigdy się z tego nie otrząsnął; mimo upływu dekady, wciąż obarcza się winą za jej śmierć i zmaga z powracającymi jak bumerang wyrzutami sumienia. Jako racjonalista, zdaje sobie sprawę, że Harey, która do niego przybyła, nie jest prawdziwym człowiekiem; w pierwszym odruchu podejmuje więc jedyną słuszną ze swojego punktu widzenia decyzję – pakuje kobietę do rakiety i wystrzeliwuje w przestrzeń kosmiczną. Gdy jednak następnej nocy jego żona powraca, przebudzone ponownie wyrzuty sumienia nakazują mu zupełnie inne postępowanie. Widząc szansę na naprawienie błędów z przeszłości, Kris obdarza swoją wizję uczuciem, co stoi w całkowitej sprzeczności z zadaniem, które mu powierzono, wysyłając na stację. Z racjonalisty staje się metafizykiem, a może nawet wprost – szaleńcem, który z biegiem czasu ma coraz więcej problemów z odróżnieniem tego, co rzeczywiste od nierealnego. Pobyt na orbicie Solarisa staje się dla Kelvina najbardziej niebezpieczną podróżą w jego dotychczasowym życiu – podróżą w głąb siebie. Myślący Ocean staje się dla niego bowiem inkarnacją Boga-spowiednika i Czyśćca, przez który musi przejść, aby osiągnąć przebaczenie. Tarkowski, skupiając się na rozważaniach teologiczno-filozoficznych, odsuwa na dalszy plan, najważniejsze z kolei dla Lema, zagadnienia poznawczo-naukowe. Ocean interesuje go jedynie w wymiarze religijnym.
|
Radziecki gniot.
Można się tym katować ale zachęcać innych?