Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Casino Royale

Martin Campbell
‹Casino Royale›

WASZ EKSTRAKT:
90,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCasino Royale
Dystrybutor UIP
Data premiery17 listopada 2006
ReżyseriaMartin Campbell
ZdjęciaPhil Meheux
Scenariusz
ObsadaDaniel Craig, Eva Green, Mads Mikkelsen, Judi Dench, Caterina Murino, Jeffrey Wright, Giancarlo Giannini, Ivana Milicevic, Isaach De Bankolé, Claudio Santamaria
MuzykaDavid Arnold
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiCzechy, USA, Wielka Brytania
CyklJames Bond
WWW
Gatuneksensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Pierwsza misja Jamesa Bonda jako agenta 007 prowadzi go do Le Chiffre, bankiera światowej sieci terrorystycznej. Aby go powstrzymać, Bond musi pokonać Le Chiffre w partii pokera rozgrywanej w Casino Royale. Do dostarczenia Bondowi środków na wejście do puli rozgrywek zostaje wyznaczona piękna urzędniczka Departamentu Finansów, Vesper Lynd.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Filmy – Publicystyka (7)       [rozwiń]

Sebastian Chosiński, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Krystian Fred, Jakub Gałka, Łukasz Gręda, Gabriel Krawczyk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek ‹James Bond: Ranking filmów z Jamesem Bondem›




Utwory powiązane
Filmy (32)       [rozwiń]






Tetrycy o filmie [8.86]

MC – Michał Chaciński [8]
Bond w każdej wcześniejszej postaci miał w sobie coś żenującego i nawet niby nowoczesny Brosnan cierpiał z powodu kretyńskich scenariuszy i kajdanek konwencji. Casino pokazało, że nie tylko jest w stanie zaproponować postać Bonda z krwi i kości (jasne, że post-Bourne'owską, ale co w tym złego), to jeszcze jest w stanie postawić konwencję na głowie dla dobra... no mojego dobra, kurna. I mojej żony, która rzuciła po seansie, że takie Bondy, to ona chętnie w dużych ilościach. W sumie jest to w moim życiu pierwszy przypadek, żebym po seansie Bonda miał wrażenie niepewności i oczekiwania co też wydarzy się w kolejnym. Wyobrażacie to sobie? NIE WIEDZIEĆ, co będzie w następnym Bondzie? Ja sobie nie wyobrażałem. Bardzo smakowite wrażenie.

PD – Piotr Dobry [9]
Chyba największe pozytywne zaskoczenie roku. „Casino Royale” jest najlepszym filmem serii od czasu „Goldfingera” (1964), a Daniel Craig – najlepszym Bondem od czasu Connery’ego. Przyznam, że przed seansem Craig bardziej mi pasował na agenta 07 – Borewicza – niż 007, ale wybrnął znakomicie. Nie to żeby nagle wyprzystojniał, jednak mimo iż momentami sprawia wrażenie zbyt skupionego, przez większość czasu wciela się w Bonda z zaskakującą naturalnością, emanując przy tym magnetyzmem i szorstkością równą Connery’emu i pokazując jeszcze pełniejszy od słynnego poprzednika wachlarz możliwości aktorskich (uczucia w scenie pod prysznicem, szaleństwo w scenie tortur). Jego Bond jest podobny do Batmana Bale’a. A więc nie nudny niezniszczalny superman, ale gość, który czasem obrywa po dupie, a żeby pokonać innych, musi najpierw zmierzyć się z własnymi słabościami. W ogóle analogii z „Batmanem: Początkiem” jest w całym „Casino Royale” sporo (pierwsze poważne związki obydwu bohaterów kończą się fiaskiem z racji specyfiki obranych przez nich profesji) i ogromnie się cieszę, że twórcy poszli ścieżką wydeptaną przez Nolana. To właściwa droga.

BF – Bartek Fukiet [10]
Ja tam w bondowski potencjał Daniela Craiga wierzyłem od momentu, gdy zobaczyłem go w „Layer Cake" (po polsku „Przekładaniec”). Nie zawiodłem się. To agent 007 na miarę naszych czasów: ze stalowym spojrzeniem mordercy i fizjonomią faceta, który solidnie zapracował na swoją licencję na zabijanie, ale też doskonale prezentujący się w smokingu i potrafiący oczarować kobietę błyskotliwym bon motem. Reaktywacja Bonda w 100 procentach udana. Barbara Broccoli udowodniła, że odziedziczyła po rodzicach producenckiego czuja i nie bez przyczyny seria o 007 przebiła żywotnością wszystkie inne (wyobraźcie sobie na przykład „Matrix 21”, ufff). Jak należy robić współczesne kino szpiegowskie, pokazali twórcy filmów o perypetiach innego J.B. – Jasona Bourne'a i w tym kierunku poszli autorzy „Casino Royale", dodając do tego efektowną choreograficznie kaskaderkę rodem z produkcji Luca Bessona. Zamiast zdalnie sterowanych samochodów i laserów w zegarkach (z całym fanowskim szacunkiem dla archiwum gadżetów 007;-), mamy wiarygodnego bohatera: świetnie wyszkolonego zabójcę na usługach MI6, który nie jest supermanem, bo jak każdy facet potrafi się zakochać, wkurza się, kiedy przegrywa w karty ciężką kasę i ryczy z bólu, kiedy dostaje sznurem tam, gdzie cios sznurem jest dla faceta najbardziej bolesny. Czekam niecierpliwie na Bonda numer 22. Z Craigiem, Danielem Craigiem, ofkors.

WO – Wojciech Orliński [10]
Rewelacja. Aż się wstydzę, że miałem jakiekolwiek wątpliwości co do Craiga (no ale hej, oglądałem "Tomb Raidera"! To mnie usprawiedliwia!). Craig jest świetny. Scena rozmowy z Vesper w pociągu to najlepsza scena flirtu we wszystkich Bondach ever. Seria potrzebowała nowego startu i "Casino Royale" nie mogło tego zrobić lepiej.

KS – Kamila Sławińska [9]
Pełne zaskoczenie: „Casino Royale” ma się tak do typowego filmu o Bondzie jak stos atomowy do stosu patyków. To film pod każdym względem na najwyższym poziomie - nowoczesny w postrzeganiu świata i czających siew nim niebezpieczeństw, zaskakująco inteligentnie pomyślany, tryskający energią, pełen dramatycznych zwrotów akcji, kapitalnie zrealizowany (sceny na Madagaskarze urywają głowę!) i wystylizowany (przepiękna czołówka to perełka sama w sobie: gdyby film składa się tylko z niej, nie byłabym zawiedziona). Co najważniejsze - stał się cud: w scenariuszu po raz pierwszy w historii obowiązują prawa natury, a mimo to brawurowość akcji bynajmniej nie ucierpiała! Jak się okazuje, 007 może krwawić, prawie umierać, ba! nawet zaniedbywać czystość receptury na swoje słynne martini - a mimo wszystko być zdumiewającym, magnetycznym, fascynującym i niezwyciężonym Jamesem Bondem. Daniel Craig okazał się idealnym wyborem do roli Agenta 007 na miarę XXI wieku. Zamiast nadymać się i przybierać dandysowską pozę jest po prostu zdolnym i sympatycznym facetem, który jakimś cudem łączy w sobie bezpretensjonalność, inteligencję i nadludzką zręczność nie stając się przy tym ani prostakiem, ani plastikowym manekinem. No i wreszcie kobieta w całej historii jest nie tylko fragmentem wyposażenia sypialni Jamesa B.! Nie spodziewam się obejrzeć lepszego rozrywkowego filmu w tym roku.

KW – Konrad Wągrowski [9]
Najlepszy Bond od dawna, o ile nie najlepszy w ogóle. Jest to najbardziej flemigowski film od czasów “Goldfingera”. Byłem zaszokowany, jak dużo udało się zachować z książki, jednocześnie nie pozostawiając wrażenia zderzenia różnych czasów (jak w nowym Żbiku). Le Chiffre nie pracuje już dla Rosjan, lecz dla różnorakich terrorystów, ale tak samo należy go pozbawić kasy w grze, mamy kasyno, mamy rozgrywkę (bardziej widowiskowy poker zastąpił bakarata), mamy wiadomy zwrot akcji i mamy nawet słynną scenę tortur z obijaniem genitaliów! Nawet rozwiązanie sprawy Le Chiffre’a pozostawiono w wersji książkowej, odchodząc od schematu filmowej serii. A fabułę książkową przeplecono trzema kapitalnymi scenami akcji (zachowując spójność całości) i inteligentnie zmodyfikowano samą końcówkę. Majstersztyk. Jeśli do czegoś musze się przyczepić, to irytuje mnie sztampowa finałowa pokerowa rozgrywka w wersji “poker kontra kareta”, gdy w grze całą talią raczej się sprawdza “trójka na dwie pary” (ale filmowcy o tym zapominają). No i Le Chiffre, zawodowy gracz, nie powinien mieć aż tak oczywistego znaku, że blefuje. To nie zmienia jednak ogólnej, bardzo dobrej oceny. Oczekuję, że teraz każda część będzie kontynuacją poprzedniej, tak jak to było w książkach (i w filmach o Bourne’em), a nie osobną wariacją na temat. I mam nadzieję, że ktoś mi przedstawi życie Jamesa Bonda dzisiejszych czasów w kilku kolejnych filmach, tak jak życie Bonda przedstawiał Fleming.

BZ – Beata Zatońska [7]
Zagorzali fani serii o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości mogą poczuć się rozczarowani z kilku powodów: Bond jest blondynem, przystojny raczej też nie jest (powiedzenie o Danielu Craigu amant to poważne nadużycie), brak mu charyzmy, nie uwodzi dowcipem, a jego urok osobisty bywa zakamuflowany. Nie ma też zakochanej beznadziejnie Moneypenny i kreatywnego Q. Jest za to Craig świetnie zbudowany, ma bardzo błękitne oczy i grać niewątpliwie potrafi, ale to nieco za mało, by być inkarnacją legendarnego 007. Brytyjski aktor, który wykazał się już w kilku filmach dramatycznym talentem, predyspozycji do bajkowego kina akcji, jakim jest seria Bondowska, ma zbyt mało. Może rozwinie się w następnym filmie, bo wiadomo już, że zagra w 22. odcinku przygód brytyjskiego supermana. "Casino Royale" to sprawnie nakręcony film sensacyjny, z efektami specjalnymi, w którym wszystko zdarzyć się może, z niezłymi dialogami. Trzyma w napięciu, choć i tak wiemy, że dobrze się skończy. 140 minut w kinie mija prawie niepostrzeżenie (można przyciąć początkowy długi pościg i może nieco pokerową rozgrywkę w kasynie, bo nie znający reguł gry mogą poczuć się zdezorientowani). James Bond właśnie dostaje licencję na zabijanie i wyrusza na pierwszą akcję – musi pokonać wyrachowanego bankiera terrorystów Le Chiffre. Posługiwanie się bronią sprawia mu coraz większą przyjemność i pod koniec filmu zgładzenie kolejnej osoby to dla niego "bułka z masłem". Co niezwykłe, Bond zakochuje się na poważnie, ale niestety zostaje haniebnie zdradzony; wyjaśnia to, dlaczego potem tak przedmiotowo traktuje kobiety. Reasumując, jest nieźle. Gdyby tylko Bond był bardziej przystojny, bardziej wyrafinowany i nie było mu wszystko jedno, co pije (pytany o to, czy martini ma być wstrząśnięte, czy mieszane, odpowiada, że ma to w d…).

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.