Duma i uprzedzenie
(Pride and Prejudice)
Joe Wright
‹Duma i uprzedzenie›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Duma i uprzedzenie |
Tytuł oryginalny | Pride and Prejudice |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 13 stycznia 2006 |
Reżyseria | Joe Wright |
Zdjęcia | Roman Osin |
Scenariusz | Deborah Moggach |
Obsada | Keira Knightley, Matthew Macfadyen, Talulah Riley, Rosamund Pike, Jena Malone, Carey Mulligan, Donald Sutherland, Brenda Blethyn, Kelly Reilly, Tom Hollander, Judi Dench |
Muzyka | Dario Marianelli |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Wielka Brytania |
Czas trwania | 127 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Do malowniczego Netherfield przybywa przystojny i bogaty Charles Bingley z zamiarem osiedlenia się tam na stałe. Przybysz wzbudza żywe zainteresowanie lokalnej społeczności, zwłaszcza niezamożnych panien na wydaniu. Na zawarciu bliższej znajomości z nowym sąsiadem zależy szczególnie pani Bennet, matce pięciu dorosłych córek, których jedyną szansą na dostatnie życie jest bogate zamążpójście. Sprawa jest paląca, gdyż cały rodzinny majątek ma wkrótce przejść w ręce antypatycznego kuzyna, pana Collinsa. Początkowo wszystko układa się po myśli pani Bennet. Bingley zakochuje się w jej najstarszej i najładniejszej córce, Jane. Tymczasem jego najlepszy przyjaciel, ponury i wyniosły pan Darcy, obdarza zainteresowaniem jej młodszą siostrę, Elżbietę.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Jeśli się bierze na warsztat blisko dwustuletnią, wielokrotnie ekranizowaną historię, obsadza się ją gwiazdami, a rezultatem jest film dostarczający przyjemności prawie każdą pojedynczą sceną, wzruszający i zabawny, zagrany od Keiry Knightley i Matthew Macfadyena po ostatnich statystów tak, że nie widzi się aktorów, tylko postaci, to musi być nic innego, jak ta słynna magia kina, o której tyle się słyszy, a którą tak rzadko się czuje. A zupełnie poważnie, to musi być nieprzeciętny talent. Joe Wright powinien koniecznie zorganizować sympozjum, na którym wyjaśniłby raz na zawsze wszystkim współczesnym twórcom komedii romantycznych znaczenie przymiotnika „romantyczny”.
KS – Kamila Sławińska [8]
Zwykle zaangażowanie się w film kostiumowy nastręcza mi sporo trudności - a tu proszę, obejrzałam z wypiekami na twarzy, mimo, że historię znałam doskonale i wiedziałam, jak się wszystko skończy. Może to sprawiła znakomita kreacja czarującej Keiry Knightley, która wlała nową energię w postać stworzoną prawie dwieście lat temu, a może po prostu niezmienność natury ludzkiej - ale naprawdę przejęłam się losami bohaterów. I to mimo, iż nieco sztampowe podejście reżysera (który pierwsze sceny prezentuje z tą samą nadętą, teatralną manierą, która razi w starszych ekranizacjach dzieł Austen) nie ułatwiało zaangażowania się w nie od początku. Jedno nie ulega dla mnie wątpliwości: w dzisiejszych czasach, kiedy ogólna degrengolada - najboleśniej widoczna w życiu publicznym - sprawia, że poczucie własnej godności staje się deficytowym towarem, postacie tak dumne i dzielne jak Elisabeth Bennet są potrzebne bardziej niż kiedykolwiek... I może w tym tkwi sekret sukcesu tego filmu.
Nie mogłem wyjść z podziwu, że film na podstawie archaicznego (jeśli chodzi o datę powstania) tekstu jest mniej archaiczny, bardziej dojrzały i na pewno aktualniejszy od wszystkich nowoczesnych filmów przyłączających przymiotnik "romantyczny". Podobało mi się zestawienie miłości – jako uczucia szczerego i bezwarunkowego – z instynktownym wówczas podejściem do związków. Już niby od początku każdy wie, że Darcy i Elisabeth zakochają się i w końcu zejdą ze sobą, lecz dojście do tego momentu wyzwala tyle emocji, że przy odrobinie nieszczęścia można paść na zawał. Zdarzały się chwilę, że wydzierałem się do ekranu "weź ją w końcu pocałuj kretynie!" albo "nie odrzucaj go głupia kwoko!" i obgryzałem paznokcie z nerwów. Pewnie nie zaangażowałbym się tak w całą historię, gdyby nie świetne aktorstwo Keiry Knightley i Matthew Macfaydena. Jej delikatny i promienny uśmiech oraz jego kamienne spojrzenie i zaciśnięte mocno pięści mówią więcej niż miliony "kocham cię" w setkach filmów romantycznych. Do "Dumy i uprzedzenia" można też podejść z zupełnie innej strony, mianowicie jak do filmu o starym i ustatkowanym Casanovie. Donald Sutherland u Felliniego rozdawał swój kod genetyczny na lewo i prawo, a tutaj jest już żonatym dziadziem i okazuje się, że jednak miał niewyczerpany zasób tego kodu. Aż tyle spłodził córek, ale właśnie – tylko córek. Spotkała go kara boska za rozpustny tryb życia i teraz nikomu nie może przekazać wiedzy seksualnego zdobywcy. Ale też poznał czym jest miłość, co widać w genialnych rozmowach z Elisabeth. Jedyna rzecz, która nie pasowała mi całkowicie w "Dumie i uprzedzeniu", to kwestia realizacyjna. Liczne transwokacje i kręcenie z ręki w filmie kostiumowym? Bez przesady!
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Idealny przykład komedii romantycznej z naciskiem na "idealny". Od tej powieści jak rozumiem zaczął się ten gatunek i w zasadzie na tym filmie mógłby zakończyć. Trudno będzie o lepsze podsumowanie. Brawo dla tych Państwa. Od sympatycznej mamy Blethyn do pocałunku o świcie na wrzosowiskach - pięknie jest. I wcale nie nudzi. I faceci: weźcie kobiety - wbrew pozorom nie będziecie się nudzić, a one będą was potem kochać.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Niewątpliwie 1846266 ekranizacja najsłynniejszej powieści Jane Austen ma trzy ogromne atuty. Po pierwsze - ładną i przekonującą Keirę Knightley, po drugie niezwykłą staranność inscenizacyjną, która nie tworzy cukierkowego świata XVIII stulecia, znanego z innych ekranizacji z epoki, lecz przedstawia całkiem realistyczny wizerunek owych czasów, w których nic nie jest tak śliczne i kolorowe jak na obrazkach z histroycznych książek, wreszcie świetne epizody Donalda Sutherlanda i Brendy Blethyn jako rodziców Lizzie. Zaraz, to już 4 zalety. Bardzo przyjemny seans.