Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maria Antonina (Marie-Antoinette)

Sofia Coppola
‹Maria Antonina›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMaria Antonina
Tytuł oryginalnyMarie-Antoinette
Dystrybutor UIP
Data premiery5 stycznia 2007
ReżyseriaSofia Coppola
ZdjęciaLance Acord
Scenariusz
ObsadaKirsten Dunst, Jason Schwartzman, Rip Torn, Judy Davis, Asia Argento, Marianne Faithfull, Molly Shannon, Steve Coogan, Shirley Henderson, Sarah Adler, Rose Byrne, Tom Hardy, Clementine Poidatz, Danny Huston
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
WWW
Gatunekdramat, historyczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Historia Marii Antoniny, francuskiej królowej, żony Ludwika XVI, która w okresie dyktatury jakobińskiej wraz z mężem została osadzona w więzieniu i ścięta.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      


Utwory powiązane
Filmy      






Tetrycy o filmie [5.00]

PD – Piotr Dobry [5]
Szkoda, że Jason Schwartzman nie dostał więcej czasu ekranowego, bo to głównie jego komiczna interpretacja cierpiącego z powodu stulejki Ludwika XVI pozwala gładko przejść przez pierwszą połowę. Druga to już tylko niekończący się bankiet z piętrowymi tortami, piętrowymi fryzurami i piętrami butów. Coppola z pewnością zna się na modzie, ale jako reżyser nie ma do powiedzenia nic, oferując ni mniej, ni więcej, tylko kolejny podobny, powierzchowny, trzeci już w filmografii portret zagubionej, wyobcowanej siksy – „Maria Antonina” to właściwie „Przekleństwa niewinności 2”, tyle że w XVIII-wiecznym anturażu. Jednak gwoli sprawiedliwości – mimo to (a może właśnie dzięki temu?), że w filmie więcej jest new wave-owych piosenek niż dialogów – nudziłem się zaskakująco rzadko.

KS – Kamila Sławińska [4]
Zawsze podejrzewałam, że „Lost in Translation” trafiło się Sofii jak ślepej kurze ziarno: „Marie Antoinette” powiela dokładnie te same błędy, jakie raziły mnie w debiutanckim „Virgin Suicides”. Film jest co prawda przepięknie sfilmowany, ale jego wizualny przepych nie zdoła przesłonić bezmiernej nudy, zionącej z ekranu. Tytułowa bohaterka jest postacią pustą i nieinteresującą: wszystkie kwestie, jakie wygłasza Kirsten Dunst, mogłyby zostać zastąpione ziewnięciami bez większej szkody dla scenariusza. Co prawda wizja królowej jako osiemnastowiecznej Cosmo girl wydawała się potencjalnie interesująca - ale to jeden z tych konceptów, które lepiej wyglądają w opisie niż w realizacji. Spojrzenie Coppoli na historyczne i polityczne tło tej dramatycznej biografii wydaje się równie powierzchowne i płoche jak spojrzenie jej bohaterki na świat za oknami wersalskiego pałacu. Brak tu szczerego zaangażowania - i brak choćby odrobiny reżyserskiego sprytu, który potrafiłby jakoś wciągnąć widzów w losy pustych, samolubnych, nudnych ludzi, wypełniających każdy z prześlicznie zaaranżowanych kadrów filmu. Sam rockowy soundtrack to stanowczo za mało, by problemy znudzonych arystokratów sprzed trzystu lat stały się bliskie współczesnemu widzowi.

KW – Konrad Wągrowski [6]
Coppola przedstawia w „Marii Antoninie” demokratyczne podejście do kwestii władzy – nikt nie jest do niej predestynowany ze względu na urodzenie, w ten sposób rządzić mogą ludzie, którzy nie mają o tym pojęcia, którzy – ze względu na wiek i osobowość – najchętniej widzieliby się w zupełnie innym miejscu, a władza to niechciana konieczność, narzucona im przez otoczenie. A owo otoczenie w „Marii Antoninie” to temat zupełnie osobny – odcięcie od rzeczywistości skutkuje w generowaniu coraz bardziej idiotycznych rytuałów, które owo odcięcie jeszcze wzmagają (zabawne, ale skojarzyło mi się ze współczesną korporacją). To wszystko po prostu musi się zakończyć jakimś krachem. Można więc stwierdzić, że część intelektualna filmu Coppoli jest na całkiem przyzwoitym poziomie. Gorzej jednak z wykonaniem – film wyraźnie traci tempo w drugiej połowie, jest przeciągnięty, nowe wątki nie wnoszą już wiele do tego, co zostało pokazane w pierwszej, niezłej, godzinie. Brak też jakiegoś wyrazistego podsumowania – trochę szkoda. Szkoda również, że forma jest w pewnym zawieszeniu między klasycznym widowiskiem kostiumowym, a odważną rewolucją w kinie historycznym na wzór „Moulin Rouge”. Chyba dlatego film w pełni nie może zadowolić nikogo.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.