Przysięga
(Wu ji)
Kaige Chen
‹Przysięga›
Opis dystrybutora
Mała dziewczynka Qingcheng przemierza usiane trupami pola bitwy w poszukiwaniu jedzenia. Niespodziewanie pojawia się przed nią Bogini, obiecująca wieczną urodę i uwielbienie ze strony mężczyzn, za cenę tego, że nigdy nie będzie mogła żyć z człowiekiem, którego pokocha. Qingcheng zgadza się.
Utwory powiązane
Filmy
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
MC – Michał Chaciński [2]
Szokująco zły film autorstwa Chena Kaige, gorszy nawet od Killing Me Softly. Na poziomie narracyjnym to kompletny mętlik, w którym autor zapomina, że widzowi należy najpierw sprzedać bohaterów i ich problemy, a dopiero później liczyć na empatię. W Przysiędze wszystko dzieje się od razu - akcja pędzi mimo faktu, że kompletnie nie obchodzą nas ludzie na ekranie. Przedstawiony świat też nigdy nie zostaje zdefiniowany i okazuje się, że wszystko może się w nim wydarzyć w dowolnej chwili.A to znaczy, że nie ma dylematów. Po pół godzinie stwierdziłem, że chrzanię taki świat, w którym nie wiem, czego można się spodziewać i chrzanię bohaterów, którzy są w stanie dokonać niemożliwego bez wysiłku. Do tego grafika komputerowa na poziomie gier przed 10 lat powoduje, że Przysięga to raczej niezamierzona komedia, niż zamierzony epicki dramat. Kompletna porażka, którą od oceny najniższej ratuje tylko kilka dziwnie surrealistyczno-poetyckich pomysłów w rodzaju księżniczki w roli latawca.
Tego jeszcze nie grali – kino bollywoodzkie w wersji azjatyckiej! Wystawne, kiczowate, afektowane i zwyczajnie durne. Ino nie śpiewają. Za to niemożliwie pompatyczna muza wali z każdej sceny. Daleko od „Hero”. Bliżej „Kuloodpornego”. I piękna księżniczka jakby wyjęta z muzeum Madame Tussaud. Brrr…
KS – Kamila Sławińska [5]
Bardzo atrakcyjna wizualnie porażka. Film jest co najmniej o połowę za długi, fabuła o wiele zbyt skomplikowana i wydumana, a postaci stanowczo zbyt pobieżnie scharakteryzowane - ale przepych scenografii, malownicza ekstrawagancja kostiumów, rozmach scen batalistycznych i bajeczne kolory pozwalają chwilami zapomnieć o tym, że cała opowieść trochę kupy się nie trzyma. Jeśli jednak wybrać się do kina z odpowiednim nastawieniem (np. powtarzając sobie, że w świecie wu-xia logika i fizyka kapitulują wobec wszechogarniającej, bajkowej urody niczym nie skrępowanej fantazji) - seans może dostarczyć sporo przyjemności.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Zdaję sobie sprawę z ewidentnych wad tego filmu. Oczywiście bohaterowie nie są nakreśleni zbyt wyraźnie, ale większym problemem jest zasugerowanie, że historia będzie dotyczyła Qingcheng (co byłoby słuszne i dobrze rokujące), podczas gdy tak naprawdę opowiada o dwóch dużo mniej ciekawych mężczyznach, o których rzeczywiście wiemy bardzo niewiele i dużo mniej nas interesują, niż zapowiedź przekleństwa, które miało spotkać księżniczkę. Ale też nie poradzę nic na to, że jak zwykle urzeka mnie warstwa wizualna filmu. I nie chodzi mi nawet o bardzo przeciętną rzeczywiście grafikę komputerową (zwłaszcza w scenie pędzących wołów), ale o śliczną scenografię, stroje wszystkich trzech armii, krajobrazy, miasta...
Chińska cepelia. Kino wystawne, ale w środku puste i chłodne. Baśniowa fabuła jest tylko pretekstem do popisów formalnych. Są sceny, które na długo zostają w pamięci np. księżniczka otulona w białe pióra, która jak latawiec płynie nad warownym grodem. Albo mała dziewczynka, która przysięga wróżce przeznaczenia, że nie chce zaznać w życiu miłości w zamian za bogactwo. Wydarzenie goni wydarzenie, akcja gna z kopyta, robi nieoczekiwane zwroty, mnożą się wątki, sceny batalistyczne i… I nic. Ładne to (prawie kiczowate), sprawnie zrobione, ale bezduszne. Punkty za realizację. Jeśli ktoś ma ochotę na chińskie baśniowe melodramaty wojną zaprawione, powinien obejrzeć jeszcze raz "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" albo "Hero".