Babel
Alejandro González Iñárritu
‹Babel›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Babel |
Dystrybutor | Monolith Plus |
Data premiery | 10 listopada 2006 |
Reżyseria | Alejandro González Iñárritu |
Zdjęcia | Rodrigo Prieto |
Scenariusz | Guillermo Arriaga |
Obsada | Cate Blanchett, Gael García Bernal, Brad Pitt, Kôji Yakusho, Mustapha Amhita, Alex Jennings, Adriana Barraza, Elle Fanning, Nathan Gamble, Emilio Echevarría, Clifton Collins Jr., Michael Pena, Rinko Kikuchi |
Muzyka | Gustavo Santaolalla |
Rok produkcji | 2006 |
Kraj produkcji | Francja, Meksyk, USA |
Czas trwania | 143 min |
WWW | Polska strona Strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Trzy historie rozgrywające się w Maroku, Tunezji, Meksyku i Japonii. Wszystkie zaczynają się dziwną tragedią małżeństwa na wakacjach i wszystkie się ze sobą łączą. Jest to współczesna wersja biblijnej opowieści o budowaniu wieży Babel, w której brak porozumienia między bohaterami stanowi główną przyczynę ich dramatów.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Filmy – Wieści
Utwory powiązane
‹11'09''01›
–
Youssef Chahine,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Shohei Imamura,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
Samira Makhmalbaf,
Mira Nair,
Idrissa Ouedraogo,
Sean Penn,
Danis Tanović
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
MC – Michał Chaciński [7]
Łamię się między dwoma myślami. Po pierwsze, czuję już u duetu Inarritu/Ariaga zmęczenie materiału. Panowie opowiadają swoje historie w zbyt podobny sposób, sięgając o środki na tyle już przewidywalne, że na dzień dobry kasują sobie część zamierzonego wrażenia. Ale z drugiej strony reżyserski talent Inarritu jednak działa i dzięki świetnemu prowadzeniu aktorów, dzięki szeregowi intymnych scen facet chwyta mnie jednak za gardło. Gdybym obejrzał Babel nie znając Amores Perros i 21 gramów, byłbym może zachwycony. A tak, jestem jednocześnie zmieszany i poruszony. I zaniepokojony, czy ten duet jest w stanie następnym razem wyjść poza utartą już konwencję.
Niby jest to pod względem przesłanek powtórka z „21 gramów” – film o niemożności porozumienia międzyludzkiego i o tym, że nie ma złych ludzi, są jedynie ofiary przeznaczenia. Tyle tylko, że tym razem kontekst jest szerszy, ponadnarodowy. I nawet jeśli Iñarritu z Arriagą serwują nam tu powtórkę, nie nazwałbym banalnym przekazu próbującego rozsądnie tłumaczyć irracjonalne z pozoru wydarzenia, jakich dziś pełno w otaczającym nas świecie. Mistrzowsko napisany, wyreżyserowany, sfotografowany i zagrany (czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że Brad Pitt jest wybitnym aktorem?) film. I co najważniejsze, bez przerostu formy nad treścią, jak w „21 gramach"; mimo pewnej z góry założonej przewidywalności, kolejne karty twórcy odsłaniają w bardziej odpowiednich momentach i emocjonalnie „Babel” utrzymuje tendencję zwyżkową, podczas gdy „21 gram” prezentowało raczej jazdę po równi pochyłej.
I co z tego, że – według niektórych – duet Inarritu/Arriaga się powtarza. Ale za to w jakim stylu… Marzę o tym, że kiedyś zobaczę taką precyzję formalną w polskim filmie. Niebanalny temat, dobre aktorstwo i mistrzowskie wykonanie. Czego chcieć więcej?
WO – Wojciech Orliński [8]
Faktycznie piękny film, chociaż nie jestem do końca pewien czy rozumiem, co poeta chciał przez to.
KS – Kamila Sławińska [7]
Scenariusze Gulliermo Ariagi zawsze bazują na zbiegu okoliczności jako ważnym - jeśli nie najważniejszym - elemencie kształtującym losy bohaterów: ślepy traf łączy w nich i dzieli ludzi, zmienia losy ludzkie z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, tworzy połączenia między pozornie nie mającymi z sobą nic wspólnego osobami. Co jednak sprawiało, że do tej pory kupowałam historie Meksykanina bez gadania, to że jego przypadki były zawsze niesamowicie prawdopodobne: zaakceptowanie faktu, że coś, co opisuje, naprawdę mogło się zdarzyć, nie wymagały wysiłku. „Babel” jest pod tym względem najmniej udany: jakkolwiek wątki amerykańskich turystów, meksykańskiej babysitterki i małych arabskich pastuszków z Winchesterem łączą się ze sobą w naturalny, organiczny sposób, wątek japoński wydaje się doklejony na siłę. Co gorsza, uczynienie małej Japonki niemową kompletnie niszczy subtelność metafory, jaką scenarzysta i reżyser próbują widzowi przekazać. Po co taka dosłowność, skoro tytuł i fabuła sugerują jednoznacznie, że najważniejszym problemem jest dla twórców jest międzyludzka komunikacja, a raczej jej brak? Przez takie potknięcia film wydaje się o wiele zbyt wydumany - a niesamowite emocjonalne napięcie, jakie udało się stworzyć znakomitym odtwórcom głównych ról nie wystarcza, by wywołać prawdziwie katartyczny efekt. Wielka szkoda, bo i Pitt, i Blanchett, i Adrianna Bazzara, i mali arabscy aktorzy zasłużyli na to, by ich wspaniała robota stała się częścią równie wspaniałej i przekonującej całości.
KW – Konrad Wągrowski [9]
Jak łatwo domyśleć się z tytułu, „Babel” mówi o niemożności porozumienia się między ludźmi. W trzech luźno ze sobą połączonych wątkach obserwujemy całą gamę przykładów braku zrozumienia. Zrozumienia między odmiennymi kulturami, między współmałżonkami, między rodzicami i dziećmi, między upośledzonymi i zdrowymi. Człowiek stwarza wokół siebie tak odmienne, zamknięte światy, że próba otwarcia się wykracza już często poza jego możliwości. „Babel” jest jednak najmniej pesymistycznym filmem fatalistycznego meksykańskiego reżysera. Istnieje jednak nadzieja na porozumienie – dzieci meksykańskie bawią się z amerykańskimi, kontaktem między Amerykaninem i Arabem będzie rozmowa o ich potomstwie. To dzieci (którym zresztą artysta dedykuje film), nie obciążone jeszcze uprzedzeniami, są pomostem łączącym różne światy i różne kultury. To temat dzieci łączy dorosłych. Piękny, mądry, świetnie wyreżyserowany (nie ma słabszego wątku, każdy poprowadzony jest znakomicie) i wspaniale sfotografowany film.
Trzecia część trylogii Alejandra Inárritu (poprzednie to "Amores Perros" i "21 gramów") jest jak dobra symfonia – polifoniczna, misternie skonstruowana. Jak w tytułowej wieży Babel kłębią tu się różne historie, z pozoru ze sobą nie związane. Bohaterów różni prawie wszystko – status materialny, wiek, kraj pochodzenia. Są tu marokańska rodzina biednych pasterzy, głuchoniema córka japońskiego biznesmena, amerykańskie małżeństwo i meksykańska niania. Łączy ich przypadek. Są do siebie podobni, nie potrafią się porozumieć, okazywać uczuć, szukając samopotwierdzenia krzywdzą się nawzajem (najbardziej chyba rodzice krzywdzą swoje dzieci). Lepiej nie analizować poszczególnych historii zbyt drobiazgowo, zaczęłyby się wtedy obnażać pewne nieścisłości. Jeśli można mówić o spisku scenarzysty i reżysera, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, to właśnie tutaj do niego doszło. Bywa nieco pretensjonalnie, ale w sumie przekaz jest jasny, układanie elementów dramatycznych puzzli wciąga i fascynuje. Film tętni podskórną energią; jest w nim też nuta magii (choć czarów nie ma).