Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Giennadij Kazanski, Władimir Czebotariow
‹Diabeł morski. Człowiek amfibia›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDiabeł morski. Człowiek amfibia
Tytuł oryginalnyЧеловек-амфибия
ReżyseriaGiennadij Kazanski, Władimir Czebotariow
ZdjęciaEduard Rozowski
Scenariusz
ObsadaWładimir Korieniew, Anastazja Wertyńska, Michaił Kozakow, Nikołaj Simonow, Anatolij Smiranin, Władlen Dawydow, Aleksiej Zacharow, Nina Bolszakowa, Nikołaj Kuzmin, Siergiej Bojarski, Gieorgij Tusuzow, Michaił Miedwiediew, Jurij Miedwiediew, Anna Nikritina, Stanisław Czekan, Anatolij Stołbow
MuzykaAndriej Pietrow
Rok produkcji1961
Kraj produkcjiZSRR
CyklKlasyka Kina Rosyjskiego
Czas trwania92 min
Gatunekfantasy, przygodowy
EAN5908312741312
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Miłość w morskiej toni
[Giennadij Kazanski, Władimir Czebotariow „Diabeł morski. Człowiek amfibia” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Miłość w morskiej toni
[Giennadij Kazanski, Władimir Czebotariow „Diabeł morski. Człowiek amfibia” - recenzja]

Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonym kraju gdzieś – jak można się domyślać – w Ameryce Południowej bądź Środkowej (powieściowy doktor Salvatore jest Argentyńczykiem, ale w filmie nie ma nawet słowa na temat jego pochodzenia etnicznego). Pewnego dnia okoliczni mieszkańcy zaczynają opowiadać mrożące krew w żyłach historie o żyjącej w morskich głębinach dziwacznej istocie, podobnej wprawdzie do człowieka, ale z wielkimi żabimi oczami i ciałem pokrytym rybimi łuskami. Widziano ponoć jej ślady na plaży; poza tym pojawili się tacy, którzy zapewniają, że „diabeł morski” – jak zaczęto go nazywać – odpowiedzialny jest za zatopienie łodzi rybackich, połknięcie poławiaczy pereł, a nawet… wciągnięcie do oceanu dwóch zakonnic. Przekazywane drogą pantoflową rewelacje kuszą śmiałków, którzy pragną zyskać sławę dzięki złapaniu potwora. Jednym z nich jest don Pedro Zurita, marzący o bogactwie i wielkiej miłości, przystojny i bezwzględny właściciel szkunera „Meduza”, zatrudniający kilkunastu poławiaczy pereł. I chociaż początkowo traktuje on doniesienia prasowe o istnieniu człowieka ryby z niedowierzaniem i złością, szybko musi zmienić zdanie – dane jest mu bowiem spotkać się z nim w cztery oczy. Odbywa się to w niezwykle dramatycznych okolicznościach. Prawą ręką Zurity jest stary Baltazar, niegdyś marynarz, a teraz właściciel sklepu w okolicznym miasteczku, zadłużony u swego współpracownika po same uszy. Don Pedro zakochany jest zaś w córce Baltazara, przepięknej Gutiere, która jednak odrzuca jego awanse. Dziewczynie nie podoba się porywczy charakter i chciwość adoratora, jak również jego natarczywość. Gdy natrętny amant chce wymóc na niej pocałunek, wyrywa mu się i wyskakuje z żaglowca do wody, by wpław dopłynąć do brzegu. Po drodze zostaje jednak zaatakowana przez rekina, który ciągnie ją na dno. Zurita natychmiast rusza w szalupie z pomocą, ale się spóźnia. Kiedy już wydaje mu się, że ukochana zniknęła w topieli pożarta przez bestię, pojawia się „diabeł morski”, który wyrywa Gutiere z paszczy zwierzęcia i transportuje nieprzytomną dziewczynę na łódź, oddając ją don Pedrowi.
Kilka godzin później, ocknąwszy się, Gutiere, naciskana przez ojca, wyraża milczącą zgodę na ślub z Zuritą. Z jednej strony robi to z wdzięczności – jest bowiem przekonana, że to właśnie on uratował jej życie, z drugiej – chce ratować ojca, który pragnie spokojnej starości, a taką może mu zapewnić jedynie, anulując długi, don Pedro. Kiedy zafrasowana dziewczyna spaceruje wieczorem po pokładzie „Meduzy”, do szkunera podpływa człowiek ryba, pytając ją o samopoczucie. Przerażona kobieta wszczyna alarm. Przebiegły Zurita natychmiast każe szykować swoim ludziom sieci; chce złapać „diabła morskiego”, co do którego powziął już pewne dalekosiężne plany. Tym razem tajemniczej istocie udaje się jeszcze uciec… Kim jednak ona jest? Jakim cudem potrafi mówić? Wyjaśnienie tej zagadki kryje się w wybudowanym na skale, zamkniętym przed postronnymi osobami, laboratorium doktora Salvatore’a, naukowca cieszącego się powszechnym szacunkiem i autorytetem. Jego przyjacielem jest miejscowy dziennikarz Olsen, który również – z myślą o swoich czytelnikach – pragnie rozwikłać tajemnicę człowieka ryby. Kiedy pyta o niego doktora, otrzymuje autorytatywną odpowiedź, że „diabeł morski” nie istnieje – ani na lądzie, ani pod wodą. Jednocześnie Salvatore zwierza się reporterowi ze swoich marzeń. Chce doprowadzić biedotę do krainy obfitości, którą w niedalekiej już przyszłości mają się stać miasta budowane na dnie oceanu. Mieszkać w nich mają ludzie oddychający, jak ryby, skrzelami. Olsen uznaje to za świetną bajkę, co irytuje naukowca – do tego stopnia, że postanawia on zdradzić mu swoją najpilniej strzeżoną tajemnicę. Prowadzi go do swoich tajemnych pomieszczeń, wydrążonych w skale pod wodą, by przedstawić swego syna – Ichtiandra, człowieka rybę i „diabła morskiego” w jednym. Przed laty ojciec odkrył u niego nieuleczalną chorobę płuc; by go ratować, przeszczepił mu skrzela rekina. Od tamtej pory chłopiec może żyć i w wodzie, i na lądzie. Mimo to ojciec stara się trzymać go z dala od ludzi, co potęguje w nim poczucie obcości i samotności. Do tej pory jedyną bliską mu osobą był Salvatore; teraz poznał jednak Gutiere, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. I to do tego stopnia, że jest nawet w stanie zaryzykować wyprawę do miasta w poszukiwaniu dziewczyny. Z dala od swego naturalnego środowiska Ichtiander czuje się nieswojo, na domiar złego zostaje rozpoznany, co prowadzi do kolejnych dramatycznych wydarzeń.
„Diabeł morski” nie jest filmem idealnym. Z perspektywy czasu mogą irytować nieporadne niekiedy efekty specjalne; naiwna fabuła też może wywołać szyderczy uśmieszek. Ale mimo tych ewidentnych wpadek – czy też raczej nieporadności – obraz Kazanskiego i Czebotariowa ma niezwykłą wręcz siłę oddziaływania. Powieść Bielajewa wyrosła z tradycji dziewiętnastowiecznej prozy fantastycznonaukowej (vide Juliusz Verne), przepełniona jest więc wiarą w nieposkromioną siłę ludzkiej myśli i wyobraźni. Ewidentnie grzeszy nadmierną ufnością w dobrą wolę człowieka. Te cechy książki przetransponowane zostały także na film. Z tą jednak różnicą, że wraz z upływem czasu i biegiem akcji zmienia on swój charakter – z nieco infantylnej opowieści o pierwszym miłosnym zauroczeniu staje się pełną dramatyzmu historią człowieka odrzuconego z powodu swojej inności. Ichtiander jest postacią tragiczną, co dodatkowo podkreśla, zmienione w stosunku do literackiego pierwowzoru, zakończenie, nie tak optymistyczne jak u Bielajewa. Zauroczyć mogą w „Diable morskim” przede wszystkim plenery – błękitne morze, bezchmurne niebo, romantyczne góry – ale i świetnie skonstruowane postaci. Gutiere wcale bowiem nie jest tak naiwną panienką, jak mogłoby się wydawać; Ichtiander z kolei – wbrew początkowemu wrażeniu – okazuje się mężczyzną gotowym walczyć o swoje prawo do miłości. Reżyserzy nie przeszarżowali też, choć było o to nietrudno, ani w przedstawieniu doktora Salvatore’a, ani głównego czarnego charakteru, czyli Zurity. Pierwszy z nich, mimo swych fantastycznych rojeń, jest zaskakująco rzeczowy i przekonujący; drugiemu natomiast zaczynamy nawet w pewnym momencie współczuć, dostrzegając w nim nieszczęśliwego kochanka, rozdartego między wyrzutami sumienia wobec Gutiere a dążeniem do zyskania sławy i bogactwa. Dzieło duetu Kazanski – Czebotariow, mimo upływu pięćdziesięciu lat od chwili powstania (a to przecież w dziejach kinematografii kilka epok), wciąż broni się znakomicie, w czym również wielka zasługa aktorów. Korieniew i Wertyńska – oboje młodzi i piękni – idealnie wpisali się w ramy scenariusza, obdarzając swoich bohaterów nie tylko wrodzonym urokiem osobistym, ale nade wszystko bezpretensjonalną naturalnością. Nic więc dziwnego, że „Diabeł morski” uczynił z odtwórców głównych ról wielkie gwiazdy.
Filmowy Ichtiander, czyli Władimir Korieniew, urodził się w Sewastopolu rok przed hitlerowską agresją. Jego ojciec służył w marynarce wojennej, rodzina była więc skazana na liczne przeprowadzki. Mając dwadzieścia jeden lat, został absolwentem moskiewskiego Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS), po czym znalazł się na etacie w Akademickim Teatrze Dramatycznym imienia Konstantina Stanisławskiego. Przed kamerą zadebiutował jako piętnastolatek w dramacie społecznym Władimira Basowa „Żyzn’ proszła mimo”. Po występie u Kazanskiego i Czebotariowa zaliczył jeszcze udane kreacje w obyczajowych „Dzieciach Don Kichota” (1965) Jewgienija Kariełowa oraz epickim „Wyzwoleniu” (1968-1971) Jurija Ozierowa. Drugą młodość zaczął przeżywać od 2003 roku, od kiedy to często pojawia się w produkcjach telewizyjnych, między innymi w serialach historycznych „Dzieci Arbatu” (2004) Andrieja Eszpaja i „Diesantnyj batia” (2009) Olega Sztroma. Na brak zainteresowania ze strony mediów nie mogła też nigdy narzekać grająca piękną Gutiere Anastazja Wertyńska, urodzona w 1944 roku młodsza córka legendarnego pieśniarza i autora legendarnych romansów Aleksandra Wertyńskiego. Gdy miała piętnaście lat, Aleksandr Ptuszko zaproponował jej główną rolę w ekranizacji „Szkarłatnych żagli” Aleksandra Grina. Film trafił na ekrany w 1961 roku i odniósł spory sukces (23 miliony widzów). Wtedy też z kolejną propozycją zwrócili się emisariusze Czebotariowa. Zachęcona pierwszymi sukcesami, Anastazja wstąpiła do Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina w Moskwie, gdzie między innymi poznała swego przyszłego męża, młodszego od siebie o dwa lata Nikitę Michałkowa (związek ten zakończył się rozwodem). Lata 60. XX wieku były zresztą jej najlepszym okresem; to wtedy zagrała – poza „Diabłem morskim” – swoje najbardziej pamiętne kreacje: Ofelię w „Hamlecie” (1964) Grigorija Kozincewa, Lizę Bołkońską w „Wojnie i pokoju” (1965-1967) Siergieja Bondarczuka, Kitty (czyli Katię Szczerbacką) w „Annie Kareninie” (1967) Aleksandra Zarchiego. Pojawiała się też na najbardziej renomowanych scenach teatralnych: Teatru imienia Jewgienija Wachtangowa, „Sowriemiennika”, na Tagance, wreszcie na deskach MChAT-u. W 1989 roku wyjechała ze Związku Radzieckiego, by wykładać w Oksfordzie i Paryżu. Od czasu do czasu wracała jednak do kraju, między innymi po to, aby zagrać jedną z tytułowych ról w „Mistrzu i Małgorzacie” (1994) Jurija Kary, którą uznała zresztą za najlepszą w całej swojej karierze. Na stałe zameldowała się w Rosji na początku XXI wieku. Pojawiła się jeszcze – u boku polskich aktorów: Barbary Brylskiej, Ewy Szykulskiej, Romana Kłosowskiego i Krzysztofa Kiersznowskiego – w mało udanej przygodowej komedii Igora Ugolnikowa „Casus belli” (2002), po czym na dobre wycofała się z zawodu.
W przebiegłego Pedro Zuritę wcielił się Michaił Kozakow – aktor, scenarzysta i reżyser, który uznanie krytyki zyskał dzięki roli w „9 dniach jednego roku” (1961) Michaiła Romma. Z kolei grający dziennikarza Olsena Władlen Dawydow miał już za sobą występy w „Iwanie Groźnym” (1944-1945) Siergieja Eisensteina, „Wesołym jarmarku” (1949) Iwana Pyrjewa oraz antyamerykańskim gniocie Grigorija Aleksandrowa „Spotkaniu na Łabie” (1949). Doktor Salvatore swoją twarz zawdzięczał, urodzonemu w 1901 roku w Samarze (późniejszym, za czasów radzieckich, Kujbyszewie), Nikołajowi Simonowowi. Po ukończeniu szkół artystycznych w Piotrogrodzie (w niedalekiej już przyszłości przechrzczonym na Leningrad) zadebiutował w rewolucyjnych „Czerwonych partyzantach” (1924) Wiaczesława Wiskowskiego. Po całej masie ról w filmach niemych bez większego problemu aktor odnalazł się również w kinie dźwiękowym. W „Czapajewie” (1934) braci Gieorgija i Siergieja Wasiljewów pojawił się jeszcze na drugim planie, ale już trzy lata później w „Piotrze I” (1937-1938) Władimira Pietrowa wcielił się w postać tytułową. U tego samego reżysera zagrał jeszcze po wojnie w monumentalnej, gloryfikującej Józefa Stalina, „Bitwie stalingradzkiej” (1948-1949). Ostatnią jego kreacją była tytułowa rola w, opartej na prozie Friedricha Dürrenmatta, „Ostatniej sprawie komisarza Berlacha” (1971). Zmarł dwa lata później na raka. Ojcem Gutiere, Baltazarem, był natomiast – pamiętający jeszcze XIX wiek – Anatolij Smiranin. Przyszedł na świat, podobnie jak Korieniew, w rodzinie czarnomorskiego marynarza, tyle że w Odessie, nie Sewastopolu. W kinie pojawiał się rzadko – po raz pierwszy w 1918 („Konkurs krasoty” Aleksandra Wołkowa), po raz ostatni prawie pół wieku później, w 1966 roku („Igra bez niczjej” Jurija Kawtaradzego). Zmarł w Tbilisi dziesięć lat po realizacji „Diabła morskiego”.
Po wielkim sukcesie, zwłaszcza komercyjnym, opowieści o człowieku rybie szeroko otworzyły się wrota do kariery dla obu reżyserów. Giennadij Kazanski zrealizował jeszcze osiem filmów; między innymi dramat młodzieżowy „Griesznyj angieł” (1962), komedię przygodową „Muzykanty odnogo połka” (1965), baśń „Snieżnaja koroliewa” (1966), wojenny „Iżorski batalion” (1972) oraz biograficznego „Inżyniera Graftino” (1979). Zmarł w 1983 roku. Nie mniej pracowity był Władimir Czebotariow, który po 1961 roku podpisał swoim nazwiskiem piętnaście obrazów; w tym dramat obyczajowo-polityczny „Siekrietar obkoma” (1963), szpiegowski „Kak was tiepier nazywat’” (1965), sensacyjny „Krach” (1968), psychologiczne „Ałmazy dlia Marii” (1975) oraz wojenne „Bataliony proszą o ogień” (1985). Sukces odnieśli w przyszłości także operator Eduard Rozowski (między innymi „Białe słońce pustyni” Władimira Motyla z 1969 roku) oraz kompozytor Andriej Pietrow („Dworzec dla dwojga” Eldara Riazanowa z 1982 roku). Nie zapomniano również o powieści Bielajewa. Sześć lat temu Aleksandr Atanesian nakręcił na jej podstawie czteroodcinkowy serial „Człowiek ryba. Morski diabeł”. Scenariusz wyszedł spod pióra Ilji Awramienki, zaś główne role zagrali niezbyt znani szerszemu gronu Said Daszuk-Nigmatulin (Ichtiander), Julia Samojlenko (Gutiere), Lewan Uczanejszwili (Zurita), Elgudża Burchuli (Baltazar) oraz – najbardziej znany w tym zestawie – Regimantas Adomajtis (Salvatore). I chociaż po roku 1961 przeniesiono na ekran jeszcze kilka książek radzieckiego pisarza – vide „Sprzedawca powietrza” (1967) Władimira Riabcewa, „Testament profesora Dowella” (1984) Leonida Menakera, „Ariel” (1992) Jewgienija Kotowa oraz „Wyspa zaginionych okrętów” (1994) Jurija Mamina i Wiktora Aristowa – żaden z nich ani poziomem, ani popularnością nie dorównał „Diabłu morskiemu” Kazanskiego i Czebotariowa.
koniec
« 1 2
26 marca 2010

Komentarze

26 III 2010   14:50:27

http://www.nerve.com/video/Video.aspx?VideoItemId=535

Scena z Ostatniego Kuszenia Chrystusa tutaj :)

27 IV 2010   18:13:07

Pamiętam ten film - pierwszy raz obejrzałem go w czasie wakacji w 1963 roku. Byłem wtedy na kolonii w Cieszynie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Czekając na…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.