Doskonałe popołudnie
Przemysław Wojcieszek
‹Doskonałe popołudnie›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Doskonałe popołudnie |
Dystrybutor | Vivarto |
Data premiery | 20 kwietnia 2007 |
Reżyseria | Przemysław Wojcieszek |
Zdjęcia | Jolanta Dylewska |
Scenariusz | Przemysław Wojcieszek |
Obsada | Michał Czernecki, Magdalena Popławska, Gosia Dobrowolska, Jerzy Stuhr, Sławomir Orzechowski, Krzysztof Czeczot, Anita Poddębniak, Dorota Kamińska |
Muzyka | Radosław Łukasiewicz |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Polska |
Czas trwania | 90 min |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
22-letni Mikołaj wraz ze swoją dziewczyną Anną i wspólnikiem Krzyśkiem prowadzą małe wydawnictwo literackie na przedmieściach Gliwic. Za kilka dni będzie miał miejsce ślub Mikołaja i Anny. Młodzi nie mają jednak głowy do przygotowań - po komercyjnej klęsce ich pierwszej książki, szukają tekstu, który przedłużyłby życie wydawnictwa.
Utwory powiązane
Filmy
Lubię niedoskonałość filmów Wojcieszka. Tu niestety opadają mi ręce. Jeden z nielicznych filmów, których pokazów nie potrafiłem i nie chciałem zdzierżyć do końca. O tym, że trzeba kochać swój kraj (bo tak) i że MacDonald to czyste zło (bo tak). Bohaterowie wszystkich pokoleń są tu tak samo martwymi manekinami wypowiadającymi słabe, agitkowe w poetyce teksty.
MC – Michał Chaciński [4]
Bardzo ciekawy przykład porażki filmowej, bo reżyser dobrze zdawał sobie sprawę z ryzyka. Sądząc po scenariuszu, Wojcieszek przecież wiedział, że porywanie się na film programowo optymistyczny, machający pro-polskimi hasłami jak sztandardami, to potencjalna katastrofa. Jak jej uniknąć? Na pewno za pomocą postaci, które powinny wychodzić na młodych, narwanych idealistów zmęczonych ogólnym smęceniem wszystkich na wszystko w ich kraju. Check – tacy właśnie są bohaterowie Wojcieszka. Na pewno też za pomocą dialogów, w których hasła naiwnie optymistyczne będą podawane w dyskusjach, tyradach i argumentacjach. Check. Więc co nie wyszło? No niestety reżyseria. Wojcieszek ma problem z prowadzeniem aktorów. Może dlatego, że z powodów budżetowych (?) musi polegać na zbyt młodych i niedoświadczonych. Problem w tym, że biorąc takich, jak ci tutaj strzelił sobie w stopę. Bo nie sposób uwierzyć w naiwnego bohatera sprzedającego naiwne teksty, kiedy aktor gra go w sposób fałszywy i jawnie „aktorski”. Wtedy zamiast obronić materiał siłą entuzjazmu, aktor obnaża i podkreśla sztuczność. (Widać to po praktycznie wszystkich scenach ze starszymi aktorami, które w filmie wyszły aktorsko całkiem nieźle.) Po stronie plusów: Wojcieszek rozwija się jako inscenizator, wprowadza narrację wewnątrzkadrową, coraz bardziej interesująco kombinuje z ujęciami. No i do tego kolejny raz znalazł nieograną młodą aktorkę, którą dobrze się ogląda. Dlatego nadal mam nadzieję na jego nowy film. Kiedyś, cholera, musi się znowu udać tak dobrze, jak w „Głośniej od bomb”.
Wiadomo – Wojcieszek skończył się na „Kill’em All”, reszta to komercha. A poważnie – nie lubię filmów Wojcieszka. Facet wali smęty jak inni, tylko ma zawsze jakąś optymistyczną konkluzję w rękawie, więc krytycy dowodzą, że „och, panie, jakież to optymistyczne, jakież odmienne od typowego polskiego smuta”. Guzik tam odmienne i guzik optymistyczne – chciałbym wreszcie obejrzeć film Wojcieszka o ludziach naprawdę szczęśliwych, a nie nieszczęśliwcach pocieszających się hasłami typu „dobre, bo polskie” czy „wszędzie dobrze, ale w Polsce najlepiej”. Akurat.
Ulubiony muzyk Wojcieszka Morrisey śpiewał kiedyś, że „ jest światło, które nigdy nie gaśnie”. Oby autor „Głośniej od bomb” je znowu odnalazł. Na razie wszedł w mrok. Parafrazując poetę, a ostatnio także autora powieści kryminalnych, można powiedzieć o ostatnim filmie Wojcieszka: „tylko kino niewolników żywi się ideą, idee to wodniste substytuty krwi”. Oglądałem ten film w zeszłym roku we Wrocławiu i pokładałem się ze śmiechu z tych stolarskich ideowych rozmów „na tak” i deklaracji, że wszystko będzie „ok.”. Parafrazując Gibsona z „Zabójczej broni”: „kota-strofa”. I to by było na tyle cytatów.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Rozczarowanie niestety. Wojcieszek w tym filmie nie powiedział zbyt wiele – a przynajmniej powiedział jedynie banały. Broni sie jakoś jeszcze wątek amatorskiego wydawnictwa, młodzi ludzie sa szczerzy ich problemy wydaja się prawdziwe – ale jednak donikąd to nie prowadzi, a na dodatek fakt, że nadesłany maszynopis będzie niepoznanym arycdziełem jest tak bolesnie przewidywalny, że wstyd. Zupełnie nie broni się wątek starszego małżeństwa – pomimo obecności Stuhra wszystko to jakieś plastkiowe i niprawdziwe ich problemy zupełnie obce. Wolę takie kino od ponurych dramatów o blokowiskach, ale niedosyt pozostał ogromny. Tylko Sławomir Orzechowski naprawdę świetny i zabawny w roli ojca Ani – dla niego warto film obejrzeć.
Przeslanie scen z wydanicwem było raczej takie (cytuję): fANTAZY TO ZUO BLA GUPKUFF, PRZEZ KTURE NIKT NIECZYTA WSPUłCZENEJ LITERATURY111 (Pisownia oddaje subtelnośc przekazu tego filmu)