Vidocq
Opis dystrybutora
Francja. Czasy napoleońskie. Francois Eugene Vidocq, słynny paryski detektyw nazywany ojcem kryminalistyki, staje do walki z niebezpiecznym przestępcą. Po kilkumiesięcznym dochodzeniu ginie. Jego młody biograf, Etienne Boisset, postanawia pomścić jego śmierć oraz dokończyć śledztwo.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje
Utwory powiązane
Filmy
MC – Michał Chaciński [3]
Tragicznie źle opowiedziana historia, która niczym nie wciąga, nie pozwala poczuć zainteresowania żadną z postaci i coraz bardziej nuży mniej więcej od piętnastej minuty. Do tego w końcówce osiąga fabularnie nowe poziomy absurdu. Wielka szkoda, bo historia Vidocqa ma niesamowity potencjał, a sam film ma świetne zdjęcia i dobrą ekipę aktorską. Niestety, montażysta najwyraźniej nudził się każdym ujęciem, które trwało dłużej niż 3 sekundy, a reżyser nie miał pojęcia o budowaniu napięcia. Wszystkie punkty przyznaję za wizualną stronę filmu. Za całą resztę twórcy powinni wylądować w hutniczym piecu.
Ano niezgorszy plastyk z tego Pitofa. Tyle dobrego. A Gerard na starość rozmienia się na drobne niczym ten De Niro zza wielkiej wody. Jeszcze jeden udział w podobnej miernocie i adieu Depardieu.
WO – Wojciech Orliński [8]
Francja w przeddzień rewolucji lipcowej, która ostatecznie obali Bourbonów. Wiedzą o tym już wszyscy z wyjątkiem samego Bourbona (Karola X). W ogarniętym wrzeniem Paryżu grasuje tajemniczy zabójca, postać żywcem wzięta z komiksu (maska + pelerynka + zdolności nadnaturalne). Jego tropem rusza superglina wszechczasów, Francois Vidocq. Fabuła jak z banalnego komiksu, ale wizualnie absolutna rewela.
KS – Kamila Sławińska [3]
Kolejny francuski cukierek dla oka. Przerost formy nad treścią staje się, jak można mniemać, znakiem firmowym Le Studio Canal +, którego produkcje ostatnio oszałamiają uroda aktorek, zdjęciami, dekoracjami, choreografią walk i oczywiście efektami specjalnymi – jakby licząc na to, że skołowany z wrażenia widz zapomni zapytać: ‘ale osssso chodzi?’. W wypadku ‘Vidocq’a’ wiele winy można zwalić na reżysera i scenarzystę w jednej osobie: czegóż w końcu spodziewać się po człowieku, który całe życie robił cyfrowe efekty specjalne... Czymkolwiek tłumaczyć stan rzeczy, nie da się ukryć, że cała historia w filmie jest tak naciągana i źle opowiedziana, że fatalnego efektu końcowego nie zatuszuje ani Depardieu, ani F/Xy, ani nawet dwa zimne piwa. Szkoda, bo materiał na opowieść był niekiepski.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Piękne obrazki połączone z brakiem jakiejkowiek spójnej fabułki. Jako fan fabuł czuje głęboki sprzeciw, acz doceniam maestrię obrazkową.