Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Małe dzieci (Little Children)

Todd Field
‹Małe dzieci›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMałe dzieci
Tytuł oryginalnyLittle Children
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery16 lutego 2007
ReżyseriaTodd Field
ZdjęciaAntonio Calvache
Scenariusz
ObsadaKate Winslet, Patrick Wilson, Jennifer Connelly, Gregg Edelman, Sadie Goldstein, Ty Simpkins, Noah Emmerich, Raymond J. Barry, Jane Adams, Trini Alvarado, Tom Perrotta
MuzykaThomas Newman
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania130 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Opis dystrybutora
Mieszkający na przedmieściach rodzice wychowują swoje pociechy na przyszłych absolwentów Harvardu i robią wszystko aby ochronić je przed złymi wpływami. Sami jednak, znudzeni utrzymywaniem ciągłej pozy, szukają ucieczki w ukradkowych pozamałżeńskich romansach i pornografii w Internecie.
Inne wydania

Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje      

Filmy – Publicystyka      

Michał Chaciński, Piotr Dobry, Ewa Drab, Urszula Lipińska, Łukasz Twaróg, Konrad Wągrowski, Kamil Witek ‹Porażki i sukcesy A.D. 2007›




Utwory powiązane
Filmy      



Tetrycy o filmie [8.40]

DA – Darek Arest [8]
Trudno uciec od skojarzeń: pomiędzy „American beauty” a kinem Todda Solondza. Bardzo zgrabna formuła znaleziona dla nieprzyjemnego dramatu. Wystylizowany narrator z offu, połączony z chwilami groteskowymi, chwilami emocjonalnie naładowanymi obrazami. Flaubert nadal jest bardzo wpływowy w kinie. Jedyny zarzut to, że grand finale nadciąga w tym filmie równie nieubłaganie, co spodziewanie. W dramacie amerykańskim widz nie ma prawa wątpić, że nadchodzi rozwiązanie. Zawsze tam gdzieś musi znależć się Palec Boży, który dba by wszystko doczekało się rozwiązania. Ta irytująca obecność ogranicza widza emocjonalnie. No, ale to świetny film.

MC – Michał Chaciński [8]
"American Beauty” dla pokolenia 30. latków. Tak jak Mendes zadawał pytanie o stan rodziny, która zna się tak długo, że nie musi już przed sobą nic udawać (również tego, że są razem z innych powodów niż więzy krwi), tak Field pokazuje m.in. rodzinę w momencie, gdy z powodu małych dzieci ma się wrażenie, że oddalamy się od partnera. A wtedy drobny błędny wybór może mieć konsekwencje na lata. To też film o ludziach, którzy muszą już być dorośli z racji wieku, ale ciągle pozostają przecież dziećmi i kiedy dochodzi do możliwości realizacji marzenia/potrzeby/zachcianki, tak samo jak dzieci zapominają o konsekwencjach i o drugim człowieku. Rusza mnie to osobiście, bo to film dokładnie dla mojego pokolenia. Mam tylko wątpliwości co do samego zakończenia, które wydaje mi się jednak odrobinę zbyt proste i filmowe. W życiu takie wydarzenia zostawiają rany. No, ale życie mam na codzień, a to jest kino. Na szczęście, bo m.in. za pomocą filmowego chwytu (narracja zza kadru podawana głosem niczym w filmie popularnonaukowym) reżyser wrzuca tu kapitalne mrugnięcie okiem do ludzi, którzy czują czasami, jakby oglądali swoje życie z boku i bez emocji. A właśnie taki stan wywołują pierwsze lata posiadania dzieci – wrażenie, że jest się „w poczekalni” i czeka, aż wreszcie zacznie się dalszy ciąg życia.

PD – Piotr Dobry [8]
Wszystkich zestresowanych notką koleżanki Kamili pragnę uspokoić – nie trzeba być członkiem Mensy, by zrozumieć film Fielda, który takiż znowu wymagający ponadprzeciętnych zdolności intelektualnych wcale nie jest. Przeciwnie – główna jego myśl nasuwa się już po zerknięciu na plakat, a Field później nie zamierza wyprowadzać nas z błędu, lecz zawartą w tytule tezę przez ponad dwie godziny eksploatuje. Niekiedy zresztą zbyt łopatologicznie – rozumiem, że obecność narratora jest podyktowana zamysłem stworzenia bajki dla dorosłych, ale czasem naprawdę mógłby się zamknąć, bo psuje dobrą zabawę. Na szczęście psuje głównie w pierwszej połowie – w drugiej ten jednocześnie tragikomiczny, ironiczny, błyskotliwy, zmysłowy i trzymający w napięciu film ogląda się już z zapartym tchem. Także dlatego, że wszyscy aktorzy zagrali kapitalnie, szczególnie Jackie Earle Haley, który 25 lutego jak nic powinien wyjść z Kodak Theatre z pozłacanym rycerzykiem pod pachą.

KS – Kamila Sławińska [10]
Jeden z moich najbardziej ulubionych filmów zeszłego roku – ach, gdzież zacząć, by wyliczyć wszystkie jego zalety! Pyszny Wilson, świetna Winslet, bezbłędni dziecięcy aktorzy, FENOMENALNY Jackie Earle Haley, świetne zdjęcia i kapitalny montaż, perfekcyjna reżyseria Todda Fielda, który okazuje się równie skuteczny w formie komediowej jak w ciężkim, dusznym dramacie… A nade wszystko jeden z najlepszych amerykańskich scenariuszy zeszłego roku: coś jak „Desperate Houswives”, tyle że w wersji napisanej wedle wskazówek Toda Solondza i przeznaczonej dla członków Mensy. Znajdzie się tu refleksja o naturze umysłowości amerykańskich przedmieści, ale też o emocjonalnej niedojrzałości współczesnych dorosłych, czy może wręcz całej kulturze planowej niedorosłości – a nawet o nieustannie podsycanej przez media paranoi, która w każdym chce widzieć potencjalnego potwora. I to wszystko, powtarzam, w komedii! Czarnej, bardzo czarnej, ale komedii. Komedii dla dorosłych, naprawdę piekielnie gorzkiej i śmiesznej jednocześnie, i bez dowcipów o pierdzeniu! Nic dziwnego, że w Stanach film rozpowszechniany był w proporcji jedna kopia na 10 milionów mieszkańców (sic!): jego wywrotowość jest o wiele większa niż jakiejkolwiek innej produkcji 2006 roku, i przypuszczać należy, że tak genialnie opowiedzianą i opakowaną gorzką prawdę o sobie Amerykanom byłoby dużo trudniej przełknąć niż skatologicznego „Borata”.

KW – Konrad Wągrowski [8]
Tak jak „Bezdroża” czy „Mała Miss” pokazuja ludzi, którym się nie powiodło, ale zachęcają by im współczuć, tak „Małe dzieci” przedstawiają coś dokładnie odwrotnego – ludzi, którym wiedzie się całkiem dobrze, ale do tego stopnia staraja się niszczyć to co już mają, że należy im się tylko pogarda. Małymi dziećmi są tu oczywiście dorośli – niedojrzali, naiwni, kierujący się pragnieniami chwili, bezmyślni. Tendencja do takiego ukazania małomiasteczkowych Amerykanów, widoczna do tej pory mocno we współczesnych serialach („Desperate Housewives”, „Sex and the City”) trafia teżdo kin w formie świetnego komediodramatu. Todd Field świetnie prowadzi aktorów, opowieść biegnie wartko, dowcipnie i niestereotypowo. Dobre kino.

Oceń lub dodaj do Koszyka w

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Copyright © 2000-2024 – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.