Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady
(The Three Burials of Melquiades Estrada)
Tommy Lee Jones
‹Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady›
Opis dystrybutora
Na środku pustyni w Teksasie znalezione zostaje ciało zastrzelonego Melquaidesa Estrady. Kolejnym miejscem spoczynku tytułowego bohatera staje się cmentarz w Van Horn, gdzie mieszka jego najlepszy przyjaciel i były pracodawca, podstarzały farmer Pete Perkins. Postanawia on wypełnić daną Estradzie obietnicę i przewieźć jego zwłoki do rodzinnego Meksyku. W tym godnym Don Kichota przedsięwzięciu pomoże mu, wbrew własnej woli, Mike - funkcjonariusz straży granicznej.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Filmy – Publicystyka
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [6]
W odróżnieniu od poprzednich scenariuszy Arriagi, mam wrażenie, że tutaj wiele dobrego materiału nie złożyło się w jeden spójny film. Pierwszorzędny jest pomysł filmu o zemście, w którym nie ma pornografii odpłaty, tylko próba wywołania w winowajcy poczucia winy. Ironiczne jest kolejny raz opowiadanie przez Arriagę historii o odkupieniu, bo tym razem chodzi nie o odkupienie własnych win, tylko zmuszenie kogo innego do odkupienia jego win. Trafiają też w sedno skojarzenia z Peckinpahem, Hustonem, czy choćby Homerem. Ale co z tego wszystkiego wychodzi? Po seansie mam wrażenie, że jednak niewiele. Obejrzalem dobry film, pełen dobrych pomysłów, którym zabrakło podsumowania.
Obsadzany niemal wyłącznie w rolach ścigających Tommy Lee Jones zbuntował się, sam obsadził w roli ściganego i nakręcił piękny dramat-western o samotności, ubarwianiu szarej rzeczywistości i beznadziei egzystencji na zadupiu. Bardzo podobał mi się zarówno bohater Jonesa – archetyp ekranowego kowboja, który we współczesnym świecie nie potrafi się odnaleźć – jak i konstrukcja wszystkich znaczących postaci (każda przed czymś ucieka, po czym dochodzi do punktu, od którego nie ma już odwrotu). Świetne kino.
KS – Kamila Sławińska [9]
Miałam kiedyś kumpla, który po paru głębszych zawsze twierdził, że wszelkie zło dzisiejszych czasów płynie z faktu, że zlikwidowano Dziki Zachód. Mam nadzieję, że ów znajomy obejrzy film Tommy Lee Jonesa: na pewno byłby nim zachwycony. Dawno nie mieliśmy na ekranach tak pięknie pokazanej współczesnej wersji tego westernowego Zachodu, za którym tęsknił mój kumpel - miejsca, gdzie żadna podłość nie ujdzie na sucho, bo uczciwi ludzie nie puszczą jej płazem i gotowi są wymierzać sprawiedliwość własnymi rękami. Mnie ten film wyjątkowo ujął, bo bardzo wierzę, że cokolwiek człowiek zrobi w życiu, dobrego czy złego, jakoś do niego wraca; a o tym jest właśnie mowa w Trzech pogrzebach - o zjawisku, które Amerykanie nazywają poetic justice. Mimo, że początkowo fabuła wydaje się nieco szarpana, w finale siła i prostota tego filmu trafiają w samo serce. Pewnie spora w tym zasługa nie tylko aktorskich, ale i reżyserskich talentów Tommy’ego Lee.
KW – Konrad Wągrowski [6]
"Trzy pogrzeby..." to jednak wyraźnie film nakręcony pod filmowe festiwale, a nie dla przeciętnego widza. Świadczy o tym złożona, niechronologiczna struktura w części pierwszej (wcale nie niezbedna dla całego filmu, utrudniająca wejście w opowiadaną historię), jawne unikanie wyrazistszych rozwiązań dramaturgicznych w części drugiej, brak solidnego spuentowania. Otrzymujemy w sumie dość przyjemną w odbiorze, elegancką, ładnie sfilmowana przypowieść, ale na koniec przychodzi do głowy pytanie - czy kino drogi aby nie powinno pokazywać jakiejś przemiany?